8 sierpnia znienawidziłam kolarstwo 😉 Ktoś śmiał urządzić Tour de Pologne na Podhalu akurat w czasie, gdy tam byliśmy 😉 No skandal! Impreza mieszała nam szyki, napsuła sporo krwi i nawet zmusiła do pobudki o niekoniecznie ludzkiej godzinie. Trzeba było opuścić Bukowinę tuż po 4.00, bo zamykali wieś dla kolarzy. Ok mówimy, szybko zaczniemy, szybko skończymy. Taaaaaa…….. Tour de Srologne wprowadziło kolejną erratę w harmonogram: ponad godzinę szukaliśmy parkingu w wyludnionym Zakopanem! Wszędzie straszyły zakazy i groźby holowania, parkingi były nieczynne. W końcu udało nam się znaleźć miejsce, obieramy kierunek Kuźnice i co?
Wkurw był dosyć solidny, jednakże postanowiliśmy zrobić po mieście rundkę ostatniej szansy. Uff! W końcu się udało, całe szczęście, bo już po aucie krążyły teksty w stylu: „walić to, jedziemy do Krakowa” 😉
Zapytacie czemu tego dnia nie ruszyliśmy na słowacką stronę? Ano prognozowano załamanie pogody, deszcze i takie tam, a nie chcieliśmy znaleźć się na nowym i zajebiście widokowym szlaku, by podziwiać co jedynie chmury. Poza tym te szlaki na Słowacji są takie dłuuuuugaśne, no i ten deszcz zapowiadany na godzinę 11.00… Zdecydowaliśmy się na szlak w miarę krótki (żeby zdąrzyć przed ulewą) i na znane okolice (co by szlag nie trafiał, że nic przez chmury nie widać). I jeszcze trzeba było obrać cel, który pasowałby całej grupie. Padło na Kozią Przełęcz – jedyny szlak w rejonie Orlej Perci, którego jeszcze nie miałam okazji poznać.
KUŹNICE – HALA GĄSIENICOWA – CZARNY STAW GĄSIENICOWY szlak niebieski 2 h 20 min
To zdecydowanie najczęściej przechodzony przeze mnie szlak w Tatrach – tym razem nie zachęcał aurą. Szare chmury zasnuwały niebo, było ponuro i ciemno. Tego dnia nie zadawaliśmy pytań: „czy z tych chmur pierd**lnie?”. To była kwestia czasu.
Na Hali, jak to na Hali, było pięknie 🙂 Kto miał aparat, to focił:
Humorki się rozbudziły, więc i foty poszły mniej standardowe:

Wieczorem też jaskółki latały 😛 Na szczęście nikt nie ma na to twardych dowodów 😉
Foto made by: Tatry dla Średniozaawansowanych
Jeśli interesuje Was więcej informacji na temat szlaku do Doliny Gąsienicowej zapraszam do tego wpisu.
CZARNY STAW GĄSIENICOWY – ZMARZŁY STAW szlak niebieski, żółty 50 min
Po krótkiej sesji obchodzimy Czarny Staw i jak to w górach bywa, zaczynamy wspinać się po głazowisku. Przekroczywszy potoczek wchodzimy do ponurej kotlinki, położonej u stóp Granatów.

Fota z serii: pokaż swoją podeszwę 😉
Foto made by: Tatry dla Średniozaawansowanych
Do pokonania mamy spory (ok. 150-metrowy) próg skalny, zamykający od północy wyżej położony kocioł Zmarzłego Stawu. Idziemy zakosami po głazach, troszkę przy tym sapiemy, ale w końcu stajemy pod skalną grzędą. Kilka dotknięć zimnej i mokrej skały łapkami (naprawdę nic trudnego, tutaj macie foty z podejścia) i docieramy do rozwidlenia szlaków: niebieskie znaki biegną na Zawrat, żółte na Kozią Przełęcz. Po kilku minutach focimy Zmarzły Staw i kozicę!
ZMARZŁY STAW – KOZIA PRZEŁĘCZ szlak żółty 1 h 10 min
Tuż nad Zmarzłym Stawem trafiamy na doprawdy niewielkie trudności w postaci malutkiego progu skalnego. Za nim ścieżka dosyć łagodnie pnie się do rozdroża szlaków w dolnym piętrze Koziej Dolinki: zielone znaki prowadzą na Zadni Granat, my dalej kierujemy się za żółtymi oznaczeniami.
Kocioł Koziej Dolinki, leżący w górnej części Doliny Czarnej Gąsienicowej, wcięty jest dosyć porządnie, więc otaczające granie przewyższają go o jakieś 400 metrów. Co tu dużpo gadać, miejsce jest ponure, skaliste i wydaje się mało przystępne. Nie bez powodu sterczące tu ciemne urwiska otrzymały miano Czarnych Ścian. Ja mam pociąg do takich surowych klimatów, także Kozia Dolinka mnie urzeka 🙂 Jej nazwa nawiązuje do kozic, które chętnie przebywają w całej okolicy i lubią pobrykać sobie po tych włościach – jak widać nam udało spotkać się te bestie 😀
Chmury raz nas straszą, raz tworzą malownicze obrazki – nawet cieszę się z takiej aury, jest nieco diabolicznie, ale i klimatycznie. Im wyżej, tym wygodnych głazów coraz mniej. Na ścieżce zalega żwirek i kamienie, więc trzeba uważać, by nie strącić tego całego „syfu” w dół, a jeszcze bardziej, by nie spotkać się z nim twarzą w twarz.
Tuż przy pierwszych trudnościach padła mi bateria w aparacie. Nic to, wyjęłam zapasową, jednak ona też okazała się kaputt! WTF? Dałabym sobie ręce poucinać, że ją ładowałam… Dobrze, że nie było chętnego by sie o to założyć 😉 Pozostało mi posiłkować się telefonem, wybaczcie więc kiepską jakość fotek. I wyobraźcie sobie ileż ja razy tego dnia powiedziałam: „za jakie grzechy nie mam baterii”, albo: „ja chcę robić zdjęcia aparatem” 😛
Największą trudnością na podejściu okazała się dupna (po „śląsku” wielka) 😉 skalna płyta. Ślizgamy się po niej, tracimy równowagę, zjeżdżamy nieco w dół, by po chwili znów się po niej wspinać. Stajemy zadowoleni, że udało się wczłapać na górę, po czym Tomek (który szedł ostatni) ze spokojem zapytał: „A czemu nie szliście z łańcuchem?”. Yyyyyyy, no fakt, byłoby łatwiej. Zdaje się, że się zagadaliśmy 😉

Na pocieszenie fakt, że pomimo łańcucha Tomek też ślizgał się jak cholera 😛
Foto made by: Tatry dla Średniozaawansowanych
Ostatni odcinek szlaku na Kozią Przełęcz upstrzony jest łańcuchami. Co prawda wspinamy się po stromych skałach, jednak trudności są umiarkowane. Szybko pokonujemy metry i stajemy na wysokości 2137 metrów. Na przełęczy jest bardzo mało miejsca, kłębiliśmy się więc jak te sardynki w puszcze, a gdy po chwili doszły kolejne osoby z Orlej Perci, chcąc nie chcąc musieliśmy skierować się w stronę Doliny Pięciu Stawów.

Wąska szczerba przełęczy nie zapewnia szerokiej panoramy, ale sama droga na nią dostarcza sporo wrażeń 🙂 Widok na stronę Gąsienicową…
KOZIA PRZEŁĘCZ – DOLINA PIĘCIU STAWÓW szlak żółty 1 h 40 min (do schroniska – choć my tam nie dotarliśmy) 😛
Zejście z Koziej Przełęczy do Piątki jest trudne. Spokojnie mogę porównać je do Orlej Perci (wszak część szlaku jest wspólna), aczkolwiek na czerwonej graniówce szło mi się znacznie pewniej. Tutaj jednak mokre skały w znacznym stopniu podbiły trudności i zmusiły do kontrolowanego i niekontrolowanego wyginania ciała. Powiem wprost: było ślisko po same piździsko 😉 Dodam, że nie brakowało stromej skały i ekspozycji, więc nic dziwnego, że ciśnienie nieco się podniosło – to akurat dobrze, bo zrobiło się bardzo ciekawie i trzeba było skupić wszystkie myśli i mięśnie na bezpiecznym schodzeniu.

Foto made by: Tatry dla Średniozaawansowanych

Foto made by: Tatry dla Średniozaawansowanych

Miejsce okazało się najtrudniejsze tylko podczas schodzenia. Idąc w górę (nawet podczas deszczu) nie było już tak nerwowo.
Złaziliśmy do czasu, aż skończyły się trudności. Zrobiliśmy popas w Pustej Dolince i jak w mordę strzelił o godzinie 11.00 chmury popuściły! Porzuciliśmy nieśmiałe plany zejścia do schroniska. I tak nie zamierzaliśmy schodzić Doliną Roztoki, tzn. chcieliśmy, ale przez tych kolarzy nie wydostalibyśmy się z Palenicy do późnego wieczora, a auto stało sobie przecież w Zakopanem, notabene też przez kolarzy, bo żaden bus o 4.00 nie wyjeżdżał z Bukowiny… Nie pozostało nam nic innego jak wrócić skąd przybyliśmy, tym razem w akompaniamencie deszczu.

Kozia Przełęcz wciśnięta jest między ścianę Zamarłej Turni a Kozie Czuby leżące w masywie Koziego Wierchu.

Wracamy ozdobieni workami przeciwdeszczowymi 😉 Po chwili rozpadało się na dobre i wszystkie sprzęty fotograficzne pochowały się w plecakach, więc to ostatnia fota tego dnia 😛
PUSTA DOLINKA – KOZIA PRZEŁĘCZ – ZMARZŁY STAW – CZARNY STAW – HALA GĄSIENICOWA – KUŹNICE szlak żółty, niebieski ? h? min doprawdy nie wiem ile zajęło nam zejście, aparat mi padł, komórka też, poza tym szczęśliwi czasu nie liczą 😉
W górę szło się znacznie łatwiej, sprawniej i mimo jeszcze gorszych warunków dotarlismy cało na przełęcz. Bez ociągania poczęliśmy schodzić na Halę, a później do Kuźnic. Tym sposobem wlazłam w ciągu jednego dnia aż dwa razy na Kozią Przełęcz i wyciągnęłam wnioski. Po pierwsze, jest to szlak o znacznych trudnościach i nie nadaje się dla osób zaczynających przygodę z Tatrami. Po drugie, przekonałam się jak bardzo trudności wzrastają przy deszczu, naprawdę robi się ślisko i niebezpiecznie. Po trzecie, szlak z Doliny Pięciu Stawów jest dużo trudniejszy od tego z Doliny Gąsienicowej, więc polecam wchodzić od strony Piątki i schodzić do Murowańca. Poza tym to bardzo fajny szlak. Mówię Wam 🙂
PRAKTYCZNE RADY:
* Kask w wyższych rejonach tego szlaku nie jest głupim pomysłem. Kilka razy widziałam tam i słyszałam spadające kamienie (zwłaszcza od strony Gąsienicowej)
* W okolicach Koziej Przełęczy (i na niej samej) często (nawet latem) zalegają niebezpieczne śniegi!
* Wejście od strony Doliny Pięciu Stawów jest trudniejsze, więc warto podchodzić od „Piątki”, a schodzić łatwiejszą ścieżką do Doliny Gąsienicowej.
* Przez Przełęcz biegnie Orla Perć. Na tym odcinku to szlak jednokierunkowy, możliwy do przejścia w kierunku Koziego Wierchu.
Widok na pustki w Murowańcu oraz nad Czarnym Stawem to coś wspaniałego 🙂
To prawda, niewiele ludzi się kręciło tego dnia po Gąsienicowej 🙂
Witaj,
masz lekkie pióro do pisania swoich relacji tylko pozazdrościć ale nie narzekaj tak na to żelastwo na niektórych szlakach, może jest go za dużo ale w niektórych miejscach szczególnie przy schodzeniu przy jego braku był by problem, bo bez liny to gra w totka a gdy jest ślisko i pada deszcz to może być samobójstwo…
A gdzie narzekam? 🙂 Nawet pod zdjęciem tu napisałam, że byłoby kiepsko bez tych klamer 🙂
…a to przepraszam jak zwykle jestem nad gorliwy 🙂 ale pióro do pisania masz fajne i chęciach nie wspomnę, gdybym ja tak mógł jest co do opisania ale chyba jestem do tego za leniwy, pozdrawiam…
Chęci trzeba faktycznie dużo 🙂 A może warto powalczyć z lenistwem skoro tyle wspomnień na koncie? Pozdrawiam 🙂
Bardzo lubię ten szlak, miło powspominać. Czasem fajnie widać tam wspinaczy na Zamarłej Turni. A kask w tym rejonie nigdy nie jest złym pomysłem 😉
Przejście przez Zawrat daje podstawy sądzić że przez Kozią się da radę ?
Kozia Przełęcz od Piątki jest troszkę trudniejsza od Zawratu, ale jeśli na Zawracie dobrze Ci poszło to spokojnie dasz radę. Tylko idź od strony Pięciu Stawów na Kozią Przełęcz, a zejdź do Gąsienicowej, bo tak łatwiej. 🙂