Czy będąc na wakacjach w krajach arabskich warto zapłacić za przejażdżkę wielbłądem?
Nie tylko warto, ale nawet trzeba!
Ja skorzystałam z takiej okazji w Tunezji, podczas dwudniowej wycieczki na Saharę. Znane w całej Tunezji „wielbłądowo” znajduje się w Douz. Miejscowość nazywana jest bramą Sahary, gdyż na południe od niej rozciąga się największa pustynia świata. Za niewielką opłatą (ok. 15 dinarów tunezyjskich) istnieje możliwość godzinnej przejażdżki na wielbłądach i zagłębienia się w piaski pustyni.
Wielbłądów nie należy się bać, powiązane są w pary bądź trójki, z których każda prowadzona jest przez poganiacza na sznurze, więc nie ma obawy, że porwie nas w nieznane. Jazda na wielbłądzie różni się od jazdy na koniu. Wielbłąd porusza się krokiem dwutaktowym, czyli najpierw przenosi dwie lewe nogi, później dwie prawe. Powoduje to charakterystyczne kołysanie. Do utrzymania równowagi służą uchwyty zamontowane przy siodle. Do tego wielbłąd jest dużym zwierzęciem i siedząc na nim, znajdujemy się dużo wyżej niż na koniu. Są one jednak na tyle przyzwyczajone do turystów, że zachowują się spokojnie. I jeszcze jedna uwaga: należy mocno się trzymać w momencie siadania i wstawania wielbłąda.

Wielbłąd siada najpierw przednimi łapami, co powoduje gwałtowne przechylenie się naszego „pojazdu” 🙂
W Afryce północnej hoduje się wyłącznie wielbłądy jednogarbne (dromadery). Gatunek ten został udomowiony blisko 5-6 tys. lat temu i dziś nie występuje już w stanie dzikim. Warto zauważyć, że większość pamiątkowych wielbłądów ma wyrzeźbione dwa garby. Pewnie dlatego, że bardziej odpowiadają one wyobrażeniu Europejczyka o tych zwierzętach…
Dromadery przystosowane są do życia w bardzo trudnych warunkach. Ich garb pełni funkcję spiżarni, w której przechowywane są zapasy tłuszczu. Tłuszcze te są zużywane w przypadku braku pożywienia. Dodatkowo warstwa tłuszczu chroni ciało wielbłąda przed wyparowaniem wody oraz pełni rolę izolatora zabezpieczającego przed nadmiernym przegrzaniem organizmu. Wielbłądy mogą pić wodę zarówno słodką, jak i słoną. W czasie niskiego wysiłku fizycznego są stanie wytrzymać bez picia nawet do 10 miesięcy, a gdy dorwą się do źródła potrafią jednorazowo wypić nawet do 100 l wody (!) Podobno bardzo lubią daktyle,więc możecie kilka zabrać kilka ze sobą i zaskarbić sobie przychylność wielbłąda.

Turyści dostają berberyjskie (i zaznaczę czyste) odzienie, żeby lepiej wczuć się w atmosferę pustynnej karawany.
Jeśli będziecie mieli kiedyś okazję pojeździć na wielbłądzie to skorzystajcie z niej! Zabawa jest przednia, egzotyczna i bezpieczna. No i życzę Wam abyście trafili na przyjazny egzemplarz.
Pozdrawiam,
Madzia / Wieczna Tułaczka
***
Tu też jest fajnie:
Również skorzystałem. Bardzo fajna przygoda. Sporo już co prawda lat od tego minęło jednak nie da się zapomnieć. Miałem na szczęście przyjazny egzemplarz
Serio, nie mogę uwierzyć w to, że w XXI wieku żyją ludzie, którzy tak bezrefleksyjnie podchodzą do wykorzystywania zwierząt.
Sama sobie posadź siedzenie na plecach i zapie*rdalaj w 40 stopniowym upale!
Chore…
Po pierwsze to zima i tylko 25 stopni 😀 a po drugie te wielbłądy nie wloką za sobą fasiągów z tabunem ludzi…
Hmm, nie wiedziałam, że wielbłądy męczą się w 40 stopniach! Czyżby zostały przewiezione z Arktyki, siłą ulokowane na Saharze i teraz męczą się w afrykańskich upałach? Szok! 😉
PS. Wielbłądy – jak konie – od stuleci stanowią środek transportu dla ludzi. Te na szczęście są zadbane, wykarmione i przewożą turystów tylko na kilkugodzinne przejażdżki. Zobacz lepiej jak wyglądają karawany w górach, zwierzęta np. w himalajskich wyprawach są objuczone po konkrecie – tam się wyżyjesz. 😉
POzdrawiam 🙂
Jasne, już wiele razy to słyszałam: przyzwyczajone, od wieków.. od wieków chyba nie woziły turystów w kilkudziesięciu stopniowym upale co? Turystów, których wielbłąd nie zna, co chwile nowych, zachowujących się w rożny sposób
Sama napisałaś, że te tutaj są zadbane i nakarmione, ale prowadzisz bloga i co jeśli ktoś przeczyta Twój post, a później zachęcony trafi w miejsce w którym wielbłądy już nie będą miały tak dobrze?
Ja tez dużo podróżuje i widziałam już wiele przerażających obrazków: jazda na słoniu, pływanie z delfinami, spacer z tygrysem na łańcuchu.. i przeraża mnie fakt, że ludzie dalej widzą przyjemność w cierpieniu zwierząt i jeszcze promują to na swoich blogach.
Jeśli już bardzo chciałabym wrzucić taki post to dodałabym chociaż jedno – dwa zdania, żeby takie miejsca wybierać rozsądnie..