Ostatnio mam fazę na łagodne trasy pachnące wsią, poprowadzone pagórami u podnóża Tatr, gdzie podejrzeć można proste, gospodarskie życie. Tam jest spokój, tam jest przestrzeń, swojski klimat, wreszcie rozległe panoramy na tatrzańskie szczyty. Wiosną są także krokusy, co z pewnością ucieszy wszystkich łowców, znudzonych tłumami w Dolinie Chochołowskiej. Wycieczka widokowym grzbietem ponad Dzianiszem to znakomita alternatywna dla zatłoczonych tras w Tatrach.
TRASA: Zakopane – Kościelisko – Pod Blachówką – Pająkówka – Gruszków Wierch – Tominów Wierch – Ostrysz – Tomiński Wierch – Chochołów
CZAS: 4 h 30 min
SZLAK: czerwony
DYSTANS: 15 km
SUMA PODEJŚĆ: ok. 560 m
TRUDNOŚCI: brak
ODCINEK TRASY: ZAKOPANE – POD BLACHÓWKĄ – PAJĄKÓWKA – KRZYŻÓWKA SZLAKÓW POD BUTOROWYM WIERCHEM
- szlak: bez znaków, dojście ulicą Pod Blachówką
- czas: 1 h 15 min z centrum Zakopanego
Wycieczkę możemy zacząć na wiele sposobów. Interesujący nas czerwono znakowany szlak wiedzie przez popularny grzbiet Gubałówki i dopiero pod Butorowym Wierchem odbija na północny-zachód. A jak wiadomo, dróg wiodących na Gubałówkę jest wiele, na czele z kolejką linowo-terenową. Tyle że my z założenia szukamy ciszy, miejsc z dala od zatłoczonych deptaków, a Gubałówka z dziesiątkiem bud i straganów, „pieszczotliwie” nazywana przez miejscowych Bangladeszem, nijak ma się do charakteru naszej wycieczki. W związku z powyższym olaliśmy przaśne klimaty – ulicą Powstańców Śląskich (ta wiedzie u stóp Szymoszkowej, znanej głównie narciarzom) docieramy do Kościeliska, gdzie skręcamy w wąską uliczkę Pod Blachówką. Po krótkim acz solidnym podejściu wychodzimy ponad ostatnie drewniane pensjonaty, a utwardzona dotychczas droga zmienia się w polną ścieżką, po czym zanika gdzieś na polanie. Panorama na Tatry rozpieszcza, zupełnie jak marcowe słońce. Z darów natury korzystamy sami.
Z Blachówki kierujemy się na czuja w stronę ulicy Salamandra – trochę po ledwie widocznej ścieżce, trochę na przełaj po Polanie Pająkówka. Pająkówka akurat znana jest turystom, choć może nie do końca z nazwy. Ulicą Salamandrą jeździ się z Kościeliska na Butorowy i Gubałówkę (lub do Dzianisza), po drodze mijając ową widokową polanę. Auta często zatrzymują się w tym miejscu na poboczu, a pasażerowie wyskakują na szybkie selfie z Tatrami w tle. Asfaltówką idziemy aż do skrzyżowania szlaków pod Butorowym Wierchem.
ALTERNATYWNA OPCJA DOJŚCIA DO KRZYŻÓWKI SZLAKÓW POD BUTOROWYM WIERCHEM (PRZEZ PRĘDÓWKĘ)
- szlak zielony
- czas: 1 h 30 min (z Kir pod Butorowy)
Jeśli nie masz ochoty pałętać się po nieznanych sobie osiedlach (choć z całego serca polecam taką rozrywkę) i po prostu pewniej czujesz się na znakowanym szlaku, to wejdź na Butorowy Wierch zielonym szlakiem z Kościeliska, który wiedzie przez widokową polanę Prędówka. Do Kościeliska dotrzesz busem z Zakopanego, choć na upartego możesz pokonać tę trasę z buta (ulicą Powstańców Śląskich oraz Nędzy-Kubińca). Jest też alternatywa! Jako że zielony szlak przecina Kiry, można podjechać busem do wylotu Doliny Kościeliskiej bądź dojść tam z Zakopca czarno znakowaną Ścieżką pod Reglami.
ODCINEK TRASY: KRZYŻÓWKA SZLAKÓW POD BUTOROWYM WIERCHEM – GRUSZKÓW WIERCH – TOMINÓW WIERCH – OSTRYSZ – TOMIŃSKI WIERCH – CHOCHOŁÓW
- szlak czerwony
- czas: 3 h 15 min
No dobra, bez względu na wybraną opcję, ostatecznie osiągniemy krzyżówkę szlaków pod Butorowym Wierchem. Ze szlakowskazu wynika, że czeka nas jeszcze ponad 3-godzinny spacer czerwonym szlakiem do Chochołowa. Trzeba się pogodzić, że fragment tej trasy prowadzi drogą jezdną. Na szczęście szybko opuszczamy zaskakująco ruchliwą trasę i wbijamy się na lokalną szosę, prowadzącą już tylko do wysoko położnych przysiółków. Mijamy jedną przydrożną kapliczkę, po chwili drugą i nie wiedzieć kiedy zdobywamy mało wybitny Gruszków Wierch (1030 m). Mijamy też miejsca upamiętniające uczestników Powstania Chochołowskiego, wszak wędrujemy szlakiem im. Powstania Chochołowskiego! To dobry pretekst, by przed wyruszeniem na szlak poznać nieco lokalną historię.
Zaraz za kapliczką porzucamy asfaltówkę na rzecz polnej ścieżki pośród łąk i pastwisk. Wreszcie można głęboko odetchnąć i zachłysnąć się aromatem obornika! 😉 Przed nami jeszcze kawał drogi, a że wędrować będziemy odkrytym grzbietem, to czeka nas prawdziwa widokowa uczta: z jednej strony mur Tatr od Bielskich po Osobitą, po drugiej stronie łagodne pasmo Gorców. I ona! Królowa Beskidów w całej okazałości.
Na całej trasie nie spotkaliśmy ani jednego piechura. Mimo pięknych, rozległych widoków i bajecznej pogody! Podhalańskie szlaki – zupełnie jak te na Spiszu – nie wiedzieć czemu opierają się zainteresowaniu turystów. Trafiają tu jedynie pojedyncze egzemplarze, zbłąkane tudzież obłąkane duszyczki, lubujące wieś, malownicze pejzaże i nade wszystko samotność na szlaku – cała reszta wali w Tatry albo na Krupówki. Nie wiedzą co tracą! Tak więc na tejże trasie nie należy martwić się o tłumy. Postrach mogą budzić jedynie kierowcy quadów i motorów crossowych. Co prawda spotkałam tylko jednego takiego zapaleńca, ale podejrzewam, że w cieplejszym okresie może być ich znacznie więcej. Na szczęście mijanki przebiegają ekspresowo i równie szybko zapomina się o głośnym spotkaniu.
Gdzieś tam po drodze zdobywamy Tominów Wierch (1019 m n.p.m.), jeszcze mniej wybitny od poprzedniego, więc nawet torturami nie wydusicie ze mnie dokładnej lokalizacji. Tego problemu nie ma z kolejnym szczytem na trasie. Ostrysz (1023 m n.p.m.) jest najbardziej charakterystyczny w całym grzbiecie, wyróżnia się stożkowym kształtem i wyraźnie góruje ponad Dzianiszem. Podejście na wierzchołek choć krótkie może zmęczyć, zwłaszcza jeśli na trasie zalega masa brejowatego śniegu oraz tony grząskiego błotka. Ostrysz jest niestety zarośnięty, więc trzeba nacieszyć się widokami z polan podszczytowych – te występują zarówno z jednej, jak i z drugiej strony naszej trasy.

Niektórzy strasznie burzyli się na Fanpage’u, że podczas robienia takiego zdjęcia zagniotłam biedne krokusy. Tia…

A tuż obok jeździł ciągnik i rozrzucał gnój po poletku… Ten to dopiero tratował biedne kwiatki bez opamiętania! 😀
PS. Foty robione były przecież ze szlaku, który przecinał prywatne, gospodarskie łąki. Do parku narokowego stąd hej daleko! 😉
Z Ostrysza obniżamy dość zdecydowanie. Zrazu zdaje się, że szlak schodzi wprost do drogi, gdzieś w rejonie Term Chochołowskich, lecz ten odbija delikatnie w prawo, w kierunku łagodnego Tomińskiego Wierchu (837 m n.p.m.).
Pomiędzy Ostryszem a Tomińskim napotkaliśmy największą trudność na całym szlaku – 2 psy pasterskie. Dość terytorialne i wrogo do nas nastawione. Mimo że mocno zboczyliśmy z wyznaczonej trasy, burki długo nie dawały za wygraną i odpuściły dopiero po zamarkowaniu rzutu kamieniem.
Czerwony szlak trawersuje wierzchołek Cyrlicy (896 m n.p.m.), która odegrała ważną rolę w Powstaniu Chochołowskim. Z ów szczytu powstańcy dostrzegli górali z Czarnego Dunajca, którzy podstępem zwerbowani przez Austriaków ruszyli wraz z nieprzyjacielem na Chochołów (1846 r.). Dzień wcześniej chłopi z Chochołowa i okolicznych wsi pod wodzą nauczyciela Jana Andrusikiewicza oraz weterana Powstania Listopadowego Wojciecha Lebiockiego zaatakowali koszary straży skarbowej, konfiskując broń, pieniądze i niszcząc przy okazji godło cesarskie. Zryw został spacyfikowany po trzech dniach. Po klęsce powstania postawiono na skraju wsi Chochołów figurę Jana Nepomucena i nie byłoby w niej nic nadzwyczajnego, gdyby nie kąśliwe jej ustawienie – tyłem do Czarnego Dunajca. „Poruseństwo Chochołowskie”, jak mawiają górale, miało być częścią ogólnokrajowego zrywu przeciwko zaborcom, jednak zostało w ostatniej chwili odwołane. Jednakże wiadomość o tym na Podhale nie dotarła…
Szlak kończy bieg w zabytkowej wsi Chochołów, tuż obok neogotyckiego kościoła św. Jacka i Muzeum Powstania Chochołowskiego.
Do Zakopanego wracamy autobusem (przystanek nieopodal muzeum) bądź piechotą przez Witów, Płazówkę i Gubałówkę. Ale to już opowiem przy innej okazji…
Przeczytaj także:
NAJPIĘKNIEJSZE MIEJSCA WIDOKOWE NA SPISZU ZWIEDZAMY POLSKI SPISZ POMYSŁ NA ZIMOWY WEEKEND NA PODHALU
INFORMACJE PRAKTYCZNE:
- Trasę pokonywałam w opisanym kierunku, a więc z Zakopanego do Chochołowa. Jednak, jeśli chcesz mieć widoki na Tatry cały czas przed sobą (a nie za plecami), to rozpocznij wędrówkę w Chochołowie.
- Największym problemem jest wszędobylskie błoto i podmokły teren (najbardziej upierdliwie było w rejonie Tomińskiego Wierchu). Z tego względu nie polecam wyjścia na ten szlak w miejskich trampeczkach, bo istnieje groźba ich niedomycia. 😉
- Należy uważać na psy pasterskie. Najczęściej wystarczy oddalić się od terenu (bądź stada), nad którym czuwają. Czasem zdarzają się nadgorliwe jednostki, które mogą stanowić zagrożenie – trzeba je postraszyć kamieniem, to jest zamarkować rzut, by pies speniał i się oddalił.
- Muzeum Powstania Chochołowskiego czynne jest od środy do niedzieli w godzinach 10.00-14.00. Bilet normalny kosztuje 6 zł, ulgowy 4,5 zł. Krótkie godziny otwarcia muzeum to kolejny powód, by wycieczkę zacząć w Chochołowie.
- Nie ma problemu z dojazdami do/z Chochołowa. Autobusy jeżdżą od ok. 6.00 do 21.00, co najmniej raz na godzinę. Za przejazd zapłaciłam 6 zł.
Górskie pozdro,
Madzia / Wieczna Tułaczka
Te zdjęcia… Aż się człowiek nie może doczekać, gdy znów przyjdzie trochę słońca. 🙂
W sumie, to na Podhalu słońca teraz nie brakuje! 😀
oh jak chciałbym na własne oczy zobaczyć te krokusy…
A nie kusiło po drodze zdobyć po drodze najwyższy szczyt tego pasma ,czyli Palenicę Kościeliską. Byłem tam w zeszłym roku (2018) szczyt niewidokowy,zalesiony,jakaś wycinka na szczycie,może pod przekażnik albo wieżę, ale to zawsze jakiś „naj”.
Przy innej okazji. Co innego było w planie i nie starczyło czasu na Palenicę. 🙂
Podobną wycieczkę w przeciwległym kierunku zrobiłem gdzieś tak koło marca 2019, ale musiał to być inny termin bo Tatr nie widać było nawet z Gubałówki i trochę zmarzłem. Jedyną pociechą krokusy.
Prawdopodobnie niedługo, we wrześniu podejmiemy się tej wycieczki. Od dawna miałem to w pamięci. Tylko te psy. Odganianiem nie rozwścieczymy tych drapieżców jeszcze mocniej? 😛
Ostatnio znajomi tam szli i nie spotkali psów. Bądźcie dobrej myśli! Na obszczekaniu powinno się skończyć. 🙂