muğla escort bayan aydın escort bayan çanakkale escort bayan balıkesir escort bayan tekirdağ escort bayan gebze escort bayan mersin escort bayan buca escort bayan edirne escort bayan

10 POWODÓW, PRZEZ KTÓRE SZCZERZE NIE ZNOSZĘ GÓR

10 POWODÓW, PRZEZ KTÓRE SZCZERZE NIE ZNOSZĘ GÓR

 

10. JEST WIECZNIE POD GÓRĘ

Tak, wiem, to esencja gór. Rzuć kamieniem, jeśli z Twych ust nigdy nie padła sentencja: „ja pierdolę, ile jeszcze”.

9. Jak nie pod górę, to jest w dół, czytaj: KOLANA DOSTAJĄ PO PIŹDZIE

Sorry za dosadność, ale moje kolanka (zwłaszcza lewe) są rozklekotane i na stromych zejściach słyszę jak wyją.

8. TRZEBA DŹWIGAĆ

O ho ho! Nie cierpię dźwigać! O tym wie każdy, kto regularnie czytuje bloga. Ale jestem na tyle porąbana, że coraz częściej uskuteczniam wędrówki od schroniska do schroniska oraz, o zgrozo, biwakowanie. Zamiast ruszać z kwatery z małym plecakiem i względnie niską ilością kilogramów, pakuję cały swój outdoorowy dobytek (plus zapas żarcia) na grzbiet i ruszam przed siebie. To boli.

Załamka na szlaku...

Załamka na szlaku…

7. UPAŁ W GÓRACH JEST NIE DO ZNIESIENIA

Latem słońce operuje tak wściekle, że kolejny raz zastanawiam się „kto za tym wszystkim stoi”. Szczerze nie znoszę lepkiej, wilgotnej i słonej od potu skóry, uczucia gotujących się w buciorach stópek i wiecznie sączących się rzadkich gilów z nosa (słońce chyba wytapia pokłady zalegające po zimie), a co za tym idzie, piekących i zaczerwienionych od ciągłego wycierania nozdrzy. Że już nie wspomnę o zmęczeniu i senności jakie towarzyszą tułaczowi w upale. Bleah.

6. MANKAMENTY KONDYCJI FIZYCZNEJ SZYBKO I BEZLITOŚNIE WYŁAŻĄ NA WIERZCH

Zawsze podkreślam, że bliżej mi do kanapowca niż do sportowca. Coś tam staram się dbać o siebie, ale wiadomo jak jest. Wymówka goni wymówkę i nie tak łatwo zmienić tryb życia oraz przyzwyczajenia. Pierwsza lepsza wycieczka w góry obnaża słabą kondycję, ale masz siłę woli i zapierniczasz pod górę, po to, by po chwili zmasakrować kolana. Wracasz do domu, ćwiczysz więcej, może nawet regularnie, po czym znów jedziesz w góry, tym razem dalej, wyżej. Wywalony do pasa jęzor dobitnie ci uświadamia, że jednak nie dałeś z siebie wszystkiego. 60-letni dziadek, który mija cię na szlaku dziarskim i lekkim krokiem utwierdza w przekonaniu, że jednak warto polubić bieganie.Nie lubię gór (3)

5. JEST SIĘ SKAZANYM NA MAŁO WYBITNĄ KUCHNIĘ, ŻEBY NIE POWIEDZIEĆ: NA PODŁE ŻARCIE

Wędrujesz po dziczy z plecakiem i żywisz się tylko tym co niesiesz ze sobą… Wpadasz po całodziennej wyrypie do schroniska, a tam spada na ciebie wiadomość „przykro nam , ale bufet jest już nieczynny, można zamówić tylko zimne napoje i batoniki”… Wpadasz po całodziennej wyrypie do schroniska, a tam schabowy z surówką trzykrotnie przekracza twój budżet. Mnożyć można przyczyny, dla których po raz kolejny sięgasz do plecaka po wygniecioną kanapkę ze zdechłą konserwą. Gorącego kubka już nie jesteś w stanie przełknąć ani za mamę ani za tatę ani za skarby świata.

Kieżmarski Szczyt

Mniam, mniam 😉

4. GÓRY STAŁY SIĘ TRENDI

Oł jee. Nie powinnam się czepiać, bo sama niejako przyczyniam się do ich popularyzacji. Z jednej strony, moda na górską aktywność cieszy, w końcu to fajna zajawka, która może stać się sposobem na życie. No i chcę wierzyć, że góry mają moc sprawczą, potrafią wpłynąć na tych z krztą wrażliwości i inteligencji, uczulić na przyrodę i innych ludzi albo przynajmniej pomogą poprzestawiać priorytety. Z drugiej strony szał na góry (w szczególności Tatry) przyciąga całe rzesze ludzi, często przypadkowych, źle przygotowanych i generalnie nie zainteresowanych otaczającym ich krajobrazem. Po prostu fajnie pokazać na fejsie, że piło się browca nad Morskim Okiem, jeszcze lepiej uczepić się krzyża na Giewoncie, a już szczytem lansu jest selfie z kija na Rysach. Niestety znaczna część tych przypadkowych turystów nie bardzo ma świadomość gdzie się znajduje, którędy wrócić w doliny, bez żenady śmieci na szlaku i generalnie non stop drze japę. Drażni też wysyp ekspertów, którzy z pozycji kanapy wiedzą lepiej czemu ten spadł, a tamten skończył pod lawiną.

Kąpielisko Morskie Oko ;)

Kąpielisko Morskie Oko 😉

3. SĄ ZA DALEKO

Jestem jak ta księżniczka uwięziona na dalekiej północy i tęsknie wpatrzona w południe. Zaklinam, czaruję, hipnotyzuję, ale nie chcą się te cholery przybliżyć!

2. POCHŁANIAJĄ ŚWIADOMOŚĆ

Góry wdzierają się pod czaszkę, zakażają kolejne obszary mózgu i przeinaczają procesy myślenia. Niczym wirus zatruwają cały umysł. Sprawiają, że życie na nizinach staje się udręką.

1. BO MUSZĘ JE ŻEGNAĆ

Najbardziej nienawidzę gór, gdy muszę wracać do domu, gdy w serce wlewa się smutek i wiem, że znów będę strasznie tęsknić, bo tak bardzo je kocham…

 

 ***

Jest uśmiech na twarzy? To przeczytaj jeszcze:

7 SPOSOBÓW NA LANS W GÓRACH

 

Z górskim pozdrowieniem,

Madzia / Wieczna Tułaczka

 

51 komentarzy

  1. Ja kocham góry a najbardziej nienawidzę góry tylko za to że są tak daleko i tylko za to. Gdyż też jestem z północy i te prawię 600 kilometrów pokonuję w nocy bo jest szybciej i przeważnie robię jeden krótki postój bo szkoda czasu.

  2. Oj te kolana, tak dają popalić, że chce się wyć, przestają boleć na drugi dzień i już się znów myśli o kolejnym wypadzie 🙂 Tak mają ci, którzy zostawili w górach swoje serducha 🙂

  3. No to pojechałaś :D. Pojechałaś trafiając w sedno. Oj tak, góry dają popalić i często w nich będąc zastanawiam się „po co?”. Po co wchodzę na tę cholerną górę, po co męczę się w upał, po co idę w deszczu, po za wystawiam się na dodatkowe zimno w zimie, po co to wszystko?
    W sumie to po to, aby za tym wszystkim tęsknić, jak w tych górach nie jestem… Aby planować kolejne wycieczki…

    Moja lista jest delikatnie zmodyfikowana, gdyż mam znacznie bliżej do tego świata niż Ty, ale pozostałe punkty w dużej mierze się pokrywają.

    • Wieczna Tułaczka

      Też się nie raz i nie dwa zastanawiam PO CO? 😀 Na cholerę mi to wszystko. Z drugiej strony żyć bez tego nie idzie. 😛

      • Raz się nawet zbuntowałam i rymnęłam w Chochołowskiej nad potokiem z kamyczków do wody i tak do wieczora, A na drugi dzień jak się szłooooooooooooo.

  4. Stwierdzam u autorki skłonności autodestrukcyjne. Jako formę terapii zalecam wyjazd w góry 😉

  5. Nic dodać, nic ująć. Samo sedno. 😀

  6. Na zdjęciu 'daleko jeszcze' nawet kwiatek z Deutera ma już dość 😉 Dodałbym jeszcze, że w górach zawsze leje i kiedy pogodynka mówi o bezchmurnym niebie na południu Polski to zazwyczaj bezczelnie kłamie.

    Jednak dawkowanie sobie gór ma też swoje plusy – takie wycieczki dużo lepiej smakują. Nawet najfajniejsze szczyty za którymś razem przestają być fajne, a podejście na Gąsienicową po raz enty powoduje, że turysta przestaje myśleć o Tatrach i chce jechać gdzieś w Alpy.

  7. Kocham góry nad życie i równocześnie nie znoszę za to samo co Ty! 😀 za każdym razem jak wracam na szlak i ciągle jest pod górę to myślę sobie „japierdole i po co ci to znowu bylo?!” jednak ma to swój jakiś urok i za nic na świecie z gór nie zrezygnuje 🙂

  8. 10, 8, 6 i 1 🙂 Zdecydowanie najgorsze w górach jest to, że trzeba się męczyć 😉 A przecież można spędzać wolny czas w mniej irytujący i wyczerpujący sposób. I język polski nie ogranicza się do ubogiego słownictwa polegającego głównie na wyzwiskach i pomstowaniach… No ale cóż poradzić jak się masochistą górskim 🙂

    Mina do „Daleko jeszcze?!?” bezcenna 😀

  9. Mam tak samo… Własnie zasiadam do planowania letniego wyjazdu 🙂

  10. O – to to to to!

    Zmęczony, zasypiający w namiocie gdzieś w lesie, po zjedzeniu kaszy tuląc się do plecaka, bo przecież namiot dwuosobowy, a plecak ma rozmiary małego człowieka.
    – Nigdy więcej do was nie wrócę! – krzyczę trwając w półśnie.
    – Zawsze wracasz – szepczą cicho i spokojnie góry. Albo to sen… Nieistotne. Istotne jest to, że to prawda.

    BTW. jak nie idę sam to uwielbiam zanudzać ludzi pytaniem „daleko jeszcze?”.

  11. Sama prawda 😀 ale i tak w najbliższe wakacje wybieram się w góry 😀 😀

  12. Ha Ha Ha 🙂 3.' nie chcą sie te cholery przybliżyć' – jestem z południa, fakt w góry mam blisko ale pałam ogromnym uczuciem do naszego polskiego morunia 🙂 i zawsze jak patrze na pólnoc to myśle: po co nam ten płaski środek kraju ? 😉
    Świetny, inspirujący blog, pozdrawiam serdecznie 🙂
    ps
    Twoja wiatróweczka (malinowa) wydaje się być bardzo praktyczna, czy możesz napisać gdzie można taką kupic? domyślam sie ze sie dobrze sprawdza.

    • Wieczna Tułaczka

      Dzięki za miłe słowa i oczywiście zapraszam regularnie. 🙂
      Jeśli chodzi o wiatrówkę… Mam HiMountain Argenta, ale ten model nie jest już w sprzedaży. Na ich stronie znalazłam bliźniaczy projekt – Kinetic Lady, jednak nowa wiatrówka nie posiada kaptura.

  13. Witam.
    Zacznę od tego że już dość dawno znalazłem Twojego bloga , i chętnie tu zaglądam , podoba mi się to co robisz oraz jak o tym piszesz 🙂 Miło jest czytając przypomnieć sobie ostatni pobyt lub pomarzyć o kolejnym:) Dostęp do gór (szczególnie Tatry ukochane ) mam utrudniony odległością : zachodnio pomorskie (: Ale do rzeczy chodzi o kondycję wiem jak to jest , na co dzień jestem aktywny dużo chodzę rower ( rocznie ok 2500 km ) ale w górach potrzebuje rozruchu jeden dwa dni potem to już jestem tym dziadkiem dokładnie 63 letnim który wyprzedza wielu młodych :):) Miło było by kiedyś gdzieś dogonić Cię 🙂 lub bardziej zostać wyprzedzonym przez Ciebie 🙂

    Pozdrawiam Wszystkiego naj życzę
    wiko

  14. A czy nie jest tak, że każda wada jest zaletą, gdyby się tak przyjrzeć? 🙂
    Pozdrawiam, dzięki za poprawę nastroju.

  15. tak ma chyba każdy kto polubił góry.Ja dopiero co prawda dopiero od kilku lat robię wypady w góry(mam do nich dość daleko) ale gdybym mógł to chyba nigdy bym się stamtąd nie ruszał.Nie wiem ile razy jeszcze tam wrócę(stuknęło mi 73 wiosny) ale we wrzesniu się wyruszam(teraz jest za duży tłok)- nie lubie tegozgiełku i tych krzykliwych turystycznych piwoszy…

  16. Madzia stworzyłaś bardzo fajnego bloga….Pozdrawiam…..i życzę dalszej tułaczki…

  17. Witaj, znalazłem przypadkiem Twój blog, szukając info o Słowackim Raju. Jest cos ujmującego w Twoim przekazie… Z pracy mam widok na Klimczok więc zdecydowanie bliżej mam do tych gór. Najczęściej podczas wypadów mogę liczyć tylko na swoje towarzystwo. Niestety nie zawsze jest czas aby w weekend wyskoczyć na jakąś rundkę. W górach czuje się, jakby w innym świecie. Wiem, że cały ten życiowy „syf” zostaje na dole a w górach następuje oczyszczenie. Pozdr na szlaku.

  18. Pod wieloma się podpisuję, a w szczególności pod jedynką. Ale mam o tyle szczęścia, że w tych górach mieszkam;) Mimo tego, powroty mają coś w sobie.

  19. 🙂 nic dodac, nic ujac:)

  20. Piszesz takim żywym stylem dlatego bardzo fajnie mi się czyta Twojego bloga. Gratuluję bo mało kto tak potrafi.
    Natomiast merytorycznie trudno mi się z wieloma sprawami zgodzić. Napiszę tylko najważniejsze.
    Do wszystkich „kochaczy gór”. Jeśli to prawda to się w nie przeprowadź! Zamieszkaj w górach i sprawdź czy to faktycznie miłośc. „Ale ja nie mogę bo …” – pitu, pitu, bajdu, bajdu. Mogłem kiedyś ja możesz i ty i żadna praca, relacje czy cokolwiek innego nie jest w stanie przeszkodzić. W górach także mieszkają, pracują i żyją ludzie. Na co dzień. Tak naprawdę wszyscy ci „zakochani” traktują góry jedynie jako odskocznię, ucieczkę od swojego własnego świata który sobie stworzyli. Nazywajmy rzeczy po imieniu!

    Kategorycznie nie mogę się zgodzić ze skazaniem na jedzenie fabrycznych zlewek i śmieci. W rzeczywistości jest się skazanym wyłącznie na swoje umiejętności. Lubię dobrze zjeść dlatego gotuję sobie codziennie w terenie – smacznie, tanio i zdrowo. Kto mnie zna ten wie ze się nie przechwalam. Mogę ja może każdy, to żadna filozofia.

    Kamieniem mógłbym rzucać ale nie będę, po prostu nosisz zbyt dużo gratów. Optymalna waga bagażu powinna być mniejsza niż 10-15% Twojej wagi. Inaczej zawsze będzie Cię to męczyć.
    Że nie da się? Zapewniam Cię że da się i to bez wydawania fortuny.

    I jeśli nie musisz to raczej nie ulegaj modzie na bieganie. Bieganie może (bo wcale nie musi) zbudować wytrzymałość ale szkodzi zdrowiu, powoduje liczne mikro urazy właśnie kolan, kręgosłupa itp. zamiast biegać rób raczej szybkie i dalekie marsze, szybko nabierzesz i kondycji i zdrowia. Ważna jest regularność a nie ilość kilometrów i wylanego potu.
    Jeśli zaczniesz chodzić pieszo codziennie i wszędzie gdzie się da, wkrótce to Ty będziesz śmigać jak kozica łamiąc zadziwiającą obecną regułę że „dziadki” śmigają a młodzież „stęka” na szlaku.

    Pozdrowienia z gór.

    • Wieczna Tułaczka

      Generalnie chyba za bardzo nie zrozumiałeś idei tego tekstu, ale skoro już totalnie na poważnie go bierzesz, to na poważnie odpowiem.
      1. ” Mogłem kiedyś ja możesz i ty i żadna praca, relacje czy cokolwiek innego nie jest w stanie przeszkodzić.” – Gówno prawda. Mam porzucić chorą osobę, którą trzeba się opiekować, żeby sobie w góry jechać pomieszkać? A mąż ma zostawić firmę, której z różnych technicznych względów nie da się przenieść? Różnie w życiu bywa, więc nie feruj wyroków, tylko dlatego, że sam mogłeś wszystko rzucić i się przeprowadzić. Poza tym można kochać góry mieszkając gdzieś dalej. Nie uważam, aby istniał jakiś wymóg zamieszkania w górach dla przetestowania owej „miłości”.
      2. „nie mogę się zgodzić ze skazaniem na jedzenie fabrycznych zlewek i śmieci” – Czy ja kogoś skazuję? To że czasem jem kanapkę z konserwą nie znaczy, że inaczej nie można albo inaczej nie umiem. Każdemu się zdarza iść na łatwiznę i konserwy. 😛
      3. „Optymalna waga bagażu powinna być mniejsza niż 10-15% Twojej wagi.” – Wychodzi jakieś 5-7 kg. To bardzo mało. Uczę się ograniczać bagaż, ale nie od razu Rzym zbudowano. 😉 Sam plecak waży już 1,5 kg… Akurat śpiwór light, czyli porządny puszek swoje kosztuje – a to najcięższe co przychodzi mi dźwigać. Reszta do ogarnięcia. Zresztą, nieważne. Post jest ironiczny i wyobraź sobie, że nie tacham gratów i nie narzekam na każdej wycieczce. 😉
      4. Chodzę pieszo i wszędzie gdzie się da, ale to za mało w moim przypadku. I pewnie wiąże się to ze stanem mojego zdrowia. Dlatego postaram się regularnie biegać i zobaczę, czy to pomoże.

      Pozdrawiam

  21. Najwyraźniej nie zrozumiałem. Może rozważ dodatkowe otagowanie „teraz śmiech”, „teraz na poważnie” itp. będzie mi łatwiej 😉

    1. To tutaj ewidentnie się nie rozumiemy. Napisałem „nazywajmy rzeczy po imieniu”. Skoro tu nie mieszkasz to znaczy że nie znasz życia w górach. Znasz swoje na ich temat wyobrażenie i to wyobrażenie jest przedmiotem tęsknoty. Oczywiście nic w tym złego, każdy ma prawo żyć jak chce. Czy byś tęskniła za paroma atrakcjami górskiego życia to nie wiem. Być może ale mało prawdopodobne. Oczywiście można mieć wypasioną willę i nawet służbę jeśli się ma za co ale jeśli się nie ma za co to życie w górach jest trudne i nielekkie aczkolwiek ma swoje uroki.
    Wiesz że mam paru sąsiadów po osiemdziesiątce którzy nigdy nie byli na szczycie tuż pod nosem? Nie byli bo mają a to małe dziecko, a to owce trzeba wydoić, a to drewno narąbać, a to kamienie z pola wybrać a to … i tak cały dzień i całe życie.
    Za tym tęsknisz czy jednak za przyjeżdżaniem w góry i ganianiem po szczytach?

    Co do Twojej konkretnej sytuacji mogę jedynie współczuć. Owszem zdarzają się różne sytuacje ale chyba nie napiszesz że wszyscy „zakochani w górach” akurat mają takie trudności. A firma to żadna przeszkoda jest na to wiele sposobów. I też musiałem sporo poświęcić z tego co wypracowałem sobie „na dolinie”. Ale nie sadze żeby należało się licytować.

    To co człowiek w życiu robi to są wybory a nie wyroki – zazwyczaj.
    Może za bardzo wrzuciłem wszystkich do jednego wora – przepraszam.

    2. Ależ nic złego w konserwach ja czasem nawet lubię jakąś zjeść dla odmiany 😉 Napisałaś „jest się skazanym” a to g. prawda ze tak napisze po góralsku.
    Może żartobliwość formy przerosła moja zdolność odbioru treści? Może za poważnie czytam?
    Może nie wszyscy lekko traktują to co czytają? No w każdym razie są jak widzisz ludzie którzy mogą nie załapać żartu :-/

    3. Dobrze że się uczysz ale rozpowiadasz czasami „powszechne prawdy” a to trochę nie tak.
    Masz plecak 1,5kg? a ja mam taki ważący poniżej 200gram a kosztował kilkanaście złotych i kilka godzin pracy – Twój ma logo firmowe i kilka kolorów, kieszeni i zamków a mój jest jednokolorowy, prosty ale nie przemaka bez ochrony a ile kasy zostało w kieszeni, do tego nie spada z ramion i nie potrzebuje pasa biodrowego itp… Mam 1,3kg do przodu, tyle to nawet ciężki i tani śpiwór syntetyk znajdziesz.Nie będziesz się martwić że Ci zmoknie i wyrzucisz.
    Używam także hamaka i plandeki zamiast namiotu, nie mam karimaty itp. bo są zbędne, waga minimalna i śpię gdzie chce, no może prawie.
    Przykładów jest więcej. Ile ważą Twoje 3 sezonowe buty? Moje 200gram. Różnica polega na tym że ja wędruję a nie biwakuję. Nie da się połączyć sensownie tych spraw. Faktycznie tyle kg to bardzo mało ale da się w nich zmieścić wszystko co potrzebne łącznie z jedzeniem i wodą kuchnią, paliwem, ubraniem. Robię bardzo duże przebiegi dzienne, nie napiszę jakie bo nie uwierzysz. Do około 40km jeszcze spokojnie można nieść nawet 15kg, powyżej zaczyna ciążyć podwójnie, potrójnie a później poczwórnie. 10% swojej wagi można nieść ile się chce i tego się nie czuje. Może inni maja inaczej, jak na razie jednak takich nie spotkałem.
    Ale spokojnie, kiedyś dojdziesz do swojego świętego grala 😉

    Czy narzekasz to nie wiem. Czytałem ostatnio coś o bolących ramionach – to właśnie od nieprawidłowego rozłożenia sił. Robi się dźwignia która ma pkt. podparcia na ramionach im większe ramię dźwigni tym gorzej, sam ciężar śpiworka ma mniejsze znaczenie. Wpływa to też masakrycznie na stabilność.

    4. Zdrowie i kondycja to dwie zupełnie inne sprawy. Można być zdrowym i nie mieć kondycji i odwrotnie. Oczywiście dwie pozostałe możliwości także są częste. Może bieganie będzie pomocne dla Ciebie. Mnie zaszkodziło i napisałem dlaczego. To jest opinia lekarza sportowego od którego dowiedziałem się że gdybym biegał pod kontrolą było by tego „wielokrotnie mniej” ale nic bym sobie poważniejszego nie zrobił. Po prostu przesadziłem bo się na tym nie znałem.
    Nie zauważyłem także poprawy kondycji, za to parę problemów nabyłem. Może warto się skonsultować z jakimś fachowcem (lekarzem). Dzisiaj jest powszechnie dostępna wiedza na ten temat i można prawidłowo zaplanować treningi.
    Może znowu niepotrzebnie włożyłem wszystkich do jednego worka – chyba mam co przemyśleć.

    Kluczem we wszystkim jest regularność i tej regularności życzę.

    Pozdrawiam

  22. Co do jedzenia to się nie zgadzam. Moja górska młodość przypadła na lata osiemdziesiąte, w sklepach ocet, makaron, olej rzepakowy, a w schronisku na Hali Gąsienicowej po przejściu Krzyżnego gryczana z margaryną lub gryczana z jajkiem, kefiry zabrakło, smakowała jednak jak nigdy w życiu. Problem był z zakupem chleba bo po wycieczce niczego już nie było a przed jeszcze nie. Produkowało się samemu suchary z weki ( bułki paryskiej) Na Bystrym z koleżanką widzimy jeden bochenek chleba, ślinka cieknie ale za nami staje Włodek Cywiński podejrzewam, że z dyżuru w Morskim i ja bohatersko proszę o połówkę… oczywiście on bierze drugą. Człowiek mógł się objeść tylko jagodami pod Kopieńcem .
    Weteranka

    • Wieczna Tułaczka

      Ale ten artykuł nie jest do końca poważny. 😉 Uważam, że jak się człowiek postara, to i na szlaku jest w stanie całkiem smacznie i zdrowo zjeść. Niestety najczęściej nam się nie chce (mnie na pewno), toteż idziemy na łatwiznę i przysłowiową podłą konserwę. 😉
      Pozdrawiam! 🙂

  23. No wypisz wymaluj 😛 Ile to razy pod nosem burczałam, czy mi ktoś rozum odebrał i jak daleko jeszcze. Kondycja moja chyba gdzieś jest…w kącie schowana i wyjść nie chce. Pot i wstyd mnie oblewał, jak mnie wyprzedzały dzieciaki na najprostszym szlaku. A i właśnie…tylko wkraczam na szlak, cieknie mi z nosa, myślałam że tylko ja tak mam 😛 może my z północy tak mamy ;P
    Pozdrawiam 🙂

  24. Ja naprawdę szczerze NIENAWIDZĘ gór!! Autorka pisze to przekornie, bo w rzeczywistości je lubi, a ja ich szczerze nienawidzę! Zmuszam się do gór bo mój chłopak je kocha ale za każdym razem nie mogę zrozumieć jaki jest sens w łażeniu i męczeniu się! Absurdalnie mieszkam blisko nich (a dla mnie by mogły zniknąć z powierzchni ziemi:)) a daleko od morza, które kocham!
    Do moich powodów nienawiści dodam jeszcze brak zaplecza higienicznego…
    Może ktoś się chce zamienić i wymienić góry na morze?

    • „Częste mycie skraca życie…” prześmiewczo mówiły kocmołuchy, teraz mówią to naukowcy,
      zatem te trzy dni w górach to akurat czas na odbudowanie flory bakteryjnej skóry niszczonej
      nadmiarem chemii w łazience:) No ja tez marzę o prysznicu na koniec dnia po 30kilometrowej wędrówce
      zazwyczaj się udaje więc Elwiro, nie jest tak źle z tym zapleczem:) A to że Ty kochasz morze, to super, krótsza kolejka do łańcuchów…;) Fantastycznie jest pięknie się różnić:)
      Pozdrawiam:)

  25. Mam takie powiedzenie, że są trzy minusy chodzenia po górach, z których jednocześnie jestem w stanie znieść tylko dowolne dwa. 1) upał (dla mnie to wszystko powyżej 24 stopni), 2) owady brzęcząco kąsające (nie wiem, ale uwielbiają mnie i to o dziwo komary akurat najmniej), 3) trudny szlak. Kiedy zrobiliśmy piękną dwudniówkę ze Zwardonia na Skrzyczne, to jedyny raz na moich 50 wycieczek myślałem, że albo umrę albo NIGDY, NIGDY tu już więcej nie przyjadę. Było ok. +28 stopni, końskie muchy czy inne cholery pogryzły mnie do krwi (goiło się ze dwa tygodnie) w pół godziny po wyjściu ze stacji i potem towarzyszyły mi do końca, a na dodatek trasa też niczego sobie. Potem odważyłem się przyjechać w góry dopiero po dwóch miesiącach :))

  26. Ze wszystkim się Madziu zgadzam. Pozdrawiam.

  27. Cześć, pozwolę sobie odnieść Twoje uwagi do siebie.
    10. Wiecznie pod górę – znacznie bardziej to lubię niż schodzenie. Ale kamieniem nie rzucę – np. tej jesieni podczas wejścia na Małą Rawkę repertuar wypowiedzi miałem dość monotonny i niecenzuralny.
    9. W dół – zło konieczne.
    8. Trzeba dźwigać – nie szedłem jeszcze po górach dłużej niż 3 dni pod rząd, więc i ciężar nie był za duży. Ale i tak z upływem czasu plecak staje się, niezależnie od wagi, coraz cięższy.
    7. Upał nie do zniesienia – należę do tych nielicznych, którzy upał bardzo lubią. Boję się tylko konsekwencji, czyli burz itp.
    6. Mankamenty kondycji fizycznej – forma nożna jest u mnie bardzo dobra – pracuję nad tym cały rok, chodząc nawet w zimie po lasach. Ale fakt, wychodzą mankamenty, bo chodzenie po górach to nie tylko nogi i po ostatnim Marszonie znacznie bardziej czułem przez kilka kolejnych dni ból rąk z powodu nadużywania kijków.
    5. Podłe żarcie – moje oczekiwania sprowadzam wtedy do minimum i biorę różne wysokokaloryczne przegryzki. Przyjemność staram się czerpać z napojów np. dobrych piw.
    4. Góry stały się trendi – i to (ale nie tylko to) skutecznie powstrzymuje mnie przed kolejnym wypadem w Bieszczady.
    Tatry są poza zakresem moich planów, a Beskid Niski i nawet Worek Raczański, a pewnie i niektóre rejony Beskidu Śląskiego (które zacznę zwiedzać po lekturze Twoich tekstów) nie są (albo nie są aż tak) trendi.
    3. Są za daleko – dla Ciebie pewnie znacznie dalej, ale i ja w ulubiony Beskid Niski mam z Katowic około 200 km. Ale na pocieszenie mam dużo lasów na południe i zachód od miasta i przede wszystkim Jurę!
    2. Pochłaniają świadomość – to raczej dobrze. Cały czas planuję kolejne wycieczki, a i różne przemyślenia na szlakach mają duży wpływ na życie codzienne.
    1. Bo muszę je żegnać – gdy czytam Twoją wypowiedź, zawsze się wzruszam. Co tu można dodać…

    Zatem z tej dziesiątki wyrzuciłbym punkt 7, a 10, 8, 5 nie są zbyt dokuczliwe. Natomiast dodam inny powód:
    mam lęk wysokości i lęk przestrzeni, które doskonale potęguje silny wiatr. Z tego powodu na Wielkiej Rawce nie czułem się dobrze, a idąc z Magurki Wiślańskiej na Baranią Górę musiałem zawrócić. Udało się jednak być na Babiej Górze (nie wiało!) i na Pilsku (w nocy). Z tego powodu wiele wież widokowych nie dla mnie.
    Gratuluję świetnego bloga, talentu do pisania i pozdrawiam.

  28. No, „przegłaś”: ….dałeś z siebie wszystkiego. 60-letni dziadek, który mija cię na szlaku dziarskim i lekkim krokiem utwierdza w przekonaniu, że jednak warto polubić bieganie.
    Mam 63 lata i poczułem się zaskoczony, że mogę już uchodzić na dziadka. Na szlakach też wypatruje dziadków, ale… żebym ja miał do nich należeć?

  29. Warto dźwigać teleobiektyw cięższy na wędrówki po tatrach? Bo to co najmniej 2 kg więcej gdyby brać np. 600 mm :/ . Ale ma to swoje zalety moim zdaniem gdy pogoda dopisze. Jednak tele – 300 dużo, dużo lżejszy. Więc sam nie wiem ale skłaniam się by prócz jednego szerokiego i lekkiego, brać jednak i ten ciężar.

  30. Podobno nie kocha się za coś tylko wbrew wszystkiemu. Jak widać z nienawiścią jest łatwiej – można wypunktować
    Pozdrawiam
    Natalia

  31. Zgadzam się z punktami 1-4, ale zamiast wszystkich pozostałych dorzuciłbym… śmieci

  32. Upał i ból kolana przy schodzeniu – prawdziwy koszmar. No i tłumy. Przez to omijam Tatry. Dlatego wybieram niższe pasma i mniej uczęszczane szlaki.

  33. Znajdź pracę w Zakopanym, Krakowie albo Bielsku-B. i będziesz miała blisko w góry…. albo nawet bardzo blisko …

  34. Znajdź pracę w Zakopanym, Krakowie albo Bielsku-B. i będziesz miała blisko w góry…. albo nawet bardzo blisko …

    • Wieczna Tułaczka

      Moje uwiązanie w Bydgoszczy wiąże się z facetem, który pracy zmienić obecnie nie może. 😛 Może w przyszłości się uda. 😀

  35. Najprawdziwszą prawdę napisałaś o wypadach w góry . Za to je kocham .

  36. Ja tam nie narzekam na żadną z tych rzeczy poza tłumami ludzi. Daleko też nie mam bo się w nich urodziłem ale z roku na rok co raz bardziej nienawidzę turystów. Wiem, że nie powinienem tak myśleć bo każdy pragnie to przeżyć ale zalewa mnie krew kiedy idę na górę i mijam po drodze setki ludzi, w miejsca gdzie jako dziecko chodziłem z babcią na grzyby i borówki i kiedy ciężko było tam u świadczyć żywą duszę. Ech i te historie dziadka kiedy chowali się w tych lasach przed Niemcami.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

*

*

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.