muğla escort bayan aydın escort bayan çanakkale escort bayan balıkesir escort bayan tekirdağ escort bayan gebze escort bayan mersin escort bayan buca escort bayan edirne escort bayan

TATRY – Z ZAWRATU NA ŚWINICĘ (PLUS KOZICE) ;)

TATRY – Z ZAWRATU NA ŚWINICĘ (PLUS KOZICE) ;)

Część pierwsza historii

Widok czarnego kruka, posłańca nieszczęść, tylko spotęgował moje niezdecydowanie. Nie miałam ochoty na nic… Wróć! Miałam ochotę powalczyć ze Świnicą, ale autentycznie bałam się porywistego wiatru, który bez najmniejszego problemu dezintegrował pion mojego ciała. Rozsądek podpowiadał zejście do Doliny Pięciu Stawów: przecież byłam sama i nie mogłam liczyć na pomocną dłoń, nawet obcą – wszystkie ludzkie jednostki przebywające na Zawracie (a doprawdy niewiele ich było) ulotniły się w doliny. A ja zabunkrowałam się za skałą i stałam dalej jak ten kołek, nie mogąc pogodzić się z przymusowym zejściem do „Piątki”.

Wtem nagle z chmur wyłoniły się trzy sylwetki. Wyskoczyłam wartko z ukrycia i dopadłam je niczym harpia:

Idziecie może od Świnicy?

-Tak – odparł jeden z piechurów.

-Jak warunki na szlaku?

-Nie jest tak źle, na samym podejściu aż tak nie wieje, na szczycie już niestety tak, podobnie jak na Zawracie…

-Dzięki!

Ołiołiołi!!!!!! To chciałam usłyszeć! A zatem Świnica! Skręciłam kije, przytroczyłam je do plecaka i ruszyłam raz jeszcze na wietrzny Zawrat. Początkowo szlak wiódł łatwym terenem, trawersując Zawratową Turnię, zatem szybko pokonałam ten niemal płaski odcinek i dotarłam do pierwszych trudności. Następnie szlak będzie wił się po zboczach najpierw Niebieskiej, potem Gąsienicowej Turni, przewalając się przez liczne skalne rynny, grzędy i kominki.

Początkowy trawers jest prosty jak budowa cepa ;)

Początkowy trawers jest prosty jak budowa cepa 😉

Szlak na Świnicę

Ale niedługo się czeka na pierwsze ekspozycje 🙂

nieszczescie na zawracie II (3)

Ścieżka jest miejscami wąska i prowadzi w bezpośrednim sąsiedztwie konkretnej lufy. Zbocze obrywa się naprawdę sumiennie, zatem w ramach doraźnej pomocy zamontowano całe ciągi łańcuchów i kilka klamer. Co najważniejsze, faktycznie nie hulało tu tak mocno jak na przełęczy (uff!), ściana Turni stanowiła wystarczającą barierę. Na Zawracie wydawało mi się, że to już koniec wycieczki, im wyżej, tym będzie bardziej ślisko, mokro, wietrznie, trudno, a okazało się, iż zdobywałam kolejne metry całkiem sprawnie i bez większych problemów.

Mały kominek pokonujemy w dół, za to duży komin (ta spora rysa w tle zdjęcia) zdobywać dla odmiany pod górkę

Mały kominek pokonuję w dół, za to duży komin (ta spora rysa w tle zdjęcia) zdobywam dla odmiany pod górkę

Tup, tup, tup...

Tup, tup, tup…

...i stoimy u stóp komina

…i stoję u stóp komina

Komin pomiędzy Zawratem a Świnicą

Ustrojstwo z bliższa…

Komin pomiędzy Zawratem a Świnicą

…i z wyższa 😉

Momentami skały były jakieś takie niewyraźne, podejrzanie mokre, wskutek czego nóżka mi się obsunęła raz czy dwa, fartownie bez konsekwencji. Największe problemy sprawiły mi nie skały, a lansiarskie samojebki… Tego dnia nie tachałam statywu (zresztą komu by się chciało rozstawiać aparaturę w takich warunkach), więc aby uwiecznić Wieczną Tułaczkę w terenie, zmuszona byłam wykorzystać naturę. Ileż ja się namęczyłam przy ustawianiu aparatu gdzieś na skałach, tak by stał spokojnie i łapał jakiś przyjemny kadr! Ale to nie koniec… Musiałam jeszcze w ten kadr wbiegać, a nie raz oddalony był o kilka dobrych metrów, usianych podstępnymi kamlotami, które niekiedy skutecznie więziły mnie w momencie, gdy rozlegał się charakterystyczny pstryk migawki. Praktyka czyni mistrza, więc jakieś tam rezultaty możecie teraz podziwiać 😉

Szlak na Świnicę

Samojebka na łańcuchach musiała być 😀

To lansiarskie zdjęcie wymagało ode mnie szybkości, zwinności i cierpliwości. Za szóstym razem się udało :)

To lansiarskie zdjęcie wymagało ode mnie szybkości, zwinności i cierpliwości. Za szóstym razem się udało 🙂

nieszczescie na zawracie II (11)

Szlak na Świnicę

Ostatnie łańcuchy na szczyt…

Świnica

…jeszcze kilka kroczków…

na Świnicy

…i można dokumentować zbobycie Świnicy. Słupek celowo znalazł się w kadrze, …bo jakże miałam z taką panoramą udowodnić, że na pewno szczyt zdobyłam?

Na Świnicy byłam samiusieńka, co zważywszy na niezbyt zachęcającą aurę, nie było zaskakujące. Miałam całkowity i kompletny spokój (nie licząc walki z wiatrem), mogłam swobodnie upajać się panoramą w samotności (kto by przejmował się chmurami, serce widzi więcej niż oczy) i nikt nie właził mi w kadr (poza mną samą).

Panorama ze Świnicy

Panorama ze Świnicy…

Długo na szczycie nie wytrzymałam. Tuż pod wierzchołkiem nadziałam się na jakiegoś młodzieńca, którego przywitałam słowami: „Zostawiam Ci Świnicę do dyspozycji”. Dziwnie na mnie spojrzał, może nie skumał przesłania? 😉

Szlak na Przełęcz Świnicką

Kamloty zejściowe prezentują się odjazdowo w każdych warunkach 😉

A kuku! No tak... Gdy wędruje się samotnie, trzeba zabawiać samego siebie :D

A kuku! No tak… Gdy wędruje się samotnie, trzeba zabawiać samego siebie 😀

Schodziłam wolno. To znaczy górną część szlaku, tę obstawioną przez ciągi łańcuchów, odbębniłam wzorowo. Utknęłam gdzieś w połowie drogi na Świnicką Przełęcz. Tam szybko wyszło na jaw, że wiatrzycho ma gdzie hulać, toteż korzystało z okazji ile wlezie. W teoretycznie łatwym terenie, szłam zgięta w pół, szczerze mówiąc niemal pełzałam, by tylko uniknąć zataczania niechcianych kręgów, co działo się, gdy tylko próbowałam się wyprostować.

Szlak ze Świnicy na Świnicką Przełęcz

nieszczescie na zawracie II (19)

Patrzę w górę i tyle widzę... Wszystko tonie w chmurach.

Patrzę w górę i tyle widzę… Wszystko tonie w chmurach.

Jestem oburzona faktem, iż płacę za wstęp to TPN aż 5 zł, a te łapserdaki nawet nie potrafią utrzymać łąńcuchów w czystości! Skandal! ;)

Jestem oburzona faktem, iż płacę za wstęp to TPN aż 5 zł, a te łapserdaki nawet nie potrafią utrzymać łąńcuchów w czystości! Skandal! 😉

Świnicka Przełęcz

Przełęcz Świnicka. Pośrednia Turnia uciekła 😉

Próbowałam zrobić jeszcze jedną lansiarską samojebkę, naprawdę próbowałam. To ujęcie okazało się najefektowniejsze :P Przegrałam batalię z wiatrem...

Próbowałam zrobić jeszcze jedną lansiarską samojebkę, naprawdę próbowałam. To ujęcie okazało się najefektowniejsze 😛 Przegrałam batalię z wiatrem…

Tuż przed Świnicką Przełęczą poczęły pojawiać się jakieś widoczki. To chmury rozwiewały się na chwilkę, to znów zasnuwały wszystko dookoła. Świadomość, że góry i stawy znajdowały się tam gdzie powinny dodała mi otuchy. Musiałam tylko zdecydować, którędy dostać się do Kuźnic. Pierwotny plan zakładał dojście na Kasprowy Wierch i zejście zielonym szlakiem, ale zważywszy na dosyć późną porę (po 15.00) zaczęłam się wahać. Na czas panelu dyskusyjnego z samą sobą schowałam się za skały Pośredniej Turni, mając w bonusie pojawiającą się, tudzież znikającą panoramę Doliny Gąsiennicowej. „Kurczę blade, jest już dosyć późno, a ja w najlepsze robię sobie piknik na Świnickiej Przełęczy… Zanim dojdę na Kasprowy, dowalę serię zdjęć na kartę pamięci i zejdę do Kuźnic, to zdąży się ściemnić… Ciemności na pewno złapią mnie w lesie! Co z tego, że mam czołówkę, skoro niedźwiedź zeżre mnie razem z nią? Zdecydowanie powinnam schodzić czarnym szlakiem na Halę, olać Murowaniec i obrać szlak przez Boczań do Kuźnic, to najkrótszy wariant do cywilizacji. No ale ileż razy można łazić przez tę Halę? Jutro też tam idziesz łajzo, wybierz Kasprowy, wybierz Kasprowy! To były podszepty diabła, a może intuicji? Hmmmm, a może faktycznie ogarnę zaplanowaną trasę? Wcale nie jest aż tak tragicznie późno, przecież potrafię szybko chodzić, zepnę wszystkie motorki w du*ie i jak trzeba będzie to pobiegnę. A kit z tym wszystkim, co będzie to będzie! Idę”!

Gąsienicowe Stawy

Zielone Gąsienicowe Stawy

Pośrednia Turnia

Pośrednia Turnia wróciła! 😀

No to poszłam. Przemarzłam na kość na tym popasie i żadne motorki nie chciały mi odpalić, jednak wizja ciemnego lasu sprawiła, iż dałam z siebie wszystko. Nawet nie wiem kiedy strawersowałam Pośrednią i Skrajną Turnię, byłam już nieopodal Przełęczy Liliowe, kiedy zauważyłam coś, co ujęło moje serce!

Kozice

Policz kozy! 🙂 Skubańce pasły się tuż przy zielonym szlaku prowadzącym z Liliowego na Halę Gąsienicową 😀

Nieco poniżej przełęczy, na granicy Tatr Wysokich i Zachodnich (uważa się, że to właśnie Liliowe rozdziela Tatry o wybitnie alpejskim charakterze, od Tatr łagodniejszych, acz nie mniej urokliwych) pasł się cały kierdel kozic! Naliczyłam ich ponad 20, z wrażenia nie pamiętam nawet dokładnej liczby. W każdym razie tak pokaźnego stadka w życiu nie widziałam, szczerze mówiąc, cztery kozice na raz to był mój dotychczasowy rekord. Długo się nie zastanawiałam, popędziłam do przełęczy ile tchu w płucach, odrzuciłam kijki, zostawiłam plecak i poczęłam się skradać. Serce waliło mi mocno, byłam przekonana, że kozice zaraz się spłoszą i zwieją gdzie pierz rośnie. Stało się inaczej. Udało mi się podejść na jakieś 5 metrów, może mniej. Większość kozic miała mnie w głębokim poważaniu: jedne leżały sobie w trawie nie zaszczycając nawet ukradkowym spojrzeniem, inne łypnęły na mnie wzrokiem, po czym wróciły do skubania traw. Tylko kilka sztuk zdawało się interesować moją obecnością i kiedy tylko zdały sobie sprawę, że mają do czynienia ze słynną blogerką poczęły pozować i zawadiacko wytykać języczki. Nie no żartuję! Siedziałam grzecznie na kuckach, nie wierzgałam kończynami, nie biegałam za nimi – widocznie uznały, że nie jestem zagrożeniem.

Kozice

Kozica

Widzicie języczek?

Kamzik

Kozie Dupy ;)

Kozie Dupy 😉

Żółta Turnia

Kozica i Żółta Turnia

Po 10 minutach zostawiłam kozice w spokoju. Uznałam, że nie ma co nadwyrężać ich gościnności, poza tym bardzo przemarzłam. Wycofałam się spokojnie, odnalazłam porzucony ekwipunek i na drżących z emocji nogach wygięłam na Kasprowy. Ależ to było spotkanie! Nie przypuszczałam, że dane mi będzie posiedzieć wśród stada kozic!

Kasprowy Wierch

Kasprowy Wierch

Na Kasprowym Wierchu niemal pusto. Co prawda kręciły się jakieś niedobitki czekające na ostatni wagonik kolejki, ale cóż to jest w porównaniu z letnim szturmem!

Kasprowy Wierch

Górna stacja kolejki na Kasprowym

Beskid z Kasprowego Wierchu

Beskid z Kasprowego

Tatry Zachodnie

Nad Zachodnimi zadziała się magia 😉

Nikt nie zdecydował się schodzić na własnych łapkach do Kuźnic. Kolejny raz tego dnia miałam cały szlak tylko dla siebie, tym razem zielony. Wykorzystałam to sumiennie: chodziłam od lewego skraju do prawego, tudzież chamsko samym środkiem, czasami przystawałam raptownie i bez uprzedzenia, albo z czystej złośliwości rozstawiałam kije na całej szerokości ścieżki! Robiłam wszystko to, czego w normalnych warunkach nie wypada. I bawiłam się przy tym wyśmienicie. Szaleństwo!

Że też kolejka wtedy kursowała. Widać wiatr był znośny :P Poza tym im niżej, tym było go mniej :)

Że też kolejka wtedy kursowała. Widać wiatr był znośny 😛 Poza tym im niżej, tym było go mniej 🙂

Pośredni Wierch Goryczkowy i Goryczkowa Czuba

Pośredni Wierch Goryczkowy i Goryczkowa Czuba

Sucha Czuba

Sucha Czuba

Giewont

Giewont pod chmurką…

Jeszcze przed Myślenickimi Turniami (czyli przed stacją pośrednią kolejki) nastrój uległ całkowitej zmianie. Usłyszałam męskie głosy i instynkt zdecydował za mnie: zaczęłam się bać. Sama nie wiem czego: rabunku, gwałtu, pobicia, mordu, chyba wszystkiego po trochu, choć najbardziej jednak tego rabunku i pobicia. Nagle zdałam sobie sprawę, że będąc drobną kobietą z aparatem wywieszonym na szyi jestem łatwym celem. A wokół pusto i na dodatek robiło się już szaro… Spróbowałam jakoś upchnąć aparat pod pachę, by był mniej widoczny i przeszłam koło grupki z duszą na ramieniu. Moją uwagę przykuły ich ciuchy – zdecydowanie nie górskie. Adidasy, dresy i jeansy pasowały bardziej do bramy (No co? Skojarzenie właściwe dla przestraszonej kobietki…) niż do gór i tylko spotęgowały mój strach. Nawet nie zarejestrowałam co do mnie mówili, bo coś tam zaczepiali, odpaliłam ten motorek w dupie, gdy tylko zniknęli mi za zakrętem. Zbiegałam tak do Myślenickich Turni, chwilę szłam by złapać oddech i znów zbiegałam. Co jakiś czas upewniałam się, czy mnie nie gonią (każdy szelest przyprawiał mnie o stan przedzawałowy), na szczęście nic takiego nie nastąpiło. Najwyraźniej w świecie chłopaki były z tych porządnych, a że wyglądali jak ciemne typki z bramy… Wybaczcie chłopaki, nie powinnam oceniać po wyglądzie, ale byłam w stresie i zadziałał instynkt samozachowawczy w połączeniu z wybujałą wyobraźnią!  W każdym razie niechcący uskuteczniłam pierwszy w życiu trening biegowy w górach. A wiedzcie, ze przebiegłam sporo, zatrzymałam się dopiero, gdy usłyszałam damski śmiech i okazało się, że dogoniłam jakieś dwie babki. W końcu mogłam schować aparat do plecaka i zdjąć bluzę (wymagający był ten trening). Końcówkę szlaku przeszłam już na luzie, a do Kuźnic dotarłam o zmierzchu. To był dłuuugi dzień, co nie? 

Górskie pozdro,

Madzia / Wieczna Tułaczka

 

***

Tu też jest fajnie:

Facebook   Instagram

 

17 komentarzy

  1. Ale Ci się trafiło stadko! Zazdraszczam przeokrutnie! 🙂

  2. No, kozy się postarały, coby ci zrekompensować braki widoków innych niż mleczne.
    A co do zabawiania, to aparat miał z ciebie ubaw. Chciałabym zobaczyć te wszystkie nieudane/niezdążone foto-shooty. )

  3. Niecierpliwy czytelnik ukontentowany! Wiedziałam, że Ci się uda ;P choć podziwiam przejście w takich warunkach, po takiej trasie i to samotnie, chciałabym mieć tyle odwagi. Zdjęcie na zachodnie przepiękne, a i panorama ze świnicy ma moc. Pozdrawiam!

  4. Wielkie dzięki Tusiu! Myślę , ze się nie pogniewasz za to zdrobnienie( myślę że mogłabym być Twoją babcią).Żałuję że dopiero teraz odkryłam Twój tatrzański blog, balsam dla mojej tęskniącej za Tatrami, duszy.
    Pozdrawiam Cię serdecznie!

  5. Gdy byłam na Świnicy to widoki były piękne, lecz niestety tłum był niesamowity (soboto w długi sierpniowy weekend, to czego innego tam ooczekiwać…), dlatego trochę zazdroszczę Ci tego pustego szczytu.
    Ale tak naprawdę to zazdroszczę Ci tego stadka kozic! Wiele razy byłam w Tatrach, a nie widziałam ani jednej kozicy. Co prawda jestem mało spostrzegawcza, ale i tak powinnam już jakieś dostrzec… Może następnym razem 😉

    • Wieczna Tułaczka

      Ja też musiałam troszkę poczekać na pierwszą kozicę 🙂 ale takie stadko przy szlaku to chyba tylko po sezonie. 🙂

  6. Fajne te foty. Podoba mi się Przełęcz Świnicka, lufa po Zawracie i kozy. Na Świnickiej się kiedyś nieopatrznie mocno wychłodziłem, solo, teraz się z tego śmieję, bo to moja wina była. A co do samojebek i ustawiania – może podłóż plecak pod aparat? Mi to ułatwia kadrowanie, bo łatwiej ułożyć tak jak się chce.
    Pozdrowienia,
    Tom
    P.S. Czasem też mam czarne myśli, najczęściej przed solówką. Wtedy każdy znak interpretuję jak koniec świata. Ale z czasem, jak się idzie, to psyche się poprawia 🙂

  7. Dzisiaj znalazłam Twojego bloga.. i nie mogę przestać czytać Twoich wpisów.. To jest bardziej wciągające niż thriller 😉 .. zwłaszcza że rozwiewasz wszystkie moje wątpliwości i obawy.. więcej dodajesz odwagi!
    Twoje relacje, zdjęcia.. zdecydowanie pomogą mi w zaplanowaniu wypadu w Tatry! Oby pogoda dopisała.. Ostatnim razem załapałam się na grad, deszcz i wichurę w czasie pokonywania trasy na Kasprowy.
    Czekam z niecierpliwością za kolejnymi wpisami!

  8. i znów uśmiałam się po pachy :))) masz dziewucho talent do barwnych opowieści, a przy tym humor Cie nie opuszcza. Kozice widać poznały swego, ale te kozie dupy najbardziej zapadły mi w pamięć 😀 fotki niczego sobie, czyń tak dalej 🙂

  9. Zgadza się, wczoraj szedłem z przełęczy Świnickiej na Kasprowy i na Liliowym pasło się stadko kozic. O 17-tej, godzinę przed zmierzchem, gdy ruch jest już minimalny. Zajadały kolację w ogóle nie przejmując się zabłąkanymi o tej porze turystami. Niestety nie mogłem ich długo podziwiać, bo z uwagi na pociąg musiałem zdążyć na ostatnią kolejkę w dół…

  10. Niesamowita jesteś 🙂 Już od dłuższego czasu czytam Twój blog i Twoje opisy wędrówek po górach-uwielbiam Ciebie czytać-powinnaś napisać książkę :-)- byłaby bestsellerem tego jestem pewna i na pewno bym ją kupiła 🙂 Dzięki Tobie i Twojemu blogowi przygotowuję się do swoich podbojów gór-nie są to wielkie podboje i pewnie nigdy nie będą bo jak na razie to zrobiłam tylko kilka tras po 12-28km (przeważnie pętle) po Tatrach i Bieszczadach. Zdecydowanie jednak bardziej podobają mi się wyższe góry.Jestem trochę lękliwa jeśli chodzi o przepaścistość ale również bardzo mnie korci żeby się wreszcie wybrać gdzieś gdzie emocje będą większe. Mam za soba tylko Kopę Kondracka + Kasprowy Wierch, Przełęcz Krzyżne od Piątki i zejście do murowańca, Koprowy Wierch od Szczyrbskiego Jeziora i z powrotem i niestety nieukończoną wyprawę na Bystrą Ławkę-dotarliśmy tylko nad Capi Staw gdyż tego dnia wybraliśmy się dużo później niż dzień wcześniej na Koprowy i baliśmy się ,że nie zdążymy zejść druga stroną przed zmrokiem,potem żałowaliśmy bo pewnie dalibyśmy radę 😉 no i jeszcze jest ostatnia wyprawa na Wołowiec z Polany Chochołowskiej przez Rakoń i Grześ do Polany Chochołowskiej (pętla 28,5km/8godz.) tak że z kondycją nie jest najgorzej choc zawsze może być lepiej… hehehe patrząc na Ciebie to jestem malutka ;-0 hi hi wzrostem też bo mam tylko 160cm . Strasznie chciałabym gdzieś gdzie są łańcuchy (mały przedsmak miałam na Wodospadzie Skok-ale to było banalnie proste…) szkoda,że nie wylazłam na bystra Ławkę tak przynajmniej sa klamry … Co byś mi radziła jak na pierwsze WOW że się tak wyrażę…?

    • Wieczna Tułaczka

      Ej, to Ty jeszcze na Szpiglasowym nie byłaś? 😀 Szlak przepiękny widokowo, tuż pod przełęczą są łańcuchy, całkiem łatwe w niedużej ilości – w sam raz na początek, tylko podchodź od Doliny Pięciu Stawów do Morskiego Oka.
      Bystra Ławka to też idealne miejsce na pierwsze łańcuchy w Tatrach, moze pokusicie się o powrót? 😉
      Bardzo polecam Rakuską Czubę – zacznijcie od Zielonego Stawu Kieżmarskiego, potem na Rakuską właśnie i zejście do Łomnickiego Stawu.
      Wbrew pozorom, całkiem fajna jest kopuła szczytowa Giewontu – trzeba trochę się nagimnastykować, zwłaszcza przy zejściu. Tylko wiadomo, warto wyjść wcześnie rano, żeby uniknąć tłumów. 🙂
      A potem… pchałabym się na Świnicę (wejście przez Murowaniec i Zawrat, zejście do Przełęczy Świnickiej Przełęczy).

      Pozdrawiam i serdecznie dziękuję za tak miłe słowa! Aż chce się dalej pracować nad blogiem. 🙂 Dzięki! 🙂

  11. Mnie dziś drogę blisko Samotni pttk, sarna drogę przebiegła, jakieś ~30m ode mnie. Pierwszy raz tak blisko na żywo widziałem. Piękne zwierze. Na żywo zobaczyć w naturze, to piękna sprawa, całkiem inaczej niż w zoo jakimś.

  12. Uwielbiam Cię czytać

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

*

*

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.