Kiedy ostatnio zrobiłeś/aś coś po raz pierwszy? Coś co wykraczało poza standardowe aktywności i ocierało się o szaleństwo?
***
Sama nie wiem czemu na to przystałam. Zaczęło się niewinnie. Po przesłaniu planu projektu „Korona Beskidu Śląskiego” do Basi ze Śląskiej Organizacji Turystycznej, otrzymałam odpowiedź:
– Słuchaj, nasz człowiek z Bielska-Białej to zapalony rowerzysta i chciałby Cię zabrać na nasze górskie ścieżki rowerowe Enduro Trails, żeby pokazać, jak fantastyczna inwestycja powstała w regionie. Plan jest taki, że wjedziecie sobie na spokojnie na Kozią Górę, a potem zjedziecie Twisterem. To super wycieczka i naprawdę fajne przeżycie – prawie 5 km na pumptracku. Zobacz sobie na stronce www.endurotrails.pl.
Oczywiście przewertowałam stronkę, obejrzałam filmiki na YouTube, przeraziłam się, ale też podjarałam, ale bardziej przeraziłam, więc nie wiem, co mi przyszło do głowy, że wystukałam taką odpowiedź:
–O mój borze jodłowy, jestem przerażona! No ale niech będzie – modyfikujemy plan. Raz się żyje. 😀 Proszę tylko przekazać panu Piotrowi (to wspomniany „nasz-człowiek-z Bielska-Białej”), że na Kozią Górę to mnie będzie pchał, a w dół będę drzeć japę na potęgę i spalę hamulce. 😉 Po prostu to będzie mój pierwszy w życiu kontakt z MTB (do tej pory tylko miejskie i płaskie ścieżki rowerowe) – niech ma świadomość kogo będzie niańczył. 😉
Moja odpowiedź jest autentyczna i żywcem z maila skopiowana… Faktycznie stresowałam się niemiłosiernie. Przecież ja tego nie przetrwam! I to na oczach obcego faceta! O jeżu…
W końcu przyszedł 9 czerwiec, kiedy to pozwiedzałam Strefę Kultury w Katowicach i potułałam się po Bielsku-Białej, a co gorsza przyszedł i 10 czerwiec, kiedy pod drzwiami Hello Hostel (gdzie założyłam obóz) zjawił się on. Mój oprawca. To znaczy pan Piotr, a teraz już Piotr. 😀 Bardzo szybko złapaliśmy fajny kontakt i przynajmniej przestałam przejmować się tym, że w jego oczach wyjdę na kompletną rowerową łajzę. Piotr podszedł do sprawy na luzie, po kumpelsku, ale i profesjonalnie, dzięki czemu czułam się na tyle rozluźniona, na ile pozwalało mi widmo Twistera.
Pod Kozią Górą czekała na nas Kasia, koleżanka Piotra z Wydziału Promocji Miasta (ci to mają robotę), która chciała ogarnąć Enduro Trails, ot tak, dla lepszego poznania atrakcji regionu. Wszak bierze udział w organizacji niejednej rowerowej imprezy w Bielsku-Białej. Wypożyczyliśmy rowery, kaski, ochraniacze, przeszliśmy małe szkolenie i nasz oprawca, tfu, Piotr zagonił nas na Kozią.
OMG! Wsiądź na rower i jedź pod górę, jeśli chcesz przetestować swoją kondycję! Nie raz wspominałam, że mam galaretkę zamiast mięśni i wiecie co? Ta galaretka też boli! Może nie będę się pogrążać i naturalistycznie obrazować katuszy ciała, zatem napiszę wprost – ujechałam z 500 metrów, a potem wepchałam rower na szczyt. Przynajmniej miałam towarzystwo, bo Kasia pchała swój rower tuż obok, równie zdyszana co ja. Tylko nie myślcie, że to było proste! Wtachanie roweru okazało się bardziej męczące, niż wniesienie ciężkiego plecaka! Wiem co mówię.
Już na górze, Piotr szybko skierował nas ku początkowi Twistera. Bał się, że jak wstąpimy do Stefanki, to będziemy błagać o pomoc, czy co? 😉 Przed zjazdem przeszłyśmy szkolenie wtórne, raz jeszcze poćwiczyłyśmy pozycję, dopytałyśmy, czy aby na pewno się nie pozabijamy i wio!
Tutaj posiłkując się oficjalnym opisem zapodam kilka informacji o Twisterze. Niebieska ścieżka dla średniozaawansowanych ma długość 4400 metrów o średnim spadku 6,4%. Nawierzchnia jest równa, w pełni utwardzona kruszywem, niezbyt stroma, ale bardzo zakręcona z dużymi bandami i muldami. Poradzi sobie na niej każdy kolarz górski, przy czym musi liczyć się z jej długością.
A teraz to samo przerażonymi oczami laika. Toż kurwa mać jak tam stromo było! Zakrętas na zakrętasie, poganiany zakrętasem. Niektóre spadki były tak potężne, że ja nawet nie bałam się o zawał, bo po prostu moje serce zamierało! I te bandy, gdzie trzeba było jechać po krawędzi, nie dość, że z potężnym przechyłem, to zazwyczaj stromo w dół. A i jeszcze wciąż musiałam się pilnować, by stópki trzymać w odpowiedniej pozycji, nie sadzać dupy na siodełku, co wciąż haniebnie czyniłam i nie hamować zbyt ostro, by przypadkiem nie pozwiedzać Koziej Góry z lotu ptaka.

Oczywiście na zdjęciach nie widać mocnych momentów. Fociliśmy w łatwiejszych miejscach, poza tym trzeba to zobaczyć znad kierownicy!
Adrenalina buchała ze mnie, jak płomienie w piekle! Tak było na początku. Z czasem Twister nieco złagodniał, a i ja zaczęłam w końcu radzić sobie z technicznymi aspektami zjazdu. Zrobiło się przyjemnie! Nawet banan na ryju się pokazał! Nagle muldy zaczęły sprawiać frajdę, zakręty nie wywoływały dzikiego popłochu, po prostu zaczął się fun na całego!
Po wszystkim zsiadłam z roweru na trzęsących się nogach, nie mniej wykończona jak górnik po 12-godzinnej szychcie. Ale jaka zadowolona! Nie wiem jakim cudem, ale obyło się bez gleby! Kurczę, zrobiłam to! Wiem, że przeżywam, jak baba okres, a bo dla mnie był to wyczyn ekstremalny. Nie przepadam za prędkościami, swobodnie czuję się tylko na własnych nogach, do tego bywam nieskoordynowaną pierdołą, a jednak dałam radę.
I jeśli teraz zapytasz mnie „chcę spróbować, ale nie wiem czy to dla mnie„, to ja Ci odpowiem – spróbuj! Bałam się jak cholera, ale zrobiłam to i jestem z siebie dumna! Jeśli masz doświadczenie z MTB, to Twister będzie czystą frajdą, jeśli jesteś laikiem jak ja, to zainwestuj najpierw w szkolenie (szkółka działa przy wypożyczalni roweru), sprawdź się na łatwiejszej Stefance (ścieżka zielona) bądź pomiń pierwszy etap Twistera i wbij się w zjazd w połowie, gdzie ścieżka jest zdecydowanie łagodniejsza i łatwiejsza.
Na stronie www.endurotrails.pl znajdziesz opisy wszystkich ścieżek, mapki tras, cennik wypożyczalni, terminy szkoleń (zajęcia prowadzą i panowie i panie, co kto lubi) – w zasadzie wszystkie informacje na temat górskich ścieżek rowerowych w Bielsku-Białej.
Kolarstwo górskie chyba (nigdy nie mów nigdy) nie jest dla mnie, ale odważyłam się i spróbowałam. Teraz mogę się chwalić, że pierwszy szczyt z Korony Beskidu Śląskiego zdobyłam niekonwencjonalnie – na rowerze! No może z rowerem, ściślej ujmując.
Rowerowe pozdro!
Madzia / Wieczna Tułaczka
PRAKTYCZNE INFO:
- Przed planowaniem jakiejkolwiek podróży na teren województwa śląskiego zajrzyj na stronę SLASKIE.travel – tam znajdziesz opisy wszystkich atrakcji i miejsc godnych odwiedzenia w regionie. Serio.
- Rowerowi maniacy dotychczas tłumnie walili do południowych sąsiadów nie tylko na piwo, ale głównie dla tamtejszych ścieżek MTB. Teraz to Czesi (znudzeni swoimi trasami) zaglądają do nas i ponoć mruczą pod nosami z zadowolenia. W ukończonej pierwszej fazie projektu (z Budżetu Obywatelskiego!) powstały już 4 trasy w rejonie Koziej Góry o różnej długości i poziomie trudności:
- Trasy „flow” służą do wywoływania banana na mordzie (bez korzeni, kamieni, za to nafaszerowane hopkami i bandami o gładkiej nawierzchni – do nich zalicza się Stefankę oraz Twistera. Trasy „enduro” (tj. Stary Zielony i DH+) to już wyższa szkoła jazdy, ich charakter jest bardziej naturalny, choć doprawiony tak, by dawać jeszcze więcej smaczków.
- Korzystanie ze ścieżek jest całkowicie darmowe! Trzeba jednak stosować się regulaminu, którego punkty są aż nadto oczywiste: do zjazdu wymagany jest kask, trasy są jednokierunkowe, postoje możliwe tylko poza trasą, obowiązuje zakaz ścinania i niszczenia ścieżek. Całość na stronie Enduro Trails bądź na starcie każdej trasy.
- Niemal na samym szczycie Koziej Góry znajduje się schronisko turystyczne, zwane Stefanką, oferujące noclegi oraz wyżywienie. Papu wsuniesz również na dole. Polecam Bike Bar, prowadzony przez górskiego ludzia. Dostaniesz tam pyszne burgery, kiełbatrony i czeskie piwo.
- Jeśli masz ochotę na dobry nocleg w centrum Bielska-Białej, to polecam Hello Hostel na ulicy Mickiewicza 40. Już o nim pisałam w przewodniku dotyczącym Bielska-Białej.
No nie mogę… Wieczna Tułaczka na full’u! Fajnie, że spróbowałaś czegoś nowego. To prawda, podjazd rowerem szybko weryfikuje stan kondycji. Sama szybko padłam jak pierwszy raz byłam w Izerach na mtb.
Świetny wpis. Uśmiałam się najbardziej przy: 'a teraz to samo oczami laika' :')
Twister to brzmi groźnie 😀 chyba jednak wolę się toczyć na własnych nogach….
Ale bym chciała spróbować. Japę bym darła, jak poparzona, a po drodze musiałbym pewnie zmieniać pampersy. 😀
Ha Ha, prześlę to Kubie 🙂 może zmodyfikują opisy i dodadza wersje „oczami laika”. Gratulacje!