W poprzednim wpisie przybliżyłam Was podejście na Rusinową Polanę przez Wiktorówki. Tym razem dostaniemy się tam o wiele przyjemniejszym szlakiem, a nawet pójdziemy dalej, bo aż na Halę Gąsienicową. Tak więc, czeka nas pogoń za zielonymi znakami, przez trzy ikony polskiej części Tatr.
Będąc już kilka razy na Rusinowej Polanie i Gęsiej Szyi, że już nie wspomnę o Hali Gąsienicowej, doprawdy nie wiem jakim cudem zdecydowałam się na ponowne przejście tego szlaku, zważywszy na fakt, iż jego dorodna część wiedzie lasem… Eh już wiem! Za pierwszym pobytem w Tatrach szlak ten dał mi ostro popalić…
Uwaga! Ta historia zawiera morał! 😉
Cofnijmy się zatem kilka lat wstecz. W nogach mam kilka niezbyt wymagających szlaków: jakiś Karb, Świstówkę, Czerwone Wierchy, Ścieżkę nad Reglami. Na nogach jakieś „trekkopodobne” buty, uzupełnione przez jeansy, miejski plecak i kurtkę niby przeciwdeszczową, ale za to lansiarsko białą 😛 Dla pewności zabrałam też jakże gustowny foliowy worek, w którym czułam się jak gigantyczna prezerwatywa 😉 Całkiem szczegółowo opisałam moją garderobę, byście mogli lepiej wczuć się w klimat, albo raczej współczuć mi 😉
Wróćmy do początku. Pogoda na ten sądny dzień nie wróżyła nic dobrego, ale myślałam sobie: „szlak nie jest długi, może zdążymy przed deszczem, najwyżej troszkę nas zmoczy”. Yhm. Jak na Gęsiej Szyi lunęło to po dziś dzień nadziwić się nie mogę jakim cudem skierowaliśmy się w stronę Hali, zamiast chyżo zawrócić durne kupry z powrotem na Rusinową Polanę. Cóż, geneza tej decyzji pozostaje dla mnie zagadką i w sumie powinnam na całą sprawę położyć kołderkę zapomnienia, a już na pewno nie chwalić się tym publicznie, ale co tam – niech popłynie z tej opowieści umoralniająca przestroga 😉
Co więc takiego działo się na trasie? Ano przemokliśmy do suchej nitki, przemarzliśmy na kość, umeczyliśmy się po pachy i takie tam 😛 Czy wiecie, że nasiąknięte ulewą jeansy ważą tonę i tak niemiłosiernie przyklejają się do ud? Ja już wiem 😉 Eh, nastroje podczas tamtej wycieczki zmieniały mi się niczym w kalejdoskopie: od histerycznego śmiechu, przez panikę do totalnej głupawki! Chwilami było niewątpliwie straszno! W końcu, potykając się co chwilę o wystające korzenie i ślizgając na czym popadnie, dotarliśmy jakimś cudem w jednym kawałku, aczkolwiek pod postacią zmokłych kur do Murowańca. Telepanie z zimna nie ustawało. Nie było sensu siedzieć w schronisku, kiedy każdy nasz krok znaczony był niemałą kałużą, a nasze gacie, za przeproszeniem, nadawały się co jedynie do wyżnięcia. Wróciliśmy na deszcz i z jękiem na ustach zeszliśmy do Kuźnic, o dziwo pobijając nasz osobisty rekord prędkości! Potrzeba matką szybkości 😉
Umęczyliśmy się tego dnia konkursowo, widoków nie uraczyliśmy, jednak in plus tzreba zaliczyć zarówno nauczkę jaką dostaliśmy oraz naukę, którą wynieśliśmy. Uwaga morał: Nie ubierajcie grubych jeansów w deszczowy dzień na szlak, bo zaczną ważyć tonę 😉 A tak serio: Tatry to żywioł, nie ważne czy znajdujemy się na grani, czy biegamy po reglach, skiepszczenie pogodowe może dopaść nas wszędzie, a odpowiednie przygotowanie się na zmienne warunki znacznie poprawi nasze bezpieczeństwo. Amen.
Szlak ten, nie wiedzieć czemu, gniótł mnie gdzieś w wewnątrz. Może nie jakoś kąśliwie, bo jednak opierałam mu się kilka lat, ale zaintrygował na tyle, że gdy Tomek z powodu kontuzji nóżki kategorycznie odmówił rewizycie na Małej Wysokiej, postanowiłam wrócić na zieloną ścieżkę w roli nieustraszonego zdobywcy! 😀 Tym razem pogoda była żyleta 😀 I nie wiem czemu tak się teraz cieszę, bo wtedy z każdym krokiem szlag mnie trafiał, że nie szłam w górę ukochanej Doliny Białej Wody…
ZAKOPANE – WIERCH PORONIEC – RUSINOWA POLANA – GĘSIA SZYJA – RÓWIEŃ WAKSMUNDZKA – HALA GĄSIENICOWA – KUŹNICE – ZAKOPANE
6 h – średni czas przejścia bez odpoczynków
szlak łatwy – nie ma żadnych trudności technicznych
WIERCH PORONIEC – RUSINOWA POLANA szlak zielony 50 h
Początek szlaku zaczyna się przy drodze Oswalda Balzera, prowadzącej z Zakopanego do Palenicy Białczańskiej i dalej do Morskiego Oka. Można powiedzieć o nim jedno: łagodny, łatwy i przyjemny 🙂 Idzie się niemal cały czas płasko, a przez sporą część drogi towarzyszą nam widoczki na góry, tak więc jest to wymarzony początek!

Wołowy Grzbiet, Mięguszowieckie Szczyty oraz Masyw Wołoszyna. Ten porośnięty grzbiecik na prawym skraju zdjęcia to Gęsia Szyja 🙂

Po lewej Gerlach i Zadni Gerlach, po prawej Młynarz i Ganek, w środeczki, Batyżowiecki, Kaczy i Zmarzły Szczyt oraz Kończysta
RUSINOWA POLANA – GĘSIA SZYJA szlak zielony 50 min
Co przyjemne szybko się kończy… Łagodny spacerek nagle przeradza się katorżnicze wejście po nie lubianych przeze mnie wstrętnych schodziskach. No nic, widoki z Gęsinki wynagradzają upierdliwe, acz łatwe podejście. Nie chcąc się powtarzać odsyłam do poprzedniego artykułu, gdzie znajdziecie więcej informacji o Rusinowej i Gęsince 🙂
GĘSIA SZYJA – RÓWIEŃ WAKSMUNDZKA – HALA GĄSIENICOWA szlak zielony 2 h 30 min
Cóż tu napisać o tym odcinku? W świetle dnia, przy pełnej widoczności nie zrobił na mnie wrażenia. Wąska ścieżyna wije się dość łagodnie raz nieco w górę, po chwili schodzi nieco w dół – i tak w kółko. Idzie się nawet fajnie, wszak las skutecznie zasłania jakiekolwiek widoki na góry, jakieś tam prześwity na wysokości czarnego szlaku łącznikowego są, ale cóż to jest dla człowieka, który więcej jak pół Polski przejechał, by podziwiać wysokie turnie 😉 Niewątpliwym plusem tego szlaku jest jego znikome obłożenie, w gruncie rzeczy niewielki odsetek piechurów odwiedzających Gęsią Szyję decyduje się kontynuować wycieczkę za zielonymi oznaczeniami. Tak więc tutaj możemy swobodnie cieszyć się błogim spokojem i lasem 😛

A tutaj ciekawy obrazek: jedna z licznych załamek Tomka okraszona wyrzutem: „wykończysz mnie kiedyś” 😀
Rozczarowanie tym szlakiem nie było może wielkie, jednak sądzę, że przez wiele lat moja noga tam nie postanie, bo i po co?. Czy warto wybrać się na ten szlak? Myślę, że jeden raz na pewno, zawsze to jakaś odskocznia od popularnych i zatłoczonych tras. Osobiście nie widzę powodu by wpadać tam regularnie, mówię tu oczywiście o odcinku Gęsia Szyja – Hala 😉

Po przekroczeniu potoku dochodzimy do czarnego szlaku łącznikowego, dochodzącego do Doliny Pańszczycy. W tej okolicy odsłaniają się widoczki na Tatry, ale dla jeszcze pełniejszej panoramy trzeba podejść kilka minut za czarnymi znakami. Tutaj: Koszysta

Otoczenie Doliny Pańszczycy: od lewej Waksmundzki Wierch, Buczynowe Turnie, Orla Baszta, Skrajny Granat i po prawej Żółta Turnia.
Wkrótce jednak zostawiamy lasy i docieramy w końcu do Hali Gąsienicowej, że tak powiem w godzinach szczytu. „Ludziów jak mrówków”, Tomek nadal narzeka na nóżkę, nie pozostaje nam nic innego jak zająć swój kącik i obsmażyć facjatę na równo 😉

A tutaj Dolina Gąsienicowa sfocona z naszej tradycyjnej miejscówki, czyli kilku zbitych desek, możliwe, że przykrywających szambo 😉
HALA GĄSIENICOWA – PRZEŁĘCZ MIĘDZY KOPAMI – KUŹNICE szlak niebieski, bądź niebieski i żółty (do wyboru, do koloru) 😉 1 h 30 min
Opis szlaku znajdziecie tutaj.
PRAKTYCZNE RADY:
*Bus do Wierch Porońca jeździ z rejonu dworców z Zakopanem, jest to kurs na Palenicą Białczańską (Morskie Oko). Bilet kosztuje 9 zł.
*Parking na Wierch Porońcu kosztuje 20 zł za auto.
* Bilet do TPN – 5 zł normalny, 2,50 zł ulgowy, 25 zł 7-dniowy normalny, 12,50 zł 7-dniowy ulgowy.
* Ze względu na łatwą dostępność Rusinowa Polana jest często zatłoczona. Warto być tutaj wcześnie rano albo późnym popołudniem.
* Szlak z Rusinowej na Gęsią Szyję po deszczu lub roztopach jest bardzo śliski – robi się błotko, więc uważajcie.
* Gęsia Szyja, tak łagodna od strony Rusinowej Polany, jest w kopule szczytowej podcięta sporymi urwiskami, także nie należy brykać bez opamiętania po jej skałach…
*Bus z Kuźnic do Zakopanego kosztuje 3 zł, jeździ co kilka minut.
Mokre jeansy ważą tonę, ale mokre, zamarznięte już do kolan jeansy ważą trzy tony, jak nic.
Albo 16 ton jak u Monty Pythona 😉 😀
Dlatego ja od bardzo dawna w jeansach nie chodzę po górach:) Są teraz zdecydowanie lepsze i wygodniejsze materiały:)
Wytrwali byliście z tym zielonym szlakiem w taaką pogodę 😀 Domyślam się, że białowodzkie szaleństwo pewnie później nadrobiłaś 🙂
Wspomnieniami o mokrych jeansach przypomniałaś mi też moją pamiętną wycieczkę, kiedy to na 12 godzinną (jak się okazało, dość deszczową) trasę zabrałam ze sobą 1,5 kanapki 😀 Na szczęście jakimś cudem obyło się bez wzywania HZSu, ale ciuchy suszyły się dłuugo 😛
Pomiędzy pierwszym a drugim przebyciem zielonego szlaku zdarzyła się Mała Wysoka, ale prawdziwe szaleństwo planuję na ten sierpień 😀 Półtorej kanapki…oj biedna 😀 PS.Mi buty schły 2 dni po tej akcji, bo było wilgotno i zimno na kwaterze 😛
Jak tak patrze na zdjęcie w pelerynie przeciwdeszczowej to przypominają mnie się moje przechadzki po górach – mam takie szczęście, że musi zawsze chociaż jeden dzień padać 🙁
W Tatrach to norma 😀
Przeżyłam podobne „przemoczenie” i też polizłyśmy z mamą gdzieś, gdzie nie było trzeba i w okolicznościach nie do końca odpowiednich, na szczęście nie miałam na sobie jeansów, ino kuse spodenki (jako ze zgrabna dziewczyna jeszcze wtedy ze mnie była). 😛
Przemoczone kuse spodenki ważą co najwyżej 10 kilo 😛
jezu, szłam tym zielonym miesiąc temu, wykańcza psychicznie….nuda, pusto plus jeszcze miałam obsesję,że zaraz zza drzewa wyjdzie niedźwiedź..( no bo przecież zero ludzi)….Na dodatek miejscami leżał śnieg i szło się dość cięzko…Mało nie ucałowałam progu Murowańca jak się wreszcie pojawił wśród drzew 😉
My często udajemy się te rejony z parami młodymi na ślubny plener. Przepięknie. Ssesja ślubna na Rusinowej i Gęsia Szyja
Też w tym roku przeszłam ten szlak… od Rusinowej Polany na Gęsią Szyję… a potem na Halę Gąsiennicową i do Kuźnic. Niby nic, ale jednak – ze mną szło dwoje dzieciaków – 7 letni syn i 9 letnia córka… Do dziś wspominają właśnie ten szlak – tu stali się twardzielami 🙂
A jak z Hali Gąsienicowej wrócić do Wierch Porońca, gdzie przy starcie zostawimy auto? Pozdrawiam i z góry dziękuję za wszystkie wskazówki! 🙂
Najwygodniej pojechać na Wierch Poroniec busem i z Hali Gąsienicowej zejść spokojnie do Kuźnic. 🙂
Jeśli pojedziecie autem, to z fajnej wycieczki zrobi się wycieczka nieco długa i nudna, bo albo wracacie tą samą drogą, albo wracacie leśmymi szlakami do Rusunowej Polany i schodzicie dalej zielonym szlakiem do Wierch Porońca, według trasy:
Hala Gąsienicowa – szlak czarny na Psią Trawkę – szlak czerwony przez Waksmundzką Rówień na Polanę pod Wołoszynem – szlak czarny i niebieski na Rusinową Polanę – szlak zielony do Wierch Porońca. Ten powrót zajmie ok. 4h 30 min.