muğla escort bayan aydın escort bayan çanakkale escort bayan balıkesir escort bayan tekirdağ escort bayan gebze escort bayan mersin escort bayan buca escort bayan edirne escort bayan

RZECZY Z DECATHLONU – WARTO?

RZECZY Z DECATHLONU – WARTO?

Już od dawna zamierzałam popełnić podobny artykuł, a z zamierzeniami często jest tak, że zbyt łatwo dają się przekładać w czasie. Tym razem do spięcia pośladów przyczynił się potężny bodziec, pod postacią „afery spodniowej”. Mam pretekst, by wylać swoje żale (i może w końcu przeboleć stratę), a Ty skorzystasz z szeregu uwag, dotyczących popularnej odzieży turystyczno-outdoorowej marki Quechua, popularnie zwanej „Kaczuchą”.

O rzeczach z Decathlonu mówi się różnie. Jedni twierdzą, że to taniocha z dyskontu, inni chwalą solidność, niskie ceny i regularnie uzupełniają swoje outdoorowe zapasy właśnie w tym sklepie. Sama skompletowałam sporo rzeczy z „Kaczuchy”, jedne używam od kilku lat, inne to świeżyny, dopiero przechodzące pierwsze boje na górskich szlakach. Przyglądając się wnikliwie poniższej liście zauważycie kilka pozycji innych marek, jednak również rozprowadzanych przez sieć Decathlon, dlatego wszystko postanowiłam wrzucić do jednego „wora” pod szyldem sklepu sportowo-turystycznego.

Część rzeczy nabyłam pod wpływem impulsu. Bo akurat na gwałt potrzebowałam przed wyjazdem, a Decathlon jest na miejscu. Bo tanio. Bo super wyprzedaż i żal nie skorzystać. Inne pozyskałam z premedytacją, w wyniku wnikliwej analizy i za sprawą pochlebnych opinii na górskich forach. Oto jak się sprawują.

 

CIUCHY Z DECATHLONU – DAMSKIE

SPODNIE QUECHUA FORCLAZ 500

Całe życie mam problem ze spodniami, zwłaszcza tymi outdoorowymi. To przez moją niewymiarowość: wąska talia, szeroka pupa, krótkie nóżki. O spodnie pytacie mnie nieustannie, a ja przez lata chodziłam w starych Campusach, bo zwyczajnie innych pasujących nie mogłam znaleźć. Przymierzałam pełno par, ale wszystkie były za szerokie, pół metra za długie, albo tak jakoś koślawo leżące, że nawet w górach siara przed ludźmi się pokazać. Że już nie wspomnę, że mało który sklep miał XS na stanie… Aż w końcu dorwałam spodnie Quechua Forclaz 500. Takich spodni na okres wiosna-lato-jesień szukałam! Leciutkie, elastyczne, szybkoschnące, a do tego dopasowane i jakby szyte na mnie. Spodnie, które nie krępują ruchów, w których tyłek się nie poci, które po deszczu wysychają w pół godziny to spodnie idealne. Mimo, że materiał ściśle przylega do tyłka, to spodnie są prze-wy-go-dne! Zdążyłam przetestować je podczas tatrzańskiej majówki, spisko-pienińskiej majówki, podczas zdobywania szczytów z Korony Beskidu Śląskiego i we wrześniu w Tatrach. Acha, portki mają też wzmocnienia na nogawkach i zdaje się, że również na kolanach, ale tego już nie jestem w stanie zweryfikować organoleptycznie… Bo jakaś „uczciwa” pani przywłaszczyła sobie moją parę… Troszkę jej w tym pomogłam, bo wymęczona i zaspana zostawiłam je na parapecie w łazience, w schronisku w Pięciu Stawach… No ale jak już je znalazła, to powinna oddać do recepcji, a nie schować do własnego plecaka… No cóż. Zła jestem, bo znów zostałam bez spodni. Niestety w Decathlonie od jakiegoś czasu nie ma Forclaz 500 w rozmiarze XS. Smuteczek… 🙁

Spodnie Quechua Forclaz 500

Spodnie Quechua Forclaz 500

SPODENKI QUECHUA ARPENAZ 500

To mój najnowszy nabytek, w zasadzie we wrześniu wyruszyły ze mną po raz pierwszy w góry, zatem za dużo o ich właściwościach nie powiem. Zdecydowałam się na nie ze względu na wygląd oraz wygodę w noszeniu – są bardzo elastyczne i zapewniają swobodę ruchów. Moje wcześniejsze spodenki podciągały się do góry, dając zapewne frajdę panom idącym za mną na szlaku, a mnie doprowadzając do szewskiej pasji… Tutaj tego nie ma. Znowu, idealny krój dla mnie, idealna długość – portasy są na tyle krótkie, żeby nie marudzić latem, na tyle długie, by wszystko zasłonić. Te spodenki nie są typowo górskie, rzekłabym, że bardziej turystyczne, ale właśnie dlatego tak mi się podobają. Wprawdzie Quechua wypuściła spodenki bardziej techniczne, z szybkoschnącego materiału, ale tym razem postawiłam po prostu na wygląd, nawet kosztem dłuższego schnięcia po ulewie. Chociaż nie wydaje mi się, aby pod tym względem były gorsze od poprzedników – po praniu nie marudziły długo na lince – no ale to już zweryfikuję w terenie, jak ciepełko wróci do kraju.

Spodenki Quechua Arpenaz 500

Spodenki Quechua Arpenaz 500

KURTKA PRZECIWDESZCZOWA QUECHUA RAIN-CUT

Kurtkę Rain-Cut zakupiłam w Decathlonie za ok. 35 zł jako typowy worek przeciwdeszczowy. Do użytku „na wszelki wypadek” od wiosny do jesieni. I faktycznie, gdy cofnę się w myślach do odbytych tułaczek, to potwierdzam, że kurtka najczęściej siedzi sobie na dnie plecaka. I myślę sobie, jak dobrze, że to nie ciężka kurtka membranowa za jeszcze cięższe pieniądze! Zdecydowałam się nosić prostą, poliestrową kurtkę przypominającą worek z kapturem, wolną od cudów techniki i to się sprawdza! Rain-Cut w awaryjnych sytuacjach chroni przed deszczem, chroni również przed wiatrem, jest lekki, tani i nie szkoda taszczyć go w plecaku. Więcej na ten temat napisałam w artykule: Kurtka w góry – mój zestaw na trzy sezony.  

KURTKA PUCHOWA QUECHUA FORCLAZ 300 XX-LIGHT

Wbrew pozorom to nie był nabytek w kontekście zimy. Chociaż zimą też ją sprawdzę, a co. Odkąd poluję na wschody i zachody słońca tudzież uskuteczniam biwaki to doszłam do wniosku, że brakuje mi czegoś cieplusiego na dogrzanie. Czegoś co zajmie w plecaku mało miejsca i będzie ważyć tyle co piórko. A więc w grę wchodziła tylko kurtka puchowa. Tyle, że puchówki producentów wiodących w tej dziedzinie zaczynają się od 600 zł i idą w górę, a to zbyt duży wydatek na kogoś, kto wędruje najczęściej od wiosny do jesieni i szuka tylko czegoś, co pomoże przetrwać chłodniejsze postoje. A w takich warunkach kurtka Forclaz 300 XX-light się sprawdza – nie przekraczając 200 zł. Od wiosny mam ją zawsze w plecaku i już nie raz ratowała mi tyłek w najzimniejszych momentach (nie tylko w górach!). Producent podaje na stronie testowy zakres temperatur od -5°C do 0°C, ja bym się bardziej skłaniała ku przedziałce od 0°C do +10°C, ale to będę weryfikować chłodniejszą jesienią. Krój kurtki jest bardzo dobry, chwalę przedłużany tył, wysoką gardę i spory, acz dobrze przylegający kaptur. Kurtałka nie krępuje ruchów, spokojnie mieści się nawet pod moim nowym i dopasowanym softshellem (JW Gravity Flex JKT)! Jest bardzo lekka i kompaktowa. Na razie nie gubi pierza – od wiosny zauważyłam raptem 3 piórka. Szkoda, że puch nie jest powleczony wiatroszczelnym materiałem.

PS. Jeszcze kurtki nie prałam, opinie na necie są podzielone – jedni twierdzą, że kąpiel nie ma wpływu na jakość, inni piszą o zbijaniu się pierza… Trochę się boję, więc na razie odwlekam ten proces. Wypiorę kurtkę po zimie i wtedy dopiszę, jak było.

Puchówka Quechua Forclaz 300 XX-light

Puchówka Quechua Forclaz 300 XX-light

POLAR QUECHUA FORCLAZ 50

O tym polarze słyszałam dużo dobrego i miałabym go od lat, gdyby nie dziwny krój. Niby wszystko w porządku, ale coś uwierało mnie pod pachami, powodując dyskomfort. Na szczęście projektanci z Quechua ogarnęli sprawę, krój poprawili i wypuścili polary w nowych kolorach (całe szczęście, bo starsze kolekcje były fatalne pod tym kątem). Zdecydowałam się na polar z suwakiem pod szyją, czyli wkładany przez głowę. Obecnie kosztuje 29,99 zł co jest śmieszną ceną za tak dobry produkt. Bo to jest dobry produkt! Polar jest leciutki, wygodny, w plecaku zajmuje mało miejsca, a producent zapewnia, iż działa już w 7°C. Oj potwierdzam. Jest bardzo ciepły, chyba nawet cieplejszy niż metki głoszą. Polubiłam go bardzo! Podsumowując – polar jest ciepły, wygodny, lekki, tani. No HIT! Dajcie mi taki w soczystej zieleni! 😀

Polar Quechua Forclaz 50

Polar Quechua Forclaz 50 i Moje Zaginione Portki 😉

POLAR QUECHUA FORCLAZ 400

Ciuszek występuje pod nazwą polar, więc dodam, że w zasadzie jest to bluza streczowa, czyli taki drapany polarek z warstwą ceramiczną i domieszką elastynu. Do ciała przylega przyjemny meszek, zaś z zewnątrz tkanina jest gładka – może widać na zdjęciu. Komfort cieplny zapewnia na poziomie dopiero co omówionego polaru Forclaz 50, jednak kosztuje 4 razy tyle. Po cóż zatem była mi ta bluza? Ano dla lansu. 😉 Troszkę pół żartem, pół serio to piszę, ale prawdą jest, że polar Forclaz 400 prezentuje się całkiem estetycznie. Jego krój odbiega od polaru Forclaz 50. Bluza ma przedłużany tył, stosunkowo długie rękawy (z dziurkami na kciuki), golf dobrze chroniący szyję oraz kaptur, pod którym mieści się kask – dzięki temu jest wygodna na rower albo wspinaczkę! Trzy kieszonki na suwak pozwalają schować cenne pierdółki.

Według producenta drapane włókno umożliwia uwięzienie powietrza w strukturze materiału, które izoluje nasze ciało od czynników zewnętrznych. I wiecie co? Z początku wydaje się, że bluza nie podoła, ale już po kilku minutach aktywności wyraźnie czuć izolację i przyjemne ciepełko. To działa! Bluza chroni też przed lekkim wiatrem. W rezultacie bywa w niej za ciepło (o ile jest się w ruchu), o czym przekonałam się na wrześniowym spacerku w temperaturze 18°C. Bluza nada się na warunki oscylujące w przedziale 5°C – 15°C w połączeniu z krótkim rękawkiem, i na niższe temperatury, gdy pierwszą warstwę stanowić będzie cieplejsza koszulka.

Bluza jest odrobinkę cięższa od polara i zajmuje kapkę więcej miejsca w plecaku, więc gdy planuję wędrówki od schroniska do schroniska to zazwyczaj wybieram polar, natomiast na wszelkie wycieczki rowerowe czy górskie z kwatery lub typowo turystyczne biorę bluzę.

Polar Quechua Forclaz 400

Polar (bluza streczowa) Quechua Forclaz 400 + spodnie Quechua Forclaz 500

SWETEREK QUECHUA ARPENAZ 50

Bardzo często mam go w plecaku razem z polarem, ale, o ile polar ogrzewa mnie na szlaku, o tyle sweterka używam w schronisku, na kwaterze bądź podczas spacerków w podgórskich miejscowościach. Po prostu lubię założyć na siebie coś czystego i ciepłego po kąpieli, a polar noszony od kilku dni na szlaku nie zawsze jest pierwszej świeżości. Sweterek ślicznie leży, a że jest małym, lekkim chucherkiem, to nie żal mi miejsca w plecaku. Po kilku praniach delikatnie się zmechacił. Na razie nie wygląda to źle, ale podejrzewam, że proces będzie postępował. Płakać nie będę, sweterek i tak noszę tylko przy okazji górskich wycieczek, a jego cena to ledwie 25 zł.

Sweterek Quechua Arpenaz 50

Sweterek Quechua Arpenaz 50 – jak spotkacie mnie wieczorem w schronisku, to całkiem możliwe, że będę właśnie w tym sweterku. 😉

KOSZULKA NARCIARSKA WED’ZE SIMPLE WARM

Kiedyś na gwałt potrzebowałam jakiejś bluzki z długim rękawem na jesienny wypad i wygrzebałam narciarską bieliznę za 25 zł. Lekkie to i faktycznie ciepłe, ale jak to z bielizną bywa, mechaci się niemiłosiernie, zwłaszcza na styku z szelkami i pasem biodrowym plecaka. Krój i żółto-limonkowy kolor bardzo przypadły mi do gustu, więc zakupiłam drugą bluzkę, na wypadek jak tę pierwszą „szlak” trafi. Ta bluzka to nic specjalnego, ale lepsza zmechacona i ciepła bluzka za 25 zł niż żadna.

Koszulka Wed'ze Simple Warm

Koszulka narciarska Wed’ze Simple Warm – świetny krój, ale błyskawicznie się mechaci.

BLUZKA KALENJI

Nie pamiętam dokładnie modelu. Chapnęłam ją kiedyś w dziale dla biegaczy. Nie będę się o niej rozpisywać, skoro nie ma już jej w sprzedaży. Generalnie jestem z niej zadowolona, ładnie oddycha, nadaje się na chłodniejsze miesiące, tylko wkurza mnie jednym aspektem – troszkę roluje się do góry i raz na jakiś czas trzeba ściągać ją do należytej pozycji.

Bluzka Kalenji

Bluzka Kalenji – gdyby tylko dół się nie rolował…

SKARPETY QUECHUA FORCLAZ 500

Mam do nich mieszane uczucia. Wykonane są wyłącznie z syntetycznych włókien, a specjalnie sploty mają zapewniać przewiew i odprowadzanie wilgoci. Nie zmienia to faktu, iż w letnie dni było mi w nich zwyczajnie za gorąco. Stópki nie pociły się, ale nieprzyjemnie grzały. Do tego skarpety są zbyt ciasne w górnej części. O ile na stopie dobrze leżą, o tyle nad kostką już cisną, co po kilku godzinach wędrówki skutkuje lekką opuchlizną tej części nóżki, która znajduje się bezpośrednio pod ściągaczem. Szału nie ma, choć i tak są lepsze od zwykłych bawełnianych skarpet. Znoszę je do końca, ale tylko w chłodniejsze pory roku. Mały plusik za szybkie schnięcie, a przynajmniej szybsze od skarpet z dużą domieszką wełny.

Skarpety Quechua Forclaz 500

Skarpety Quechua Forclaz 500 – zdatne na chłodniejsze dni.

RĘKAWICZKI POLAROWE QUECHUA FORCLAZ 20

Zwykłe, najzwyklejsze rękawiczki polarowe za bodaj 7 zł, a spisują się znakomicie. Nawet przy temperaturze 5°C dają radę, no chyba, że srogo wieje, wtedy rzecz jasna wymiękają. Mam je zawsze w plecaku, niezależnie od pory roku i nie szkoda mi szurać nimi po skałach czy ubłoconych łańcuchach. Przy nieco grubszych, acz lansiarskich rękawicach Heavyweight Black Diamond mam już mieszane uczucia i truchleję na myśl, iż zniszczę je na skale. 😉 Chyba muszę sobie kupić rękawice Forclaz 100 albo Forclaz 500 na konkretniejsze pizgawice.

RĘKAWICE NARCIARSKIE CHILL HEAT WED’ZE fota z insta

Kupiłam je na szybko przed pierwszym wyjazdem w zimowe Beskidy. Zmarzlak jestem i wiedziałam, że Heavyweight Black Diamond nie dadzą rady, jeśli tylko przemarznę. Miałam rację. Wtedy do akcji wkraczały łapawice i ratowały moje przemarznięte paluszki przed odpadnięciem. Czy dadzą radę w temperaturze -20°C, jak producent zapewnia? Nie umiem odpowiedzieć, bo na takie mrozy jeszcze nie trafiłam. Jednak potwierdzam, że są bardzo cieplutkie i jak najbardziej nadają na pierwsze nieśmiałe zimowe górskie wycieczki. Za cenę 70 zł bardzo spoko. Przydatne są haczyki, które trzymają rękawice w parze.

 


WIELOFUNKCYJNA CHUSTA

Jeszcze nówka nie śmigana, dopiero sobie ją poużywam w chłodniejsze dni. Kosztuje tylko 15 zł, w promocji można zakupić za 10 zł.

PLECAK QUECHUA ARPENAZ 20 ULTRA COMPACT

W zasadzie to nie plecak a nieprzemakalny worek z szelkami. Na co to komu? Ano to całkiem zmyślny wynalazek dla tułaczy z wielkimi plecakami, którzy okazjonalnie potrzebują czegoś do transportu kilku szpargałów podczas krótkich spacerków. Już wyjaśniam na przykładzie. Jak wiecie, w czerwcu porwałam się na 2 tygodniową wycieczkę, podczas której nie tylko zdobyłam 30 szczytów z Korony Beskidu Śląskiego, ale i poświęciłam czas na zwiedzanie beskidzkich miejscowości. I nie uśmiechało mi się wałęsać po Ustroniach, Trójwsiach i muzeach z dużym plecakiem. Raz, że chciałam od niego odpocząć, a dwa, że na kij mi taki tobół skoro do miasta potrzebuję tylko kilku drobiazgów. I tu plecakoworek Quechua Arpenaz 20 okazał się fajnym gadżetem. 20 litrów spokojnie starcza na zapakowanie polarka, kluczy od kwaterki, telefonu, chusteczek, jakiegoś batona i wody. Nie musiałam ruszać na spacer po Wiśle z wielkim i ciężkim plecakiem. Plecaczek Arpenaz 20 waży 100 gram i zwija się w kulkę – nawet nie czuć go w podstawowym plecaku wyprawowym, a przydaje się podczas takiego mieszanego wypadu górsko-turystycznego. Doczepię się jednego – mógłby mieć jedną kieszonkę w środku, na pierdoły typu klucze i telefon. Niestety wszystko kotłuje się luzem w jednej komorze. Halo, Quechua! Doszyjcie jedną przegródkę i będzie fajnie. Plecak kosztuje 40 zł.

Plecak Quechua Arpenaz 20 Ultra Compact

Plecak Quechua Arpenaz 20 Ultra Compact – tutaj na wycieczce w Trójwsi (dokładnie na Ochodzitej).

RĘCZNIK Z MIKROFIBRY NABAIJI

Kompaktowy, lekki, szybkoschnący – chyba wszyscy go znamy. Mam w rozmiarze 90×65 cm i taki w zupełności mi wystarcza. Błyskawicznie pochłania wilgoć. Jest o wiele chłonniejszy i przyjemniejszy w dotyku niż jego odpowiednich z Martes Sport, który ma Tomek. Kosztuje 20 zł.

 

CIUCHY Z DECATHLONU – MĘSKIE

Tu będzie zdecydowanie krótsza lista. Po pierwsze, Tomek ma zdecydowanie mniej ciuchów niż ja, po drugie nie będę drugi raz pisać o tych samych produktach, tyle że w męskim wydaniu. Dlatego zwrócę uwagę na dwie rzeczy.

KOSZULKA QUECHUA AIRTECH 500

Dopasowany, techniczny krój. Koszulka używana głównie wiosną i jesienią oraz zimą w połączeniu z polarem. Całkiem dobrze odprowadza wilgoć i mówi to osoba, która wytwarza znacznie więcej potu niż ja. 😉 Tomek jest zadowolony. Zapytany, czy jest coś, co go w tej bluzce denerwuje, odparł: chciałbym też taką bez zamka. Koszulkę kupił w promocji za około 40 zł i to był genialny deal. Cena regularna (obecnie 130 zł) jest według mnie zbyt wygórowana.

Koszulka Quechua Airtech 500

Koszulka Quechua Airtech 500

KIJE TREKKINGOWE QUECHUA FORCLAZ 300

Solidne, wytrzymałe, z widiowymi końcówkami. Składają się na 3 segmenty, zatem z łatwością można je przytroczyć do plecaka. Są stosunkowo lekkie. Para waży 560 g – do rekordu daleko, ale jest to przyzwoity wynik. Dla mnie są za ciężkie, serce już dawno oddalam Fizanom z wynikiem 316 g. Znowuż Tomek woli swoje Forclazy, jak twierdzi, czuje się z nimi pewnie, bez obawy, że połamie na wietrze. 😉 Rączka w decathlonowskich kijkach jest dość masywna, ale wygodnie leży w dłoni – nawet w mojej drobnej łapce. Wykonana jest z kauczuku. Śmiem twierdzić, że dłoń na piankowej rączce w Fizanach poci się mniej.

Kije Forclaz 300 to bardzo solidny produkt za bardzo przystępną cenę (80 zł). Moje kije Fizan Compact to świetny produkt (ale dla ludzi do 70 kg) za mniej przyzwoitą cenę (od 170 zł).

Kije trekkingowe Quechua Forclaz 300

Kije Quechua Forclaz 300

PODSUMOWANIE

Nie skupiałam się w tym artykule na wypisywaniu parametrów technicznych danego produktu, to sobie każdy bez trudu wyczyta na stronie Decathlonu czy bezpośrednio na stronie Quechua. Chciałam tylko zaznaczyć w jakich warunkach używam danej rzeczy i jak to sprawdza się w realu na moim grzbiecie. Generalnie jestem zadowolona z powyższych rzeczy, z niektórych bardziej (np. spodnie, spodenki, polar, bluza, Rain-Cut, rękawice), z innych mniej (skarpety, pillingująca się bielizna narciarska). Czekam na jakieś fajne koszulki z krótkim rękawem – póki co wszystkie mają spaprany krój – dla mnie są za szerokie i zbyt krótkie. A szkoda, bo bluzki z długim rękawem są akurat świetnie skrojone i dobrze leżą.

Lubię Quechua vel „Kaczuchę”, głównie za korzystny stosunek ceny do jakości oraz dostępność, a co za tym idzie – możliwość przymiarki. To drugie ma ogromne znaczenie w takim mieście jak Bydgoszcz, wolnym od sklepów outdoroowych.

To nie są ciuchy z najwyższej outdoorowej (żeby nie powiedzieć lansiarskiej) półki, co nie znaczy, że są złe. Jeśli szukasz przyzwoitego wyposażenia turystycznego za nieduże pieniądze to Decathlon będzie dobrym wyborem. Można tam wyrwać naprawdę fajne rodzynki w jeszcze fajniejszych cenach.

Oczywiście wszelkie zakupy trzeba robić z głową i dobrze dobierać rzeczy do wymagań. Nie warto brać wszystkiego jak leci, a potem zastanawiać się do czego to przypiąć. 😉 Część pozycji z tej listy wybrałam posiłkując się opiniami ze stronek dotyczących przemysłu outdoorowego – wiedziałam, na jakie warunki brakuje mi wyposażenia i który fatałaszek najlepiej wypełni tę lukę. Dobry research zawsze w cenie!

Pozdro,

Madzia / Wieczna Tułaczka

***

Tu też jest fajnie:

Facebook    Instagram

 

 

32 komentarze

  1. My się z „Kaczuchą” bardzo lubimy. Na nasze potrzeby jest jak najbardziej wystarczająca. 🙂
    A co do problemu ze spodniami, to ja się z Tobą łącze w bólu.

    • Wieczna Tułaczka

      A jakie masz portki? 😀

      • Szare 😀 Mam Forclaz 100 2w1 Cieńkie, fajne na lato i drugie bardziej materiałowe tylko nie pamiętam modelu. Nie widzę go teraz na sklepie online, ale to były chyba jakieś Arpenaz.

      • Ja może nie o portkach a o butach. 11 no może 10 lat temu kupiłem buty zimowe Kaczucha Forclaz Snow 400 Black 06/07 i śmigam w nich zimową porą do dzisiaj. Ciepłe, mega wygodne, z zewnętrzną osłoną przeciwśniegowo/błotną na sznurowanie, zaczepami na rury, wzmocnionymi czubami… i świetnym bieżnikiem śniegowo-błotno-lodowym Quechua czyli tak naprawdę no-name. Po prostu full wypas. A to wszystko na wiosennej wyprzedaży za (to akurat świetnie pamiętam) 89 zł… 🙂 Buty przy odpowiednio dobieranych skarpetach śmigają też wiosną i od wczesnej jesieni. Żal, że niestety ściera się już trochę bieżnik… 😉
        Pozdrawiam

  2. Kraść używane spodnie? Szczególnie, że tego typu zwykle są na tyle znoszone, że trochę strach założyć cudze.

    Kurtkę Rain-Cut (całkowicie rozpinaną, bo tą rozpinaną tylko pod szyją trzymam awaryjnie… w samochodzie) — jako awaryjną mam jak jeżdżę do pracy. Czy ta, czy z inna z membraną: tak samo byłem zgrzany po pół godzinie jazdy, więc po co przepłacać.

    Sparzyłem się dla odmiany wszelkimi podkoszulkami, może dlatego że mam tendencję do pocenia się.

    Muszę sprawdzić ten polar (forclaz 50), szczególnie jeśli jest lekki.

    • „jako awaryjną mam jak jeżdżę do pracy”

      Jak jeżdżę rowerem, bo zapomniałem to napisać i gubi się sens zdania. 🙂

    • Wieczna Tułaczka

      Ja właśnie mało się pocę, więc generalnie na bluzki nie narzekam, chyba, że jakaś jest na serio do luzfu i sprawia, że się w niej grzeję. A co do spodni, miałam je od kwietnia, więc znoszone nie były, ale… Były ubłocone i brudne, a i talk stały się łakomym kąskiem. 😀

      • Byłem wczoraj i obejrzałem sobie polary Forclaz. W „50” jednak przeszkadzał mi fakt, że nie można go rozpiąć i trzeba go zdejmować przez głowę. Zdecydowałem się na ciut grubszy 200. Jeszcze nie jest tak zimno aby go nosić, ale pasuje pod mojego softshella, który ma niewielkie ocieplenie i słabo się nadaje na temperatury nieco powyżej 0°C.

  3. Koszulki z krótkim rękawem faktycznie mają krój „kwadrat”, a szkoda. Mi w tym roku siadły spodenki trekkingowe z Deca i sprawdziły się idealnie.

    • Wieczna Tułaczka

      No właśnie, takie cegły! A te z długim rękawem są świetnie skrojone, co zresztą widać na zdjęciach, mam nadzieję. 😉

  4. Co prawda nie kupowałem nigdy w Decathlonie ubrań typu kurtka, spodnie cz bluza ale mam kilka innych rzeczy z tego sklepu . Jest to oddychająca bielizna ( slipy, skarpetki i koszulka ) i bardzo je sobie chwalę . Nie dość że spełniają swoja funkcje to jeszcze są dość trwałe . Są to niby ubrania do biegania ale ja używam ich do jazdy na rowerze więc są bardziej narażone na zniszczenie .
    Mój kolega ma kilka koszulek i bluz rowerowych a także buty SPD kupowane w Decathlonie i też nie słyszałem od złego słowa od kolegi na ich temat .

    • Wieczna Tułaczka

      Spodnie na wędrówki są naprawdę świetne! Leciutkie, elastyczne, czego chcieć więcej? 😀

      • Może wytrzymałości?

        Wtrącę się do rozmowy, bo choć nigdy nie polecam żadnych sprzętów turystycznych, tak zakupione kiedyś przeze mnie spodnie są jedyną rzeczą, jaką mogę po kilkuletnim intensywniejszym okresie turystycznym polecić.

        Kupiłem w 2009 czy 2008 roku 2 pary spodni wspinaczkowych Milo (Extendo) z zamiarem turystycznym górskim. W ciągu tych 7 lat były na moich wszystkich tatrzańskich i beskidzkich wycieczkach tak latem jak i zimą, były na pojedynczych wspinaczkach, na kilkudniowych Norweskich biwakach, przejechałem w nich blisko 10 tysięcy km na rowerze (nie raz wcięły się w zębatkę) oraz chyba najważniejsze – używam ich „na codzień”, powiedzmy 4-5 dni w tygodniu (przez 7 lat), nie przesadzam. Pisząc tego posta siedzę w tych spodniach i oceniam wzrokowo zużycie – myślę, że jak ich nie zostawię w piątce, co przytrafiło się Tobie, to nie zanosi się, żebym za 10 lat potrzebował nowych spodni.

        Parę tygodni temu widziałem w sklepie, że podobne spodnie są w ofercie w podobnej cenie – 220-240 zł. Zastanawiałem się czy nie kupić kolejnej pary i mieć do … do końca?

        Jak każdy turysta, używam tych wszystkich potrzebnych w turystyce rzeczy, z jednych jestem zadowolony bardziej, z innych mniej, a że nie znam wielu produktów produkowanych przez konkurencję, niczego nikomu nie polecam.
        W przypadku spodni Milo konkurencji nie chcę nawet znać.

  5. Ja również posiadam ten śmieszny plecaczek, okazuje się niezastąpiony jeśli chodzi o bagaż podręczny w samolocie, później po wylądowaniu można spokojnie go schować do plecaka górskiego, który był bagażem nadanym, leciutki i malutki, a jako małą kieszonkę w środku używałam tego mini woreczka do którego się go składa:) Klucze i telefon powinien się zmieścić 🙂

  6. Mam kilka ubrań z Decathlonu i jestem z nich zadowolona. Jak na moje potrzeby są wystarczające i dobrze spełniają swoją rolę. Posiadam taką samą kurtkę puchową jak Twoja i póki co nie mogę powiedzieć złego słowa o niej. Jest lekka i zajmuje mało miejsca w plecaku. Na jesienne wędrówki idealna, jeśli trzeba się trochę dogrzać 🙂

  7. Dzięki za info ,właśnie jestem na etapie poszukiwań spodni ,idealnie się wstrzeliłaś 🙂 Mam sporo ubrań z Decathlonu i potwierdzam że w większości się sprawdziły ,a ceny bardzo rozsądne. Osobiście bardzo lubię koszulki Quecha,ale może dlatego że ja odwrotnie od Ciebie jestem wysoka i średniej budowy. Kocham też mój plecak ,który od lat mi dobrze służy. Bluzy polarowe i skarpety są marne,zdecydowanie nie polecam
    Parę razy trafiłam na fajne ceny różnej odzieży i polecam sklepy Trespass

  8. Tysiąc razy bardziej wolę używane firmowe ciuchy (zwłaszcza dwóch brytyjskich firm) niż tą, często drogą, chińszczyznę z Decathlonu. Jedynym wyjątkiem jest koszulka TECHFRESH 50 za 20zł, która jest prawie rewelacyjna oraz stare wersje bawełnianych koszulek za 10zł (te nowe już są kiepskie). Generalnie dla mnie kupno czegoś w tym sklepie powyżej 20zł to już zbyt duże ryzyko, zwłaszcza że większość materiałów jest koszmarnie niskiej jakości a ceny często wzięte z sufitu. Na szybko nigdy nic nie potrzebuję i nie kupuję pod wpływem emocji czy impulsu, zwłaszcza że pamiętam jeszcze czasy sprzed ery „outdoorowej” kiedy zimą szło się w Tatry w bele czym i nie stanowiło to żadnego problemu, a w zasadzie ułatwiało pakowanie przed wyjazdem z prozaicznego powodu – nie traciło się czasu nad wyborem – czy wziąć może tą czy tamtą szmatkę… 🙂

    • A gdzie kupujesz używane firmówki?

    • Pracowałem w Deca za czasów studenckich na dziale outdoorowym. W tych ciuchach zrobiłem też wszystkie gorskie szczyty w różnych warunkach.

      Decathlon ma cichy od których trzeba uciekać, ale ma też takie, które są świetnie. Trzeba zwracac uwagę na oznsczenia. Arpenaz to raczej słabe ciuchy, ale forclaz już spoko. Im wyższa liczba tym lepiej. Przy 500, 700 jest już bardzo dobrze. Mam sporo markowego sprzętu również i Deca nie ma się czego wstydzić. Mam kumpli, którzy w rzeczach z Deca i zdobywali śnieżną panterę. Więc teza o jakości z nikąd.

      Decathlon ma też swoje laboratoria, a siedziba „kaczuchy” jest we Francji w pobliżu Mont Blanc.

  9. witam, z ich damskich ciuchow outoorowych spokojnie moge polecic
    – softshell Windwarm 100 Queucha. podczas dwoch wyjatkowo zimnych tegorocznych wyjazdow (czerwiec, sierpien) dal rade. faktycznie zatrzymuje wiatr, jest cieply i ma bardzo wygodny kroj. kosztuje 120zl
    – koszulki trekkingowe quechua Techfresh 50 – fajny kroj, milutkie w dotyku, dobrze odprowadzaja wilgoc. pod pachami siateczka dla wentylacji. po upraniu blyskawicznie schna. kosztuja 19zł kupilam tez troche drozsza koszulke forclaz 100(40zl).ma la mnie gorszy kroj:/ jest krotsza, luznawa – malo to wygodne na szlaku. na super upaly chyba bedzie bardziej przewiewna- jest z lepiej wentylowanego materialu. schnie po praniu szybciutko. ale jednak wole te tansze Techfresh 50.
    – spodnie Forclaz 50. leciutkie i przemakajace,ale… bardzo wygodny kroj. z tylu gumka w pasie. dosyc luzne na udach, wyprofilowane kolana. nie maja odpinanych nogawek (gdy mierzylam takie modele, uwieralmnie zamek na udach). po praniu schna blyskawicznie. material nie jest elastyczny, ale maja na tyle wygodny i luzny kroj, ze wszelkie wspinanie sie/schodzenie nie jest w nich problematyczne. kosztuja 60zl.
    – skarpetki wysokie arpenaz 50high . 20zl/ dwupak.bardzo wygodne, cieple bawelniane skarpety z delikatnym sciagaczem w srodstopiu co zapobiega zwijaniu sie/przemieszczaniu skarpety w bucie. jesli nie ma wielkich upalow, sa spoko.
    – kijki Forclaz 500 light (140zl)komplet. uratowaly moje kolana podczas wielu wejsc/zejsc. podczas schodzenia mokrym Kobylarzowym Zlebem uratowaly mi tylek:D kocham te kijki!

    nie polecam:
    plecak 20l Forclaz 20 air. strasznie wąski i oczywiscie jedna komora. efekt – wor bez dna, znalezienie czegokolwiek i wyciagniecie z waskiej czelusci plecaka jest problemem. Przemaka!Plus daje za gumki, do ktorych mozna prztroczyc kijki. cena 80zl
    pokrowiec na tenze plecak Quechua – przemaka!!! cena 40zl
    wycofana juz lekka kurtka z membrana Forclaz 100, cena 170zl. zupelnie nieoddychalna. po paru lekkich wiosennych spacerach spocilam sie w niej jak mysz, czulam jak pot plynie mi po plecach. cos okropnego. udalo mi sie zwrocic w sklepie te kurtke – przyjeli moj argument, ze jest absolutnie nieoddychajaca i mozna sie w niej ugotowac/roztopic. generalnie chyba nie tylko ja ocenilam ten produkt jako bubel totalny bo wycofano go dosyc szybko. musze powiedziec, ze troche sie traumy nabawilam: D i kurtki membranowej w zyciu w Deca nie kupie. wczesniej mialam kurtke IDEALNA nieistniejacej juz marki Wolfgang:( model beskidy 2 nosilam ja do zdarcia
    – probowalam tez kupic w Deca buty trekkingowe. bardzo chwalony jest za wygode model Forclaz 100 high, bylam bliska ich kupienia, ale jak potestowalam podeszwe (TPU) to jestem pewna ze na mokrej czy wyslizganej skale nie bedzie mi do smiechu. reszta modeli albo totalnie badziewiasta (te tansze) albo nie oddychajace, zly ksztalt (te drozsze) wiem ze kiedys kiedys Quechua miala buty na wibramie, takie sztywne „podroby” Lite trekow Skarpy, i to mogly byc fajne buty, ale niestety juz od dawna ich w polskich sklepach nie ma

    • Wieczna Tułaczka

      Dzięki za bardzo wyczerpującą odpowiedź. 🙂 Na pewno wiele osób (w tym ja) skorzysta z Twoich doświadczeń. Pozdro! 🙂

  10. Właśnie jestem po decathlonowych przymiarkach spodni, które polecałaś. W Kielcach są w rozmiarze XS. Ale na mnie źle leżą 🙁 Przymierzałam te https://www.decathlon.pl/spodnie-forclaz-500-damskie-id_8330072.html oraz te https://www.decathlon.pl/spodnie-forclaz-500-damskie-id_8383204.html i dla mnie mają za niski stan 🙁

    Także wracam do dalszych poszukiwań.

  11. Zgadzam się z Twoimi przemyśleniami. Decathlon w wielu przypadkach oferuje zdecydowanie doby stosunek cena/ jakość i jak widać ludzie z tego korzystają, bo odzież i wyposażenie z tej firmy często widać na szlakach. Oprócz „kaczuchy” czy Kalenji, polecam jeszcze zapoznać się z odzieżą Tribord czy Solognac. To też dobre i sprawdzone produkty za stosunkowo niewielką cenę.

    Pozdrawiam

  12. Kupiłem dwie rzeczy Kechua: dmuchaną poduszkę za ok 20 zł
    i buty do biegania za prawie 50 zł.
    Poduszka jest beznadziejna, korek zam wyskakuje i powietrze ucieka.
    Natomiast buty są szyte przez nieznającego anatomii stopy. Miejsca na palce jest więcej niż potrzeba natomiast przy zgięciu miejsca jest za mało.
    Okazało się to niestety po godzinie noszenia.
    Dwie kupione rzeczy i dwie porażki.
    Odradzam i ostrzegam: B A D Z I E W I E !!!

    • Wieczna Tułaczka

      Buty do biegania za 50 zł… I dziwisz się, że są słabe? 😀 Trzeba wiedzieć co kupić w Dec, żeby było i tanie i dobre, ale to już wymaga wertowania stron outdoorowy chyba.
      Pozdrawiam.

      • Pozwolę się nie zgodzić xD Mam buty do biegania z Deca za 5 dyszek od zeszłego roku i dalej w nich biegam. Nie biegam co prawda jakoś strasznie intensywnie, z reguły 2 razy w tyg po 5 km, czasem częściej i więcej, czasem rzadziej i mniej, ale sam fakt, że wciąż je mam i NIC się nie odkleiło, nie rozpadło jest spoko jak na taką cenę. Może mam jakieś niewymiarowe stopy, jak chińskie dziecko, ale dla mnie są ok. I mega wygodne. Jedyne buty, które mnie nie obcierają to własnie buty z decathlonu 😀 Ile ludzi, tyle opinii, a i też zalezy jak się trafi. Nie wszystkie rzeczy, jakie mam z deca są spoko. Podobnie jak z innych marek np. kurtka z North Fejsa, która po pierwszym deszczu wcale nie okazała się być wodoodporna xD

  13. Z Decathlonem to jest różnie.
    – Materacyk trekkingowy Forclaz 700 używam i sobię chwalę.
    – Gruba podkoszulka termo – Kipsta – fatalna, chyba że ktoś jest patyczakiem
    – Koszule trekkingowe… jak się trafi. Jedna jest miodzio i chodze w niej nawet do roboty, druga wali naftaliną i jest tak dziwacznie uszyta że z przodu na klatce opina a na plecach jest za dużo materiału.
    – Buty do nurkowania – dramat. Śmierdną, nie ma wylewek, suwak padł po sezonie.
    – Namioty – pomyłka. Miałem dwie arpenzy i obie sprzedałem ze stratą szczęsliwy że się ich pozbywam.
    – Nóż do nurkowania – dramat, tak fatalne zapiecie że zgubiłem go przy pierwszym nurkowaniu
    – Okularki do pływania – bardzo dobre, nawet te najtańsze modele.
    – Liofilizaty – zarówno stare jak i nowe wersje – wstyd, poruta, sromota i cofnięcie w rozwoju. Jedyne co się da zjeść to makaron Bolognese.
    – Krótkofalówki – mają fajne modele, ale w cenie +30% niż w innych sklepach.
    – Kajaki pneumatyczne – wszystko poza DropStich to porażka
    – Wiosła egalisy – pomyłka konstrukcyjna
    – Lampka namiotowa – bajka, jest super, choć mogli by zrobić mniejszy model.
    – Buty do biegania – super
    – Buty memranowe – śmierdną choćby nie wiem co robić

  14. Bluza termiczna jest do przeżycia, buty do chodzenia po mieście (te siateczkowe) też są okej, ale buty do chodzenia w góry – zdecydowanie nie. Przed piątym wyjściem w góry zauważyłem, że pękła podeszwa. Musiałem na szybko szukać nowych w internecie – akurat na 11teamsports było sporo przecen na trekki adidasa i to był strzał w dziesiątkę – buty są mega wygodne no i zdążyłem przed wyjazem je dostać dlatego normalnie mogłem się wspinać

  15. Dzięki za teksty. Mam podobną figurę, więc wskazówki co do spodni rewelacyjne 🙂 Plecak – obecnie to chyba ARPENAZ 20 ULTRA COMPACT za 49,00 – muszę go obadać organoleptycznie w sklepie. Na zdjęciach brak środka, ale skoro składa się do własnej kieszeni, to jest szansa, że Cię posłuchali i kieszeń w środku w nowym wydaniu plecaka się pojawiła 🙂

Leave a Reply to Aga Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

*

*

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.