Górska wycieczka bez mapy jest jak wizyta w toalecie bez rolki papieru – do dupy. 😉 Można nie zabrać grzebienia (co często mi się zdarza) i łazić po szlakach z rozwianym nieeleganckim włosiem, można zapomnieć rękawiczek i w akcie desperacji ogrzewać dłonie skarpetami (to na Pilsku), można nie spakować plastrów i wytrwale wyczekiwać końca wycieczki, skrupulatnie odliczając bolesne kroki (to chyba każdy). Różnych pierdół można nie zabrać, ale mapę trzeba.
Raz jeden tego nie zrobiłam. Całkiem niedawno zresztą. Styczeń 2016, pierwszy zimowy beskidzko-pieniński wypad ever. Otóż jak na złość nie mogłam znaleźć porządnej mapy Beskidu Sądeckiego w swojej miejscowości, zatem machnęłam na nią ręką. Kupi się na miejscu – myślę. A potem cała noc w autobusie, wczesnym świtem przesiadka w Krakowie, kolejna już o ludzkiej godzinie w Nowym Sączu, ale w pobliskim sklepie akurat mapy nie było, a szukać innego już mi się nie chciało. I tak oto stanęłam w Jazowsku tylko z tym co miałam we łbie. Bez małej aferki po drodze się nie obyło (doczytacie w relacji), głównie brak snu poczynił spustoszenie pod kopułką, ale niesmak z powodu braku mapy tak czy siak pozostał. Never again – poprzysięgłam sobie.
Może w tym momencie tekstu pojawią się jakieś nieśmiałe głosiki pytające, a czemuż to nie wgrałam sobie jakiejś mapy tudzież apki na telefon. Ano prowadzenie bloga może wywoływać wrażenie, iż jestem pro-internetowa, a już na pewno gadżeciarska i zaprzyjaźniona z nowymi technologiami. Otóż nic bardziej mylnego. Jakaś taka analogowa jestem, a już w kategorii „map i przewodników” wręcz konserwatywna. Jestem zdania, że bateria w smartfonie Prawem Murphy’ego zawsze padnie w najbardziej niesprzyjającym momencie, zasięgi to zazwyczaj są za siedmioma górami, za siedmioma lasami, no i tak już mam, że telefony lubią wymykać mi się z rąk i robić sobie ała (żeby to raz…), a czasami udaje mi się je zalać (to na Furkocie) i przywrócić do życia dopiero po kilku dniach. A już dokumentnie denerwuje mnie ekranik i konieczność przeglądania tylko małego wycinka z całości. Wolę mieć tradycyjną mapę w plecaku. Backup jak w szwajcarskim banku.
Pewnie kiedyś zamontuję sobie jakąś aplikację i wgram mapy, choćby z ciekawości, jak taki analog jak ja przetrwa wspierany przez technologię. Nie omieszkam opisać na blogu wyników eksperymentu. Póki co przyjaźnię się ze zwykłymi mapami i jest mi z tym dobrze.
Jeszcze niedawno wydawać się mogło, że pozycja tradycyjnych map turystycznych jest zagrożona przez rozwój map elektronicznych i systemów GPS. Lata mijają, a tradycyjne mapy nie znikają ze sklepowych półek, tak samo jak magazyny czy książki. Może i elektroniczny rynek rośnie w siłę, może i zgarnął część konsumentów, jednak zwykła mapa była, jest i jeszcze długie lata będzie podstawowym narzędziem orientacyjnym w rękach turystów.

BTW, przerażająco dużo ludzi łazi po górach bez mapy i jakiejkolwiek znajomości terenu. Na największy przypał nadziałam się na… Orlej Perci, kiedy to rodzice z dzieckiem zaczepili mnie pytając, czy tędy na skróty zejdą sobie do schroniska, bo już ich nogi bolą, a nie wiedzą, gdzie jest szlak zejściowy z grani… Oczywiście próbowali wpakować się w Żleb Drege’a. Odprowadziłam ich na Zadni Granat i nakazałam zejście zieloną ścieżką…
Wszystko ładnie, pięknie, ale map na rynku jest zatrzęsienie i szybko nasuwa się pytanie, jak wybrać najlepszy egzemplarz? Tu na scenę wkraczam ja i skromnie podpowiem, które aspekty czynią mapę lepszą od innych oraz na co zwrócić uwagę przy zakupie mapy. Na dokładkę pokażę moje zaufane wydawnictwa i ulubione mapy, a na deser urządzimy sobie konkurs. Po kolei.
Spis Treści
CO WYRÓŻNIA DOBRĄ MAPĘ?
1. SKALA
Na wstępie zwracam uwagę na skalę – im większa, tym mapa będzie lepsza, bo bardziej szczegółowa. W tej chwili standardem są mapy w skali 1:50 000, choć osobiście preferuję i zawsze szukam tych w skali 1:30 000, 1:25 000 bądź 1:20 000.
2. CIENIOWANIE
Dobre cieniowanie to podstawa. Dobre cieniowanie to takie, kiedy na pierwszy rzut oka i bez zastanowienia odróżnisz las od polany, polanę od skał, a skały od obszaru zabudowanego. Spaprane cieniowanie sprawi, że wszystko zleje się w jedną wielką, nieczytelną kupę. Zwróć również uwagę na intensywność kolorów – zbyt duże nasycenie barw także pogorszy czytelność
3. SIATKA SZLAKÓW
Kiedy mamy ogarniętą już skalę i cieniowanie, warto poświęcić chwilkę kwestii oznaczenia szlaków. Tu znów kłania się kolorystyka, bo niestety siatka szlaków często znika w natłoku intensywnych barw. Lepiej, gdy kolory oznaczające konkretne obszary były stonowane, wręcz wypłowiałe, wtedy szlakowe znaczki jarzą się jak czołówki w Jaskini Mylnej.
Szczegółowe mapy oferują nie tylko piesze szlaki turystyczne, ale też szlaki rowerowe, narciarskie, konne czy ścieżki dydaktyczne. To wbrew pozorom przydatna rzecz, na przykład, kiedy człowiek idąc beskidzkim lasem nagle orientuje się, że podąża trasą rowerową (to pomiędzy Beskidem Sądeckim a Pieninami) i nie umie odpowiedzieć na pytanie, gdzie zapodział się szlak turystyczny. Lepsza orientacja w terenie, alternatywne warianty na pokonanie danego rejonu no i gdyby kogoś naszło na biegówki to nie musi kupować nowej, dedykowanej mapy.
4. CZASY PRZEJŚĆ
Obecnie to standard, choć mam jeszcze w kolekcji archiwalne egzemplarze, które nie uwzględniają czasów przejść. Mimo, że czasy są uśrednione, czasem przekombinowane w jedną bądź drugą stronę, trza do nich dodać przerwy na kontemplację, odpoczynek i foto-sesje oraz wziąć poprawkę na panujące warunki, to jednak znakomicie dają pojęcie o trasie i stanowią podstawę planowania wędrówki. Jeśli w odległej galaktyce spotkasz jeszcze mapę bez czasów przejść to unikaj jak zarazy.
5. TWORZYWO
Biorąc pod uwagę materiał, z jakiego zostały wykonane mapy, możemy rozróżnić cztery główne typy:
-
- Mapy papierowe – Przede wszystkim są tanie (ich ceny zaczynają się od kilku złotych) i lekkie. Niestety papierowe arkusze są podatne na uszkodzenia. Wystarczy je kilka razy złożyć i rozłożyć, by w zgięciach zrobiły się przetarcia, a deszcz czy wiatr są w stanie zniszczyć mapę doszczętnie. Na szczęście jest na to sposób – domowe laminowanie. Wystarczy zakupić szeroką, przeźroczystą taśmę i dokładnie obkleić arkusz. Taka impregnacja działa! Stosuję ją często, bo moje ulubione wydawnictwa nie zawsze oferują laminowanie fabryczne.
-
- Mapy foliowane – Dzięki foliowej powłoce ochronnej są znacznie trwalsze od map papierowych. Może nie użyłabym ich zimą zamiast jabłuszka, ale nie straszne im wielokrotne składanie oraz podłe warunki atmosferyczne. Zazwyczaj kosztują kilkanaście złotych. Mój faworyt ze względu na trwałość, stosunkowo niską wagę oraz korzystną cenę.
-
- Mapy syntetyczne – Jeszcze w łapach nie miałam, ale wiem, że już drukuje się mapy na ultraodpornym materiale syntetycznym. Ponoć taki wynalazek może służyć zimą jako jabłuszko, a latem jako płachta przeciwdeszczowa. Kosztuje kilkanaście złotych.
- Mapy laminowane – Są estetyczne, trwałe, odporne na wszelkie warunki. Jeśli tylko laminat mapy nie ulegnie uszkodzeniu, co czasem ma miejsce (w moim egzemplarzu laminat odkleja się w rogu), mapę taką można użytkować latami. Wady? Też się znajdą. Przede wszystkim wysoka cena, nawet 3-krotnie przewyższająca papierowy odpowiednik. Laminowane mapy są dość ciężkie i grube, i o ile łatwo składają się do stanu pierwotnego, o tyle ciężko złożyć mapę tak, aby wyeksponować interesujący nas fragment.
6. CZAS WYDANIA
Tu sprawa jest jasna. Im nowsze wydawnictwo, tym większa szansa, że dana mapa jest aktualna, a ewentualne błędy z ubiegłych lat skorygowane. Chyba, że chcesz trafić do schroniska, które już nie funkcjonuje, albo lubisz pomijać nowe szlaki prowadzące do wystrzałowych punktów widokowych.

Popularna Express Map w skali 1:30 000. Kiepsko czytelna przy nagromadzeniu szlaków, szczytów, przełęczy… Generalnie jeden wielki kocioł.

Tu już mamy foliowaną mapę WiT w skali 1:25 000. Od razu widać ład, porządek, że już nie wspomnę o odwzorowaniu i szczegółach, o których na wcześniejszym zdjęciu można pomarzyć.

Mapa WiT Tatr Polskich 3 w 1 w skali 1: 20 000.
Porównaj sobie cieniowanie witowskie z tym pierwszym. Niebo a ziemia.
7. WYDAWNICTWO
Czasy, kiedy można było dostać tylko mapę Polskiego Przedsiębiorstwa Wydawnictw Kartograficznych (mam ich cały karton!) już dawno za nami. Teraz rynek górskich map jest na tyle konkurencyjny, że można dostać kręćka. Z początku kupowałam arkusze jak popadnie, byle były, lecz szybko przekonałam się, że mapa mapie nierówna i warto inwestować w te najlepsze. Tym wydawnictwom ufam:
- Agencja Wydawnicza WiT – Uwielbiam, od kiedy wpadła mi w łapy ichniejsza mapa Gorców 2 w 1, moim zdaniem najlepsza na rynku, zresztą wielokrotnie nagradzana. Witowskie mapy słyną z dokładności, są bardzo szczegółowe (to lubię) i powstają we współpracy z przewodnikami oraz ratownikami górskimi. Dodatkowym atutem są rewersy, na których najczęściej znajduje się mapa okolic, plany miast, opisane panoramy ze szczytów czy opisy najciekawszych atrakcji. Wielki plus należy się za tzw. stronę alarmową, na której znajdują się telefony oraz adresy do służb ratunkowych oraz organizacji turystycznych w regionie.
- Wydawnictwo Kartograficzne Compass – Tam gdzie macki WiT jeszcze nie sięgają polecam produkty Compass. Ich mapy obejmują praktycznie obszar całej Polski i można zakupić je również w wersji elektronicznej. Mapy są stonowane, czytelne i dokładne. Plus za podawanie różnicy wzniesień na poszczególnych odcinkach. Funkcjonują głównie w wersji papierowej, więc trzeba nastawić się na domową laminację.
- VKU Harmanec – Jako że często uderzamy w słowackie góry, to pozwolę sobie polecić wydawnictwo naszych południowych sąsiadów. Mapy Harmanec są szczegółowe, przejrzyste i obejmują obszar całej Słowacji. Polecam. Najkorzystniej zakupić je na miejscu (cena oscyluje wokół kwoty 4 euro), można na nie trafić także w polskich księgarniach specjalizujących się tematyką podróżniczą czy górską.
Oczywiście mam w domu mapy innych wydawnictw. Produkty sygnowane przez Sygnaturę, Express Map, Plan, Daunpol czy Eko-Graf nie są mi obce – niektóre nadal w użyciu, inne służą jako pamiątki, z czasów, kiedy nie przykładałam wagi do jakości i po prostu kupowałam pierwszą lepszą mapę z brzegu.
ULUBIONE MAPY TATR
Jak wiecie, najczęściej i najchętniej jeżdżę w Tatry. Przez lata byłam zwyczajną turystką, grzecznie poruszającą się tylko w obrębie szlaków znakowanych, więc mapa wydawnictwa Eko-Grafu, później Express Map zupełnie mi wystarczały. Do czasu aż założyłam bloga i zaczęłam bawić się w topo-rozkminki. Nagle odkryłam, że mapy nie są wystarczająco szczegółowe na moje potrzeby, co też dało się we znaki podczas eksploracji poza wytyczonymi szlakami. Jeszcze przez jakiś czas ratowałam się wersją online Sygnatury, ale to nadal nie było to czego szukałam. Przy okazji planowania styczniowej wycieczki na Turbacz przypomniałam sobie o Agencji Wydawniczej WiT – skoro mapa Gorców jest rewelacyjna, to może i Tatry mają ogarnięte? Okazało się, że i owszem. Uff! W końcu dorwałam mapę Tatr spełniającą moje oczekiwania:
-
- osobny arkusz na Tatry Zachodnie i Wysokie (foliowane);
-
- skala 1:25 000;
-
- wydanie z 2015 roku, a zatem aktualne;
-
- bogate nazewnictwo – wreszcie mam dokładnie opisaną mapę, nie tylko w obszarach udostępnionych turystycznie; 😉
-
- ukształtowanie terenu jest naprawdę dobrze odwzorowane, to ma dla mnie KOLOSALNE znaczenie podczas pozaszlakowych wycieczek;
-
- zachodnia część Tatr nie jest brutalnie ucięta gdzieś w okolicy Białej Przełęczy (jak ma to miejsce u większości konkurentów) lecz sięga Doliny Kwaczańskiej, dzięki czemu dostajemy w pakiecie całkowity przebieg drogi jezdnej otaczającej Tatry;
-
- komplet kosztuje 19 zł;
- doczepić się mogę jedynie do zbyt intensywnego nasycenia barw, które może wynikać z faktu foliowania (zauważyłam, że foliowane mapy mają intensywniejsze kolory niż ich papierowe odpowiedniki, dotyczy to wszystkich wydawnictw, na które się nadziałam).
Udanym (również nagradzanym) rozwiązaniem jest mapa Tatr Polskich 3 w 1. Z początku myślałam, że po co to komu, przekombinowane toto, a złapałam się na tym, że na ostatnim majowym wyjeździe zaskakująco chętnie sięgałam do plecaka po to właśnie wydawnictwo. Już wyjaśniam w czym myk. Otóż mapa polskiej części Tatr w skali 1:20 000 została podzielona na 3 części: rejon Doliny Kościeliskiej i Chochołowskiej, rejon Giewontu i Czerwonych Wierchów oraz rejon Polskich Tatr Wysokich. W rezultacie dostajemy 3 bardzo szczegółowe i ekstremalnie czytelne arkusze przy stosunkowo małej powierzchni. A wiadomo, że im mniej składania i rozkładania płachty, tym wygodniej. Szlaki odwzorowane są wręcz wzorcowo, nie brakuje informacji o terminach ich zamknięcia, zaznaczono też miejsca występowania sztucznych ułatwień. Na rewersach znajduje się informator turystyczny oraz liczne bonusy. Mapy są papierowe, ale schowane w foliowym mapniku. Cena? Śmieszne 10 zł. Tylko czekać na wariant części słowackiej.
Ciekawym tworem WiT-u jest mapa przestrzenna Tatr. Cztery foliowane arkusiki przedstawiają siatkę szlaków w nietypowej formie. Tylko najważniejsze miejsca są wyszczególnione, a przebieg ścieżek jest schematyczny, co czyni ten produkt raczej dodatkiem niż samodzielną mapą, jednakże trójwymiarowe zorientowanie plus opisane panoramy i krótka charakterystyka danego rejonu sprawiają, że jest to bardzo atrakcyjny bonus – przydatny podczas rodzinnych wycieczek. Wydaje mi się, że przestrzenne mapki mogą bardzo zainteresować młodsze pokolenie tatromaniaków.
JAKA MAPA TURYSTYCZNA BĘDZIE ZATEM NAJLEPSZA?
Ostatecznego wyboru każdy musi dokonać sam. W oparciu w własne preferencje, doświadczenia, być może z pomocą wymienionych wyżej wskazówek i za dobrą radą cioci Madzi. Wiecie już jakim mapom ufam ja, chętnie poczytam w komentarzach o Waszych ulubieńcach albo patentach przy wyborze tudzież użytkowaniu mapy. Wszelkie wskazówki mile widziane!
Górskie pozdro,
Madzia / Wieczna Tułaczka
***
Tu też się dzieje:
Też jestem wierna papierowym mapom. Nie lubię elektronicznych wersji 🙂
ok a jaka mapa idąc w góry od wschodu do zachodu na wysokości granicy??
potrzebuję 50 map ?
Jak weźmiesz 50 map to zajmą Ci większą część plecaka i będą ważyć dużo za dużo. 😉 Musisz iść na kompromis i zabrać kilka map bardziej ogólnych, możesz wcześniej pomyśleć nad wysłaniem kilku depozytów z bardziej szczegółowymi mapami pasm, które znasz mało lub są rzadko odwiedzane (jak Beskid Niski), bądź te mapy kupować w mijanych schroniskach, by po przejściu danego pasma wyrzucić mapę do kosza. Albo iść z kombinacją map ogólnych i elektronicznych. Sam musisz zdecydować co wolisz.
Przyznaje bez bicia 😛 nie używam map 🙂 w domu planuję trasę i wszystko mam w głowie 🙂 często błądzę na szlakach ale przez to poznaję fajne miejsca 🙂 A Słowackie mapy najlepsze Harmanec 🙂 nawet polskie góry są w ich wydaniu 🙂
Mam mapę Gorców w wydaniu WiT-a (dwuczęściową) i faktycznie jest niezła, ale poczułem zgrzyt dochodząc do końca artykułu, kiedy w związku z konkursem zapachniało mi niestety zwyczajnym sponsoringiem. Teraz już wiem dlaczego mapy tej agencji są tak wysoko oceniane 😀
Wcale tak nie jest, ale i tak pewnie Cię nie przekonam. Po pierwsze, gdyby artykuł był sponsorowany to bym napisała, że powstał we współpracy z WiT. WiT tylko zasponsorował nagrody do konkursu, co wyraźnie zaznaczyłam. Po drugie, nawet słowem nie wspomniałabym o innych wydawnictwach: Compassie czy Harmanec.
PS. Takie zdanie o mapach WiT mam nie tylko ja. Poczytaj sobie komentarze pod mapowym postem na FB, na blogu tatrzańskiej madafaka, czyli Hemli. Jakoś dziwnym trafem nie jest to opinia odosobniona. 😉
ozdrawi
Super pomysł na konkurs Wczoraj omawialiśmy czerwcowy urlop w Tatrach ,więc i przegląd map się odbył.
Jeśli chodzi o mnie to zawsze korzystam z map papierowych i kupuję jak najbardziej aktualne.Jak tylko możliwe to staram się kupować wydawnictw regionalnych .Ponieważ w te same miejsca wracam czasami po latach ,to zaopatruję się w bieżące wydania Także kupuje wersje papierowe i wymieniam .
WiT z Piwnicznej Zdroju, więc jak najbardziej regionalni. 🙂 I dokładni. 🙂
Ja też dołączam do grona miłośników WITu 😀 W Tatrach wymiatają, są bezkonkurencyjni, ale mapy Pienin, Beskidu Sądeckiego i Gorców też uważam za bardzo udane 🙂
PS Arkusz 121 z VKU? Przypadek?…
;D
Pozdrówka 🙂
Nie przypadek. 😀 Tzn. jeszcze nie mam w domu, w razie co kupię na miejscu, ale doprawdy jeszcze nie wiem gdzie dotrę. Się zobaczy. 😀
Też należę do grona zwolenników map papierowych 🙂 Żadne akcje aplikacje. Z wydawnictwem WiT spotkałam się po raz pierwszy w Bieszczadach tego roku, bo nic innego nie było na półce. Bieszczady 2w1 sprawdziły się bardzo 🙂 Compass na plus za niemal każdy kawałek polskiej ziemi 🙂
No ja właśnie trafiłam na WiT w Gorcach. Akurat miałam wybór i szybko się okazało, że był jak najbardziej słuszny. 🙂
Lubię gadżety więc korzystam z GPS-u Garmin GPSMAP 62 z najnowszymi mapami i wgranymi współrzędnymi keszy (geocaching, opencaching – fajna zabawa polecam). Nie mniej nie wyobrażam sobie by nie mieć przy sobie mapy papierowej bo sprzęt elektroniczny zawsze może zawieść.
Pozdrawiam
Rafał
Jakoś nie chce mi się nigdy bawić na szlaku z GPS-ami i innymi sprzętami, wolę szybko zerknąć w mapę. No ale rozumiem zajawkę. 🙂
Przyznam się bez bicia, że podeszłam do tego postu z rezerwą. Do tej pory patrzyłam tylko na to, czy mapka jest laminowana, czy nie i skalę. Dzięki za otwarcie oczu :). Wykreowałaś mi potrzebę posiadania map wydawnictwa WiT ;].
Jeszcze niedawno miałam takie podejście jak Ty, ale im więcej chodzę po górach i robię trudniejsze wycieczki, tym bardziej doceniam porządną i szczegółową mapę. A te witowskie są świetne i tanie. 🙂 Zresztą po komentarzach na blogu i FB to nie tylko moja opinia. 😀
Świetny wpis! Same przydatne informacje, zwłaszcza odnośnie daty wydania mapy – przy ostatniej górskiej wędrówce nadrobiliśmy ładne kilka km, bo okazało się, że szlak który był na mapie został nieco zmieniony. A nie zastanowiło mnie w księgarni dlaczego taka fajna mapa jest przecenona i już za dyszke może być moja 🙂 Odnośnie konkursu – rozumiem, że musi to być zdjęcie góry, a nie np. widok podczas wędrówki na nią? Ps. Czytam Twojego bloga od dawna i od samego początku jest to jeden z moich ulubionych – wszystko jasno, prosto i zrozumiale przedstawione, a co najwazniejsze, w każdym wpisie czuć Twoją miłość do Gór! Pozdrawiam! 🙂
A no ja mam jeszcze mapy Tatr ze szlakiem na Tomanową Przełęcz – można nawet mandat zarobić, jak ktoś nie jest zorientowany. 😉
Cieszę się, że śledzisz moje wpisy od dawna i że w końcu dałaś temu wyraz. :* Dziękuję. 🙂
Jeśli chodzi o konkurs, to zdjęcie jak najbardziej uznam. Tylko nie zapomnij opisać. 🙂 Wysyłaj zatem i powodzenia! 🙂
Też wolę używać tradycyjnych map, choć GPS w kieszeni też czasem okazuje się przydatny. Ale jakoś pewniej się czuję, mając ta mapę w ręku i nie martwiąc się, czy telefon ma zasięg i czy bateria nie klęknie za godzinę. Bardzo przydatny artykuł. Dzięki.
Widzę, że nie tylko ja mam potrzebę międlenia mapy w łapach. Niby gdzieś tam coś kiedyś ściągałam na telefon, ot tak bardziej w ramach porównania, ale ostatecznie nigdy nie odpalałam.
Ręczne home-laminowanie również uprawiam. Nie ma to jak się rozłożyć z mapową płachtą i planować, no i te dyskusje przy tym…
W ogóle muszę pomału zacząć aktualizować mapową szufladę, bo część zasobów się robi pomału przestarzała.
Tatry 3 w jednym …?
Dawno , dawno temu, za czasów minionych i politycznie niesłusznych,
Wojskowe Wydawnictwo Kartograficzne wydało Tatry 15 in 1, skala 1:10tys.
Może to kogoś zainteresuje,… może gdzieś na Allegro czy w szufladzie dziadka można dorwać.
(sam mam, ale nie oddam ! ;- )
A co do samego wpisu i wychwalania map jednego producenta,
to niestety, bez względu na intencję i faktyczną sytuację,
i tak pachnie kryptoreklamą …
Polecam mapy trzech producentów w tym wpisie. 😉 Ale w Tatry jeżdżę najczęściej i uważam, że WIT ma najlepsze mapy na to pasmo z ogólnodostępnych wydawnictw. Porównaj sobie zdjęcia map tego samego fyrtla (wkleiłam rejon Kościelca i Orlej Perci) i ich czytelność… Aż wali po oczach. 😛
Polecasz 3 ale faworyzujesz jednego producenta. To faktycznie aż bije po oczach. Czytelność żółtych szlaków na mapach WiT jest TRAGICZNA a mimo to je polecasz. Przeciętny początkujący turysta dużo łatwiej odnajdzie się na ExpressMap.
Faworyzuję, bo na Tatry są najbardziej szczegółowe i te najbardziej lubię. Nie będę polecać tych map, których nie używam albo nie lubię – proste. A seria trzech map poświęcona Tatrom jest akurat doskonale przejrzysta i nie tak nasycona, jak foliowane wersje.
Polecam mapę Tatr online http://www.mapa-tatr.com.pl/
Mapa pozwala wyznaczyć trasę oraz wygenerować profil terenu pomiędzy wskazanymi na mapie punktami. Trasę można wyznaczyć z uwzględnieniem szlaków pieszych, rowerowych, dróg (samochodowa) oraz na przełaj.
Witam. Także jestem wierny wydaniom papierowym. Może nie tyle kolekcjonuję co zbieram od lat 🙂
Mam sporo PPWK w 1 : 75 000. Z Niektórych (np. Tatry i Podhale) jeszcze korzystam.
Zamówiłem polecaną przez Panią mapę Tatr WiTu. Zobaczymy…
Ja ze swojej strony polecam mapy Tatr wydane przez Sygnaturę. Za 31 zł możemy nabyć ,,Komplecik Tatrzański” http://www.sygnatura.com.pl/pl/mapy-gorskie/237-komplecik-tatrzanski.html
Bardzo dobre są Tatry Wysokie (polskie i słowackie) oraz Tatry Zachodnie. Kiedyś w ramach tego kompletu dodawany był jeszcze Atlas Kieszonkowy http://www.sygnatura.com.pl/pl/atlasy-turystyczne/251-atlas-kieszonkowy-tatry-polskie-9788374991537.html
Porównam z zamówionymi mapami WiTu.
Jak dla mnie poza legendarnym już wydawnictwem WWK 1 :10 000 to najlepsza mapa Tatr w formie papierowej. Cena, trwałość, obszar, cieniowanie, nasycenie szczegółami (czytelność), etc.
Niestety inne rejony górskie wydawane przez Sygnaturę są w innej formie (graficznej) i ze względu na zbyt duże nasycenie szczegółami są po prostu nie czytelne. Do planowania wycieczek w domu tak. W terenie już nie bardzo.
Produkty Compassu są bardzo dobre merytorycznie, ale użyty papier sprawia, że mapy te są dosłownie jednorazowe (pisałem o tym na NGT.pl) . Co ciekawe mapy tego wydawnictwa dołączane do dzienników (gazet) regionalnych są o wiele lepszej jakości. Minusem jest różna (odmienna) skala – czasami jest to 1 : 60 000, czasami 1 : 40 000, czasami są to setki. Choć w tym sezonie pojawiły się ,,normalne” pięćdziesiątki. Zubożona jet też nieznacznie treść.
Pozdrawiam życząc zdrowia
PRS
Tylko nie per pani! Madzia jestem. 😀
Co do Sygnatury to też jest spoko, choć wolę WIT-a, w domu ogarniam trasy na skali 1:20 000, do plecaka pakuję plastikową wersję 1:25 000.
Co do map Compassu to zgadzam się całkowicie – dlatego przed użyciem stosuję domową laminację, czyli obklejam taśmą z wiązanką na ustach (nie lubię tego robić). 😉
Pozdrawiam i dzięki na opinię. 🙂
PS. A mapa Tatr WWK 1 :10 000 jest gdzieś do kupienia? Nie trafiłam na takie cacko…
Madziu 🙂
ta mapa wygląda tak http://galeria-zdjec.pl/gorska-biblioteka-mapa-tatry-topo-10000-wzk.html
(brakuje jednego arkusza)
Być może do trafienia w jakimś antykwariacie, na wyprzedażach książek rozłożonych na stołach przy jakichś bazarach, etc.
Ja nie trafiłem – towar mocno chodliwy 😉
Z innych map polecam ze względu na trwałość ,,Bieszczady – Mapa turystyczno-nazewnicza kreślona przez Wojciecha Krukara”
http://www.ruthenus.pl/main.php?podstr=sklep_opis&id_produktu=165
(ja mam wersję 2013 http://www.ruthenus.pl/main.php?podstr=sklep_opis&id_produktu=106 ale pewnie ,,nowa” różni się tylko zmodyfikowaną treścią). Jest to mapa ,,specyficzna” ze względu na nazewnictwo miejscowości i szczytów, etc.
Mapy wodoodporne Wydawnictwa Plan to np. http://www.ksiegarnia.naszesudety.pl/818,pl_beskid-slaski-mapa-(wodoodporna).html
Nie jest to plastik, ani laminat, ani ,,film” , ani taki ,,papier” jak na mapie Krukara.
To coś ja cieniutka cerata znana ze stołów w barach mlecznych 😉
Ta folia to POLYART.
W ramach zakupu ,,rozpoznawczego” np. http://www.ksiegarnia.naszesudety.pl/1136,pl_ziemia-nyska-dla-aktywnych-(wodoodporna).html – skala to 1:70 000
Jej odpowiednik ,,papierowy” jest już 1:50 000 http://www.ksiegarnia.naszesudety.pl/937,pl_ziemia-nyska-dla-aktywnych.html
Mapy Planu oceniam o ,,oczko”, półtora gorzej od Compassu jeżeli chodzi o treść, odwzorowanie, cieniowanie… no ogólne wrażenie estetyczne 😉
Ale są regiony (np. obszar Sudetów) na który nie ma odpowiedników Compassu (podział rynku???) więc nie ma krajowej alternatywy.
Pozdrawiam
PRS z NGT
Dokladnosc i szczegolowosc map nie ma absolutnie nic wspolnego z data wydania ani tym bardziej z uzyta podzialka. Jest to poglad propagowany jak widac skutecznie przez producentow map. Sprawa jest prosta. 1 mapa 1:100k to dla tego samego obszaru cztery sprzedane mapy 1:50k ! A różnica jest niewielka i zależy od jakości pracy kartografa i zastosowanego tzw. uogólnienia mapy. Kreska 1mm na mapie 1:50k to 50m jesli narysowano ta kreske z dokladnoscia 1mm to mamy 100m w prawo i tyle samo w lewo, wiec ścieżka jest gdzieś w pasie 200m. Dodatkowo sprawe komplikuje to ze nie da sie dokladnie odwzorowac czaszy na plaska kartke, musza byc przeklamania i to spore i sa rozne sposoby radzenia sobie z tym. Tu informacja dla GPSowcow – wasze mapy sa identycznie niedokladne bo sa skanami tych papierowych. Szlaki owszem zmieniają się ale informacje o nich już niezbyt szybko co widać w oficjalnych materiałach PTTK, najlepszy przyklad jest na Kubalonce na GSB wiec bardzo uczeszczanym szlaku gdzie mapy pokazuja co innego, oznaczenie szlakowskazami w terenie pokazuje co innego a idzie sie jeszcze inaczej. Albo najnowszy Compas 2014 pokazuje zamiast niebieskiego zlikwidowanego szlak dydatktyczny ktorego tam nie ma i z kolei zadne wydawnictwo nie pokazuje istniejacego kilkanascie lat czerwonego lacznikowego na Bendoszke ktory w terenie jest. Przyklady mozna mnozyc dalem tylko dwa z bardzo zurbanizowanych terenow gdzie chyba latwo o weryfikacje terenewa ktora jest kolejnym mitem. Poza tym autorzy map korzystają z podkładów geodezyjnych aktualizowanych bardzo powoli, niektóre rejony górskie maja datę 79 rok. Mit wmawiajacy zakup najnowszych wydan przyczynia sie wylacznie do zwiekszenia obrotow wydawnictwa. Góry nie zmieniły swojego położenia i zaskakująco dokładne okazują się przedwojenne mapy wojskowe WIG 1:100k. Zawieraja wiecej informacji turystycznej niz niejedna nowoczesna 1:50k. Owszem doszlo kilka zbiornikow wodnych, troche drog, pare miejscowosci przestalo istniec. Jednakze ludzie chodza tymi samymi sciezkami w terenie co i 100lat temu a nawet wiekszosc szlakow przebiega tak jak dzisiaj.
W Bieszczady nie znalazlem lepszej mapy niz 1:100k mapa taktyczna CCCP z 1949 roku. Nawet predkosc nurtu, rodzaj podloza, glebokosc brodu i rozstaw drzew sa podane (inforacja dla czolgistow 😉 ).
Jest to jedyna mapa na ktorej zaznaczono przebieg izogon. Tak istotnych dla uzytkownikow kompasow. Zadna nowoczesna turystyczna mapa nie podaje dewiacji magnetycznej czy analogicznych wskaznikow.
Dla mnie mapy mniejsze niz 1:100k nie nadaja sie poniewaz robie dlugie przejscia i musial bym nosic kilka kg. map ze soba. Zdecydowanie wole miec jedna najwyzej dwie. Wyjatkiem sa miejsca takie jak Tatry gdzie przydatna jest podzialka nizsza niz 1:30k a i tak nie w kazde miejsce. Kolejnym mitem jest aktualizacja w terenie. Nie bede się rozpisywal bo temat jest obszerny. Wystarczy porownac ze soba kilka „najnowszych” map, porownac z obrazem z satelity by wiedziec ze to bajki. Dodatkowo wydawcy stosuja tzw. „jaja wielkanocne” czyli celowe bledy np. dodanie/skasowanie jakiejs drogi czy zmiana jej przebiegu. Robia to dlatego zeby latwo bylo oskarzyc o plagiat tych ktorzy bezmyslnie skopiowali tresc z mapy. To takze latwo odnalezc na mapach nie wiem czemu jedno z wydawnictw wymyslilo sobie ze Bieszczady to takie miejsce gdzie nikogo nie ma i tam wlasnie umieszcza swoje „jaja”.
Osobnym zagadnieniem jest wydawnictwo Compas. Produkuja swoje mapy na papierze gorszym od toaletowego, to sie rozpada w domu przy 1 rozlozeniu. Ostatnio nabylem ich mape turystyczna bez poziomic!
Wiekszosc wydawnictw zyje takze w glebokim PRL poniewaz ich mapy gorskie koncza sie rowno z granica poludniowa RP. A co drodzy wydawcy jesli bede musial zejsc do slowakow? Sprawa jest prosta i dotyczy pieniedzy. Zeby zrobic ten fragment gor trzeba kupic slowackie podklady geodezyjne a to spory wydatek a oprocz tego mozna sprzedac dodatkowe mapy Slowacji.
Co do elektroniki sprawa jest oczywista – potrzebne jest zawodne urzadzenie, czesto potrzebne jest zawodne polaczenie sieciowe, a malenki ekranik oraz sposob warstwowego udostepniania ilosci informacji zaleznie od przyblizenia dyskwalifikuje te rozwiazania.
Osobna kwestia sa czasy przejsc. Taka informacja prawie nic nie mowi. Sa rozne sposoby okreslenia tego czasu, czesc jest wykonana w terenie ale nie wiadomo w jakich warunkach, jaka kondycje mial mierzacy, czesc jest obliczana w wydawnictwie i tez sa rozne wzory. Pozniej mamy takie kwiatki ze idac jedna z polonin bieszczadzkich jak ci sie spieszy idziesz czerwonym (GSB) jak ci sie nie spieszy idziesz zielonym 20 minut dluzszym z tym ze to jest ten sam szlak.
Rozwiazaniem prostym i sensownym jest podawanie pkt. GOT w ten sposob mozna szybko wyliczyc sobie przewyzszenia a znajac swoje wlasne tempo wiedziec ile czasu zajmie wedrowka.
Jedynie ze ludzie ktorzy w ogole nie potrafia nic liczyc czyli tak zwana stonka turystyczna, zaczeli by marudzic, paradoksalnie oni i tak zazwyczaj nie korzystaja z map nawet jesli je maja.
Podsumowujac mapa terenem nie jest a jedynie jego uogólnionym lepiej lub gorzej odwzorowaniem dlatego moze byc uzywana w terenie jedynie pomocniczo.
Kazdy jest kowalem swojego losu i moze kupowac stare mapy z nowa data i nosic ich ogromna ilosc. Jego prawo. Moj sposob jest taki: mam jedna mapke 1:500k wszystkich polskich gor i kawalka Slowacji i Czech a do tego zabieram 1 albo dwie mapy 1:100k, albo nawet fragmenty xerowek starych WIGow zamiast map.
Jedynie w Tatry zabieram mape 1:20k ale rzadko bo nie lubie zbytnio Tatr. Zaskakujaco czesto nie korzystam z zadnej innej mapy niz ta kieszonkowa 1:500k wielkosci mniejszej niz kartka A4 a chodze gzie oczy poniosa, czy szlakiem czy bez.
Ale to moj sposob i doskonale sprawdza sie dla mnie. Jesli Ci sie spodoba mozesz korzystac 😉 a czy sprawdzi sie takze dla Ciebie – nie wiem.
Zgadzam się, że mapy WIT są bardzo dobre. Gorce, Tatry, Pieniny, Bieszczady, Beskid Sądecki – praktycznie nie ma się do czego przyczepić. Niedługo planują wydać Beskid Śląski. No i koszt 10zł za bardzo dobra mapę laminowaną to nie jest spory wydatek. Podoba mi się tez Sygnatura – mapa hit Słowacki Raj, czy Tatry Wysokie i Zachodniew skali 1:25 000 są bardzo szczegółowe. Fajne cieniowanie jest na mapie Beskid Śląski i Beskid Niski.
Co do Compassu, to prawda, że maja duży wybór, ale jakoś specjalnie nie jestem przekonany do tych map. Pogranicze Bieszczadzkie – słowackie i ukraińskie, Góry Sanocko-Turczańskie. Przyznam, że niektóre tytuły są dostępne tylko u nich. Ale mam ich najnowszą mapę Gór Sowich – i nie dość, że nie ma różnicy wzniesień (a na wcześniejszej mapie była), to jeszcze przy szlakach są tylko podane odległości, bez czasów przejść! Skandal!
Express Map – podoba mi się Ziemia Kłodzka. Mapy wygodne i dostępne, szczególnie Tatry. Ale cieniowanie tragedia. Tu się zgadzam.
No i mój faworyt – Plan. Mieszkam w Sudetach, więc z tych map korzystam najczęściej. Karkonosze, Góry Izerskie, Rudawy Janowickie, Masyw Śnieżnika – laminowane i w skali 1:25 000. Także maja w tej skali Beskid
Sląski i Mały. Produkują mapy w technologii Polyart. Praktycznie niezniszczalne. Góry Opawskie, Łużyckie, Bardzkie, Stołowe, Sowie, Masyw Ślęży, Wałbrzyskie, Kamienne, Złote, Bystrzyckie – od lat dla mnie najlepsze. Do tego Skalne Miasto, Czeski Raj, Góry Orlickie, Jesioniki.
A jeśli chodzi o Czechy, bo tam też często jestem to mapy Shocart jak najbardziej ok. Tylko papier jakiś taki nietrwały i map dwustronna o dużym formacie. Polecam szczególnie wydawnictwo Geodezie On Line. Super dokładne mapy w skali 1:25 000. Posiadam Broumovsko, Czeską Szwajcarie i Czeski Raj i naprawdę jestem pod wrażeniem tych map. Maja cała Szumawę, Jesionik – północ i południei, Śnieżnik, Izery, Karkonosze, Rudawy, Czeski Las, Morawski Kras, Góry Łużyckie, itp.
Namówiłaś mnie na zakup tatrzańskich map Agencji Wydawniczej WiT. Zobaczymy jak się sprawdzą w praktyce 🙂 Do tej pory nie zwracałem większej uwagi na mapy. Byle była i byle się zgadzały czasy przejść. Teraz, gdy wzrok już nie ten szukam czegoś, co ma dobry kontrast barw – zobaczymy jak wyjdzie.
No to sorry ale WiT pod kątem kontrastu leży i kwiczy.
Kolory mogłyby być mniej nasycone (na tych foliowanych egzemplarzach), ale właśnie na mapach WIT jest najwięcej szczegółów.
Tatrzańska seria w skali 1:20 000 jest w mojej ocenie najlepszą turystyczną mapą dostępną od ręki.
Posiadam mapy WiTa, ale jest jak dla mnie jeden mankament, trasy zaznaczone na żółto zlewają się z tłem na mapie. W dodatku zawsze patrze na skale najlepiej jak jest 1:25 000. Natomiast mapy VKU Harmanec moim zdaniem są najlepsze, ale papierowe i po kilku wyprawach zwłaszcza na wietrze są w strzępach. Szkoda że nie maja 'plastikowych' Będąc w Karpaczu kupiłem nie mając wyboru mapę wydawnictwa „galileos” Śnieżki i Gór Stołowych masakra.
Będąc w górach można zaopatrzyć się w aplikacje na smartfona mapa-turystyczna https://mapa-turystyczna.pl/ Świetna rzecz, ciągle aktualizowana i dodawane nowe szlaki również na Słowacji. Przykładowo wybierając się w trasę gdzie jeszcze nie byłem korzystam często z tej aplikacji oblicza mi czas przejścia, pokazuje przewyższenia super rzecz.
„im mniejsza, tym mapa będzie lepsza, bo bardziej szczegółowa”
— na odwrót, skala większa to mapa bardziej szczegółowa (1:25 000 > 1:50 000)
Dokładnie, to poważny błąd merytoryczny na poziomie podstawówki, autora tekstu proszę o poprawienie!
Już się tak nie gorączkuj magistrze. To zwykłe przejęzyczenie. 😉 I już poprawione.
PS. Jestem autorką tekstu, a nie autorem. 😛
Czyli feministka. Pewnie tak samo obraziłabyś się gdy ktoś napisał: „mani magister” zamiast feministycznego „pani magistra”. 😀
Chciałam tylko wrócić uwagę, że jestem kobietą, a nie mężczyzną, bo część osób trafia tylko z wyszukiwarki na jeden artykuł i nie wiedzieć czemu z góry zakłada, że jestem facetem. Tylko tyle. A Ty z góry piszesz o feministkach i obrażaniu się.
Wchodząc na tego bloga to ciężko nie zauważyć, że jesteś kobietą, Ale zablokowanie możliwości odpowiedzenia na Twój komentarz o czymś świadczy „pani autorko”. Zrobisz wszystko jak przystało na feministkę byleby tylko racja pozostała po Twojej stronie bez możliwości podania kontrargumentu.
„im mniejsza, tym mapa będzie lepsza, bo bardziej szczegółowa”
— na odwrót, skala większa to ta gdzie mianownik mniejszy (1:25 000 > 1:50 000)
A jak się do tych map drukowanych mają mapy internetowe? Chociażby na smartfonie? Czy nie jest zaletą częste uaktualnianie? A moze te w necie nie sa tak dokładne? Jak uwazasz?
Bardzo polecam mapy.cz, tylko ściągnij najpierw dany region na telefon, żeby mapa działała offline. Mapa jest bardziej szczegółowa od papierowej i generalnie jest genialna, ale wiesz, to powinien być dodatek do mapy papierowej, bo co zrobisz, jeśli telefon padnie? 🙂
Też korzystam z mapy.cz, przynajmniej odpada poszukiwanie miejsca na mapie w którym jestem. Na korzyść map papierowych przemawia jednak ich rozmiar. Na nich można spojrzeć perspektywicznie na wycieczkę. Mapy.cz mają zaznaczone wiele ścieżek, których nie ma na papierowych. Ale uwaga ! Można się nadziać na takie, których już nie ma.
Lasy, polany, skały, obszary zabudowane to nie jest cieniowanie. Cieniowanie jest metodą prezentacji rzeźby terenu, a wymienione wyżej obszary (za wyjątkiem skał, do przedstawiania których stosuje się rysunek skał lub pojedyncze sygnatury skał) są rodzajami użytkowania terenu i przedstawia się je za pomocą barwnych plam. Swoją drogą, sprawny turysta świetnie odczyta rzeźbę terenu z samych poziomic, cieniowanie jest mu zupełnie niepotrzebne, a wręcz niewskazane, bo zmniejsza czytelność (zawsze!) pozostałej treści. Ja na przykład nigdy nie korzystam z cieniowania i dla mnie mogłoby go nie być. Proszę spojrzeć na dokładne mapy topograficzne, które mają poziomice, a nigdy nie mają cieniowania. Cieniowanie służy tylko laikom i pomaga określić jedynie najważniejsze rysy rzeźby (np. układ grzbietów). Na pewno nie jest tak, jak napisano na blogu, że „dobre cieniowanie to podstawa”. Proponuję szybko poprawić wpis, bo widać, że został napisany przez laika. 🙂
Oczywiście, że został napisany przez laika. I dla laików, turystów, którzy śmigają szlakami i czasem gdzieś tam zboczą. 🙂 Przy pisaniu używałam potocznych wyrażeń, stąd wyszło to cieniowanie i myślę, że dla pozostałych laików jest to czytelne 😀
Bardzo dziękuję za uwagi, słuszne zresztą. „Cieniowanie służy tylko laikom i pomaga określić jedynie najważniejsze rysy rzeźby (np. układ grzbietów)” – dla turystów to jednak ważna sprawa, bo uwierz mi, że większość na szlakach słabiutko orientuje się, gdzie właśnie się znajduje i w dużej mierze do takich osób kieruję moje artykuły. Zaawansowani wiedzą lepiej. 🙂