muğla escort bayan aydın escort bayan çanakkale escort bayan balıkesir escort bayan tekirdağ escort bayan gebze escort bayan mersin escort bayan buca escort bayan edirne escort bayan

RZECZ O GŁUPICH POMYSŁACH, czyli o zamykaniu szlaków w Tatrach i płatnych akcjach ratowniczych.

RZECZ O GŁUPICH POMYSŁACH, czyli o zamykaniu szlaków w Tatrach i płatnych akcjach ratowniczych.

Miałam cicho siedzieć w tym temacie, ale wiadomość jakoby politycy mieli „unormować” tatrzańskie podwórko poruszyła mnie, nie mniej jak komentarze tak zwanych tatromaniaków w grupach wszelakich. Otóż ci tak zwani tatromaniacy, a za nimi dziennikarze wszelkiej maści bili pianę po internetach, bili, krzyczeli, aż w końcu ktoś wyżej poczuł się w obowiązku zająć „tatrzańskim problemem”. Przez media przetoczyła się informacja, jakoby rząd miał zabrać się za poprawianie bezpieczeństwa w górach. Narzędzia? Sierp i młot pod postacią zamknięcia szlaków zimą i wprowadzenia płatnych akcji ratowniczych, czyli nic innego, jak tzw. „wariant słowacki”. Ostatnia flanka wolności może wkrótce runąć na naszych oczach. 😉

Kanapowi eksperci ruszający raz w roku w pielgrzymkę do Morskiego Oka, ba, czasem nawet w rejon Kasprowego, krzyczą: „płatne akcje ratownicze!”, „zamknąć Tatry zimą!”. Generalnie z tego wrzasku wynika, że chcą tak jak na Słowacji, bo tam lepiej, bo to załatwi sprawę bezpieczeństwa i ukróci wycieczki niefrasobliwych turystów. Really? To proszę się pofatygować i skrupulatnie policzyć ile osób zginęło na Słowacji w głośnej ostatnio czarnej serii. Jak to? Aż siedem? Ano wychodzi na to, że zamknięcie szlaków i dowalenie płatnego ubezpieczenia nie załatwi jednak sprawy. A bo prawda jest bezkresna, jak panorama z Gerlacha: wypadki były, są i będą. Czasem w wyniku błędu turysty, czasem za sprawą niefortunnego splotu zdarzeń, czasem to tylko zwykłe poślizgnięcie, które równie dobrze może się trafić na zejściu z Kalatówek.

 

ZAMKNIĘCIE SZLAKÓW NA ZIMĘ

To tak absurdalny i debilny pomysł, że aż kokardy opadają. Jak widać ze statystyk u Słowaków to nie działa. I tak giną tam ludzie, choćby ostatnio w rejonie Pośredniej Baszty czy Salatyna. Na nic zdało się zamknięcie zimowych szlaków ponad schroniskami. Poza tym, pewnie większość krzykaczy zapewne nie wie, czemu na Słowacji pozamykano wyższe partie gór na zimę. Co ciekawe, oficjalnie wcale nie chodziło o zwiększenie bezpieczeństwa. Na tabliczkach umieszczonych przy szlakach można wyczytać taki slogan: „Szlak turystyczny jest zamknięty od 1.11 do 15.6 z powodu ochrony tatrzańskiej przyrody” Stara śpiewka o ochronie przyrody… Co w gruncie rzeczy jest śmiechu warte, bo wynika z tego, że Słowacy chronią chyba śnieg, bo w zamkniętych, wyższych partiach gór, praktycznie wszystko pokryte jest gruba warstwą białego puchu. Poza tym najbardziej tłoczne i zadeptane szlaki do schronisk (gdzie biznes się kręci) oraz kolejek pozostają otwarte, tak jak i cały łomnicki rejon narciarski, który jest zajechany po całości, ale przynosi na tyle obfite dochody, więc kit z jego ochroną. Wychodzi na to, że według TANAP przyrodzie skrytej pod warstwą śniegu i lodu szkodzą pojedyncze jednostki chodzące po wyższych partiach Tatr, za to tłumy zadeptujące dolinne szlaki i korzystające z kolejek są ok.

A najzabawniejsze, że wprowadzenie przepisu o zamknięciu zimowych szlaków miało miejsce w 1980 roku i tak naprawdę chodziło o uszczelnienie granic, a nie o ochronę przyrody, a tym bardziej bezpieczeństwo wędrowców. To Komunistyczna Partia Czechosłowacji postanowiła zamknąć szlaki i już. Minęło sporo lat, sytuacja polityczna uległa zmianie, ale absurdalny przepis pozostał. Choć jak widać i tak jest kiepsko egzekwowany.

A my co? zamiast się cieszyć, że nasze Tatry są oficjalnie dostępne, to wielu krzyczy o ich zamknięciu… Zamknijmy też Beskidy, zamknijmy góry w Norwegii, zamknijmy Alpy, zamknijmy Himalaje bo tam to przecież non stop panują zimowe warunki i biedni himalaiści giną… Obstawmy górskie tereny wojskiem, żeby przypadkiem nikt nie przedostał się na szlak. Idźmy dalej. Zamknijmy Tatry również latem, bo i wtedy ludzie giną. Tak. Zamknięcie gór będzie dobrym rozwiązaniem… Zero chodzenia, zero wypadków. A w przyszłości pomyśli się o zamknięciu dróg, tam to dopiero statystyki się naprawi.

À propos statystyk. Przyjrzyjmy się tym z wypadków śmiertelnych w Polskich Tatrach na przestrzeni ostatnich lat:

  • 2010 – 22
  • 2011 – 22
  • 2012 – 20
  • 2013 – 18
  • 2014 – 14
  • 2015 – 13

Końcówka roku 2015 była tragiczna, jednak statystyki pokazują iż mimo rosnącej liczby ratowanych osób w Tatrach ( w roku 2015 ponad 700 osób) liczba wypadków śmiertelnych maleje w stosunku do poprzednich lat.

Wprowadzanie zakazów i nakazów prowadzi do bezmyślności. Stawiajmy na edukację, tak aby każdy samodzielnie umiał ocenić warunki i dostosować trasę wycieczki pod swoje umiejętności. Jakby nie było jesteśmy krajem nizinnym, nas trzeba nauczyć jak się z gór korzysta, a zamykanie szlaków na pewno tego nie załatwi. Na szczęście dostęp do wiedzy o górach jest coraz łatwiejszy, a internety znacznie ułatwiają dotarcie do źródeł. A wypadki, jak to WYPADKI – nadal będą się zdarzać, ale nie ma co siać paniki i pierniczyć kocobołów o zamykaniu szlaków.

Puenta dla tych co nadal nie kumają przekazu: na Słowacji wciąż dochodzi do wypadków zimą, mimo oficjalnego zakazu wychodzenia w wyższe partie Tatr.

 

PŁATNE AKCJE RATOWNICZE

To najczęstszy postulat krzykaczy, moim zdaniem wynikający z niewiedzy. Uważam, że ratownictwo górskie działa u nas bardzo dobrze i to Słowacy powinni się od nas uczyć, a nie na odwrót. Płacimy podatki, składkę zdrowotną i z jakiej paki mamy płacić osobno za akcje ratunkowe w Tatrach? Jeśli wprowadzi się dodatkowe ubezpieczenie w górach, to zaraz trzeba będzie to rozszerzyć na wszelkie inne aktywności, bo tam gdzie ruch, tam ryzyko kontuzji oraz wypadku. Niech WOPR też będzie płatny, dodatkowe ubezpieczenie na pewno odstraszy pijanych wczasowiczów przed wchodzeniem do wody. Yhm. Za niedługo trzeba będzie się ubezpieczać wychodząc rano biegać, bo przecież to proszenie się o kontuzję. Nic innego. Wpadnie ci do głowy wypad rowerem do lasu? Ależ proszę bardzo, ale najpierw się pan ubezpiecz dodatkowo, bo NZF nie leczy debili, którzy narażają się na takie niebezpieczeństwa. Podatki, składka zdrowotna, dodatkowe ubezpieczenie na góry, morze, jeziora, rower, rolki, bieganie, fitness… Tego chcecie? Przeglądać oferty towarzystw ubezpieczeniowych i płacić za każdym razem, kiedy zachce się Wam ruszyć dupę?

Zrozumcie proszę, że my wszyscy płacimy za możliwość bezpłatnego leczenia lub ratownictwa, czy to za przyjazd karetki w mieście, czy przylot helikoptera w górach. I tak jest dobrze. Ponad to, TOPR jest finansowany przez państwo i dostaje 15% kwoty z biletów wstępu do TPN. Aby dodatkowo wspomóc ratowników zawsze możesz zamiast ubezpieczenia przekazać kwotę na ich fundację.

Nieustannie intryguje mnie fakt, iż wiele razy dało się słyszeć głosy TOPR-owców w tej kwestii, jednak internetowi eksperci nadal wiedzą lepiej jak górskie ratownictwo powinno wyglądać. Przeczytajcie co mają do powiedzenia NAJBARDZIEJ ZAINTERESOWANI – Naczelnik Jan Krzysztof o pomyśle płatnych akcji ratowniczych:

Często pojawiają się pomysły by ‚wzorem innych państw nieodpowiedzialni turyści ponosili koszty akcji ratowniczych’, lub by ‚wprowadzić obowiązkowe ubezpieczenie’. Na pierwszy rzut oka pomysł wydaje się oczywisty. Ale czy aby w ten sposób jest finansowane ratownictwo górskie w innych krajach europejskich? Zapewniam, że nawet w Szwajcarii sam ratowany, lub jego ubezpieczyciel nie pokrywają całości kosztów. W wielu miejscach ten udział własny w kosztach dotyczy częściowego pokrycia kosztów, a w wielu miejscach ratownictwo jest bezpłatne, lub finansowane w ramach ubezpieczenia społecznego. Dodam, że przywoływany często przykład Słowacji nie jest poparty wiedzą. Wpływy z odpłatności za akcje ratownicze na Słowacji (poza śmigłowcem funkcjonującym tam na innych zasadach w ramach Pogotowia lotniczego) nigdy nie przekroczyły 8 proc. budżetu. To proporcjonalnie są mniejsze środki niż pozyskiwane przez TOPR w ramach 15 proc. z biletów wstępu do TPN. Wydaje się, że ta forma udziału wszystkich wchodzących na obszar TPN w dofinansowaniu ratownictwa jest rozwiązaniem dobrym, prostym i zastępującym pomysł ‚obowiązkowych’ ubezpieczeń z którymi nie spotkałem się w żadnych górach.

Ratownictwo górskie jest integralną częścią całego systemu ratownictwa w Polsce i nie widzę istotnych powodów by to właśnie w tym miejscu jako pierwszym wprowadzać odpłatność za akcje ratownicze. Podnoszony często problem zwiększonego ryzyka podejmowanego przez turystów czy taterników też nie jest jednoznaczny. Bo czy aby ryzyko letniego spaceru do Morskiego Oka drogą asfaltową jest rzeczywiście większe niż jazda samochodem? Nie słychać również o konieczności ponoszenia kosztów akcji ratowniczej przez sprawcę wypadku na drodze gdzie działa szereg służb ze śmigłowcami włącznie. 

Podstawowy koszt dobrze funkcjonującej służby ratowniczej to przede wszystkim koszty utrzymania gotowości. Najistotniejsze jest by w razie wypadku w jak najkrótszym czasie mogli wyruszyć dobrze wyszkoleni i wyposażeni ratownicy. Zapewniam, że koszt utrzymania TOPR w sytuacji gdyby nie podjął żadnej akcji ratunkowej przez cały rok, lub – tak jak obecnie – ratowałby prawie 600 osób byłby bardzo zbliżony. 

Myślę, że warto docenić i cieszyć się z faktu, że mamy w Tatrach doskonale funkcjonującą służbę ratowniczą i w razie potrzeby otrzymamy pomoc bezpłatnie i na najwyższym poziomie.

Zapewniam, że koszt utrzymania TOPR w sytuacji gdyby nie podjął żadnej akcji ratunkowej przez cały rok, lub – tak jak obecnie – ratowałby prawie 600 osób byłby bardzo zbliżony.” – W Polsce niemal pewne jest, że po wprowadzeniu dodatkowych ubezpieczeń na ratownictwo górskie, zapewne zabrano by dochód pozyskiwany z biletów wstępu i TOPR mógłby wpaść w niezłe tarapaty finansowe. Prawda taka, że Pogotowie stanie się biznesem, na którym zarabiać będą firmy ubezpieczeniowe. Co gorsza, w nowym systemie, zależnym od towarzystw ubezpieczeniowych, ratownicy byliby zmuszeni do niezłej papierologii i często ciągani po sądach. Przecież musieliby skrupulatnie rozliczać każdą interwencję, wypisywać tony dokumentów i świadkować w każdej sprawie, a tych na wokandę trafi dużo.

Dla nas, turystów przemierzających górskie szlaki, takie rozwiązanie można o kant dupy roztrzaskać. Nie wiecie jak zarabiają towarzystwa ubezpieczeniowe? Akurat miałam do czynienia z turystyczną gałęzią tego biznesu i wiem jak zawiłe są regulaminy, jak sprytnie pochowane kruczki prawne, na jakiej krawędzi balansują umowy. Otóż ubezpieczyciel robi wszystko, by poszkodowanemu nie wypłacić pieniędzy. Za wszelką cenę znajdzie jakiś malusi paragrafik, żeby udupić zwykłego Kowalskiego, który przytłoczony prawniczymi dokumentami dla świętego spokoju daje za wygraną, w ostateczności idzie kłócić się o swoje racje do sądu. Wiem, bo w imieniu poszkodowanych wypisywałam dziesiątki pism do towarzystw, które z pomocą „warunków ubezpieczenia” (to te 10 stron artykułów pisanych drobnym drukiem) migały się od pokrycia kosztów leczenia bądź kosztów ratownictwa.

Przyjrzyjcie się dobrze regulaminom takich ubezpieczeń. Najczęściej świadczenia są niepełne, kwoty zbyt niskie i szybko okaże się, że pomimo wykupienia ubezpieczenia (nawet w jego najbardziej rozbudowanej wersji) pokryje ono tylko część kosztów związanych z akcją ratunkową.

Jeśli ty chcesz płatne akcje ratownicze w górach, to ja chcę żebyś płacił za wezwanie karetki w przypadku zawału. Czemu mamy za publiczne pieniądze przyjmować do szpitala ludzi, którzy piją, palą, żrą chipsy, czekoladę i nie biegają 3 razy w tygodniu? Cóż za skrajna nieodpowiedzialność, za którą należy płacić z własnej kieszeni! Ludzie, nie popadajmy w skrajności i cieszmy się z faktu, że mamy w Polsce dobrze funkcjonującą służbę ratowniczą i nie musimy się martwić, gdy nagle potrzebujemy pomocy.

A jednak w środowisku tatrzańskim wciąż elektryzują komentarze o treści: „debil sam powinien zapłacić za akcję”, „traktuje TOPR jak darmowe taxi”. Mam nadzieję, że już rozumiecie, że „debil” zapłacił już za akcję wykupując bilet do parku i uiszczając składkę zdrowotną. Co do drugiego hasła. No cóż. Nieodpowiedzialni ludzie znajdą się wszędzie, ale wyobraźcie sobie, że ratownictwo w górach będzie płatne. Pójdzie taki fircyk na Orlą, zmęczy się, temat go przerośnie i dopiero zadzwoni po TOPR jak po taksę. Przecież zapłacił za ich usługi, to teraz wymaga!

I sytuacja odwrotna. Wielu turystów będzie chciało zaoszczędzić, oleje sprawę w myśl „na pewno nic mi się nie stanie”  albo pójdzie w góry na spontana i nie zdąży wykupić ubezpieczenia. Takie osoby ze strachu, że zabulą majątek za akcję ratunkową w ogóle po pomoc nie zadzwonią… Wpędzą się w jeszcze gorsze tarapaty. Taka sytuacja może paradoksalnie doprowadzić do zwiększenia czarnych statystyk. 

Popularność górskiej turystyki wrasta, z roku na rok jest coraz więcej ludzi na szlakach i to normalne, że w tym tłumie znajdą się jednostki nieprzygotowane, skrajnie nieodpowiedzialne i zwyczajnie głupie. I te jednostki mają wpłynąć na zmianę całego systemu finansowania ratownictwa? Toż to tylko wyjątki! Notabene więcej ich w innych dziedzinach niż w górach. Ludzie pływają po spożyciu alkoholu, skaczą na główkę do wody w niebezpiecznych miejscach, jeżdżą na łyżwach na pozornie zamarzniętym stawie. Life is brutal and full of zasadzkas. 😉

Można zwiększyć bezpieczeństwo w górach, ale trzeba zainwestować przede wszystkim w siebie!Trzeba dobierać trasy adekwatne do umiejętności, aby to zrobić, najpierw należy porządnie rozeznać się w temacie, poczytać o szlakach, skonsultować się z innymi, stopniowo zwiększać trudności, zapisać się na kursy, rozwijać swoje umiejętności, zadbać o zdrowie i kondycję, zakupić sprzęt. Ale to już wymaga większego zaangażowania niż klepanie w komentarzach o zamykaniu szlaków czy wprowadzaniu dodatkowych obowiązkowych ubezpieczeń… Wy naprawdę chcecie dowalić sobie kolejne koszty i pozamykać szlaki w Tatrach?

Z górskim pozdrowieniem,

Madzia

PS. Zanim w komentarzach poleje się jad, to przypomnę, że Ratownicy są ochotnikami, zawodowcami, niosą pomoc każdemu niezależnie od przyczyn wypadku i cieszą się z każdego ocalonego życia. Każdego. W ramach lektury uzupełniającej polecam „Wołanie w górach” Michała Jagiełły. Ta książka otwiera oczy na wiele spraw.

 

***

 

Tu też jest fajnie:

Facebook    Instagram

 

 

103 komentarze

  1. było wiele pożarów w wyniku niesprawnej instalacji elektrycznej w rożnych urządzeniach grzewczych…. ooo to może ludziom prąd odciąć.

    • Wieczna Tułaczka

      Można by! 😉 😀

    • Tylko co wszystkie ludziki, jeśli tutaj naprawdę chodzi o ochronę środowiska…

      Sorry ale ja nie pojmuję takiego podejścia. Ochrona przyrody w Tatrach to stary, nikomu niepotrzebny przepis, relikt sprzed lat. Tak można wywnioskować czytając ten tekst. Poza tymi kilkoma linijkami dotyczącymi przyrody coś jeszcze jest? pominąłem coś?

      Ludzie dlaczego wy chodzicie w te góry? bo to wysoki zwał kamieni? czy dla czegoś więcej? bo mi się wydaje, że dla czegoś co sprawia, że zwał kamieni nie jest już tylko zwałem kamieni, tylko jakoś tego ciągle nie pojmujecie…

  2. Nic dodać nic ująć. Mądre słowa. Pozdrawiam.

  3. bardzo rozsądny i zrównoważony głos w dyskusji.

  4. Kamil Filipowski

    Brawo za głos rozsądku! 🙂 W ostatnich dniach w komentarzach i postach na fb przelewa się straszna fala głupoty. A to wszystko nakręcają toksyczne media (głównie masowego zasięgu), dla których w górskim temacie absolutnie najważniejsza jest liczba wypadków (im więcej, tym lepiej), ilość ofiar (najlepiej śmiertelnych) + nachalna reklama ubezpieczeń jako cudowny lek na górskie wypadki.

    • Wieczna Tułaczka

      Wiesz, wystarczy posłuchać i poczytać tych, co w górach urzędują całe życie. No i trochę pomyśleć. 😉 😀
      A firmy ubezpieczeniowe z chęcią położyłyby łapę na górskim biznesie. W końcu coraz więcej potencjalnych klientów chodzi po górach. 😉

  5. Całkowita, pełna i bezwarunkowa zgoda z autorką. Twój tekst to gotowiec do strzelania argumentami w uszczęśliwiaczy innych. I bardzo dobrze, że powstał. Wypada prosić innych czytelników, żeby go kolportowali, bo trzeba studzić zapędy niektórych tzw. polityków. Zwłaszcza tych o zapędach populistycznych. Wędruj i pisz w dalszym ciągu. I bezpieczeństwa życzę :-).

  6. Witam,
    Jest to ogólny problem społeczny polegający na chęci penalizacji wszystkich dziedzin życia, wiele osób sądzi że jak coś się prawnie ograniczy to problem będzie rozwiązany, na tym polega idea faszyzmu „wszystko w państwie, nic bez państwa, nic przeciwko państwu.” ponieważ państwo to przymus prawny, ten problem narasta a głównym jego winowajcą są media które robią to celowo lub nie, prawdopodobnie chodzi im o rozgłos, popieram Panią w tej nierównej walce.

  7. Czytelnie i kompleksowo napisane. Prawdziwi ludzie gór, wiedzą to zresztą nie od dziś doskonale. A do krzykaczy i pieniaczy żadne rzeczowe argumenty niestety nie dotrą, bo oni słyszą tylko swoje skowycie. Niestety siła ich głosu ostatnimi czasy rośnie w internecie w zastraszającym tempie.

  8. Podpisuję się pod Twoimi słowami rękami, nogami i wszystkimi innymi możliwymi odnóżami i jeśli pozwolisz to sobie wydrukuję Twój artykuł i subtelnie prześlę wszystkim tym, którzy mają odmienne zdanie, może Ty będziesz w stanie do nich dotrzeć…

  9. no gratuluje, kółeczko wzajemnej adoracji. Może Pani nazywać mnie „ekspertem” ale fakt faktem, przez fragment Pani artykułu mogłabym Panią „zjeść”. Brak opłat za akcje? No fantastycznie. Akcje powinny być płatne! Może to kazałoby części osób jakie mijam nieraz na szlaku, zastanowić się czy wychodzić na wyższe szlaki jak akurat mam butki na lekkim obcasiku albo japonki. Każda akcja, którą zapoczątkowała osoba nijak przygotowana do chodzenia po górach powinna być płatna! Nie wiem jak Wy, ale ja nie raz widzę na szlaku panią w bucikach letnich „bo taka ładna pogoda to sobie pomyślałam, że przecież dam radę” – kiedy zszokowana zapytałam kobietę czy na pewno chce iść na Świnice. Pani wjechała kolejką, pogoda cudowna to kto jej nie da- co tam, że na nóżkach japonki a pod pachą torebeczka. Poinformowałam taką panią, że chyba nie da rady wejść bo na końcu są łańcuchy- słysząc, że mąż jej tasie potrzyma, poczułam jak scyzoryzk mi się w kieszeni otwiera i odeszłam w obawie, że zaświerzbi mnie aby go użyć. Podobnych górskich turystów widziałam na Kozim Wierchu, jeszcze może lepszych w drodze na Rysy- gdzie oddałam swoje rękawiczki, bo łańcuchy i skały lekko zmoczone, baba przede mną jedzie w trampkach jak po lodowisku a że łańcuch śliski to nawet nie miała sił się go trzymać. Patrząc na takie akcje i czytając takie artykuły to aż mi się żółć ulewa. Jak możecie twierdzić, że ratownik jest ochotnikiem i skacze ze szczęścia, że może uczestniczyć w akcji? Rozumiem, że cieszy ich uratowane życie- każdego z nas by cieszyło, gdyby dane było nam pomóc w taki sposób, ale kurde- Wy tak na serio?? Poważnie uważacie, że to radość, gdy musisz w koszmarnych warunkach lecieć i narażać swoje zycie bo jakiś cieć wyszedł w trampkach na śnieg albo panienka w koronkowej sukience zawiśnie na łańcuchu bo kroku nie zrobi, przecież jest w sukience?? Serio?? Matko- ludzie, ja rozumiem, że nie powinny to być płatne akcje dla każdego, bo nie raz idziesz świetnie przygotowany, w odpowiednich butach w odpowiedniej odzieży i z odpowiednio wyposażonym plecakiem a i tak się pośliźniesz i złamiesz nogę- ale w momencie gdy ratownik wciąga na pokład kogoś w trampuniach, japoneczkach, z torebeczką lub takich co plecaka i wody nie wzięli a upał po 30st i nagle dopadł ich udar- to kurde niech płacą za akcje i jeszcze dodatkową karę za sam fakt jej wszczęcia. To moje zdanie, możecie się z nim nie zgadzać, możecie pluć i kopać….ja trzymam kciuki, żeby wszedł zapis, że za akcje do nieprzygotowanych turystów będzie trzeba płacić. Amen

    • Wieczna Tułaczka

      Ręce opadają. Niech Pani jeszcze na spokojnie raz przeczyta co o tym myślą sami TOPROWCY. Chyba wiedzą lepiej od Pani, co nie? I ponaglam prośbę o przeczytanie Wołania w górach, ale i tak pewnie woli klepać komentarze zamiast wgłębić się w temat i poczytać o problemie.

      • Rece opadaja . No normalnie rece opadaja Toprowcy wiedzą lepiej , a skąd wiesz co Toprowcy mysla? Wyobraź sobie , że wiem co myślą.A co ma czytanie Jagielly/ czytalem ok 40 razy może więcej/ do ubezpieczeń? Wolę model Slovacki . Nie płacę za wstęp , ale się ubezpieczam , tak jak na całym świecie. Np można zapisać się do Jamesak i dodatkowo masz zniżkę w schroniskach , a u nas? Liczy się tylko kasa i taka jest prawda. Wyobraź sobie , że Topr u nie stać na akcje , czyli na paliwo , helikopter , sprzęt i inne , myślisz , że poleca po babe w szpilkach bo nie może przejść płata śniegu? Przeczytaj początki sluzby od Zaruskiego do czego był powolany i komu miał służyć. A bilet do parku podniescie do 100 zl. i z Miegusza dzwoncie po taxi koptertopr. Jak sama nazwa wskazuje Park Narodowy i nie mam zamiaru płacić za wstęp.

        • Wieczna Tułaczka

          No to przeczytaj sobie ostatnie oświadczenie TOPR jak takiś mądry. Czarno na białym mówią, że nie chcą ubezpieczeń i zamykania szlaków…

      • Co za problem zostać członkiem Alpenverain . Człowiek jest ubezpieczony ma zniżki w schroniskach itd.
        Generalnie trochę sprzętu nie robi z człowieka doświadczonego turysty czy wspinacza!!!
        Zdarzały się przypadki zwłaszcza ostatnio że na zwykłej oblodzonej drodze ludzie wzywają pomoc :)))))
        Niestety góry są dla ludzi rozważnych podobnie jak jazda samochodem czy rowerem:)))))

      • Toprowcy to mają dość roszczeniowych zgłoszeń i brawury… coś mi się ostatnio wydaje, że zaczynają odchodzić czy coś… Dlaczego nie ma tak jak w pogotowiu za niezasadne wezwanie płacimy… Czego oni się tak boją… Może tego że z Tanapem się dogadują a z ubezpieczyciele to już nie. Z jednym się z Tobą zgodzę brakuje edukacji. Ludzie są odporni bo sami wszystko lepiej wiedzą.

    • Trzyma pani kciuki-nie biorąc w ogóle pod uwagę, że pani nie będzie wyjątkiem.I pani będzie płacić i pani może być poczytana w grono osób nieodpowiedzialnych.Nigdy nie wiadomo kto jak bardzo nieodpowiedzialnie zachowa się w nietypowych warunkach. Zero zrozumienia. ,,Prywatyzacja” gór -jedynej ostoi wolności w tym kraju?! Jak można popierać tak upośledzony pomysł?! ,,Prywatyzacja” w sensie ograniczenia tejże świątyni dla bogaczy,dla biznesu firm ubezpieczeniowych?! Każdy kto myśli że to jest sposób na brak wypadków,na włączenie sie myślenia osób nieodpowiedzialnych-chyba sam do nich należy! Na Słowacji -szlaki zamknięte,a ludzie giną i tak. Bo chory przepis z lat 80-tych dawno powinien odejść w zapomnienie! Jest martwym przepisem.Słowacy powinni ruszyć łepkami. Ubezpieczenie przymusowe nie sprawi że w góry pójdą jedynie ludzie realnie myślący. To tak jakby pani chciała powiedzieć , że myślenie zapewnia szpej i markowe ubranie.Do tego kasa w kieszeni-i od razu cwaniaczek nic głupiego nie zrobi.Można za niego ręczyć,tak?! Współczuję zaślepienia. Tak działa biznes-najpierw chce pokazać się od jak najlepszej strony-niby wychodzi od frontu do klienta…a potem ,,dokręca śruby”. Jeśli ta głupota będzie wprowadzona ,zapłaczą wszyscy, a nasze piękne góry staną się parkiem rozrywki dla bogatych bezmózgów,którzy stwierdzą ,,płacimy,to tym bardziej nam wszystko wolno!”. Ludzie obudźcie się, obaczcie co się wyczynia z tym krajem.Ile już majątku narodowego zagrabiono nie pytając nikogo o pozwolenie. Teraz chcecie ułatwić im to z górami-miejscem w którym odpoczywając nad stawem można jeszcze słuchać szumu wichru w smrekach?Wolicie ,,majteczki w kropeczki” nad stawem i opary grilla ?! Pobudka Polacy !!!

      • Ma Pani dużo racji, ale jednak wydaje mi się, że rozróżnienie, kto jest odpowiednio przygotowany a kto nie, będzie trudne. Oczywiście wiemy, że japonki w wysokich gorach to totalna bezmyślność, za którą może i należy się kara. Ale jak to ująć w przepisach? Japonki, sandały, tenisówki, sportowe, górskie, podeszwa taka czy inna, głębokość żłobień, do ilu m.n.p.m. się wybieramy? Kiedy raki a kiedy bez, czy takie z sieciowki czy takie za 600 zł, czy litr wody to wystarczająca ilość czy za mało? Czy ktoś z nadciśnieniem zapłaci za akcję w razie gdyby się źle poczuł, w końcu to lekkomyślne z jego strony iść w góry?… Przecież tego wszystkiego nie sposób ująć w paragrafach. A niejednoznaczne przepisy nie są żadnym rozwiązaniem.

        • Wieczna Tułaczka

          I tu będzie szerokie pole do niewypłacania kasy za akcję. Zawsze znajdzie się jakiś paragraf na nieodpowiedzialność turysty…

      • @Agnieszka
        Masz całkowitą racje, nie wdawaj się w dyskusję z pajacami.
        Chodzi o prostą rzecz – masz otwarty szlak przez bardzo długi czas gdzie w razie problemów masz wsparcie ratowników w trybie darmowym, w zimie natomiast wychodząc na szlak za pomoc płacisz ze swojego portfela co świetnie odsiało by ludzi wspinających się na góry w szpilkach i japonkach.
        Można by było napisać cały elaborat na ten temat tylko nie ma sensu bo i tak usuną 🙂

    • A teraz proszę sobie wyobrazić sytuację. Doświadczony, świetnie wyposażony taternik doznał kontuzji, przez którą musiał zmienić buty z porządnych górskich na lżejsze lub dobrej klasy sandały. Tym bardziej, że był już poza najbardziej niebezpieczną szczytową partią górską. Ale jednak po przejściu pewnego odcinka okazało się, że przecenił swoje możliwości, mimo, że był już w dolinie, to nie mógł wrócić o własnych siłach i musiał wzywać pomoc – TOPR.
      Ta przyjechała – notatkę na potrzeby ubezpieczyciela zrobiła. Ten po przeglądnięciu materiału – odmawia wypłaty odszkodowania ze względu na nieodpowiednie obuwie. Na nic zdały się tłumaczenia, że kontuzja była w innym obuwiu – liczy się to co w danej chwili.
      To tylko jeden na szybko wymyślony przykład, ale takich można by podać setki.

    • Może warto przeczytać jeszcze raz artykuł, tylko tym razem ze zrozumieniem 🙂 chyba, że Pani Justyna wie lepiej niż toprowcy, a z taką osoba to już trudno się spierać…

    • Zamiast wydawać 500zł na ubezpieczenie i 20000zł za przelot śmigłem proszę tę kasę zainwestować w książki o alpiniźmie, mapę, kompas, buty, ABC lawinowe, detekor jakiś Ortovox czy coś, plecak z systemem lawinowym (poduszka)…

      i najważniejsze: KURS taternicki, lawinowy, wspinaczkowy, skałkowy i ratowniczy.

      Ta cała masa sprzętu, wiedzy i doświadczenia będzie ułamkiem ceny którą zapłacić będzie Pani musiała za akcję ratunkową i co najlepsze: zdrowie pozostanie nienaruszone.

    • OK. Ludzi nazwijmy ich grzecznie niemądrymi, nierozsądnymi w górach nie brakuje. Proszę mi jednak wytłumaczyć dlaczego z ich powodu cała rzesza (przekonany jestem większość) rozsądnych turystów ma ponosić dodatkowe koszty? Dodatkowe i jak jasno pisze autorka podwójne, bo raz, a śmiem twierdzić nie raz, już płacimy.
      Absolutnie zgoda z artykułem i podziękowania za głos.

    • @justyna: a jak odróżnić „prawdziwych turystów”, od tych „pseudoturystów” – czy jeśli ktoś ubrany w porządne buty i profesjonalny strój złamie sobie na szlaku do Morskiego Oka, bo się potknie i upadnie i będzie musiał interweniować GOPR, to kto będzie oceniał skalę profesjonalizmu tego nieszczęśnika – specjalna komisja do spraw oceny odpowiedniości ekwipunku? A co zrobić z tymi, którzy weszli na Rysy w adidasach i którym udało się szczęśliwie powrócić bez zawracania głowy Ratownikom? A może ustawić bramki na granicy TPNu, postawić na nich barczystych panów i zrobić coś na kształt klubowej selekcji? Ale czy to zastąpi myślenie… Szczerze wątpię.

      Pozdrawiam Wieczną Tułaczkę Magdę i życzę wszystkim, żeby mieli więcej samoświadomości i więcej respektu dla Gór, a na pewno GOPR będzie miał mniej pracy.

  10. Na początku, żeby była jasność – równie daleko mi do gospodarczych pomysłów PO jak i PiS. Obie partie uważam, biorąc po uwagę ich założenia gospodarcze oraz stosunek do jednostki, za lewicowe… Wyjaśnienie jest dlatego, żeby nikt nie posądził mnie o sprzyjanie jednej bądź drugiej stronie… Na początek odniosę się do odpowiedzialności i wolności – te pojęcia łączą się ze sobą nierozerwalnie – otóż wolność polega na prawie do podejmowania decyzji oraz ponoszenia za nie pełnej odpowiedzialności… Więc mowa o zabieraniu wolności poprzez wprowadzenie płatnych akcji jest co najmniej naciągana. Góry to naprawdę piękna sprawa – sam chodzę (nie po tych wysokich, ale jednak, i od ponad ćwierćwiecza i nikt nigdy nie musiał mnie sprowadzać, ratować itp, itd… Uprawiam swoje hobby za swoje pieniądze na własną odpowiedzialność świadomy wszelkich konsekwencji moich błędów. Oczywiście GOPR oraz TOPR są ujęte w systemie ratownictwa i w jego ramach finansowane, ale uważam to za błąd. Podobnie błędem byłoby zamykanie Tatr… Moim zdaniem dobrym rozwiązaniem (również poddanym pod wątpliwość w artykule) byłoby przymusowe ubezpieczenie wliczone w cenę biletu do parku. Niech nikt w tym momencie nie podnosi larum – ubezpieczenie zdrowotne, społeczne i emerytalne są w większości sytuacji przymusowe, podobnie ubezpieczenia komunikacyjne i nikt o to kopii nie kruszy… Na koniec mam kilka pytań: 1. możnaby wprowadzić odpłatność za akcje „nieuzasadnione”, ale kto byłby władny odróżnić tych, którym przydarzył się wypadek od zwykłych pajaców (vide: ostatnia sytuacja w na drodze z Morskiego Oka)? 2. Do „europejczyków” – dlaczego nie pójść za przykładem krajów „starej unii” – Francji, Austrii – gdzie akcje są płatne i dlatego wszyscy wykupują ubezpieczenia? 3. Do „konserwatystów” – jak to jest z Waszym podejściem do wolności obywateli w kontekście zamykania przed nimi gór? 🙂 Wszystkim wędrującym po górach życzę tyle samo bezpiecznych powrotów co wyjść…

    • Ale przecież jest obowiązkowe ubezpieczenie wliczone w cenę biletu – to znaczy z każdego biletu wstępu 15% jest przekazywane na TOPR. Co w tym punkcie zmieniać i w jakim celu?

  11. niech szlaki będą otwarte dla wszystkich. ale za akcje jak trzeba uratować kogoś bo wyszedł w klapkach i krótkich spodenkach to takie osoby powinny płacić za akcję. Dodatkowo każdy kto wychodzi w góry powinien mieć wykupione obowiązkowe ubezpieczenie nawet najtańsze ale powinno być na rożne wypadki.

  12. W swojej logice stosuje Pani, Pani Magdo, wiele uproszczeń dla potwierdzenia swych tez. Co do zamykania szlaków – w pełni się z Panią zgadzam, jest to nonsens. Jednak jeśli chodzi o ubezpieczenie to nie zgadzam się z Panią w pełnej rozciągłości tematu. Po pierwsze: dlaczego ogół społeczeństwa ma płacić za pasję promili lub co najwyżej procentu jego członków? Po drugie: zgadzam się w pełni z Panią Justyną, przykład kilku, kilkunasu oszołomów którzy zapłacą kilkadziesiąt tysięcy za akcję ratowniczą wynikającą z ich ignorancji i braku wyobraźni, jest jedynie w stanie w krótkim czasie poprawić świadomość ludzi co do wędrówki po górach. Po trzecie: system opieki zdowotnej w Pl ledwie co zipie i każda złotówka wydawana zdaniem wielu na rzeczy „zbędne” typu TOPR będzie oglądana z każdej strony i trafi do nich tylko w ostateczności. Pora skończyć z tym by to TOPR musiał prosić się o środki na paliwo do heli, by musiał zabiegać o pomoc sponsorów by w ogóle miał jakikolwiek sprzęt, by nie zastanawiał się w czerwcu z czego będzie finansował działalność do końca roku. Po czwarte: celem ubezpieczenia nie jest napychanie kasy firmom ubezpieczeniowym a środki na pokrycie działalności TOPR, środki na pokrycie kosztów leczenia turystów. Pisze Pani o NFZ, a co z turystami zagranicznymi? Oni u nas nie płacą składek.. To, że firmy ubezpieczeniowe odmawiają wypłaty ubezpieczeń to nie powód by rezygnować z ubezpieczania się a jedynie przesłanka do czytania umów i ewentualnie do zajęcia się ich konstrukcją przez Rzecznika Praw Ubezpieczonych. Dziwi mnie, że jako osoba która twierdzi iż ma coś wspólnego z ubezpieczeniami pisze Pani takie bzdury. Ubezpieczenia działają na zasadzie rozproszenia ryzyka: czyli tysiące składają się na wypłatę dla jednej osoby. Oczywiście, zysk firma z tego ma ale zna Pani kogoś kto pracował będzie za darmo? Jak czytam teksty o zabieraniu nam gór przez opłatę ubezpieczeniową to aż się komentować takich bzdur nie chce. Koszty takich polis mogą być śmiesznie niskie, kwestia odpowiednich regulacji prawnych i jak największej świadomości turystów. A Ci co oleją sprawę? To się nazywa selekcja naturalna, raz oleją, więcej tego nie zrobią. Nie można zastanawiać się rozważając tego typu projekty co zrobią idioci bo w ten sposób trzeba by zakazać budowy dróg. Po piąte: opłata za bilet do TPN trafia jedynie w niewielkim procencie do TOPR, jednak za leczenie urazów płacimy my wszyscy. Pieniądze z Funduszu zdrowia potrzebne są na inne cele niż leczenie bezmyślnych turystów lub miłośników gór. Tak więc bilety nie rozwiązują problemu. Po szóste: ubezpieczenia to nie tylko Słowacja ale i całe Alpy. W całych Alpach jakoś płaci się za akcje ratownicze i nikomu to nie przeszkadza, choć kraje alpejskie są znacznie bogatsze niż Pl. Oczywiście my nie możemy skorzystać z doświadczeń innych tylko prosić się o jałmużnę dla TOPR i łaskę bądź niełaskę rządzących.

    • Wieczna Tułaczka

      Też się z Panem nie zgadzam w całej rozciągłości tematu. 😉 Nie będę się powtarzać, wszystko napisałam wyżej. Pozdrawiam. 🙂

      • Wildze ,że jedynym Pani argumentem na odmienny pogląd jest odpowiedź w stylu „proszę przeczytać wyżej”, „proszę przeczytać jeszcze raz” albo ręce opadają. Wiadomo ,że najfajniej się czyta posty typu ale cudnie ale pięknie napisane ale jesteś cudowna i buziaczki..To nie wnosi nic do tematu chyba ,że Pani zależy tylko i wyłącznie na oklaskach.Wypadki były są i będą. Ale trzeba sobie chyba jasno powiedzieć ,że wychodzenie w skrajnie niesprzyjających warunkach lub nie dopasowanie trasy do własnych umiejętności oraz dobranie nieodpowiedniego sprzętu to już jest nieodpowiedzialność i moim zdaniem celowe narażanie osób trzecich w tym wypadku ratowników lub ludzi którzy pospiesza nam z pomocą. Mamy wspaniałe góry i niech każdy się nimi cieszy ale jeśli ktoś celowo naraża nie tylko swoje życie ale innych zasługuje moim zdaniem na jakiś rodzaj kary.

        „Myślę, że warto docenić i cieszyć się z faktu, że mamy w Tatrach doskonale
        funkcjonującą służbę ratowniczą i w razie potrzeby otrzymamy pomoc bezpłatnie i na najwyższym poziomie.”

        Ja się bardzo ciesze ,doceniam i szanuje pracę tych ludzi.
        Ale nie bądźmy tacy przekonani o swoje jedwabistości i o tym jakimi to wędrowcami jesteśmy i ,że góry należą nam się jak psu micha. Góry są dla rozważnych. By się nimi cieszyć trzeba zachować maksymalną pokorę i respekt. Doceniajmy pracę tych ludzi i świadomie ich nie narażajmy by mogli nam służyć jak najdłużej.

        • Wieczna Tułaczka

          Pisząc ten tekst dobrze wiedziałam, że wywoła burzę, a nie falę poklasku i buziaczków, więc tu się Pan myli. Cały ten artykuł jest moim argumentem i doprawdy nie chce mi się pod każdym komentarzem pisać od nowa tego samego i powtarzać co już zostało napisane – ale oczywiście Pan już swoją ideologię dopisuje. Spędziłam ostatnie dwa dni na dyskusję na różnych portalach internetowych i doprawdy brak mi czasu, by każdej jednej osobie na nowo przedstawiać swój punkt widzenia.

          „zasługuje moim zdaniem na jakiś rodzaj kary” – TOPR już kilka lat temu sondował skierowanie sprawy do sądu jak ściągnęli z rejonu Orlej naprutego turystę. Ale im nie pykło, status Pogotowia jest jasny, więc jeśli masz jakieś lepsze pomysły jak to prawnie usankcjonować, to chyba powinieneś się zgłosić bezpośrednio do źródła. Poza tym to było w czasach, kiedy TOPR nie był w takim stopniu finansowany z budżetu, nie miał tych 15% z biletów wstępu do Tatrzańskiego Parku, oraz nie miał możliwości otrzymywania tego 1% od podatku. Teraz im się nie śpieszy latać po sądach za pojedynczymi przypadkami… Wszyscy chcą uszczęśliwić TOPR na siłę – jeśli Ratownicy uznają, że chcą i będzie opłacać się ścigać te beznadziejne przypadki (typu japonki na Rysach), to zaczną postulować o zmianę przepisów i się o to starać. Co łatwe nie będzie i wymagałoby zmiany statusu Pogotowia. Póki co tego nie robią. A jednak nadal spora część internetowej gawiedzi wie lepiej od samego Pogotowia co robić. 😉

          I fakt, że z publicznych pieniędzy płaci się za ratowanie takich „nieodpowiedzialnych turystów” – to norma – codziennie się takich ratuje i leczy, nie tylko w górach. Jeśli w górach chcecie karania i ubezpieczeń, to zaraz takowe polecą nad jeziorami, nad Bałtykiem w lesie i na chodniku z wysokim krawężnikiem… Ktoś pisze, że nie chce płacić za debila w trampkach w górach, a ja nie chcę płacić za otyłego, pijącego debila co sam ściąga na siebie zawał! A jednak płacę, bo taki mamy system i ok. Jest to tańsze rozwiązanie niż ubezpieczanie wszystkich od wszystkiego.

          Po prostu trzeba ludzi edukować. Łatwiej też wypisywać po internetach o karaniu, zamykaniu szlaków lub wprowadzeniu płatnych akcji ratunkowych (notabene sprzecznych z Konstytucją), ale trudno chociażby zwrócić komuś uwagę na szlaku, że robi coś niebezpiecznego. Fajnie, gdyby wprowadzono w szkołach do programu nauczania podstawy bezpieczeństwa w górach i nad wodą – przecież o udzieleniu pierwszej pomocy już uczą, więc czemu nie tego?

          „Góry są dla rozważnych” – góry są dla wszystkich, tylko trzeba włączyć myślenie. A trampki na Kalatówkach już brak pokory? 😉

    • „Po pierwsze: dlaczego ogół społeczeństwa ma płacić za pasję promili lub co najwyżej procentu jego członków?”

      Bo to jest najtańsze rozwiązanie. Rozumiem, że chciałbyś zlikwidować ogólne ubezpieczenie zdrowotne i sam się ubezpieczać od wszystkiego. Ok, to nie dość, że zapłacisz więcej, bo nie wszyscy się na to będą pisać (sam wiesz że im więcej płatników, tym niższa składka) a i firma ubezpieczeniowa chce swoje zarobić. To potem nie życząc tego nikomu, gdy złapie Cię jakieś paskudne, przewlekłe choróbsko to firma ubezpieczeniowa zaśpiewa Ci taką składkę, że za przeproszeniem posrasz się z wrażenia. „Olejesz” więc z musu ubezp. i ja wówczas napiszę Twoimi słowami, że zadziałała selekcja naturalna! Odnoszę wrażenie, że Tobie się wydaje, że będziesz zdrowy przez całe życie i unikniesz jakichkolwiek wypadków choćby losowych więc cała Twoja obecna składka zdrowotna idzie na „lewaków, pijaków, oszołomów” itp.

      • W aspekcie wyłącznie ekonomicznym – argument „bo tak jest najtaniej” absolutnie do mnie nie trafia. Ja kieruję się zasadą – robię to, na co mnie stać… Bo idąc Twoim tokiem myślenia – może należałoby ogłosić składkę na remont mojego domu – bo tak będzie najtaniej (im więcej płatników, tym mniejsza składka….), ale na to pewnie Twojej zgody nie będzie… Po drugie – jak idzie o NFZ – twierdzisz, że teraz terminy wieloletnie do specjalistów to jest to, o co chodzi? Ludzie naprawdę potrzebujący pomimo odprowadzania składki, idą do lekarza prywatnie i płacą…

        • Dlaczego ogół społeczeństwa ma płacić za „pasje”:
          1. Palaczy
          2. Alkoholików
          3. Osób z chorobami serca wywołanymi brakiem ruchu
          4. DEBILI, którzy jeżdżą na łyżwach, na sankach, na rowerze, samochodem.
          5. Ludzi wychodzących z domu (jakby nie wychodzili z domu, to by się im nic nie stało).
          6. DEGENERATÓW GENETYCZNYCH z dziedzicznymi skłonnościami do nowotworów czy drogich w utrzymaniu chorób wewnętrznych.

          Stwórzmy system ubezpieczeniowy, oparty na totalnej inwigilacji (bo przecież musimy wiedzieć, kto jest w której grupie ryzyka), w którym każda „niebezpieczna” aktywność będzie punktowana i zwiększy składkę na ubezpieczenie.
          Najmniej płacić będą osoby mieszkające tuż obok szpitali (żeby karetka nie musiała jechać daleko), na parterze (żeby nie mogli złamać nogi na schodach), nie wychodzące za bardzo z domu (żeby ich ktoś nie potrącił), ale jeżdżące dużo na rowerze (żeby nie miały chorób serca) stacjonarnym (żeby nie musiały wychodzić z domu), używające na zewnątrz masek przeciwpyłowych (żeby nie dostały astmy albo POChP), nie opalające się (żeby nie dostały czerniaka), ale opalające się (żeby nie cierpiały na niedobory witaminy D.), nie prowadzące dyskusji politycznych (żeby nerwy nie rozstroiły im serca). I tak dalej.

          Niekumatym śpieszę wyjaśnić, że post zawiera dużą dawkę ironii.

    • No to proszę raz jeszcze – ze zrozumieniem przeczytać wywiad z naczelnikiem TOPR. Również jest tam o ubezpieczeniach i odpłatnych akcjach w innych krajach.
      Owszem kiedyś (przed 2007 rokiem) TOPR mówił o takowych ubezpieczeniach, czy odpłatności za akcje. Ale było to w czasach, kiedy nie był w takim stopniu finansowany z budżetu, nie miał tych 15% z biletów wstępu do Tatrzańskiego Parku, oraz nie miał możliwości otrzymywania tego 1% od podatku.

  13. Ci, którzy ulegli ostatnio wypadkom zapłacili już za to swoją cenę, w kilkunastu wypadkach – najwyższą. Ludzie stracili życie, a my kłócimy się o pieniądze. Nie czujecie, że coś tu jest nie tak? Niby ma to zwiększyć bezpieczeństwo, a tak naprawdę w co drugim komentarzu pojawia się coś w stylu „niech płacą debile skoro nie mają mózgów”… tak właśnie „troszczymy się” o turystów. Przydarzyła im się tragedia, to niech jeszcze słono bulą, jak tacy z nich idioci.

    No tak, ale przecież wszyscy mądrzy poszli na pierwszą wyprawę w góry z meindlami za kostkę na nogach i deuterami na plecach. Zaopatrzeni w latarki, zestawy lawinowe, raki i wszystko inne. Nikt się nie przyzna, że dopiero po wejściu na szczyt w adidasach zrozumiał, do czego służą trapery, albo, że nie wziął ze sobą latem nic ciepłego.

    Można zrobić tak wiele… kojarzycie na pewno kampanie telewizyjne o zapinaniu pasów, nie jeżdżeniu po alkoholu, 10 mniej itp. itd. Niech one będą wzorem do tego, jak powinniśmy się zabrać za górską „profilaktykę”.

    PS
    Wczoraj a’propos rozmowy o wypadkach w górach koleżanka spytała mnie „Tam naprawdę są takie przepaście, że można spaść?” Widać nie wszystko dla wszystkich jest oczywiste…

  14. Co do większej części artykułu to się zgadzam, ale jestem za odpłatnymi akcjami ratunkowymi dla turystów pod wpływem alkoholu i tych którzy w sezonie zimowym nie mają raków i czekana. Podobnie z tymi w klapkach i sandałach na Świnicy. Trzeba by było ujednolicić. Tak samo jestem za odpłatnymi akcjami WOPR dla pijanych itp. Może w końcu ludzie zaczęli by myśleć. Jest pewnie kilka przykładów, które nie przychodzą mi teraz do głowy.

    • Wieczna Tułaczka

      Pijanych turystów można by jeszcze sklasyfikować i obarczyć kosztami. Ale raki i czekan nie dają gwarancji bezpieczeństwa i samo ich posiadanie nie świadczy o umiejętności użytkowania tego sprzętu.

      • Ja tu nie mówię o gwarancji, ale jest minimalizowanie ryzyka i oznaka jakiejś świadomości. Nie można porównywać turysty w rakach i z czekanem do typa z reklamówką i w adidasach w styczniu a i tacy się zdarzali. Takie obostrzenia mogłyby utemperować słomiany zapał krupówkowiczów.

        • Wieczna Tułaczka

          Ale tacy ludzie wykupią ubezpieczenie i tak pójdą w góry z reklamówką Biedry i czekanem, którego nie umieją użyć.

          • No i tu się pojawia pytanie, czy przy takich obostrzeniach dotyczących wymaganego sprzętu itp. dalej obcięte byłyby dotacje w postaci 15% dla TOPRu. Bo taki kilkukrotny zastrzyk gotówki dla TOPRu z firmy ubezpieczeniowej na pewno by się przydał a jestem przekonany, że sporą część by to odstraszyło od wycieczek. Sam byłem świadkiem rozmowy na szlaku (nisko) dwóch takich. „A jak nie damy rady? Spokojnie zadzwonimy po helikopter”.

          • Wieczna Tułaczka

            Nie da się wytyczyć jasnej granicy „Ty płacisz za akcję ratunkową a Ty nie”. Jakakolwiek kwalifikacja zawsze pozostawi niedopowiedzenia i one zostaną wykorzystane przez firmy ubezpieczeniowe do niewypłacania kasy. Z tej całej grupy najłatwiej prawnie wyłowić pijanych, bo na promile dyskusji nie ma. Cała reszta jest mocno dyskusyjna. I kto miałby osądzać i decydować, że ten turysta jest wystarczająco przygotowany, a tamten nie do końca? Będzie dochodziło do takich absurdów o jakich pisze nomad_fh w komentarzu wyżej.

            Sam byłem świadkiem rozmowy na szlaku (nisko) dwóch takich. „A jak nie damy rady? Spokojnie zadzwonimy po helikopter”. – tacy ludzie niestety są, ale po wykupieniu ubezpieczenia to śmiem twierdzić, że będą mieć jeszcze bardziej roszczeniową postawę… „Zapłaciłem za ich usługi to teraz niech mnie zabiorą!”

    • Wystarczy zlikwidować ułatwienia typu wyciągi, baro-hotele schroniskowe, asfalty, upiększacze typu krzyże itp., bryczki a w opcji bardziej radykalnej (wszak ostatnio idzie to naszym świetnie) – szlaki i żelastwo na nich, a problem „klapkowiczów i podchmielonych” czyli ludzi idących do góry, gdzie GÓRY w rzeczy samej ich zupełnie nie interesują, sam się rozwiąże. Pisał o tym tysiąc razy Włodek Cywiński ale jak grochem o ścianę.
      BTW ostatniego lata widziałem gościa schodzącego na bosaka z Wysokiej i robił to pewniej, bezpieczniej i szybciej niż schodząca z nim ekipa mająca buta za 500-1000zł. Zimą, często widzę ludzi z czekanem i rakami którzy w ewidentnym terenie nie wiedzą gdzie są i jak biegną szlaki. Dzielić ludzi na lepszych i gorszych zostawmy już rządzącym, robią to doskonale.

    • Taka mała uwaga – raz, że „mam raki i czekan” to może spowodować większe chojrakowanie (tzw. +15 do „zajebist..ści i nieśmiertelności), a dwa – człowiek bez przeszkolenia, czy po pobieżnym przeszkoleniu i przede wszystkim bez treningu w posługiwaniu się może być w gorszej sytuacji niż człowiek bez tego sprzętu.
      Typu – jestem w górach, wypożyczam raki w sklepie i idę w góry „bo przecież mam raki, to nic mi nie grozi”. Czekana nie biorę – bo po co mam więcej płacić.
      A tymczasem raki jednak zmieniają (często na gorsze) poczucie równowagi, łatwiej jest się pośliznąć w niesprzyjających dla nich warunkach itd. Już nie mówiąc o braku dopasowania raków do butów…
      Wczytując się w ostatnią kronikę TOPR – to większość ofiar była dobrze wyposażona, a jednak zakończyło się to dla nich tragicznie.

  15. Dlatego tu zamieszkalam bo tęsknota była zbyt duza a teraz dobrze mi z tym mam możliwość śmigać kiedy chce pozdrawiam i do zobaczenia na szlakach

  16. Ubezpieczenia remedium na wszystko?
    Wystarczy poczytać na forach o problemach z firmami ubezpieczeniowymi jakie mieli nasi rodacy po wypadkach w Alpach i na Słowacji.
    Sporo było takich przypadków. Choćby jak HZS wystawiła rachunek za 60 ratowników…
    Dużo opisów jest w wątkach typu „Jaki ubezpieczyciel?”

  17. Pani Magdo, brawo jestem tego samego zdania we wszystkim co pani napisała. Jestem ratownikiem Gopr od trzydziestu lat.

    • Wieczna Tułaczka

      Bardzo dziękuje za komentarz. I mam nadzieję, że nigdy nie będę potrzebowała Pana pomocy. Wszystkiego dobrego! ☺

  18. Genialny wpis! Gdyby tylko tak wszyscy myśleli, to świat byłby piękniejszy… :\

  19. Przy pierwszym czytaniu wydaje się, że prezentujesz wyważony, mądry głos w dyskusji. Ale po chwili sobie przypominam, że w polskie góry co roku ciągną całe zastępy idiotów i kretynów – tych w adidaskach na Rysy w lutym, tych co w klapeczkach biegają po Orlej, ci co w góry zabierają ze sobą tak potrzebny dziecięcy rowerek, czy takich którzy są wielce zdziwieni, że 1800 m npm jest zimniej niż w dolince, albo jeszcze lepiej, że w październiku koło 18:00 bywa ciemno.

    Obowiązkowe ubezpieczenie po pierwsze by dało może choć chwilę refleksji nad tym, że góry mogą być groźne dla ignorantów, będą uświadamiać, że akcja ratunkowa to wymierne koszty, jak również eliminowałyby tych, którzy w góry idą z zupełnego przypadku – przyjechali na plażing do Zakopanego czy Karpacza, ale nagle im się zachciało spaceru. Polacy są narodem nizinnym, ignoranckim wobec gór, więc argument finansowy jest jedynym możliwym.

    Tak samo ma się sprawa z karetkami w dużych miastach. Ludzie traktują je jako obwoźne przychodnie i dzwonią na 999 jak dziecko ma gorączkę albo jak strzyka w, krzyżu. W górach ludzie myślą, że GOPR / TOPR to taka taksówka, że jak się zmęczą przy podejściu to zadzwonią po śmigłowiec i ich zabiorą na dół, żeby jeszcze zdążyli w hotelu na serial i kubek grzańca.

    Jednym słowem – mniej idealizmu, więcej realizmu 🙂

    • Dlaczego dajemy sobie przyzwolenie do decydowania, kto ma przyjechać w Tatry, a kto nie?
      Uważasz, że jak ktoś zna się na rzeczy, ma dobre buty i mapę to uprawnia go do patrzenia z góry na tych, którzy przyjechali na „plażing”?
      Trochę się chyba w głowach poprzewracało tym, którzy zasmakowali prawdziwych gór. Jeśli ktoś przyjechał sobie z dziecięcym rowerkiem i chce w sandałach przejść dol. Kościeliską to ma do tego takie samo prawo, jak Ty, żeby wejść na Orlą. Nie wrzucajmy do jednego wora tych, którzy są nieodpowiedzialni i brawurowi z tymi, którzy zwyczajnie przyjechali w góry odpocząć i nie mają takich aspiracji, jak Ci, co skaczą po szczytach.

  20. Lepiej bym tego nie napisał 🙂 Niektórym się wydaje , że posiadając raki i czekan są bezpieczni, nic im nie grozi, w końcu WYGLĄDAJĄ jak profesjonalista (i tak się czują) patrząc z góry na tych amatorów w adidasach. Przecież każdy kocha życie i nie jest samobójcą. Nie wyobrażam sobie , że osoba ubierająca nieodpowiednie obuwie w góry może pomyśleć – a może dziś złamie sobie nogę albo jak będę miał(a) więcej szczęścia poprawie statystyki…..
    Pamietam moje pierwsze wejście na Rysy (dodatkowo w nocy bo na wschód słońca ) kiedy to ku naszemu zdziwieniu mniej więcej od łańcuchów spotkaliśmy śnieg i oblodzone kamienie na szlaku. Teraz wiem że mieliśmy dużo szczęścia. Nie mieliśmy raków. Schodząc zaczęliśmy spotykać pierwszych turystów chcących tak jak my wejść i zobaczyć ten piękny widok . Pytani przez nich czy jest trudno odpowiadaliśmy jednogłośnie że wyżej jest coraz gorzej. Osoby które się wahały czy iść dalej zawróciły. Wyciągnąłem wnioski z tamtej lekcji i teraz nie odważył bym się wyjść w takich warunkach bez odpowiedniego sprzętu który jak najbardziej pomaga ale warto o tym pamiętać, że nie daje nam żadnych gwarancji.

  21. Ci, którzy chcą płatnych akcji ratowniczych chcą aby odpłatne były wezwania nieuzasadnione a nie wszystkie. Proponuję zapoznać się z tematem. Teraz TOPR robi niekiedy za taksówkę. CO innego wypadek a co innego „nie chce mi się wracać taki kawał” albo „robi się ciemno to niech po nas przyjadą”.
    http://natemat.pl/24219,taksowka-za-kilkanascie-tysiecy-zlotych-tak-turysci-traktuja-gorskich-ratownikow-takie-telefony-mamy-caly-czas

    • właśnie o tym samym pomyślałem. Nie można myśleć zerojedynkowo na ten temat. Nie trzeba być za zamykaniem lub przeciw, nie trzeba być za płatnym akcjami lub przeciw, nie trzeba być za ubezpieczeniami lub przeciw. Przecież po drodze od jednej opcji do drugiej jest jeszcze sporo opcji po środku…

  22. Po raz n-ty można powtarzać a Wy dalej nie potraficie tego pojąć… Czym takie nieuzasadnione wezwanie GOPR/TOPR różni się od leczenia: palacza na raka płuc, alkoholika na marskość wątroby, zbyt ambitnego sportowca na choroby związane ze zbyt wielkim obciążeniem dla organizmu, pracoholika na zawał przed 50-ką, osób jedzących MC-śmieci zamiast pożywienia na choroby układu trawiennego, skaczących na główkę na paraliż, poszkodowanych w wypadkach którzy nie potrafią dostosować prędkości do warunków na paraliż, jedzących cukierki na cukrzycę, leniwych na ruch na tysiące chorób, siedzących cały dzień przez komputerem i tabletem na oczy, mam dalej wymieniać??? To są dopiero GIGANTYCZNE koszty, które my wszyscy jako SPOŁECZEŃSTWO ponosimy za ich, można tym Waszym hejto-językiem napisać, „ignorancję/głupotę/nieodpowiedzialność” Tylko że do grona „ich” zaliczamy się MY WSZYSCY… chyba że żyjecie w dzikiej puszczy zupełnie poza systemem…

    I na koniec cytat dla Bezwzględnego, który pewnie nie doczytał do końca: „Witold Cikowski przekonuje jednak, że ostatecznie ratownicy są jednak po to, by służyć ludziom – Jesteśmy po to, by pomagać wszystkim, którzy takiej pomocy potrzebują – kończy rozmowę.”

    Ja dodam od siebie jeszcze, że tych którzy faktycznie w Tatrach wzywają pomoc a jej zupełnie nie potrzebują, kłamiąc można policzyć na palcach jednej ręki.

  23. Pozdrawiam Panią Magdę i dziękuję za poruszenie tych ważnych dla każdego miłośnika gór kwestii. Wypadki w górach były, są i będą. Dotyczy to też nieodpowiedzialnych ludzkich zachowań na górskich szlakach, graniczących (na szczęście dość rzadko) z samobójczą bezmyślnością. Mam nadzieję, że „wiadomość jakoby politycy mieli „unormować” tatrzańskie podwórko” pozostanie tylko w obrębie medialnych spekulacji i to całe polityczne towarzystwo odp…li od naszych Tatr, a zajmie się czymś innym.
    A tak przy okazji (nie będę się gramolił od innych zakładek) to dzięki za obecność w sieci, za wiele pięknych zdjęć i opisów.

  24. Szanowna Pani Magdo,
    Jest pewna różnica pomiędzy wezwaniem karetki do zawału a wezwaniem pomocy gopr do wypadku na szlaku będącego spowodowanego niefrasobliwością turystów. Tak jak jest i różnica pomiędzy zamknięciem szlaku z powodu ochrony przyrody z zamknięciem szlaku z powodu ochrony życia ludzkiego spowodowanego niewiedzą na temat warunków panujących na nim.
    Podobnie jest także różnica pomiędzy kosztami akcji ratowniczej w górach, a akcji ratowniczej karetką na nizinie.
    Ludzie wybierający się w góry w okresach niesprzyjających takim wycieczkom ( czytaj w zimie ) świadomie lub mniej świadomie narażają się na ryzyko wypadku a społeczeństwo na koszta ratowania ich życia.
    Cytowanie przez Panią statystyk nie zmieni logiki z jaką jest związana niefrasobliwość i niewiedza osób wybierających się w góry w okresach i warunkach niebezpiecznych ( oblodzenie, śliskie szlaki) , lub niebezpiecznych dla nich z powodu ich niewiedzy co do turystyki górskiej ( „szpilki na Giewoncie”)
    Tacy idioci istnieją w każdych górach czy to są Tatry, czy Beskidy czy Himalaje. Płaci się za to życiem, także nie tylko własnym, ale i ratowników wielkimi kosztami akcji ratowniczych itp.
    Podatki można zużytkować w o wiele rozsądniejszy sposób a nie na ratowanie IDIOTÓW!

    • Wieczna Tułaczka

      Ależ zawał też jest najczęściej spowodowany nieodpowiedzialnością człowieka i porównanie jest jak najbardziej słuszne. Jeden pcha się w klapkach w góry, inny pije, pali, żywi się czekoladą i kiełbą – obie osoby zachowują się nieodpowiedzialnie, tylko dlaczego ten pierwszy to debil i nie należy mu się raunek, a ten drugi jest ok i może sobie korzystać z pomocy karetki? Wie Pan, że służba ratunkowa jest zagwarantowana przez Konstytucję? Poza tym raz jeszcze proszę posłuchać stanowiska TOPR: „Ratownictwo górskie jest integralną częścią całego systemu ratownictwa w Polsce i nie widzę istotnych powodów by to właśnie w tym miejscu jako pierwszym wprowadzać odpłatność za akcje ratownicze.” I może jeszcze wypowiedź jednego z Ratowników po całej tej czarnej serii: „Narażamy życie biorąc udział w takich akcjach, ale każdy z nas, decydując się na bycie ratownikiem, zdaje sobie sprawę z zagrożeń, składa przysięgę i wie, co go czeka (Marcin Firczyk).”

      Na Słowacji szlaki nie są zamknięte z powodu ochrony życia. W tekście jest wyjaśnione czemu tak jest. I widać, że takie rozwiązanie nie rozwiązuje bezpieczeństwa w górach – patrz: 7 ofiar w ostatnim tygodniu.

      I może przytoczę jeszcze kilka wypowiedzi Toprowców w kwestii zamykania szlaków (źródło: Tygodnik Podhalański):
      Jan Gąsienica Roj: „Pomysł zamykania Tatr czy też ograniczania ruchu turystycznego przy trudnych warunkach to moim zdaniem utopia.”
      Łukasz Migiel: „Zamknięcie szlaków nic nie da. A zakazany owoc będzie tylko bardziej przyciągał nieodpowiedzialnych turystów.”
      Andrzej Blacha: „Żartując można powiedzieć, że najlepiej postawić pięciometrowy mur z drutem kolczastym i nie wpuszczać nikogo w góry.”
      Grzegorz Bargiel: „Z zamykaniem gór jest tak, jak z jazdą samochodem. Gdy mamy śliskie drogi nikt nie apeluje i nie namawia do ich zamykania.”

      „Podatki można zużytkować w o wiele rozsądniejszy sposób a nie na ratowanie IDIOTÓW!” – Na gorsze rzeczy idą podatki niż na działalność TOPR. Poza tym takiś Pan niewinny? Nikt w rodzince nie przekroczył prędkości jadąc autem? Nikt w mrozy nie dogrzał się piecykiem? Nikt nie wyszedł na oblodzone chodniki? Toż to też idioci! Przecież mogli zginąć… A jednak mają zagwarantowaną pomoc i co w tym złego???

  25. Argument nr 1

    Rozwiązanie prawne dotyczące zamknięcia Tatr niczym nie różni się od stawiania na drodze z dziurami kolejnych ograniczeń prędkości, aż zejdziemy do 30 km/h zamiast naprawić drogę.

    Płatne akcje TOPR to takie „fotoradarki” 🙂

    Chodzę po górach latem, zimą ….wyżej niż Tatry także / na lodowcach i wszędzie są wypadki bo to taki sport.

    „Są trzy dyscypliny sportowe – walki byków, wyścigi samochodowe i alpinizm….reszta to tylko gry” Ernest Hemingway…..why? Bo tu mamy czynnik zagrożenia życia wliczony w koszty….i daleko do tego np. koszykówce.

    I tak w listopadzie/grudniu dało radę w Tatrach…a w październiku (kiedy to jeszcze góry są otwarte na Słowacji) miałem duże kłopoty pod Krivaniem…..rozwiązanie…w odpowiednim momencie wycof bo myśleć trzeba!

    Zamkniemy Tatry od października do maja ? Bo przecież w kwietniu/maju jest masa śniegu i dużo większe ryzyko zejścia „dechy” niż teraz….

    Od daty do daty i opłatami niczego nie rozwiążemy….

    Możemy wycofać frytki z ketchupem w schroniskach; zmienić konstrukcje Murowańca tak by mógł przyjmować turystów na podłogę; wprowadzić 1000 eur mandatu dla baranów co rzucają puszki po harnasiu w kosodrzewinę; zamontować tablicę w Kuźnicach „UWAGA: Maj – na wysokości 1800 m około 1,5 śniegu i oblodzenia” dla galerianek, które walczą z Kasprowym przez Myślenickie Turnie w japonkach….to są mądre zmiany!

    Myśleć!

    Argument nr 2

    Czy Polska to top 5 historycznie jeżeli chodzi o himalaizm/alpinizm – TAK!
    Jeżeli zamkniemy Tatry zimą to za 10 lat i w tej dziedzinie będziemy w d….ie tak jak w innych!

    Płacę bardzo wysokie podatki przeżerane przez chów wsobny tego kraju….i nadal mimo to żyje w tym kraju/nadal i tak „za wszystko” płacę prywatnie….ale powoli już mam dość leniwej miernoty, która zaczyna decydować o losach tego kraju….a teraz chcą mi jeszcze Tatry zamknąć….ostatnią ostoje bo Białowieżę przecież też już wycinają…. Powoli miarka się ….. ! Wstyd!

    BTW
    Artykuł niezły!

  26. Mialem zdanie że powinno się płacić za akcję ratownicze. Przekonałaś mnie, dzięki 🙂

  27. Nie wiem, kim jesteś, panienko, ale może TOPR nie musiałby przynajmniej żebrać w ministerstwie o paliwo do Sokołą?

    • Wieczna Tułaczka

      Dla ciebie nie jestem żadną panienką to raz. A dwa, czego nie zrozumiałeś ze zdania Naczelnika TOPR: „Wpływy z odpłatności za akcje ratownicze na Słowacji (poza śmigłowcem funkcjonującym tam na innych zasadach w ramach Pogotowia lotniczego) nigdy nie przekroczyły 8 proc. budżetu. To proporcjonalnie są mniejsze środki niż pozyskiwane przez TOPR w ramach 15 proc. z biletów wstępu do TPN.Wydaje się, że ta forma udziału wszystkich wchodzących na obszar TPN w dofinansowaniu ratownictwa jest rozwiązaniem dobrym, prostym i zastępującym pomysł ‚obowiązkowych’ ubezpieczeń z którymi nie spotkałem się w żadnych górach.” Po wprowadzeniu ubezpieczeń dopiero zaczną żebrać…

  28. Dobry tekst, zrównoważony, choć mam parę zastrzeżeń. W naszej „paczce”, którą chodzimy po górach są m.in. dwaj ratownicy gopr i jeden przewodnik górski(kumpel jeszcze ze studiów). Oni są odmiennego zdania niż to zawarte w tekście, więc nie ma co kategoryzować, że wszyscy ratownicy topr i gopr tak uważają;) Ja też nie do końca zgodzę się z tekstem(mimo, że jest bardzo fajnie napisany), ale to nie znaczy, że stoję po drugiej stronie całkowicie, powiedzmy, że jestem gdzieś po środku ze swoim zdaniem.

    No i taki szczegół – czego nasz topr może zazdrościć Słowakom? – nocnego śmigła;)

    • Wieczna Tułaczka

      Rozumiem, że odmienne zdanie dotyczy ubezpieczeń i odpłatnych akcji, bo nie wierzę, że któryś Ratownik chce zamknąć szlaki na zimę. 😉 😀

    • Usługi śmigłowcowe dla HZS świadczy prywatny operator ATE. Ma śmigłowce dostosowane do lotów przy użyciu gogli NVG. Tyle, że w ostatniej akcji TOPR pod Chłopkiem uczestniczył śmigłowiec Mi-17 należący do MSW Słowacji. Przyleciał z Bratysławy na nocne poszukiwania w rejonie Tatr Bielskich. Nasze policyjne Mi-8 stacjonujące w Komisariacie Lotniczym w W-wie też są dostosowane do lotów nocnych przy użyciu gogli NVG. Trochę się dziwie, że TOPR nie idzie w tym kierunku. Latanie w goglach NVG jest trudne i niebezpieczne ale w szczególnych sytuacjach mogło by mieć zastosowanie.

      Jeśli chodzi o płatność za akcje to ciekawe jak rozwiązana byłaby kwestia obsługi lotniczej. W naszych górach ratownictwem śmigłowcowym zajmują się wiele podmiotów. W Tatrach jest to TOPR ale w innych górach zasadniczo LPR. Na Słowacji HEMS realizuje prywatny operator, u nas LPR jest państwowy. I jak to rozwiązać? Turysta ma płacić za akcje ratunkową przy użyciu państwowego śmigłowca LPR ale pijany kierowca który rozwali się na drzewie już nie?
      W 2012 r. gdy Sokół TOPR-u był w remoncie latał policyjny śmigłowiec. Dla Grupy Bieszczadzkiej GOPR kiedyś latał śmigłowiec Straży Granicznej, dla Karkonoskiej śmigłowiec z 66 Dywizjonu Lotniczego 25 Brygady Kawalerii Powietrznej. I jak tu rozwiązać kwestie płatności za akcje podmiotom mający ustawowy obowiązek udzielania bezpłatnej pomocy (policja, wojsko)?
      Nie da się tego zrobić bez kompleksowej przebudowy całej struktury ratownictwa.
      TOPR i GOPR to nie są jakieś oddzielne wyspy. Np. w 2010 i w 1997 podczas powodzi ratownicy górscy ofiarnie ratowali powodzian.
      Ponadto ratownicy obawiają się, że przy płatnych akcjach, rząd utnie im budżet. Koszty stałe TOPR-u nie są małe. W styczniu 2014 r. TOPR dostał 11 mln zł dotacji na utrzymanie i remont śmigłowca. Co by było gdyby akcji śmigłowcowych było mało albo w ogóle?

      • ” Co by było gdyby akcji śmigłowcowych było mało albo w ogóle?”
        Chodziło oczywiście o płatne akcje.
        I jeszcze jedna kwestia. Przy płatnym ratownictwie górskim jak rozwiązać następujący przypadek: wypadek rowerzysty na górskiej drodze udostępnionej do ruchu ale oznakowanej jako szlak turystyczny (pieszo-rowerowy). Pomocy udziela GOPR, obrażenia są na tyle poważne, że zadysponowano śmigło. Przylatuje LPR. Jak mielibyśmy zakwalifikować ten wypadek, jako turystyczny (płatny) czy komunikacyjny – bezpłatny?
        Wbrew pozorom takich wypadków poza Tatrami nie jest mało (rowery, quady, paralotnie, wypadki przy ścince drzew etc.).
        Powtarzam, że nie da się wprowadzić płatnych akcji bez przeobrażenia całego systemu.

  29. Nie jestem w opozycji do tego co napisałaś, ale jestem po środku;) W skrócie:
    – nie wszystkie szlaki i nie tylko te powyżej schronisk, po prostu te parę najniebezpieczniejszych lub wyjście z ratownikiem/przewodnikiem przy stopniu zagrożenia lawinowego np. 3 i wyżej(nie precyzuje tutaj warunków zamykania odcinków szlaków, to są luźne propozycje jedynie). Są w Polskich Tatrach zamknięte szlaki zimą, bo duże zagrożenie lawinowe i nie są one utrzymywane, jest tasiemka i info na wejściu. Ale jak chcesz wejść to wejdziesz i tak przecież, a jak będzie wypadek to i tak Cię topr będzie ratował. Nie mniej tasiemka i info o zamknięciu z konkretnej przyczyny jest pewną zaporą dla zdecydowanej większości. Pomijam tutaj ekstremalne wspinanie poza szlakami, za które w Tatrach zimą grozi kara finansowa(popraw mnie jak się mylę, ale tak się coś mi kojarzy jakoby tak kiedyś Hajzera ratowali z lawiny po jego wspinaczce poza szlakiem i zamiast kary finansowej dostał jedynie upomnienie czy jakoś tak).

    – ubezpieczenie nie całkowite, bo nie wyobrażam sobie żeby ktokolwiek dawał ubezpieczenia za powiedzmy 200zł/rok i w zamian pokrywał akcję ze śmigłem za 10tys.(a jak sama wiesz w Tatrach wypadki z zagrożeniem życia i w górnych partiach, gdzie co najmniej ciężko kogoś transportować to tylko śmigło wchodzi w grę jak jest pogoda). Przejrzyste ubezpieczenie(istnieją takie?), które za parędziesiąt złotych ubezpiecza Cię od paru najpoważniejszych wypadków pokrywając w określonym procencie akcje ratunkową. Nie wiem czy mnie dobrze zrozumiesz i czy nie idealizuje ofert ubezpieczeniowych. Finansowanie TOPR zostaje bez zmian, ale dodatkowo pewien procent dorzuca poszkodowany. Podkreślam pewien procent, który przy śmigle będzie dość mały. Ponad to nie chciałbym, żeby na wejściu do Parku sprawdzano czy masz ubezpieczenie, niech to nie będzie jakiś sztywny obowiązek, wchodzisz lub nie.

    – co do płatnych akcji czepiam się jedynie cwaniactwa. Rozumiem, że jak w życiu – są debile wychodzący w góry po alko, przeceniający swoje siły lub swój sprzęt(łącznie z umiejętnościami posługiwania się nim). Na co dzień też się ratuje ludzi po alko… ale już za wypadek samochodowy pod wpływem alko masz sprawę, bo zagrażasz życiu i zdrowiu innych. Policja na stokach jest i wyłapuje pod wpływem, a jeśli taki spadając narazi inną osobę to czy nie warto go obciążyć kosztami? I drugi przykład cwaniactwa porównywalny z życiem. Wychodzisz gdzieś i nie, nie przeceniłaś swoich sił, ale symulujesz coś bo nie chce Ci się schodzić lub chcesz się przelecieć śmigłem(lub pod nim), może chcesz być w centrum uwagi, nie wiem, nie wnikam co kieruje takimi ludźmi. Po prostu to jest jak wezwanie karetki, bo dostałaś czkawki. Nieuzasadnione wzywanie służb też kończy się karą przecież. Nie mierze tutaj w faktycznie potrzebujących, ale w cwaniaków. Ratownicy lub śmigło mogą być przecież faktycznie potrzebni w tym samym czasie gdzie indziej. A sama na pewno wiesz, że są takie sytuacje niestety. Ja sobie przypominam głośniejszą sprawę kobiety, która po przejściu Orlej bodajże zadzwoniła do topr, że ma cukrzyce, słabo jej, ma duszności i zawroty głowy. Polecieli, a później się okazało(nie pamiętam jak to wypłynęło, chyba ją rodzina sprzedała), że wcale nie jest przewlekle chora tylko nie chciało się jej schodzić.

    Miało być krótko, a wyszło…;)

    • Wieczna Tułaczka

      1. Godzę się z zamknięciem tych 3 szlaków co są zimą zamykane, z powodu ekstremalnego zagrożenia lawinowego. Na resztę się nie godzę, bo nie na tym chodzenie po górach polega… Poza tym jak pokazuje przykład Słowacki – takie zamykanie i tak gówno daje i kto chce to pójdzie. 😀
      Nie wiem, czy miałeś okazję poczytać, ale podeślę kilka wypowiedzi Toprowców o tym pomyśle (źródło: Tygodnik Podhalański):

      Mieczysław Ziach: „Tatry Słowackie są chyba jedynymi górami zamykanymi na zimę, a i tak dochodzi tam do śmiertelnych wypadków.”
      Jan Gąsienica Roj: „Pomysł zamykania Tatr czy też ograniczania ruchu turystycznego przy trudnych warunkach to moim zdaniem utopia.”
      Marcin Firczyk: „Narażamy życie biorąc udział w takich akcjach, ale każdy z nas, decydując się na bycie ratownikiem, zdaje sobie sprawę z zagrożeń, składa przysięgę i wie, co go czeka.”
      Edward Lichota: „Jeśli nawet wprowadzić zamknięcie szlaków powyżej schronisk, to do tragicznych wypadków może dojść na szlaku do schroniska w Dolinie Pięciu Stawów.”
      Łukasz Migiel: „Zamknięcie szlaków nic nie da. A zakazany owoc będzie tylko bardziej przyciągał nieodpowiedzialnych turystów.”
      Andrzej Blacha: „Żartując można powiedzieć, że najlepiej postawić pięciometrowy mur z drutem kolczastym i nie wpuszczać nikogo w góry.”
      Grzegorz Bargiel: „Z zamykaniem gór jest tak, jak z jazdą samochodem. Gdy mamy śliskie drogi nikt nie apeluje i nie namawia do ich zamykania.”

      PS.Hajzer znajdował się poza szlakiem w terenie niedostępnym do uprawiania taternictwa (zima nie miała z tym nic wspólnego akurat) i dlatego dostał pouczenie (każdy inny dostałby mandat, ale siara karać himalaisę w Tatrach). 😉

      2.IDEALIZUJESZ 😀 Przejrzyste ubezpieczenia to utopia niestety. Obawiam się, że wynikną z tego same kłopoty, w wielu przypadkach ubezpieczyciel po prostu nie będzie wypłacał kasy i taka prawda. I nie da się też tak ubezpieczyć na pół gęby, że tak się wyrażę. 😉 Bo kto postawi jasną granicę i kto będzie decydował czy ten wypadek kwalifikuje się już na ubezpieczenie czy jeszcze nie. Będzie szerokie pole dla firm ubezpieczeniowych do migania się od wypłat i równie szerokie pole do zakładania spraw w sądzie przez poszkodowanych. Czytaj: papierologia + ciąganie Ratowników po sądach.

      Zacytuję Ci komentarz pewnej osoby, która siedzi głębiej w temacie ode mnie: „Dodać jeszcze można że koszty akcji na Słowacji Horska ZS musi wywalczać w sądach, komisjach itp użerając się z ubezpieczycielami i udowadniając że ponieśli takie koszty a nie inne. Ratownicy zamiast skupiać się na swoich zajęciach są zawaleni papierami i wezwaniami. Rzecz teraz najważniejsza, artykuł 68 Konstytucji RP gwarantuje każdemu dostęp do ochrony zdrowia”.

      3. Karanie tych cwaniaków to nie jest pomysł od czapy, ale… No właśnie jest problem z wyciąganiem konsekwencji. W 2007 TOPR ściagnął z Orlej narąbanego turystę i poźniej sądował możliwość oddania sprawy do sądu. Z tego co wyczytałam nie udało się. (Jeśli sprawa wylądowała w sądzie to proszę mnie oświecić, ale wątpię, bo pojawiłyby się jakiekolwiek doniesienia o tym). Albo prawnie tego nie dało rady zrobić, bo statut Pogotowia jest jasny albo to było na tyle skomplikowane, że im się odechciało tego czynić. Później był 1 czy 2 przypadki, kiedy ktoś zrobił sobie z Sokoła taksę, ale mowy nie było o wyciąganiu jakichś konsekwenji prawnych. Albo TOPR-owi nie chce się tego robić (w końcu to bardzo rzadkie przypadki i wolą apelować o rozwagę) albo prawnie nie mogą tego robić i należałoby najpierw zmienić prawo.

      Akurat w przypadku odratowania zapijaczonego turysty i wezwania śmigła jako taksówki nie miałabym problemu o obciążenie tych osób kosztami akcji. Choć już drugi przypadek może być dyskusyjny. Wyobraź sobie sytuację, że ktoś wdrapał się na Orlą i przerosły go trudności, okazało się, że przepaście paraliżują. Nie jest w stanie dalej iść. Dzwoni do TOPRU, żeby go ściągnęli, a że jest w pełni sił i bez żadnej kontuzji, więc boi się, że chłopaki oleją wezwanie. Symuluje więc zasłabnięcie. Niefajnie, ale z drugiej strony, gdyby dalej poszedł to mógły spaść i dopiero byłaby tragedia. Po prostu w górach różne rzeczy się dzieją, ludzie nie znają swoich możliwości, w rezultacie pakują się w ekstremalny dla nich teren. Dla nas sytuacja śmiechu warta, ale ktoś inny naprawdę może mieć serce w gardle. W każdym razie po to powstał TOPR, aby pomagać tym co sobie nie poradzili w górach. Zawsze znajdzie się przypał, co to wylezie na Rysy czy Świnicę bez znajomości trasy, bez odpowiedniego odzienia. Tego nie zmieni wprowadzenie ubezpieczeń i odpłatności za akcje. Tak czy siak to pijaństwo czy nieuzasadniowe wezwania są na szczęście rzadkimi wyjątkami (póki co) i należy zapytać się TOPR czemu nie ściga tych przypadków. Odpowiedzi chyba są dwie: albo im się nie chce i nie opłaca albo są przeszkody prawne.

      Oczywiście bardzo dziękuję za rzeczowy komentarz 🙂

  30. Teraz będzie w skrócie:
    – nie określam dokładnie kryteriów, ale: nieliczne szlaki na pewnych odcinkach przy określonej pogodzie oraz zagrożeniu lawinowym, na pewien określony czas – tak zamknął bym i umożliwił jedynie z ratownikiem/przewodnikiem. Ale podkreślam, że to byłyby to surowe kryteria, by taki szlak zamknąć(wszak sam chodzę po Tatrach zimą). Ponad to tablice na początku szlaku odradzające wychodzenie na określone szlaki bez sprzętu i umiejętności posługiwania się nim(jak na razie tpn stawia tylko tablice z zagrożeniem lawinowym).

    – finansowanie topr bez zmian, a ten mały procent dorzucany przez poszkodowanego pełni dodatkowo funkcję uświadamiającą zagrożenie dla posiadacza ubezpieczenia.

    – a cwaniactwo trzeba tępić.

    • Wieczna Tułaczka

      Tak się doczepie do punktu 2 jeszcze: W jaki sposób wykupienie ubezpieczenia uświadomi o zagrożeniu w górach? Ludzie wykupią ubezpieczenie i po prostu pójdą w góry jak chodzą teraz. Na drodze wciąż jeżdżą po pijaku, przekraczają prędkość, wyprzedzają na trzeciego… Samo ubezpieczenie nie zastąpi edukacji i myślenia. 😉

  31. mamy u nas w kraju tendencję do tzw. „odpowiedzialności zbiorowej”… zamyka się stadiony dla kibiców za to że kilku debili odpaliło racę, wywiesiło „nieodpowiedni transparent” albo dało sobie po mordzie i zamiast karać takich delikwentów karze się wszystkich…
    albo młody człowiek który zdał prawo jazdy jeszcze nie popełniając żadnego wykroczenia ma dowalone takie stawki ubezpieczeniowe że w buty się nie mieści a przecież wielu którzy notorycznie powodują kolizje płacąc nawet 100% składki ma dwu-trzykrotne mniejsze stawki…
    zamykanie szlaków – nie wiem co by miało zmienić prócz tego że utrudni życie tym bardziej już zaawansowanym i „świadomym”… kto miałby pilnować dróg od schronisk?
    obowiązkowe ubezpieczenia – prawnicy będą mieli pełne ręce roboty, ubezpieczalnie będą robiły wszystko żeby nie płacić, a ludzie nie będą chcieli płacić bo przecież byli ubezpieczeni… a najgorzej wyjdzie na tym TOPR bo skoro ich działalność będzie opłacana w taki sposób to latami mogą czekać na pieniądze…
    sądy, adwokaci, komornicy… strach się bać

    cała sytuacja przypomina mi pomysł z wprowadzeniem konieczności używania opon zimowych w samochodach gdzie taki obowiązek byłby od 1 listopada mimo że co roku każdy z nas doskonale potrafi określić że to już ten czas… bo może spaść temperatura albo mogą być kolejki na stacjach obsługi… a drogowcy i tak będą zaskoczeni

    jeżeli koszty działalności TOPR są większe od pozyskiwanych środków to jestem za podniesieniem opłat za wstęp do parku i przekazywaniu większych procentowo środków… takim ubezpieczeniem mógłby być wtedy obowiązkowy bilet wstępu który nie zawsze posiadamy bo albo kasy są jeszcze zamknięte albo nie przechodzimy kolejnego dnia przez kasy albo nie kupujemy tygodniówki gdy jesteśmy dwa-trzy dni i „się nie opyla”

  32. Bardzo dobrze napisane. Zgadzam się w zupełności. Głupoty się nie wypleni. Zamykanie wszystkiego nie ma sensu. Nie tędy droga. Edukacja edukacja

  33. Monika Szatkowska

    Nie mogę w to uwierzyć… Przecież nie można w ten sposób traktować turystów górskich zakochanych w Tatrach! powinno się promować turystykę górską, tworzyć kampanie społeczne, reklamować… Powinno się nagłośnić te sprawę!

  34. Jestem z Mazur i mamy podobne absurdy. Zakaz kąpieli w jeziorach. Stoi sobie tabliczka i jest zakaz. 20m dalej, w trzcinach już nie. Ręce opadają do kostek.
    Pewnie i góry zakażą.
    Nie dla bezpieczeństwa, ale dla dupochronu i wpływu kasy z mandatów.

  35. Miałam styczność z obydwoma modelami ratownictwa wysokogorskiego. Chodząc po Pirenejach, Munrosach, Dolomitach czy nawet Tatrach Słowackich wykupowalam ubezpieczenie. Chodząc po Tatrach Polskich – bilet. Z perspektywy szarego turysty nie widzę duzej roznicy między obydwoma modelami. Ani tu,ani tam nie czułam się w 100% pewnie, i wiedziałam, że wycieczka poza pięknem i dobrze zakonczonymi przygodami może także przynieść ryzyko, które okaże się byc moze nawet śmiertelne. A jeśli w wyniku wypadku zostałabym kaleką, to koszt tej sytuacji przerósł by z pewnością wszelkie koszty ratowania życia przez TOPR czy Horską Slużbę. Ponadto gdy swego czasu poszłam lekkomyslnie bez sprzętu na zamknięty ośnieżony szlak i wpakowalam się w niezłe tarapaty, mowy nie było o wyzwaniu TOPR u, bo najzwyczajniej w świecie nie wyobrażałam sobie, bym mogła prosić ratowników o pomoc, skoro to ja świadomie zaryzykowalam. Dzięki Bogu wszystko skończyło się dobrze, a ja mam nauczkę na całe życie… Ale jestem tak wychowana, że łatwiej byłoby mi wezwać wtedy „taksówkę”, którą bym przez rok zapewne splacala, a która moglaby ocalić mi zycie, niż ratowników. Sądzę, że nie ma idealnego modelu w społeczeństwie, które samo idealne nie jest i nigdy nie będzie. Jesteśmy tylko ludźmi. Natomiast sam tekst świetny i dużo więcej w nim racji niż w wielu innych wypowiedziach, które dotąd słyszałam.

  36. Za głupotę zawsze trzeba płacić. Tylko dlaczego mają się wszyscy zrzucać na idiotę?
    W tym kraju jedynie troska o własną kieszeń wymusza myślenie. Najtańsze znane mi ubezpieczenie to 30zł/ rok. Jak kogo nie stać, niech siedzi z dupą w chacie, a nie szlaja się po świecie.

  37. Przeczytałem ten artykuł. Sporo chodzę po górach. Znam kilku ratowników z którymi miałem okazję spędzić trochę czasu. I znam ich opowieści jak nie było kasy na paliwo do helikoptera, jak pożyczali helikopter, jak nie było kasy na plecaki ABS. Z drugiej strony widzę jak wielkie ryzyko i odpowiedzialność ponoszą idąc w góry. Niedawno minęła 15 rocznica tragedii pod Szpiglasową. Zginęli młodzi utalentowani ludzie, poszli ratować innych…
    Widzę też tych którzy zupełnie beztrosko wychodzą w góry, nieprzygotowani, niedoświadczeni. Idą np. na Rysy – bo jak zdobędą Rysy to Tatry już zaliczone. Słyszę opowieści ratowników jak wzywa się TOPR bo w grudniu o 17stej zrobiło się ciemno !!! I jak tu się nie denerwować?
    To czego bym chciał to to by TOPR było dobrze wyposażony, żeby ratownicy byli dobrze opłacani (choć żadne pieniądze życia nie zwrócą), by były prowadzone szerokie akcje informacyjne. Bardzo podobają mi się ostatnie działania związane z zagrożeniem lawinowym. I jeśli pieniądze na to będą to jestem absolutnie na nie by wprowadzać odpłatność za pomoc. Ale w przypadku nieodpowiedzialnych ludzi powinny być jakieś sankcje. Rozumiem przypadki że ktoś nieszczęśliwie się poślizgnie i dozna urazu stawu skokowego i nie może o własnych siłach zejść. Ale nie rozumiem tych którzy wzywają TOPR bo ciemno się zrobiło albo są pijani albo totalnie nieprzygotowani do akcji górskiej.

    Nie mam gotowej recepty. Nie ma w tym temacie odpowiedzi TAK/NIE. Na szczęście mam wrażenie że świadomość ludzi rośnie i z każdym rokiem jest lepiej acz daleko jeszcze do ideału.

  38. Celny artykuł, dla zrozumienia tylko dla rozumnych 😉
    Pozdrawiam z beskidzkiego GOPR-u!
    T.

  39. Madziu, po raz kolejny chylę czoła -:)))) Wspaniale dałaś co niektórym ( bo większość z nas chyba jest świadoma )do zrozumienia tym artykułem o co w tym wszystkim chodzi. BRAWO!!! BRAWO!!! BRAWO!!!
    Pozdrawiam serdecznie -:)
    B.

    • Dzięki! Zdaję sobie sprawę, że do niektórych nie trafiają żadne argumenty, niektórzy mają odmienne zdanie. W każdym razie cieszę się, że wiele osób potrafiło wyrazić swoje włąsne zdanie, mimo trudnego tematu. Pozdrawiam! 🙂

  40. Argumenty warte rozważenia, o kilku z nich jak dotąd nie myślałem. Ciekawy głos w dyskusji, dzięki i pozdrawiam!

  41. Tekst dobry, a wyznawcom płatnych akcji chciałem zadać kilka pytań, które nie padły:
    Kto będzie „wyceniać” akcje i ich koszty? Na jakiej podstawie?
    Co będzie jak poszkodowany zakwestionuje siły i środki użyte do akcji jako nieadekwatne?
    Kogo będziecie ciągać po sądach jak trafi się prawnik? Aha, może powinienem się był przedstawić… jestem ratownikiem Grupy Podhalańskiej. W tym roku już zwoziłem jednego prawnika. Jakby zakwestionował użycie samochodu terenowego bo coś tam, to potem ja mam ganiać po sądach i tłumaczyć się? Jak zaczną być takie jaja, pierwszy odniosę polar z blachą do Centrali. Ideą GOPR i TOPR jest niesienie ludziom bezinteresownej pomocy. Oczywiście dobrze jest liczyć pieniądze i nie latać trzema śmigłowcami do jednego poparzenia pokrzywą, ale jeśli Wam nie wystarczają słowa wieloletniego naczelnika TOPR, to kto ma Was przekonać?
    Wiadomo że głupota była, jest i będzie, a gdyby każdemu poszkodowanemu, nie tylko w górach podłożyć pod nos alkomat, też by się wydmuchało kilka argumentów za odpłatnością za akcje. Ale to dziecko na szczęście jeszcze nie zostało wylane z kąpielą i niech tak pozostanie.

  42. Mądry tekst i zupełnie się nie zestarzał 😉
    Dodam tylko swój głos jako ochotnik z innej nieco bajki, bo członek OSP i wolontariusz w ZRM (czyli karetce). Gdy ratujemy życie, zdrowie czy majątek ludzi nie patrzymy na to, czy ktoś jechał 150 km/h bez zapiętych pasów po ośnieżonej drodze albo zasnął pijany z papierosem w dłoni i spalił sobie dom. Po prostu ratujemy. Oczywiście później przychodzi refleksja, ale nie chciałbym nigdy doczekać sytuacji, gdy ludzie nie wzywają pomocy dlatego, że nie byli ubezpieczeni albo boją się konsekwencji akcji ratunkowej…

  43. Trochę tego dziecka wylano z kąpielą wprowadzając OBOWIĄZEK posiadania przewodnika dla wycieczek szkolnych. Z założenia super sprawa: od fachowca dowiedzą się o zasadach bezpieczeństwa, zwierzątkach, roślinkach, etnografii czy historii.
    Efekt uzyskany: BRAK WYCIECZEK KLASOWYCH. Albo tworzy się jakieś zlepki chętnych z różnych klas, żeby obciąć koszty wyjazdu (obce dzieci, zero interakcji i intrgracji, „tłum”, który za przewodnikiem lezie jak stado baranów a „z 10-tego rzędu” i tak nic nie usłyszy) albo rezygnują ze spaceru dolinką i kończy się na termach ew na Gubałówce… Młodzi ludzie jadą potem w góry. Nieprzygotowani, bo NIE WIEDZIELI, że trzeba się jakoś specjalnie przygotować. Natomiast WIDZIELI, że jest fajnie, inni to robią i chwalą się wspaniałymi przeżyciami i pięknymi widokami. I paradoksalnie za próbę ruszenia tyłka sprzed kompa czy telewizora spotykają się z falą hejtu, że debile…

    Szłam w połowie września z Moka przez Świstówkę do Piątki. Późno już, słońce zachodzi. Nie dam rady podgonić tempa ale się staram przynajmniej na początku, byle przejść żleb a potem już spoko i mogę tuptać bezpiecznie powolutku choćby do rana. Trasę zresztą znam, czołówkę mam, na upartego mogłabym nawet kiblować po drodze (przy braku śpiwora trudno byłoby nazwać to biwakiem 🙂 Przy Żlebie Żandarmerii czekam aż jakaś para pokona go z góry. Widać, że zmęczeni, patrzą z lekkim przestrachem na niknące słońce i kruche skały do przejścia. Chłopak jakoś przeskoczył z rozpędu, dziewczyna się zatchnęła i zaczyna kombinować. On jej podpowiada, ona się przymierza do schodzenia twarzą w dół podpierając się kijkami przed sobą, od strony przepaści. Nie wytrzymałam. Huknęłam krótką komendę: „OBRÓĆ SIĘ!!! TWARZĄ DO ŚCIANY”. Potem już podpowiedź spokojnym głosem: „Idziesz bokiem. Małe kroczki. Dostawiasz nogi do siebie. Cały czas twarzą do zbocza i nie krzyżuj nóg. Powolutku, dasz radę”. Przeszła płynnie, bez dalszych poleceń.
    Na łopatki rozwaliło mnie usłyszane … „Dziękuję!” gdy mnie mijała. Spodziewałabym się raczej opierdolu, że się niepotrzebnie wtrącam;-)
    Ewidentnie „debile”: brak mapy; zero znajomości trasy; przecenienie własnych sił i umiejętności; zbyt późna pora. Za nimi już nikt nie szedł i strach pomyśleć co by było gdyby dziewczyna jednak schodziła „po swojemu” i poleciała…

    Schronisko w Roztoce. Piątek późny wieczór. Leje. Czwórka chłopaków przyjechała z drugiego końca Polski (pierwszy raz w Tatrach) i wybierają się na … wschód słońca na Rysy. NA CO??? No, na wschód słońca, na Rysy, przecież widzieli w necie, że można… Mapy nie maja ale wiedzą, że tam pod koniec (!) są łańcuchy, są wysportowani, dadzą radę… Liczę w duchu do dziesięciu i zaczynam od początku:
    – prognoza pogody (w sobotę ma lać, może się przejaśni kolo południa na 2 godz; w niedzielę już chyba spoko) – g… zobaczycie nie wschód słońca, przełóżcie wycieczkę.
    No, nie da rady, mają pociąg ok 11-tej, muszą wracać; zresztą nie są z cukru, najwyżej trochę zmokną
    – mapa; czasy; znajomość trasy – podejście asfaltem do Moka; wyjście nad Czarny Staw; podejście w stromym, wyślizganym i mokrym terenie po łańcuchach. Nawet jak wstrzelą się w „okno pogodowe” na górze to muszą jeszcze zleźć w deszczu. Bez sensu i przy okazji połamią nogi – niech zmienią trasę.
    No, ale jak. Przecież tu nigdzie indziej nie ma gdzie iść…
    Poprosiłam, żeby rozważyli trasę dwu etapową: Roztoka-Piątka ( przejście koło Siklawy, jak im doleje przynajmniej zobaczą wodospad) i obiad w schronisku z obserwowaniem warunków. Jeśli się przetrze na te 2-3godz to mogą próbować podejść na Szpiglasową Przełęcz i zejść przez Moko (mają troszkę łańcuchów i zobaczą Rysy przynajmniej z daleka). Jak nie, to wypiją piwo w Piątce i wrócą z powrotem. Gdyby z lewej było mleko a z prawej coś widać to mogą podejść pod Kozi Wierch i wrócić z powrotem (zawsze z góry większa szansa, żeby cokolwiek zobaczyć. Dalej absolutnie teraz mają się nie pchać bo to trasa na inne warunki. Rysy też nie uciekną). Tak czy siak zmokną ale przynajmniej „z sensem”.
    Wieczorem w schronisku ktoś mnie złapał za rękę z hasłem „Dziękuję!!!”. Za co? Nie znam gościa… Aha! jeden z chłopaków „z Rysów”. I dorzucił z uśmiechem ” Wiem. Mapa. Czasy.” Chórem dodaliśmy „Prognoza!” 🙂
    A przecież kolejni „debile”…

    Przykłady mogłabym mnożyć.

    Piękny październikowy weekend. Młodzi umawiają się, że jadą na Słowację i porobią sobie zdjęcia od strony podejscia na Rysy. Gdzieś po drodze wpadają na pomysł, ze przejdą przez Rysy na polską stronę i idą spać do Piątki. Załatwiają raki na wszelki wypadek, kupują ubezpieczenie, instalują aplikację Ratunek i jadą. Wspaniały dzień na podejściu, zabawy w sesje fotograficzne, słoneczko, jesienne kolory, trawki, fantastyczne zdjęcia. Zejścia – brak (podmyty płat śniegu, utknięcie nogi w dziurze, kilkusetmetrowy zjazd, śmigło, szpital). Raki nic nie pomogły, bo nie mogły pomóc. Efekt: 2 msc uziemienia i żmudna rehabilitacja, kłopoty w pracy. Największy szok, że na pomoc trzeba było czekać wiele godzin (brak zasięgu) i dopadła ich hipotermia… A wystarczyło zasugerować modyfikację planów (zmiana kierunku wycieczki lub odłożenie tej trasy na inną porę roku).

    Postanowiłam więc, że będę się wtrącać. KAŻDORAZOWO. Nie zakazywać, zamykać, wyszydzać.
    Mnie było dane jeżdzić na wycieczki klasowe, obozy harcerskie w góry, lasy czy nad jeziora. Nauczyć się zasad biwakowania, zobaczyć że po zmroku jest ciemno, a jak człowiek jest wiele godzin poza zasięgiem cywilizacji to czasem mu doleje a czasem dogrzeje. W sumie żadna tragedia a o jakimś okryciu i zapasie płynów pamięta się już na zawsze.
    A skąd „debile” mają o tym wiedzieć?
    Wchodzą w neta i wyrzuca im info, że gościu robi Orlą Perć w 1 godz 15 min albo na bosaka (i o tym się mówi) …

    Jestem za szeroką akcją edukacyjną. Na początku szlaków. W schroniskach. W barach piwnych i knajpach. W busach, kolejce, fasiągach i na termach. Na wesoło a nie w postaci paragrafów.
    I niech urzędnicy ani politycy nie wymyślają cudownych rozwiązań bo g… się na tym znają. Od tego są fachowcy, którzy znają problemy i specyfikę swojej pracy. I to ich propozycji trzeba uważnie słuchać i popierać a nie twierdzić, że wiem lepiej.
    Jest przepis p.poż. nakazujący aby drzwi budynku otwierały się na zewnątrz (w razie pożaru łatwiej uciec). W górach zastosowania nie ma, bo jak zawieje i zabetonuje śniegiem to przez parę miesięcy w ogóle się nie wyjdzie z budynku…

    Życzę wszystkim odważnych marzeń i bezpiecznej próby sił z sobą i z górami.
    Rozsądku i pokory podobno nabiera się z wiekiem (choć jak patrzę w lustro to mam wątpliwości czy to prawda 😉

    Pozdrawiam
    Natalia

    • W ostatniej historii piszesz chyba o pięknym październikowym weekendzie 2017.10.14-15. Wtedy też grupka osób przechodziła przez Rysy ze słowackiej strony na polską i zakończyło się zjazdem rysą prawie z przełączki za Bulę w pobliże kamienia – w internecie jest dokładny opis tej przejażdżki „ku przestrodze” (http://www.wykop.pl/ramka/3986853/spadl-kilkaset-metrow-z-rysow-cudem-przezyl-15-10-2017/).
      Byłem tam wtedy! – pierwszy raz w Tatrach, bez kondycji, ubrany w bawełnę, bez żadnego sprzętu z zamiarem zdobycia Rysów, bo przecież 2 tygodnie wcześniej brat wszedł. Po drodze na Bulę słyszeliśmy, że bez raków nie damy rady. Na szczęście wychowałem się w innych, mniejszych górach, skałki nie były mi obce, więc wiedziałem, co mówią i że mają rację. Na Buli chłodno przekalkulowałem moje szanse, a w zasadzie ich całkowity brak oraz mój brak przygotowania i zdecydowałem, że jeszcze nie teraz i zawróciłem – nie potrzebowałem żadnej ekstremalnej przygody, która by mi bardziej uświadomiła, że wtedy Rysy nie były dla mnie. Schodząc przeanalizowałem, jakie popełniłem błędy i przemyślałem plan strategiczny na następny raz. No i rok później, w niezłej kondycji, ubrany jak należy, bezpieczenie i bez większej spiny zdobyłem Rysy.
      A wtedy w 2017 na pocieszenie w poniedziałek zdobyliśmy Giewont, bo moi znajomi też skapitulowali na Rysach, chociaż dopiero na łańcuchach i kiedy na dobre zaczął się śnieg. Tamten weekend był nadspodziewanie ciepły, bo dmuchnęło ciepłym powietrzem z Afryki – na Giewont wchodziliśmy w krótkim rękawku a widoczność pozwalała oglądąć całą i niezamgloną panoramę Tatr. Na youtube jest filmik z Rysów, nakręcowny w tamtym feralnym dniu 2017.10.15 (https://www.youtube.com/watch?v=xNZ4C_o7w70). I kto by powiedział, że wtedy właściwie każdy powinien Rysy odpuścić, bo pokrywa śnieżna była zbyt niestabilna?!

  44. Akcja ratownicza w górach akcji nie równa. Ja uważam, że gdy trzeba wysłać ratowników aby uratowali i sprowadzili na dół faceta o przerośniętym ego udającego się w góry, gdy pogoda jest złą, duże opady śniegu, silne wiatry, a cwaniaczek idzie, bo co? on nie da rady? jemu ktoś będzie zabraniał? . Taki niech płaci za ratunek, bo tylko finansowa kara może wleje do pustej głowy trochę oleju. Inna sytuacja- na szlaku z Kopy do Karpacza spotykam panią ze skręconą kostką. trzęsącą się z zimna. Lalunia, że tak powiem ubrana w miejskie sandałki, bluzeczkę z odkrytym pępkiem, krótkie spodenki, zaprasowane w kant, pełen makijaż, fryzura ciężka od lakieru. A jej przyjaciele zostawili ją samą, bo spowolniała ich idąc ze spuchniętą nogą. I co? powinna zapłacić za to, że ratownicy przyszli po nią? Pewnie, powinna. Może też trochę rozsądku do tlenionej główki wpadnie jak portfel zrobi się lżejszy.

  45. Ale dyskusja. Ile polaków tyle zdań. Można by jednak nieco grzeczniej dyskutować, bo i autorka artykułu i niektórzy komentatorzy kulturą nie grzeszą.

  46. Świetny artykuł, choć sprzed paru lat, to wciąż aktualny. Wystarczy spojrzeć na komentarze pod postami na facebooku o jakichkolwiek akcjach ratowniczych – w kółko o płaceniu za pomoc i obowiązkowych ubezpieczeniach. Można przytaczać opinie samych ratowników, ale do niektórych internetowych ekspertów nic nie trafia. Pozdrawiam serdecznie

  47. Ja już od 20 lat nie jeżdżę w Tatry.
    Jeżdżę w Dolomity. Chcesz chodzisz po łąkach proszę bardzo, chcesz po łatwych trasach górskich – proszę bardzo, chcesz po ferratach proszę bardzo, chcesz się wspinać – proszę bardzo.
    Żadnego wstępu, żadnego ograniczania poruszania się, dostęp w wyższe partie gór kolejkami linowymi.
    Dasz radę bez szlaku – też możesz.

    A przy okazji jak zakaz poruszania się po Tatrach ma pomóc w zwalczaniu z epidemią koronowirusa?

    • Niby kumaty a prostej rzeczy nie rozumiesz? Kontakt to rozsiewanie wirusa! Idziesz w góry spotykasz ludzi, w drodze, na stacji benzynowej w sklepie spotykasz ludzi i zarazisz się, a potem ty jednemu… drugiemu… i trzeciemu….
      masz odczekać, przesiedzieć w domu… cierpliwością pomożesz sobie i innym. Mądrzejsi to wymyślili i trzeba się dostosować.

  48. Zgadzam się w 99% z tym co napisałaś Tułaczko. Dlaczego w 99%, a nie w 100% ? Ano bo pojawiły się teraz nowe kategorie „turystów”. Jakie ? Z ostatniej sierpniowej kroniki TOPR-u:

    „Przed godz. 18-tą do TOPR zadzwonił turysta informując, że jest w rejonie Kasprowego W. i „ poprosił o wysłanie śmigłowca ze środkami znieczulającymi i chirurgiem w celu nastawienia kości”. W czasie rozmowy zlokalizowano jego położenie w pobliżu Suchej Przeł. Tam udał się ratownik pełniący dyżur na Kasprowym W. Po rozmowie z turystą ratownik nabrał przekonania, że „turysta” może być pod wpływem środków odurzających.”

    „Po godz. 22-giej !! do TOPR zadzwonił turysta informując, że wraz z 13-letnim synem są w Głazistym Żlebie. Nie mają światła, proszą o pomoc. Z Centrali do Małej Łąki wyjechało 3 ratowników, którzy przed północą dotarli do turystów. Oświetlając drogę sprowadzili ich do samochodu i przewieźli do pensjonatu. Ojciec z planowania wycieczki nie dostałby pozytywnej oceny.”

    Pytanie co z takimi delikwentami zrobić ?

  49. Zamykanie gór na zimę – nie. Każdy jest dorosły i powinien odpowiadać za swoje zachowanie.
    Płatne akcje ratunkowe – tak. Sama akcja ratownicza, natomiast ewentualne leczenie już z „bezpłatnej 🙂 🙂 :)” opieki zdrowotnej. Skończy się w końcu biadolenie TOPR o braku funduszy, a ludzie będą bardziej uważać podczas wychodzenia w góry jak „kilka nagłośnionych przypadków” rozniesie się po kraju.

  50. Zgadzam się z Bartkiem. Nic złego by się nie stało gdyby GOPR i TOPR były finansowane dodatkowo przez ubezpieczalnie. Jeżeli chodzi o nasze Tatry to ja widzę inny problem. Za dużo turystów. Ja jeszcze spacerowałem Orlą Percią w obie strony bo było można i w środku wakacji nikomu to nie przeszkadzało. Teraz dzikie tłumy powodują zatory na popularnych szlakach a Orla jest bardziej niebezpieczna mimo że jednokierunkowa. Boję się… a może mam nadzieje, że Zakopane stanie się polskim St. Moritz, gdzie wykupienie ubezpieczenia będzie najmniejszym wydatkiem.

Leave a Reply to Jasiek Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

*

*

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.