Odcinek Orlej Perci prowadzący przez Buczynowe Turnie jest najdłuższy ze wszystkich. Nie uraczymy po drodze żadnego szlaku zejściowego, więc jeśli zaczniemy na Skrajnym Granacie, to następna opcja umożliwiająca nam zwianie z grani pojawi się dopiero na końcu wędrówki, czyli na Przełęczy Krzyżne. Chociażby z tego powodu warto wybrać się na ten szlak przy pewnej pogodzie.
Ten fragment Orlej słynie z kruchego i upierdliwego terenu: po każdej ulewie szlak częściowo niszczeje, a żeby było „zabawniej” – woda nanosi nowe pokłady żwiru. Perć jest mocno obłożona łańcuchami oraz klamrami i kluczy w silnie eksponowanym terenie, raz po północnej, to znów po południowej stronie grani. Zanim wybierzecie się w ten rejon, to sprawdźcie swoje umiejętności na Granatach czy w Czarnych Ścianach.
Tak się składa, że przemierzając ten fragment Orlej Perci w opisywanym kierunku, pokonujemy najmniej wygodne odcinki (żleb poniżej Granackiej Przełęczy, zejście z Orlej Baszty, komin w Buczynowej Turni) w dół. Jeśli obawiacie się tych miejsc, to polecam przejść szlak od Przełęczy Krzyżne do Granatów, co prawda większość trasy będziecie pokonywać w górę, jednak moim zdaniem tak jest troszkę łatwiej i wygodniej. W moim przypadku tak było: najpierw szłam klasycznie od Granatów, czyli w dół i dałam radę, później zaliczyłam trasę od Przełęczy Krzyżne i było mi nieco łatwiej, zwłaszcza w dwóch wymienionych wyżej miejscach 🙂
Tutaj znajdziecie mapkę Orlej Perci oraz moje uwagi dotyczące trudności całej Orlej Perci.
SKRAJNY GRANAT – KRZYŻNE szlak czerwony 2 h 30 min
Ze Skrajnego Granatu (2225 m) schodzimy południowo-wschodnim zboczem w kierunku Buczynowej Dolinki. Miejscami jest stromo, a upierdliwe żwirki ciągle osypują się pod nogami, tak więc ciąg łańcuchów znacznie ułatwia zejście do Granackiej Przełęczy (2145 m).

Ze zboczy Skrajnego możemy pooglądać sobie, fragment szlaku, który czeka nas w bardzo bliskiej przyszłości…
Z przełęczy opada na stronę Doliny Pańszczycy spory żleb i my właśnie do tego żlebu się pakujemy. Schodzimy jego prawą stroną z pomocą łańcuchów, jednak uważajcie na siebie, bo żleb jest ocieniony i często bywa śliski. Po chwili skręcamy w prawo i trawersujemy eksponowane zbocza Orlich Turniczek. Ciąg łańcuchów doprowadza nas pod kilkumetrową stalową drabinkę. Wejście po niej jest łatwe, drabinka nie wisi nad przepaścią, więc absolutnie nie umywa się do słynnej „koleżanki” nad Kozią Przełęczą.

Jak widać częściowo poruszamy się po wąskich półkach skalnych. Tragedii nie ma, z pomocą łańcucha idzie się całkiem sprawnie.

Żleb opada sobie dalej, a my wąską ścieżyną (na focie widać to doskonale) zaczynamy trawersować strome ściany Orlich Turnieczek.

Ta drabinka nie porosła legendą i nic dziwnego, bo większymi trudnościami wykazywały się schody na strych w domu mojego wujka 😉
Krótki odcinek, dosyć wąski, stromy i z „biżuterią” (jak to na Orlej bywa) wyprowadza nas na Orlą Przełączkę Niżnią. W tym miejscu przechodzimy na południową stronę grani, gdzie trawersem omijamy szczyt Orlej Baszty (2175 m). Ścieżka i tu jest oczywiście wąska, więc uważajcie przy mijankach i nie ściągnijcie przypadkiem kogoś z łokcia, coby nie spadł do Buczynowej Dolinki 😉 Może żarcik nie na miejscu, ale prawdę mówiąc byłam świadkiem takich zachowań…
Przed nami zejście ukośnym kominem w zboczu Orlej Baszty do trawiastej przełęczy zwanej Pościelą Jasińskiego (2125 m). Asekuruje nas łańcuch oraz klamry ułożone w drabinkę. W jednym miejscu jest bardzo stromo i osoby niskie mogą mieć problem z sięgnięciem odnóżami do skały… Oczywiście mnie się to przytrafiło – taki los kurdupla! Przez chwilę powisiałam sobie na łańcuchu, opuściłam się kilkadziesiąt centymetrów i znalazłam w końcu oparcie dla stóp. Mój towarzysz nie miał tego problemu, no ale on ma zgrabne i długie nogi 😛

Spojrzenie z góry może zrobić wrażenie… Chyba właśnie w tym, miejscu miałam drobne problemy techniczne 😛 W dole widać Pościel Jasińskiego.

Widok z Pościeli Jasińskiego na komin w zboczu Orlej Baszty. Mnie osobiście znacznie łatwiej szło się tym kominem pod górę.
Żeby nie było za nudno, to powiem, że z Pościeli Jasińskiego przechodzimy z powrotem na północną stronę grani. Szlak prowadzi w dół, piarżystym zboczem Buczynowych Czub, by po chwili skierować się nieco w górę po eksponowanych skośnych płytach, opadających urwiskiem do Doliny Pańszczycy. Towarzyszą nam oczywiście łańcuchy. Dodam, że ubezpieczenia nie występują na całej długości tego odcinka, a zbocze jest naprawdę strome, więc moim zdaniem to jedno z najbardziej niebezpiecznych fragmentów Orlej Perci – wystarczą oblodzenia, łaty śniegu i może stać się co najmniej niefajnie.
Wychodzimy na wąskie siodełko w grani i przechodzimy znów na południową stronę. Następnie mijamy niewielkie skalne turniczki (dosyć łatwy fragment szlaku, na dodatek służący łańcuchami do pomocy) i dochodzimy do Przełęczy Nowickiego (2105 m), oddzielającej Buczynowe Czuby od Wielkiej Buczynowej Turni (2184 m), którą mamy tuż przed sobą.

W kadrze góruje Orla Baszta, a na pierwszym planie są skały, z których schodzimy na widoczną ścieżkę wiodącą pod Wielką Buczynową Turnię
Z Przełęczy Nowickiego udajemy się do wcięcia między Wielką Buczynową Turnią a charakterystyczną turniczką Budzową Igłą. Następnie trawersujemy południowe zbocze Turni.
Czeka nas trudniejszy fragment – zejście wzdłuż skalnej szczeliny z niewygodnie zamontowanym ciągiem łańcuchów. A może to sama szczelina jest niewygodna? Nieważne, kłócić się nie będę, w każdym razie musiałam tam wykonać kilka akrobacji 😉 Oczywiście trudności mają zwłaszcza osoby niskie: w rezultacie w jednym momencie znów zawisłam na łańcuchu… i musiałam troszkę kombinować zanim nogi trafiły na grunt. W przeciwnym kierunku – czyli kominem w górę, jest zdecydowanie łatwiej.

Na zdjęciu akurat podchodzę w górę (co okazało się o wiele łatwiejsze niż zejście), ale wrzucam fotę, bo widać proporcje.
Dalej, czeka nas strome zejście w stronę żlebu opadającego z Buczynowej Przełęczy (2127 m), oddzielającej Wielką od Małej Buczynowej Turni. Schodzimy częściowo „na żywca”, częściowo z łańcuchami, a najtrudniejsze zdaje się tragiczne podłoże. Czemu tragiczne? Ano zasypane wszystkim co fabryka dała, przez co nieznośnie osypujące się nam z każdym krokiem. Koncentrujemy się w tym pozornie prostym zejściu, coby nie zjechać wraz ze żwirkami za daleko i wkrótce osiągamy najniżej położony punkt całej Orlej Perci – ok. 2050 metrów n.p.m.
Kogo wynudziło to schodzenie w dół? Mnie na pewno, dlatego szybko odbijamy stromo w górę i wspinamy się po skałach – kto chce może korzystać z niezliczonych ciągów łańcuchów. Ścieżka z początku wije się żlebem pod Buczynową Przełęczą, po czym skręca w prawo na ścianę Małej Buczynowej Turni. Cały ten odcinek nie jest jednak trudny, teren jest dobrze urzeźbiony, żwirki już tak bardzo nie dokuczają, idzie się szybko i nawet przyjemnie.
Wkrótce łańcuchy się kończą i po krótkim trawersie wydostajemy się na grań szczytową Małej Buczynowej Turni (2172 m). Szlak łagodnym trawersem omija skaliste turnie Ptaka i Kopę nad Krzyżnem i dochodzi w końcu na Przełęcz Krzyżne (2112 m), gdzie kończy się Orla Perć. Na przełęczy spotykamy żółty szlak prowadzący na lewo do Murowańca, na prawo do Doliny Pięciu Stawów.

Z grani Małej Buczynowej Turni widać rozpłaszczenie Przełęczy Krzyżne i Wołoszyn, jednak najpierw musimy zejść z tego silnie eksponowanego miejsca…

Na Małej Buczynowej Turni mogą zmięknąć nóżki, praktycznie z każdej strony otaczają nas całkiem przyzwoite lufki…. 😉 W tle widać Giewont i Żółtą Turnię

Trawers pod Turnią Ptak. Widoczne obniżenie to Przełączka pod Ptakiem, dalej widać Kopę nad Krzyżnem.
Podoba Ci się opracowanie Orlej Perci? Dawaj lajka, udostępnij i podaj dalej 😛 Wszelkie uwagi, tudzież pochwały, proszę zostawić w komentarzu 😀
Moim zdaniem to chyba najciekawszy odcinek Orlej Perci. Przez mojego Wojtka, który ma bzika na punkcie tego rejonu jakoś bardziej zwróciłam na niego uwagę, bo myślę, że w stosunku do orloperciowego odcinka Zawrat-Skrajny Granat jest trochę w cieniu 🙂 Co do samego szlaku – żelastwa masa, zwracasz uwagę na kominek w Orlej Baszcie – ja, pomimo, że mam swoje 170+, też gdzieniegdzie musiałam się tam porządnie nagimnastykować 🙂
Naoglądałam się Twoich zdjęć, naczytałam opisów, no i co? Teraz myślę, kiedy by tam znowu tam zawitać… :> I poproszę taką pogodę jak Ci się trafiła 🙂
A bierz te słońce 🙂 ja w końcu chcę mieć chmury i efekty specjalne w górach 😛
Piękne zdjęcia, niesamowita przygoda 🙂 Gdybyś kiedyś potrzebowała nieco mniej niebezpieczeństwa, trochę więcej lasów, zapraszamy w Bieszczady 😉 Ale chwytaj życie nadal, tak jak do tej pory! Godne uznania! 🙂
Lasy i mniej niebezpieczne góry również lubię, więc kiedyś w te Bieszczady zawitam z pewnością 🙂 Żałuję,że mam tak daleko…
Piękne zdjęcia, jak zwykle! I świetny opis trasy. Powinniście opublikować własny przewodnik.
Aaaaaaaaa, ja chcę w góry! Teraz natychmiast! Kurde, ale się stęskniłam za naszymi górkami kochanymi!
Buczynowe Turnie… 🙂
To dla mnie ulubiony szlak ze wszystkich szlaków jakie znam. I bardzo interesująca grań.
Cieszy mnie masa zdjęć, jakie wstawiłaś, zapewne będę tutaj w przyszłości zaglądał, żeby przyglądnąć się któremuś z kamieni:-)
Bardzo przyjazny opis.
Pozdrawiam!
Przyznam się szczerze, że choć przeszłam ten fragment, i to nawet sama, to jak patrzę na niektóre momenty szlaku na Twoich zdjęciach, to wydaje się on być trudny i niebezpieczny. Aż nie mogę uwierzyć, że tam byłam i dałam radę. Komin rzeczywiście był upierdliwy, jednak szłam nim w górę, więc nie było aż tak źle, ale przysporzył kilka kłopotów. 🙂
W gorę jest zawsze łatwiej 😉
Zdecydowanie tak! 🙂
Witam Serdecznie 🙂
Orla to piękna sprawa….oczywiście dla doświadczonych i rozważnych (przed każdym dojściem powinna być budka z kontrolą butów i ubioru oraz obeznania w skale) 😛 Robiłem ją kilka razy i za każdym razem odnosiłem inne wrażenia. Wczoraj zrobiłem nieco inny szlak (po raz 2) w Tatrach Liptowskich, a mianowicie Zverovka – Brestova – Salatin – Skriniarky – Spalena – Pahola – Banikovske Sedlo – Zverovka. To dobry szlak na wprawienie się przed trudniejszymi. Konkretne podejście na Brestovą….potem łagodna graniówka Salatynami łudząco przypominającymi Czerwone Wierchy, następnie przypominająca nieco (choć znacznie łatwiejsza i łagodniejsza) Orlą graniówka Skriniarkami pełna lawirowania w skale, piękny i łagodny wierzchołek Spalenej z niesamowitym widokiem na Tatry Liptowskie i sympatyczna oraz emocjonująca wspinaczka po blokach skalnych w lekkiej ekspozycji na wierzchołek Paholi tworzą drogę która na długi czas pozostaje w pamięci. Jeśli nie byłaś to polecam z całego serca !!! Wyprawa opisana w Ekspress Map na ok. 12 h drogi (z odpoczynkami) a wg mapy na 9,40 h. Wyszliśmy ze Zverovki ok. 6:30 a wróciliśmy do aut ok. 17:30 ale trzeba odliczyć godzinkę spędzoną przed budka z piwem…no cóż my mężczyźni mamy to do siebie…..ale ten Zlaty Bazant po zejściu z gór tak cudnie smakuje…po za tym tak obchodziłem moją 40-stkę 🙂 Jeśli nie znasz tego rejonu to polecam również grań Rohaczy ze słunnym Rohackim Koniem i odcinek z Banikovskego Sedla przez Banikov, Hrubą Kopę, Tri Kopy na Smutne Sedlo…….cała ta grań (od Brestowej aż po Rohacze) zwana jest przez niektórych Orlą Percią Tatr Zachodnich…….emocje gwarantowane !!!
Pozrawiam i do zobaczenia na szlaku 🙂
Słowackie Tatry Zachodnie jeszcze przede mną, ale jak najbardziej chcę te szlaki zrobić i zrobię 🙂 Pozdrawiam 🙂
Potwierdzam słowa Mariusa ale i polecam Słowackie Tatry Zachodnie (Wysokie oczywiście też). Chodziłam po nich przed laty (po przejściu wszystkich polskich szlaków tatrzańskich) i do tej pory pamiętam niektóre fragmenty tej słowackiej orlej perci (mało ubezpieczeń, duża ekspozycja – zdarzają się obejścia ale trzeba się na nie wcześniej zdecydować). Muszę poszukać czy znajdę tak piękny opis tego słowackiego szlaku jak opis Magdy-Wiecznej Tułaczki.
Proszę przesłać link jak się znajdzie 🙂 Będę w Tatrach w sierpniu i chciałabym zrobić tą „Zachodnią Orlą Perć” – planów jest dużo i zobaczymy jak to wyjdzie w planie i na co pozwoli pogoda 🙂 Pozdrawiam i zapraszam na kolejne wpisy 🙂
Pogrzebałam w internecie i kilka relacji znalazłam: http://3000.blox.pl/2008/09/Rohacze.html, http://www.tatry.info.pl/spolecznosc/artykuly.php?strona=&plec=&wojewodztwo=&uzytkownik_w=&strona_a=1&artykul=27, http://www.eurogory.com/tatry_slowackie/dolina_zuberska_dolina_rohacka/gran_slowackich_tatr_zachodnich.php. Na kwaterę wypadową w Słowackie Tatry Zachodnie wybieraliśmy kiedyś Zuberec, w Tatry Wysokie – Novą Lesną. Polecam też ciekawie poprowadzone szlaki w Słowackim Raju i rzadko uczęszczane szlaki w Tatrach Wysokich tzw północ-południe (przez Przełęcz Lodową, Polski Grzebień, Pod Kopą i przez Rysy) – oczywiście „po przetupaniu” naszych pięknych Bieszczadów, Beskidów, Karkonoszy i Tatr. Ponieważ te najwyższe szlaki już są dla mnie „za wysokie” z chęcią czytam opisy wzbogacone nowymi technikami (video, cyfrowe fotki) a wędruję po tych górach od których kiedyś zaczęłam (często z wnukami – to olbrzymia frajda :)). Co do opisywanego szlaku przez Buczynowe Turnie, to przed laty był w opłakanym stanie – łańcuchy w wielu miejscach były zerwane, sypał się bardzo aż w końcu na kilka lat został zamknięty. Teraz widzę ma nowe zabezpieczenia-z chęcią bym nim przeszła. Pozdrawiam i życzę wielu pięknych wędrówek 🙂
Tyle jeszcze szlaków do zrobienia 🙂 I fajne to i straszne (bo nie wiem czy dam radę) 😉 Życzę wielu górskich wędrówek, samych udanych oczywiście 😀
potwierdzam – trasa przez Rohacze to jedna z piękniejszych tras w tatrach a przede wszystkim to ze jest tam pusto od ludzi 😉 zawsze jak przychodzi sezon turystyczny wybieram tatry słowackie bo tam można być sam na sam z górami a nie stać sam na sam z kolejką ludzi. trase zaliczyłem wychodzac z parkingu w dolinie Chochołowskiej przez Grzesia i Rakoń do Wołowca z palnem noclegu na Rohaczu Płczliwym. jedna z piekniejszych moch tras w tatrach !!!!!!
zachód słońca z Rohacza i światła zasypiającego Liptowskiego Mikulaszu 😉 pobudka oczywiście w towarzystwie zaciekawionych kozic i przepiekny wschód słońca. Oczywiście nocleg tylko w śpiworze na kamieniach 😉
przejście z Rohacza do Banowki to jedna z piekniejszych tras w tatrach – łańcuchy są tylko tam gdzie naprawde nie mozna przejść inaczej 😉
Moja trasa przebiegała przez Hate Zwerowka w której po dwóch dniach słowackie piwo smakuje jak Boski napój ;-). z Haty Zwrowka mozna zjechac kilka kilometrów do miejscowosci Źiar na Hulajnodze – super sprawa 😉 Trasa zakończyła sie w miejscowosci w której czas zatrzymał sie w latach 50 tych – to niesamowite doświadczenie bo człowiek czuje sie jakby sie przeniósł w czasie 🙂
W Ziaze zamówilismy taksówke z Liptowskiego Mikulaszu do Chochołowa za 50 Euro 😉
Polecam !!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Najlepszy foto-reportaż na jaki natknąlem się w necie nt. tego szlaku 🙂 Kilka fajnych ujęć oddajacych naturalność miejsca oraz informacyjny opis. W polskiej części rejon przel. Krzyżne to wg mnie najbardziej atrakcyjne miejsce pod względem „fotogenicznym” a konkretnie wierzcholek Woloszyna. Kondycja, pogoda, plachta biwakowa a wrażenia nieporównywalne z „czolganiem się” po Orlej Perci :):) Pozdrowienia
(przed każdym dojściem powinna być budka z kontrolą butów i ubioru oraz obeznania w skale)… Może nie od razu budka z kontrolą, ale wielka tablica informacyjna na pewno nie zaszkodziłaby. O konieczności posiadania odpowiednich butów przekonałem się osobiście wchodząc na Krzyżne w 1985 roku, a więc już 30 lat temu. Jako niedoświadczony nastolatek miałem buty na prawie zupełnie gładkiej podeszwie, które nie były zabezpieczone przed przemakaniem. Dodam, że wraz z kolegą wchodziliśmy na początku listopada, a trasa powyżej Murowańca pokryta była śniegiem, którego cały czas przybywało. W dolinie Pańszczycy nie było widać znaków i szliśmy na czuja. Na Krzyżne dotarliśmy niemal całkowicie wyczerpani, a na dodatek pomyliliśmy drogi i skierowaliśmy się na Buczynowe Turnie zamiast w kierunku D5SP. Na szczęście Bóg wysłuchał naszym błagalnych modlitw i pojawili się jacyś ludzie, którzy skierowali nas na właściwy szlak do schroniska. Zejście na płaskiej podeszwie po śniegu koszmarne. W połowie drogi było już całkiem ciemno. Od tamtej pory wiele razy wracałem w Tatry, ale były to wyprawy dużo lepiej przygotowane pod względem odzieżowym.
19.09 zrobiłam opisywany przez Ciebie wcześniej odcinek Zawrat -Kozi Wierch. Przygotowywałam się do tego przez pół roku-w tym czasie weszłam na Szpiglas od Piątki do MOka, Kościelec,Rysy od Palenicy do Palenicy,Jagnięcy,Koprowy,Giewont a wszystko przez to ,że cały czas po przeczytaniu Twojego opisu miałam stracha bo też jestem niska hahahaha. Dodam ,że na Rysy od Palenicy weszłam w 9,5h(oczywiście oba wierzchołki) i żadnych ale to żadnych trudności nie sprawiło mi ani wejście ani zejście-i chyba odwrotnie od Ciebie bardziej podoba mi się schodzenie 😉 Wracając do odcinka Zawrat-Kozi Wierch to niepotrzebnie się bałam bo na mnie nie zadziałał tam ani razu strach 😉 Najbardziej bałam się zejścia z Kozich Czub a okazały się być proste i nie wywarły na mnie żadnego wrażenia typu”zamarło mi na chwilę serce” Tak mi się tam podobało,że trudno to opisać i już nie mogłam się doczekać zejścia. Musiałam jednak grzecznie poczekać aż zejdą asekurowani przez przewodnika tatrzańskiego turyści na uprzężach 😉 Piszę o tym bo chcę nawiązać do odcinka Skrajny Granat Krzyżne.Otóż przeczytałam całość(świetnie jak zwykle opisane) i mam pytanie -czy jeśli tak dobrze poszło mi na wcześniej wspomnianym odcinku to jak uważasz – mogę śmiało iść w tym kierunku? No wiesz mam tylko te marne 2cm więcej od ciebie 😉 Czy te wspomniane w opisie miejsca ,gdzie zawisłaś na łańcuchu,są mało urzeźbione i na tym polega ich upierdliwość? Pamiętam z odcinka Zawrat -Kozi ,że było jakieś zejście gdzie ja też zawisłam na łańcuchu i się opuszczałam do podłoża ale nie przeraziło mnie to. Nie pamiętam jednak ,w którym to było miejscu -może gdzieś w pobliżu Honoratki ale pewna nie jestem 😉 Czytam wszystkie twoje wpisy i bardzo je lubię bo opisujesz wszystko tak ,jak wygląda. Wiem zawsze co mnie czeka i na co sie przygotować.kawał dobrej roboty. Pozdrawiam Beata