PRZEDMIOT: BLOGÓRSFERA
„Jeśli co drugi pomysł wydaje ci się genialny, to kończ wino i idź spać. A co jeśli pomysł jest jeden? I naprawdę jest genialny?”. Taki post pojawił się pewnego lutowego wieczoru na prywatnym profilu Rudej z Wyboru. Chwilę później powstała grupa zrzeszająca górskich blogerów, a Gosia zabrała się za organizację pierwszego spotkania BloGÓRsfery.
Szczerze mówiąc, podobna inicjatywa przemknęła mi kiedyś przez głowę, ale nie zamierzałam nic z tym zrobić. Byłam przekonana, że to jeszcze nie czas, że górska blogosfera jeszcze raczkuje i nie jest gotowa na ogólnopolską integrację. A gówno prawda. Gosia zakasała rękawy i udowodniła, że każdy moment jest dobry, aby zebrać i zrzeszyć ludzi z podobną pasją.
Miejsce naszego spotkania było nietypowe, delikatnie mówiąc. No bo któż kojarzy Radom z górami? Nikt? W sumie prawidłowo, inaczej zawróciłabym na lekcje geografii do podstawówki. Pomysł, aby ściągnąć blogerów piszących o górach do Radomia był nieco przewrotny, ale finalnie udany, bowiem gospodyni zadbała o odpowiedni klimat i skojarzenia. Jednym słowem – zaprosiła nas na ściankę wspinaczkową, gdzie sama regularnie rezyduje.
Termin zlotu ustaliliśmy na 9 lipca 2016 – komu data pasowała, ten żywo pędził do Radomia, które niespodziewanie stało się górskim pępkiem na mapie Polski. Kto by się spodziewał? 😉 Dla nas dojazd był nieco kłopotliwy, więc dla pewności przybyliśmy dzień wcześniej. Korzyści okazały się wymierne: Kwaq nauczył Tomka robić pyszną domową pizzę, a my z Gosią mogłyśmy w końcu pogadać na żywo.

Może kulinarny założą? 😉
LISTA OBECNOŚCI
W końcu wybiła godzina zero, tj. 11.00, kiedy to blogiery z różnych zakątków kraju przybyły do Centrum Wspinaczkowego Grota. Część z nich na pewno znacie, może nawet wszystkich, dla pewności podam listę zapaleńców:
- Ruda z Wyboru – Gosię poznaliście w moich relacjach, choćby z legendarnego pobytu w Bukowinie Tatrzańskiej, którego zwieńczeniem było nocne zdobycie Orlen Peaku.
- Szukając Słońca – Z Kasią nawiązałam kontakt przy okazji charytatywnej wycieczki z alpinistą Pawłem Kuliniczem.
- Życie Me – Karolę i Piotrka znam internetowo od początków mojego bloga. Jedne z pierwszych komentarzy (jeszcze na innej platformie) zostawiała właśnie Karolina i przyznam, że budowało mnie to strasznie. No i jej kąśliwy styl pisania łechce me gusta.
- Morgusiowe Wędrówki – Bartek alias Morguś alias Rekin Finansjery lubi przeciorać się w mniej znanych i wyludnionych górach (rozumiem tą szajbę). Podziwiam za wyrypy, których się podejmuje.
- Zieloni w Podróży – Mateusz i Darek to młode chłopaki, ale piszą na luzie, publikują piękne zdjęcia i śledzę ich poczynania od samego początku (#wiernafanka).
- Pionowe Myśli – Krzysiek dużo się wspina, robi o wiele trudniejsze wycieczki niż ja, ale właśnie dlatego lubię zaglądać na jego bloga. Lubię szperać w tatrzańskich relacjach i wyszukiwać interesujące mnie zakątki (pozaszlakowe).
- Góromaniacy – Sylwia i Piotr w górach spełniają marzenia. Zawsze razem. Prawie poznałam ich tego maja w Pieninach. Okazało się, że zdobywaliśmy te same szczyty, w tych samych dniach. Niestety szydło z wora wyszło po fakcie.
- My Way To Heaven – Agata i Bartek są z Bielska-Białej, w góry mają blisko, z czego bezczelnie korzystają, a potem dzielą się tym na blogu.
- Czar Gór – Jarek jest ponoć szalony, Ania roztropna, oboje na tyle ogarnięci, że tworzą nie tylko bazę szlaków, ale swoisty pamiętnik z górskich wędrówek.
- Zabieszczaduj – Mateusz i Ania rozkochali się w Bieszczadach, co nie szokuje zważywszy na nazwę bloga. W ich kąciku znajdziecie mnóstwo inspiracji z Biesów, ale nie tylko.
- Wieczna Tułaczka – Madzia i Tomek, ogień i woda. Ona już dawno ześwirowała na punkcie gór, on musi z tym żyć. Lubią wszystkie góry, ale serducha zostawili w Tatrach. To o nas, gdyby ktoś zabłądził i nie kojarzył. 😉
LEKCJA NR 1: TKALNIA ZAGADEK
Jak zintegrować grupę obcych sobie osób? Najlepiej wysłać na szlak i liczyć, że samo pójdzie, tyle że w Radomiu jakby posucha na tym polu, dlatego trzeba było wprowadzić w życie Plan B: brutalnie rozdzielić pary i zamknąć towarzystwo w małym pomieszczeniu, a potem zalać zagadkami i zadaniami, żeby zmusić do współpracy. Dlatego właśnie wylądowaliśmy w Tkalni Zagadek, gdzie tak naprawdę produkuje się kapitalną zabawę! Zostaliśmy zamknięci w pokoju i jedyne co musieliśmy zrobić to wydostać się na zewnątrz. Aby to zrobić, trzeba rozwiązać szereg logicznych zagadek, złamać kilka łamigłówek, odnaleźć ukryte przedmioty, kody, szyfry – jakby powiedział Hercules Poirot „trzeba uruchomić szare komórki i poukładać rzeczy na właściwe miejsca”. Udało nam się, choć nie było łatwo! Każdy dorzucił jakąś cegiełkę i wspólnymi siłami wydostaliśmy się z pokoju. Kto jeszcze nie bawił się w „escape room” (w każdym większym mieście znajdzie się taki przybytek uciech) to polecam! Uwielbiam takie schematy i już grzeję się na następną wizytę.

Nasza grupa w Tkalni Zagadek.
Od lewej: Agata (My Way to Heaven), ja, Ruda z Wyboru, Karolina (Życie Me), Darek (Zieloni w Podróży) oraz Mateusz (Zabieszczaduj)
LEKCJA NR 2: MAGDA! DO ŚCIANY!
Gdy jedna grupka bawiła w Tkalni Zagadek, reszta robiła za spajdermeny na ścianie. Zarówno Gosia jak i pracownicy Groty ogarniali „ósemki”, asekurowali, dobierali drogi i w razie potrzeby krzyczeli: „przy lewym kolanie masz stopień”. To był mój pierwszy raz na ściance. I chyba już wiecie, jak mam z pierwszymi razami. Troszkę panikuję, na pewno przeżywam owładnięta niepokojem. Nie inaczej było tym razem. Jęknęłam cichutko w ramach protestu na widok 17-metrowej ściany. Że niby mam tam wejść na moich galaretkach? Kręciłam się niespokojnie pod ścianą z nadzieją, że Gosia po dobrej znajomości mi daruje i nie zagoni do wspinania, aż nagle huknęła nauczycielskim tonem: Magda! Do ściany!”. Wszelkie skojarzenia z hasłem „Do tablicy!” jak najbardziej słuszne, wszak Ruda pracuje w szkole. A że ja grzeczna uczennica byłam (do czasu), to bez protestów pozwoliłam związać się liną. I wiecie co? Wystarczyło podejść do ściany, złapać pierwsze chwyty i dalej poszło już całkiem gładko. Zrobiłam dwie łatwe czwórkowe drogi w całości, także siary nie było. Chyba nawet mi się spodobało. 😀 W tych sztucznych wypustkach i gładkiej ścianie odnalazłam górski, swojski pierwiastek.
Pełna obaw PRZED, zadowolona PO, tym bardziej, że czort wie, kiedy miałabym okazję spróbować swych sił na ściance. Spora część grupy po raz pierwszy wspinała się na sztucznym obiekcie. Jedni wykazali się gracją, inni przypominali rozpłaszczone żaby, jednak każdy podjął się aktywności. Niektórzy z obawy przed Gosiną naganą. 😉
LEKCJA NR 3: JAK PRZEJŚĆ GRAŃ TATR WYSOKICH
Kiedy wykład prowadzi pasjonat pełną gębą i mówi o historycznym przejściu w Tatrach, to można tylko zawzięcie słuchać, wymownie wybałuszając przy tym gały. Rok temu Andrzej Marcisz zrealizował wspinaczkowy wariant przejścia Grani Tatr Wysokich, z wejściem na wszystkie nazwane turnie i przełęcze. Co innego przeczytać o wyczynie w górskim magazynie lub na portalu, co innego usłyszeć tę historię z ust człowieka, który tego dokonał. To robi różnicę. Do tego mnóstwo atrakcyjnych zdjęć z zakątków Tatr, których nie dane mi było poznać i porcja inspiracji na przyszłość. Kurczaki blade, warto powalczyć o zdrowie, kondycję i pielęgnować tę górską iskierkę wewnątrz. Andrzej Marcisz pokazuje, że marzenia, nawet te sportowe, można realizować w każdym wieku – ma już wyznaczone cele na wieeeele kolejnych lat. Tylko czekać rezultatów.

Słuchamy pilnie
Fot. Ostrowska Photo

Gruppen foto z Marciszem 🙂
Fot. Ostrowska Photo
LEKCJA NR 4: NADSTAW PLECY, A NAPISZĘ CI KIM JESTEŚ
Po tatrzańskiej prelekcji przyszedł czas na naukę samego siebie. Warsztaty poprowadzone przez Magdę Jelonkiewicz-Bałdys ze Skills Factory z wierzchu miały formę zabawy, wiecie, gry integracyjne, śmichy-chichy, powrót do podstawówki na lekcje rysunku. Lecz tak naprawdę co chwilę byliśmy stawiani przed trudnymi pytaniami i skonfrontowani z własnymi wizerunkami. Okazuje się, że nie tak łatwo mówić o swoich motywacjach, marzeniach, doświadczeniach, ale szczere wybebeszenie swoich wnętrzności przed zgrają obcych ludzi potrafi być oczyszczające i motywujące. Dzięki Magda!

Warszaty
Fot. Ostrowska Photo

Po Gosi minie wnoszę, że właśnie nawijałam o LANSIE 😀
Fot. Ostrowska Photo
EGZAMIN: KIEŁBATRONY NA PALETACH
Głównym celem całej imprezy miała być integracja. Szło gładko póki mieliśmy zapewnione lekcje, tj. atrakcje i warsztaty. W końcu przyszedł czas, że nikt nie gonił za nami z liną, nikt nie zamykał w pokoju pełnym wyzwań, nikt nie skupiał uwagi opowieściami z grani i nikt nie stymulował do pracy nad sobą. Zostaliśmy sami i wtedy tak naprawdę zaczął się egzamin z integracji.
Co by tu, co by tu… Kiełbatrony z grilla zakrapiane piwem zadowoliły wszystkie gusta zebranych. Podczas wspólnej biesiady narodził się Rekin Finansjery, objawił taksówkarz z Wrocławia, a ch*j okazał się sympatyczny. Może nikt nie wywijał piruetów na paletach, ale i tak było fajnie. 😀
WYNIKI
Chcemy, aby cała ta polka zaowocowała fajną inicjatywą w przyszłości. To, że my teraz poznaliśmy się w Radomiu ma ułatwić nam kontakt i wspólne działanie już na szerszym polu. Bo wszystko rozbija się o to, że chcemy stworzyć coś dla Was. Co, kiedy, gdzie – jeszcze nie wiemy, ale pierwsze nieśmiałe pomysły już snują się pod kopułką i czekają na rozwinięcie. Jak wyjdzie? Czas pokaże.
RADA PEDAGOGICZNA (PODZIĘKOWANIA ZA WSPARCIE):
- Dziękuję Rudej z Wyboru, że podjęła się zebrania w kupie (tylko w przenośni) górskich blogerów i ogarnęła cały organizacyjny galimatias.
- Dziękuję ekipie Centrum Wspinaczkowego Grota za możliwość nabicia pierwszych siniaków na ściance i cenne zakwasy na rękach.
- Dziękuję Andrzejowi Marciszowi za podzielenie się pasją i przyjazd na spotkanie pomimo złamanej nogi.
- Dziękuję Magdzie ze Skills Factory za trudną gimnastykę umysłu i uporządkowanie wartości.
- Dziękuję wszystkim blogerom za śmianie się z moich żartów. Fajnie było zobaczyć Wasze mordy w realu.
- I wreszcie, a raczej przede wszystkim, dziękuję Wam, tym wszystkim, którzy wsparli inicjatywę na Polak Potrafi – bez Was spotkanie odbyłoby się na peronie dworca PKP. Uwaga! Można jeszcze wybrać nagrody i tym samym dorzucić swoją cegiełkę do tegoż przedsięwzięcia.
DYREKCJA (SPONSORZY):
ŚWIADECTWO (PATRONI MEDIALNI):
Dotrwaliście do końca? No to macie jeszcze filmik od Rudej. A w nim: moje pierwsze nieporadne kroki na ściance, Tarzanwomen na linie, wyprawa po pićku i takie tam. 😉
Pozdrawiam,
Madzia / Wieczna Tułaczka
***
Tu też jest fajnie:
Mogę tylko żałować, że nie mogłam pojechać…
Wierzę, że było super 🙂
D**y dałaś, co tu dużo gadać. 😉 Szkoda, że Cię nie było. 🙂
Ciekawe;) Nawet nie wiedziałam, że takie spotkania maja miejsce;)
Bo to pierwsze spotkanie blogerów górskich 🙂
Wzruszenie dopiero dzisiaj pozwoliło mi napisać ten komentarz! 😀 No super było po prostu. Nie dość, że fajnie było wszystkich poznać, to takie „otwieranie głowy” jest naprawdę inspirujące 🙂
Dzięki, kochana :*** Cieszę się, że udało się poszczypać umysł! 🙂
Pięknie! Bardzo żałuję, że nie dotarłam, tym bardziej, że plany, które mi wyskoczyły i tak nie wypaliły, ale dzięki temu czuję się jeszcze bardziej zmotywowana, by następnym razem postarać się bardziej! Mam nadzieję, że będzie okazja. Fajniście 🙂
No d**y dałaś! 😛 Następnym razem nie waż się planować czegokolwiek w terminie zlotu. 😀
Świetne są takie spotkania. Super, że nie było aż tak dużo osób, bo w takim gronie faktycznie można się zintegrować i poznać. Zazdroszczę 😉
No fajnie było. 🙂 To na pewno nie ostatnie nasze spotkanie. 😀
Super pomysł! Dobrze, że się spotkaliście, to zupełnie inny rodzaj znajomości blogowej, gdy czyta się blog osoby poznanej na żywo.
To prawda. I fajnie poznać ludzi zafiksowanych na tym samym. 😀
Super sprawa! Wszystkie spotkania ludzi, których łączą zainteresowania i wspólna pasja – są niesamowicie inspirujące. Podejrzewam, ile by się nie spotykać, zawsze za mało czasu 🙂
Super pomysł na integracyjne spotkanie! W dodatku w grupie, które ma podobną pasje i zainteresowania – to daje dodatkowej motywacji i kopa do dalszych działań. Pozazdrościć! 🙂
Może następnym razem Tarnowskie Góry ? Miejscowość z górami łączy co prawda ino nazwa, ale to i tak więcej niż Radom. Można też spróbować innych rozrywek – zjechać do zabytkowej kopalni srebra lub Sztolni Czarnego Pstrąga. A jak komu mało wrażeń to w pobliskim Zabrzu czeka zabytkowa kopalnia węgla Guido i być może Królowa Luiza.