Odcinek Zawrat – Kozia Przełęcz (i dalej do Koziego Wierchu) uważam za początek Orlej Perci, zapewne dlatego, że jest to odcinek jednokierunkowy 🙂 Idąc tym tropem, postanowiłam opisać cały szlak zgodnie z początkowym kierunkiem, a więc:
1.Zawrat – Kozia Przełęcz
2.Kozia Przełęcz – Kozi Wierch
4.Zadni Granat – Skrajny Granat
Zanim zaczniecie czytać poszczególne wpisy, zapoznajcie się proszę z moimi uwagami dotyczącymi trudności całej Orlej Perci: tutaj znajdziecie te arcyważne wypociny, dokładną mapkę Orlej Perci oraz linki do opisów szlaków dojściowych i bardziej osobistych relacji z perci (będę je sukcesywnie ogarniać i dodawać). No to co? Do dzieła 🙂
ZAWRAT – MAŁY KOZI WIERCH – KOZIA PRZEŁĘCZ szlak czerwony 1 h 30 min
Uwaga! Szlak jest jednokierunkowy, przejście możliwe w opisywanym kierunku.
Pierwszy odcinek nie zapowiada dalszych trudności. Z Zawratu wspinamy się na grań i wędrujemy przez dwa spiętrzenia: trudno nie jest, bo skalne rynny, którymi wiedzie szlak, są dobrze urzeźbione. Następnie ciąg łańcuchów wyprowadza nas na szczyt Małego Koziego Wierchu (2228 m).

Początek Orlej widziany z Zawratu: 2 niewielkie wzniesienia (2180 m i 2200 m) oraz Mały Kozi Wierch (2228 m).

Spojrzenie w dół na Przełęcz Zawrat – piszę przełęcz z premedytacją, bo co niektórzy myślą, że Zawrat to szczyt 😉

Wkrótce wyrasta przed nami Mały Kozi Wierch, na który wdrapujemy się widoczną rynną. PS. Łuna światła niech świadczy o tym jaki żar tropików lał się tego dnia na grań…ale o tym opowiem w odpowiedniej relacji 😉

Tak myślę, że kto wybrał się tylko na Zawrat, to spokojnie może pokusić się o wycieczkę na Mały Kozi, z którego roztacza się znacznie rozleglejsza panorama niż z przełęczy. Tak, wiem że jest to szlak jednokierunkowy, ale na tak krótkim odcinku chyba nikt nie będzie miał Wam za złe, że schodzicie „pod prąd”. Zawsze możecie powiedzieć, że przeraził Was widok na Orlą Perć 😛

O wilku mowa! Tak właśnie prezentuje się dalszy przebieg naszej wędrówki ze szczytu Małego Koziego Wierchu. W dole widać Zmarzłe Czuby, później trójkątna sylwetka Zamarłej Turni, Kozie Czuby, Kozi Wierch (za nim Kozi Mur i najbardziej po lewej Czarne Ściany).

Zbliżenie na Zmarzłe Czuby, za chwilunię będziemy je trawersować, o ile w całości przebrniemy przez Honoratkę 😉
Ze szczytu schodzimy stromą ścieżką. Czeka nas przejście (z pomocą łańcucha) po wąskiej półce skalnej podciętej małą przepaścią. Półka jest krótka, więc szybko wychodzimy na ciasne wcięcie Zmarzłej Przełączki Wyżniej (2201 m), gdzie ścieżka przechodzi na północną stronę grani.

Póki co jesteśmy na Małym Kozim Wierchu. Czerwona strzała pokazuje miejsce, gdzie opuszczamy szczyt – poniżej kryje się Zmarzła Przełączka Wyżnia.

No i jest! Wąska półka, która wygląda tak, że mina rzednie, a w rzeczywistości nie jest taka trudna do pokonania, jest się czego uczepić.
Od przełączki szlak od razu zaczyna obniżać się ponad stromym dnem żlebu, zwanego Honoratką (lub Żydowskim Żlebem). Do pomocy służą łańcuchy, ale należy zachować zdwojoną ostrożność, bo skały w tym miejscu są bardzo często mokre, śliskie i zdarza się, że skryte zmarzłym śniegiem. Jakby było mało, poruszamy się po bardzo wąskich występach skalnych.
Perć opuszcza wkrótce Honoratkę i skręca w prawo. Trawersujemy teraz poniżej grani, zboczami Zmarzłych Czub. Odcinek jest dość łagodny, ale eksponowany z lewej strony, dlatego i tu zamontowano łańcuchy. Szlak wiodący po skałach i miejscami wąskich półkach wyprowadza nas z powrotem na grań w pobliżu niższej z dwóch turni Zmarzłych Czub (2189 m).

Spoglądamy za siebie, uff, w końcu udało nam się minąć sporą grupkę ludzi i włączyć własne tempo. Pięknie widać Mały Kozi Wierch i trawers Zmarzłych Czub, z tej strony mniej strasznie prawda? 🙂
Asekurując się kolejną partią żelastwa, pokonujemy ukośne płyty w grani Zmarzłych Czub i schodzimy uskokiem do Zmarzłej Przełęczy (2126 m). W jej głównym siodle, tuż nad przepaścią od strony Dolinki Pustej, znajduje się skalny grzyb, zwany po prostu „chłopkiem”. Zmarzła Przełęcz (2126 m) wyraźnie oddziela Zmarzłe Czuby od Zamarłej Turni. Znakomicie z tego miejsca prezentuje się niemal pionowa ściana Zamarłej Turni (2179 m).

…podziwiając w międzyczasie Zamarłą Turnię, Kozie Czuby i Kozi Wierch 🙂 Na dole zdjęcia widać wzięcie Zmarzłej Przełęczy i ludzi przy słynnym skalnym grzybie, który można wypatrzeć nawet z Hali Gąsienicowej. Z tego miejsca zdaje się maleńki, zwłaszcza jak przyrównać go do potężnych sąsiadów 😉

I ścieżyna wśród pięknych okoliczności przyrody i kamlotów wyprowadzana nas na główne siodło Zmarzłej Przełęczy.

Skalny Grzyb stoi sobie nad urwiskiem, cierpliwie znosi tysiące rąk próbujących strącić go w odmęty Pustej Dolinki… Taka jego cena za nieustanne podziwianie tatrzańskiej panoramy 😉
Ze Zmarzłej Przełęczy idziemy łagodnie w dół, po chwili trawersujemy zbocze Zamarłej Turni po szerokim, piarżystym tarasie. Dalej czeka nas mini wspinaczka: z pomocą łańcuchów i drabinki ułożonej z klamer wychodzimy na górny taras ulokowany tuż pod szczytem Zamarłej Turni. Po kilku krokach dochodzimy do pionowej ściany, obrywającej się ku widocznej w dole Koziej Przełęczy. Do ściany tej przytwierdzona jest słynna 8-metrowa drabinka.

Koniec żartów, bo oto przed nami wyrastają ściany legendarnej Zamarłej Turni. My się taternictwem nie pałamy 😉 więc grzecznie idziemy za czerwonymi znakami, omijamy skalny ustęp, jak widać z pomocą żelastwa…

…i zaczynamy swoją „wspinaczkę” turystyczną percią. W każdym razie możemy się chwalić, że byliśmy na Zamarłej 😉

Bardzo lubię ten odcinek, bo mnogość występów skalnych sprawia, że idzie się nadzwyczaj zwinnie. A tam, gdzie występów skalnych brak, to w zastępstwie pojawiają się klamry…
O miejscu tym słyszy się różne historie. Jak dla mnie, samo przejście drabinki nie jest technicznie trudne. Natomiast faktycznie jest ona ulokowana w takim miejscu, że ciary mogą swobodnie przejść po naszym grzbiecie, jeśli tylko spojrzy się w dół, pomiędzy nogi… Samo wejście na drabinkę też nie jest skomplikowane – na górze jest dosyć miejsca, żeby swobodnie się obrócić i złapać górny drążek. Chyba każdy w dzieciństwie miał do czynienia z drabiną, tu jest tylko ta różnica, że ustrojstwo ulokowano dosyć wysoko, że tak się wyrażę 😉 Dodam jeszcze, że drabinka jest stosunkowo wąska, więc jako niska osoba w końcu miałam fory na Orlej 😀

Słynna drabinka sieje strach i spustoszenie na różnych forach i stronach, a wiejące grozą opowieści przekazywane są z pokolenia na pokolenie 😉

Z góry przecież nie wygląda tak tragicznie. Piękną lufę docenia się będąc już na szczebelkach i patrząc w dół, ale spokojnie, jest na to sposób – nie patrzeć! 😀

Tu akurat jakaś pani włazi na ustrojstwo. Tak tylko napomknę, że jest opcja obejścia drabinki: od Orlej Perci odchodzi mocno rozdeptana ścieżka, która północnymi ścianami Zamarłej Turni omija drabinkę i prowadzi w okolice Koziej Przełęczy (od strony Koziej Dolinki).

I jeszcze spojrzenie na drabinkę z dołu. Fota pstryknięta gdzieś na czarnym szlaku w Koziej Dolince.
Słynna drabinka kończy się w miejscu, w którym ściana Zamarłej Turni robi się na tyle dobrze urzeźbiona, że dalsze schodzenie do Koziej Przełęczy odbywa się z pomocą ciągu łańcuchów. Moim zdaniem zejście z drabinki jest bardziej skomplikowane, jak samo jej przejście. Schodzi się bowiem od razu na stromą skałę, która może przysporzyć niskim osobom troszkę problemów.

I tu jest ten newralgiczny moment, czyli zejście z drabiny. Łańcuch bardzo pomaga, bo jak widać skała na króciutkim fragmencie jest słabiutko „najeżona” 😉

Dalsze zejście do Koziej Przełęczy jest nadal strome, ale już całkiem dobrze wyrzeźbione, więc schodzi się bez większych wygibasów.

Tak prezentuje się zejście zboczem Zamarłej Turni do Koziej Przełęczy. Pierwsza krecha od góry (tam gdzie widać „ludzia”) to drabinka właśnie 🙂
Kozia Przełęcz (2137 m) to wąskie przejście między Zamarłą Turnią a Kozimi Czubami, należącymi do masywu Koziego Wierchu. Przez przełęcz przebiega żółty szlak z Doliny Gąsienicowej do Doliny Pięciu Stawów, więc w razie potrzeby jest szansa na szybsze zejście z grani. Miejsca jest bardzo mało, a widok na tyle ograniczony, że nie ma sensu się tu rozkładać z klamotami, zresztą spore tłumy na szlaku w praktyce uniemożliwiają dłuższy popas na przełęczy.
Na dziś koniec emocji. W następnym odcinku dojdziemy w końcu na Kozi Wierch i przejście całej Orlej Perci stanie się faktem 😛
Oglądając takie zdjęcia coraz cięższe to czekanie na lato… Mam nadzieję, że czas szybko zleci, by można byłoby zacząć buszowanie wśród granitu 🙂
Jak patrzę na Twoje pierwsze zdjęcie to widzę że szlak na samym początku prowadzi prawym zboczem. Jak byłem tam w zeszłym roku to ktoś schodził ( pod prąd ) granią. Jakoś nie dopatrzyłem się prawidłowego szlaku i próbowałem wejść właśnie granią tak po 10 metrach nogi mi się trzęsły ze strachu i musiałem zawrócić. Następnym razem będę przygotowany 🙂 Dzięki.
Witaj! W takim razie następnym razem powinno być już ok 🙂 Powodzenia w zdobywaniu Orlej i uważaj na znaki 😉 Zwłaszcza na Granatach, bo tak serio teraz, tam można przegapić! 😉
Dawno mnie tam nie było. Ostatnio znajomi z pracy pytali mnie o Orlą Perć. Najczęściej pytano o trudności i bezpieczeństwo na szlaku. Dzisiaj odeśle kolegę na Twojego bloga aby na spokojnie, bez strachu popatrzył na drabinkę :p
Pozdrawiam serdecznie
Podsyłaj bez krępacji 😉 Jak dawno Cię tam nie było, to warto odwiedzić stare kąty 🙂 Pozdrawiam
Też uważam, że ta drabinka jest przereklamowana 😛 A szlak warto przejśc, najlepiej wychodząc wcześnie, by ominąć tłumy.
Zgodzę się z tym, że drabinka urosła do rangi Legendy i trudno się temu dziwić, bo faktycznie ma potencjał, aby wywołać u niejednych ciarki na plecach. Cieszę się jednak, że kiedy przyszło mi nią schodzić, to mogłam podpatrzeć jak inni na nią wchodzą, bo na początku nie miałam pomysłu jak się za nią zabrać. Ale udało się, i jak byłam już na „bezpiecznym gruncie” to rzeczywiście pomyślałam sobie, że nie taki diabeł straszny. 🙂
Kobieto Ty się sklonuj albo przynajmniej zostaw swoje geny w takiej ilości potomków ile zdołasz, jesteś genialna:-) Czytać Ciebie i oglądać Twoje foty to przyjemność i szczęście, to najlepsze opisy gór i szlaków ever! Proszę nie przestawaj:-)
Ale żeś posmarował. 😉 W takim razie zapraszam na bloga częściej. Dzięki! 🙂
Na żadnym zdjęciu nie widziałem, żeby ktoś używał ubezpieczenia w postaci uprzęży i lonży…czy jakiegokolwiek innego… Dla nieświadomych… w okresie lipiec/sierpień 2016 zginęły tam 4 osoby…tylko dlatego, że żadna nie używała sprzętu zabezpieczającego
Really? Masz dane od Ratowników, że śmierć jest wynikiem nie wpięcia się do łańcuchów? 😉 Orla Perć to nie via ferrata i nie ma obowiązku wpinania się do łańcuchów, zresztą tych nie ma ma nawet na całej trasie.
Madziu czy w Twoim opisie nie wkradł się mały błąd, a może ja się mylę.
„O wilku mowa! Tak właśnie prezentuje się dalszy przebieg naszej wędrówki ze szczytu Małego Koziego Wierchu. W dole widać Zmarzłe Czuby, później trójkątna sylwetka Zamarłej Turni, Kozie Czuby, Kozi Wierch (za nim Kozi Mur i najbardziej po prawej Czarne Ściany).”
Czy na pewno najbardziej po prawej Czarne Ściany na zdjęciu? Moim zdaniem chyba najbardziej po lewej są Czarne ściany.
A przy okazji zapytanie. Czy Twoim zdaniem Madziu zasadnym jest mieć uprząż na Orlej ? Wcześniej wspominałam, że nie grzeszę wzrostem (158) i to będzie moje pierwsze spotkanie z OP.
Jasne, że wkradł się błąd! Grań skręca w lewo, a na prawo od Koziego zieje już tylko lufa. 😉 Jestem pod tym wzgędem typową babą, która wciąż myli prawo z lewo. 😉 Dzięki!
Jeśli chodzi o uprząć. No cóż, zdania w tej kwestii są podzielone. Moim zdaniem, w warunkach letnich nie trzeba brać uprzęży. W końcu Orla Perć to nie via ferrata i nie jest przystosowana do tego typu akcji. Poza tym, wiele jest miejsc, na których nie ma żelastwa i nie ma jak się wpiąć. Przy dobrych warunkach łańchuchy oraz klamry są wystarczają pomocą w pokonaniu tego szlaku. Warto zabrać kask.
PS. Mam dokładnie tyle wzrostu co Ty, dałam radę bez większych problemów. 😉
Pozdrawiam i powodzenia życzę! 🙂
No to GÓRĄ KRASNALE !!!!!!!
Dzięki za odpowiedź. Kocham Twoje opisy, artykuły i wspaniałe podejście do górskich eskapad -:)))
Pozdrawiam !!!
Czy z opisanej na samym końcu wąskiej Koziej Przełęczy, przez która przebiega żółty szlak z Hali Gąsienicowej do Doliny Pięciu Stawów Polskich,można zejść tym żółtym szlakiem (w razie W-u) na Halę Gąsienicową, czy tylko do Doliny Pięciu Stawów?
Pewnie już dawno „po ptokach”, ale może innym się przyda. Można zejść na obydwie strony, a na Gąsienicową znacznie łatwiej niż na Pięć Stawów.