Nie wiem czemu turysta wyruszający rano w góry w słoneczny i ciepły dzień zakłada, że pogoda utrzyma się podczas całej wycieczki. Widziałam setki takich przypadków: na nogach trampek, nieco wyżej goła łydka, t-shirt, a w ręku półlitrowa butelka wody. Zapewne też telefon w kieszeni, żeby móc trzasnąć sobie samojebkę na FB. Plecaka brak, a co za tym idzie – brak jakiegokolwiek wyposażenia. Oj sporo takich kwiatków błąka się po górach. Całe ich zatrzęsienie zauważyłam choćby na szlaku do schroniska Tery’ego w Tatrach Słowackich. Niby spacerek do schroniska, a jednak na wysokość 2000 m n.p.m. Powiesz, że się czepiam – no to czytaj dalej.
***
Jest sierpień, w Smokowcu panuje nieznośny upał, więc lekki ubiór zdaje się idealnie pasować do warunków. Czyżby? Zatem przejdźmy się z jednym z tych lekko odzianych delikwentów aż do Terinki.
Ożeż, ale skwar! Całe szczęście, że nie wziąłem żadnej bluzy. Tylko bym ją dźwigał jak debil, a tak, pomykam w górę jak strzała. Light & fast, hehe. O popatrz, a ci tu objuczeni jak osły! Zaiste osły! Jak się tak nie umorduję, hehe.
Ale upał! Pić mi się chce, a woda się kończy… Peszek.
– Panie! A daleko jeszcze? – Pyta napotkanego turystę.
– Jeszcze z półtorej godzinki będzie.
– Phi, a to spoko. Zleci jak z bicza strzelił!
Uff, jak gorąco… Śniardwy bym wychlał. Coś bym też przekąsił, ale spoko, do schroniska blisko.
Boszszszsze, co za debil wybudował schronisko tak wysoko? Żeby ludzi tak męczyć… Ja jego, po drodze nawet nie ma gdzie wody kupić. W schronisku zamówię zimne piwko, a obiad połknę bez gryzienia. Hmmmm. Trochę już mnie wkurza ta droga, wlecze się i wlecze, ale trza być twardym a nie miętkim.
Turysta mimo braku ciężaru na grzbiecie idzie coraz wolniej. Odwodnienie oraz pusty żołądek robią swoje. Ale co tam, do Terinki przecież coraz bliżej. 😀
O, jest Terinka. Wreszcie! Eeeee, myślałem, że to większe będzie. Ale tu tłok! Nie ma gdzie dupy usadzić. Zamówię se chociaż schaba, zanim uklepią, to coś się na pewno zwolni.
– Jak to nie ma schabowego?
– No to dajcie jakieś słowackiego kotleta.
– Ile?!?
Panie, jeszcze żem na głowę nie upadł, żeby tyle za kotlet płacić.
– To co, że to są góry i że to wnoszone. Prawda taka, że nie macie wokół konkurecji, to se windujecie ceny jak chcecie.
– Ja dziękuję. Nie dam się oskubać.
Jeszcze na głowę nie upadłem, żeby tyle za żarcie płacić. Może u Gesslerowej, ale nie w jakiejś budzie na wypiździejewie! A woda kosztuje tyle co wino, szok! Pójdę se usiądę nad jeziorko, na słoneczku. Jest taki piękny dzień. Przekąsiłbym jakies małe co nieco, ale i bez tego dam rade. W życiu byłem już gorzej sponiewierany, hehe.
Tylko trochę tu zimno. Może trzeba było jednak zabrać bluzę? O w mordę, ale pizga! Trza się ruszyć bo zamarznę.
– No witam. A panowie to skąd wracają?
– Z Czerwonej Ławki? Można se tam wygodnie posiedzieć?
– No przecież wiem, że to taka przełęcz, hehe. A ładnie tam?
– I mówicie, że fajne łańcuchy są, a potem się chodzi do schroniska w takiej pięknej dolinie?
– I tam też można zejść z powrotem do Smokowca?
Hmmm, może tam by tańsze kotlety były? No nic, trzeba się ruszyć, bo zamarznę…
***
I teraz pomyśl sobie, że ów turysta porwie się na kotleta, tfu, na Czerwoną Ławkę. Bez mapy, jedzenia, kurtki, polara, czołówki. O znajomości topografii i górskiej świadomości już nie chcę nawet wspominać… A jeśli w połowie drogi spadnie deszcz lub rozpęta się burza? A jeśli turysta przeceni swoje siły i nie zdąży zejść przed zmrokiem? Mało takich wniosło swój wkład w rozwój ratowniczych kronik?
Nasze bezpieczeństwo na wycieczce (ale i poczucie komfortu) zależy nie tylko od doświadczenia, wiedzy, ale również od wyposażenia z jakim ruszamy na szlak. Góry chętnie i nader często pokazują groźne oblicze, a to za sprawą szalenie zmiennej pogody. Ta, wiadomo – w górach jest wredna i kapryśna niczym najgorzej rozwydrzona baba. Dlatego na każdą wycieczkę należy dobrze się przygotować, pamiętając, że im wyższe góry i dłuższa wycieczka, tym niedobory w wyposażeniu bardziej dają się we znaki.
A teraz do rzeczy. Co zapakować do plecaka na jednodniową wycieczkę?
UBRANIE
Należy zacząć od… Zapakowania siebie. Ubierz się z zgodnie z panującymi warunkami/prognozą pogody, a odzienie na podlejsze warunki ląduje w plecaku.
- Buty – Trochę siara o tym mówić, ale baletki, japonki i inne cichobiegi to naprawdę mało szczęśliwy wybór. W góry bierze się buty solidne, z mocną podeszwą, taką co to ma dobrze wyprofilowany i głęboki bieżnik. Latem mogą to być buty niskie, na wiosnę-jesień polecam takie za kostkę, lepiej chroniące przed zimnem, deszczem, błotem, śniegiem. Pamiętaj o impregnacji przed wyjazdem!
- Skarpety – Zwykłe bawełniane od biedy ujdą, ale zbierają wilgoć, przez co są powodem powstawania otarć i pęcherzy. Tak z grubsza: na lato sprawdzą się skarpety z domieszką Coolmaxu, na okres przejściowy coś grubszego, np. mieszanina syntetyków i wełny. Często do plecaka pakuję zapasową parę – lubię mieć suche skarpety. 😀
- Spodnie – Stawiam na szybkoschnące spodnie streczowe. Lekkie i elastyczne. Latem pakuję do plecaka krótkie portki na przebranie, jesienią ciepłe getry. W mroźny lub deszczowy dzień warto ubrać spodnie softshellowe albo membranowe.
- Bluzka – Sprawa jasna: w ciepły dzień krótki rękaw, w chłodniejszy – długi. Tu przychylam się ku oddychającym i szybkoschnącym tkaninom. Mokra od potu plama na plecach w zimny, wietrzny dzień potrafi dokuczyć! 😉
- Polar / ciepła bluza – Zapakuj nawet, gdy od tygodnia panują upały. Poranki i wieczory w górach są zazwyczaj zimne, żeby nie powiedzieć mroźne. Im wyżej, tym gorzej. Poza tym nigdy nie wiadomo, co się wydarzy: może przyjdzie nagłe załamanie pogody, może doznasz kontuzji i przyjdzie Ci czekać pomocy przez wieeeeele godzin.
- Kurtka przeciwdeszczowa – Temat rzeka, więc tu ograniczę się do tego, co sama póki co użytkuję. Kurtki membranowe są drogie, sporo ważą i zajmują dużo cennego miejsca w plecaku, zatem zdecydowałam się na Rain Cut z Decathlona za 35 zł. Lekkie to, zajmuje śmiesznie mało miejsca i z deszczem radzi sobie nienajgorzej. „Od biedy” może być też peleryna przeciwdeszczowa – kiepsko sprawdza się w stromym skalnym terenie, ale w Sudetach czy Beskidach jest ok.
- Wiatrówka / softshell – Kto ma wypasioną kurtkę membranową ten nie zaprząta sobie myśli dodatkową ochroną od wiatru. Jako, że na deszcz mam Rain Cut’a musiałam zaopatrzyć się w coś wiatroszczelnego. Mój wybór padł na wiatrówkę, która jest mniej lansiarska od softshella, za to dobrze chroni od zimnych podmuchów, a co najważniejsze: waży tyle co piórko, a po złożeniu jest mniejsza od piórnika.
- Czapka / kaptur / chusta wielofunkcyjna / opaska – Nakrycie głowy uchroni latem przed udarem słonecznym, a wiosną i jesienią od zimna i przejmującego wiatru. Świetnym rozwiązaniem będzie chusta wielofunkcyjna, popularnie zwana buffem, którą można nosić na wiele sposobów i z powodzeniem posłuży jako szalik oraz czapka. Ja zabieram w góry hoodie-buff’a – połączenie szalika i kaptura.
- Rękawiczki – No niestety, nawet latem się przydają, w niskich górach mniej, ale w Tatrach aż za bardzo. Przecież świeży opad śniegu w sierpniu nie jest ewenementem, a miłośników wschodów czy zachodów słońca nie ominą chłodne godziny. Latem zabieram cienkie polarowe rękawice, małe i lekkie, zakupione za jedyne 9 zł. W miesiącach przejściowych pakuję dwie pary: wspomniane polarowe (na ciepłe, południowe godziny) oraz ciepłe z powerstretchu (na mroźne poranki i wieczory). Dwie pary rękawic przydadzą się na zmianę w razie deszczu.
DODATKI
- Stuptuty – Latem nie ma co wydziwiać, natomiast wiosną i jesienią przydadzą się do walki ze słotą, błotem i śniegiem.
- Okulary przeciwsłoneczne
- Kijki
- Czołówka z zapasowym kompletem baterii
HIGIENIA I KOSMETYKI
- Krem z filtrem UV
- Pomadka do ust, najlepiej z filtrem
- Chusteczki
- Chusteczki nawilżane
APTECZKA
- Tabletki przeciwbólowe
- Środek na zakażenie układu pokarmowego i biegunkę, np. Nifurokazyd
- Plastry
- Bandaż elastyczny
- Gaza
- Folia NRC
- Leki, które musisz regularnie przyjmować
- Środek na opryszczkę – Noszę zawsze, od kiedy pewnego pięknego dnia na Orlej Perci poczułam delikatne swędzenie na ustach. Zanim zeszłam do Zakopanego moja górna warga spuchła jak po ukąszeniu osy… A jak ciężko z opryszczką wsuwać kanapki na szlaku!
JEDZENIE I PICIE
- Woda – Półtora litra na łeb to minimum. Im cieplej, tym więcej.
- Witaminy i minerały (do rozpuszczania w wodzie)
- Żele energetyczne
- Herbata w saszetkach – A do tego opcjonalnie: termos, lekki turystyczny kubek, kuchenka turystyczna (pamiętaj o zapalniczce!). W zależności od miejsca i długości wycieczki stawiam na termos bądź schroniskowy wrzątek bądź parzę świeżą herbatkę na kuchence wszędzie tam, gdzie dusza zapragnie. Gorąca herbatka podnosi morale nawet podczas najbardziej dziadowskiej wyrypy. Bez niej robię się marudna.
- Jedzenie (kanapki, warzywa do kanapek, czekolada, batoniki zbożowe, chałwa, suszone owoce, orzechy, gorący kubek i owsianka (jeśli mam kuchenkę).
DOKUMENTY
- Dowód osobisty
- Ubezpieczenie
- Kartka z informacją o chorobach, alergiach, przyjmowanych lekach
FOTO
- Aparat + obiektyw(y)
- Filtry
- 2 karty pamięci – Jedna na wszelki wypadek.
- 2 baterie – Już mi kiedyś niespodziewanie padła w bardzo widowiskowym miejscu, a nie miałam zapasowej…
- Pokrowiec – Ja używam zwykłej szmacianej siatki. 😉 W każdym razie warto umieścić aparat w jakiś pokrowiec, zanim wrzuci się go do plecaka.
- Statyw – Przydaje się zwłaszcza na tzw. złote godziny.
- Szmatka do obiektywu – Można zakupić specjalną ściereczkę do obiektywu, ja używam taką do czyszczenia okularów. Zawsze noszę ją w podręcznej kieszonce w pasie biodrowym.
POZOSTAŁE
- Mapa – Must have.
- Pokrowiec przeciwdeszczowy na plecak.
- Poddupnik – Małe i lekkie siedzisko odizoluje nasze wrażliwe półdupki od zimna bądź skalistego podłoża. Przydaje się zwłaszcza podczas dłuższych popasów.
- Pieniądze
- Telefon komórkowy (naładowany!) z wbitymi numerami do służb ratowniczych. Warto również zadbać o pozycję ICE – to nic innego jak dodanie do listy kontaktów bliskiej osoby pod skrótem ICE (in case of emergency). Osoba ta powinna umieć odpowiedzieć ratownikowi na pytania dotyczące naszego zdrowia, np. grupy krwi, przebytych chorobach, alergiach, przyjmowanych lekach, itd. To znacznie przyśpiesza udzielenie skutecznej pomocy.
- Worki na śmieci i mokre ubrania, worki strunowe na dokumenty
- Kartka i długopis – Można zapisać kontakt do poznanej osoby, spisać myśli krążące pod kopułką lub zanotować szczegóły trasy, by nie umknęły pod naporem wrażeń.
Ważne jest nie tylko to co pakujemy, ale i w co pakujemy. Te wszystkie klamoty przecież trzeba gdzieś upchać, dlatego uprzejmie przypominam o artykule:
Powyższą listę przygotowałam w formacie PDF – możesz ją śmiało ściągnąć, drukować i odhaczać kolejne pozycje, tak aby nic ważnego nie umknęło podczas pakowania. Niepotrzebne wykreślić, potrzebne dopisać. Oczywiście to, co zapakujemy na konkretną wycieczkę zależy od aktualnych warunków oraz miejsca, gdzie planujemy wędrówkę. Swoją drogą, ciekawa jestem Twoich fanaberii – czekam na komentarze oraz wszelkie sugestie. Udostępniajcie dalej, żeby moja praca nie poszła na marne.
LISTA RZECZY DO SPAKOWANIA – PDF
Z turystycznym pozdrowieniem,
Madzia / Wieczna Tułaczka
PS. Zimowy sezon został pominięty z premedytacją. W niedalekiej przyszłości przygotuję również listę rzeczy niezbędnych na kilkudniową wędrówkę.
***
Tu też jest fajnie:
To i ja dołożę parę szpei/szpejów ;-):
1.Telefon ale najlepiej z rodziny „solidów” czyli wzmocnionych-takie „cuś” robi samsung, nie zrobi się szpanerskiej samojebki w górach ale telefon wytrzyma jak mając go w kieszeni zaliczysz „cudny gór szlak”, byle deszczyk mu nie zaszkodzi, bateria trzyma długo-smartfona owszem-zabieram do pensjonatu, na szlak coby nie trafił mnie szlag-solida.
2.Porządny scyzoryk-bynajmniej nie z Biedronki ale bez przesady-ja mam szwajcarski, ale mające absolune minimum-ząbkowane długi ostrze, otwieracz do puszek i konserw i..wystarczy-dzięki długiemu ostrz spokojnie zrobię kanapki na szlaku, a dzięki ograniczeniu opcji w nożu-można się nim normalnie posługiwać, a nie przez rękawiczki.
3.Mapa-ale laminowana-bez problemów można kupić np Tatr za 20 zł, a posłuży duużo dłużej od zwykłej papierowej;
4.Kilka woreczków z zapięciem-w razie solidnej ulewy jest gdzie schować choćby pieniądze;
5.Szpilka i plaster na odciski-jedno potrzebne do przebijania pęcherzy-drugie-wiadomo ;-).
Ja kasę i dokumenty trzymam w takim plastikowym etui, a większe rzeczy w workach (zwykłych siatkach sklepowych). Prawdę mówiąc jeszcze plecak mi nie przemókł, choć przeżyłam taką ulewę, że z moich goreteksowych-butów wylewałam hektolitry wody. Widocznie dobry pokrowiec mam. 😀
Ile waży Twój plecak?
Nigdy nie ważyłam po spakowaniu, ale nie jest źle. 🙂 Zwłaszcza, że najczęściej wędruję z kimś i wtedy dzielimy się sprzętem (np. nie dublujemy apteczki, kuchenki, termosa czy kosmetyków). Na pierwszym zdjęciu mam plecak spakowany na jednodniową wędrówkę – jak widać, nie jest źle. 🙂
Dobra robota :), w szczególności ów pdf. Zawsze mam wrażenie, że czegoś nie zabiorę, a nigdy nie zmobilizowałem się do checklisty, choć myślałem o tym nie raz.
Ja z pakowaniem zawsze mam swego rodzaju problem, bo muszę mieć „wszystko” (jakby się tak dało…). Sam mam kurtkę membranową, ale ma ona swoje minusy (waga, objętość), więc może zerknę na wyrób z Decathlona. Z drugiej strony myślę nad jakimś sensownym softshellem, wtedy odpadłyby zestaw polar+kurtka na rzecz jednego wdzianka, ale te ceny… Generalnie to warstwą wierzchnią „góry” mam najwięcej problemu.
Dodatków nie związanych z ubiorem mam całkiem sporo – jako must have kompas+mapa i dobry scyzoryk, który przydał się nie raz. Apteczkę też taszczę i nie ukrywam, że plastry / bandaże idą jak masło :). Noszę też maseczkę do sztucznego oddychania – kosztuje grosze, mam nadzieję, że nie będę potrzebował, ale mam.
Do foto nosze jeszcze filtry. Może kiedyś nauczę się z ich korzystać :D.
Podsumowując, wychodzę z zasady, aby mieć „wszystko”, ale jednocześnie abym był w stanie mieć ów wór przez cały dzień na plecach.
Co do filtrów to zastanawiałam się czy umieścić na liście – ostatecznie zrezygnowałam, bo to jednak miała być lista dla turysty a nie fotografa. 😉 Zawsze można wpisać w puste miejsca w rubryce ” moje fanaberie”. 😉
Wierzchnia wartstwa to dla mnie też problem. Chyba dla wszystkich. Po długich tygodniach rozkminek zdecydowałam się na zestaw bluza (polar) + wiatrówka, bo można łączyć to z koszulką, bluzką i kombinacji jest więcej. Softshell jednak może okazać się za ciepły na pewne warunki, a wiatrówkę da rade na cienką bluzkę założyć i jest git – nie grzeje. Kiedyś sprawię sobie softa, pewnie okaże się dobrym wyborem na późną jesień i zimę.
A scyzoryk mam na liście – ale to opiszę przy okazji listy na kilkudniowe wycieczki. 😉
W którym miejscu zostało wykonane zdjęcie z podpisem „Bez kalorii ani rusz :P”? Przepiękny widok!
Na Grani Baszt. 🙂 Swoją drogą, pierwsze zdjęcie z okładki też jest z tego miejsca. Niedługo będzie relacja, więc zapraszam do śledzenia bloga! 🙂
Bardzo dobry artykuł. Przypomniałaś mi, że jest coś takiego jak leki na dolegliwości żołądkowe. Ostatnio mam z tym problem i jakoś dziwnym trafem dopada mnie zawsze w górach O_o
„Śniardwy bym wychlał” – miałam tak kilka razy i nie było to miłe uczucie zwłaszcza mając w perspektywie kilkugodzinny powrót do schronu (swoją drogą świetny tekst „:D )
Do listy dorzuciłabym jeszcze poddupnik. Lekki a zawsze trochę cieplej w cztery litery niż siedząc bezpośrednio na skale 🙂
Poddupnik dopiszę 🙂
Przeglądając powyższy wpis zastanowiłem się trochę nad tym, co sam zabieram na wycieczki.
Mam wrażenie, że z kolejnymi wycieczkami zabieram coraz mniej rzeczy.
Może wkrótce przestanę nosić plecak?:)
Fajny pomysł z pdfem!
pozdrawiam,
Wojtek
Ja zabieram coraz więcej, ale dlatego, że zaczęłam biwakować. 😉 Tak czy siak najbardziej lubię mój 24-litrowy plecaczek i szalenie żałuję, że nie idzie w jakiś magiczny sposób go zapakować na wielodniowe wyrypy. 😛
Bardzo fajnie to napisane. Ja też czasami nie wiem co mam wziąć ze sobą. I taki poradnik mi się bardzo przyda. Ja zawsze jak gdzieś mam się wybrać to nie potrafię się zebrać. Zawsze wszystko zostawiam na ostatnią chwilę.
Fajna lista. Myślę, że spokojnie wystarczy przy pakowaniu na pierwsze wyjazdy. Bo potem, to i tak każdy ma juz swój ulubiony i wyrobiony zestaw, który zabiera zależnie od konkretnego wyjazdu 🙂
O, to to!
Wszystko zależy od wyjazdu i celu.
gdzieś kiedyś przeczytałem zdanie „lepiej nosić niż się prosić”….
z tego co nie wymieniliście to:
wody około litra bo w dzieciństwie piłem wodę ze studni to nie mam problemu z piciem wody ściekającej po ścianie (nie ze strumieni gdzie ktoś wcześniej moczy giyry)…
zawsze zabezpieczony dodatkowy zestaw bielizny ( gacie, koszulka, skarpety w foli) i nie zawsze cienkie termoaktywne kalesony plus cienkie krótkie spodenki by nie wyglądać jak baletmistrz gdy będę się w to wszystko przebierał po całkowitym zmoczeniu…
przeciwdeszczowe poncho i stuptuty cienkie i lekkie….
często skompresowana kurtka zimowa….
żele energetyczne z decathlonu 9 zyla 4 sztuki….
ogólnie tanio i lekko….
portki z odpinanymi nogawkami…
do tego sporo rzeczy już wymienionych i wszystko to w małym plecaku…
Woda jest wymieniona… Nawet 1,5 l na łeb napisałam… O getrach, dodatkowej bieliźnie też jest. Kurtka lub płaszcz przeciwdeszczowy też jest. Stuptuty również. Kurtka też. Zamiast żelów energetycznych są batony i tabsy – co kto woli. Ogólnie to nie wiem jak czytałeś posta…
Pozdrawiam. 🙂
ej… skarciłaś mnie
1. „nawet 1,5l” owszem a ja dodałem tak jakby że bardziej potrzebny mi pojemnik na wodę niż sama woda…. bo tej w górach nie brakuje… oczywiście jak się nie idzie cały czas granią albo zimą
2. „getry” a kalesony termiczne… jakaś tam różnica jest… przynajmniej dla tyłka… niby można docieplić nogi i getrami i kalesonami ale zamienić w razie potrzeby zmoczone spodnie na getry a kalesony daje pewną różnicę…
3. „kurtka przeciwdeszczowa” a poncho dla mnie to jakby nie to samo… tym drugim przykrywam jeszcze plecak i sporą cześć spodni a woda nie przedostaje się między plecy a plecak…. kurtkę też mam ale to sytuacja i obfitość deszczu powoduje na co się decyduje
fakt… napisałaś „peleryna przeciwdeszczowa” i jeśli mieści się pod nią plecak to mnie masz…
4. „stuptuty” a stuptuty cienkie… różnica do ocenienia w sklepie… jakość po stronie tych pierwszych cena/waga i objętość po stronie tych drugich…
5. żele energetyczne a to co było wymienione wcześniej…. dają lepszego kopa ot co… batoniki czekolady kanapki też noszę… po kilku albo kilkunastu godzinach przydaje się KONKRETNA dawka węglowodanów….
a tak ogólnie to chyba nie czytałem za dokładnie…
Witki opadają, a na to nawet te Twoje żele nie pomogą. 😉 😀
1. Napisałeś „wody ok. litra” a nie bulelka na litr wody. Ale jeden kit – jest woda, będzie i butelka na ewentualne uzupełnianie górskiej wody.
2. Getry a kalesony… Matko z córką. Napisałabym kalesony, to by się babki czepiały, że one nie noszą kalesonów… Wybrałam słowo getry. Czy termiczne czy nie, czy grube czy cienkie – to naprawdę zależy od pogody, warunków i zasobności szafy. Przecież każdy sobie spakuje co woli, a w liście chodzi o wymienienie poszczególnych elementów.
3. Tak, peleryna przeciwdeszczowa również może być z garbem i zmieścić plecak… Zresztą jak wyżej – niech każdy zapakuje na deszcz to co woli.
4. Naprawdę? Mam wyszczególniać na liście cienkie stuptury? Każdy zapakuje takie jakie ma lub takie jakie uzna za stosowne.
5. A Twoje ulubione żele energetyczne mogę dopisać do listy, skoro tabsy to za mało, niech i będa energetyki w żelu. 😛
masz rację…
Ja z moją familią nie wędrujemy w aż takie wysokie góry, ale zawsze mąż jęczał po co na co itp. Aż podczas jesiennego wypadu (dzień był zimny i deszczowy) synek nie zanurkował w górskim potoku, przydały się dodatkowe ubrania 🙂
Zaczynajac letnie wedrowki po gorach juz samodzielne kilkanascie lat temu stawialem na minimum:) bluza czy kurtka przeciwdeszczowa w reku albo na pasie, krotkie spodenki bojowki gdzie w kieszeni pieniadze, telefon, maly aparat fotograficzny, butelka wody 0,5l.niekiedy uzuplnianja z jakiegos zrodelka czy potoku i nigdy nie marudzilem i dawalem rade 😉 Ale z czasem zaczalem jednak chodzic z plecakiem do ktorego zabieram najpotrzebniejsze rzeczy czyli jedzenie, wode, ubrania zapasowe na zmiane pogody, apteczke itp nie ma sie co rozpisywac. Ale powiem jeszcze ze nigdy w Tatry polskie czy slowackie nie bralem mapy i nigdy nie bylo to zadnym problemem bo w Tatrach chodzac szlakami nie da sie zgubic;) takie moje zdanie;) w innych gorkach tez nigdy mapa nie byla mi potrzebna.
Ale podsumowujac ciekawy wpis i czasami wziasc wiecej niz potem zalowac;)
Pozdrawiam:)
Da radę się zgubić. 😉 Kroniki TOPR nie raz wspominają o pobłądzeniach w złych warunkach atmosferycznych. Szlaki w Tatrach znam na pamięć, ale zawsze zabieram mapę, bo nigdy nie wiadomo co się wydarzy. Pozdrawiam. 🙂
Czesc. Dodaj do listy power bank, najlepiej solarny 🙂 ten to dopiero potrafi uratować tyłek 😉
Dodam, ale jak stworzę artykuł „Co spakować do plecaka na kilkudniową wycieczkę w góry”. 😛
Bardzo dobry tekst, spory plus za PDF, coby sobie odhaczać kolejne rzeczy z listy. Nie ma scyzoryka, ale po komentarzach widzę, że się gdzieś jednak przewija. Dla mnie dobry scyzoryk to absolutnie must have, bez niego nie wychodzę z domu, a co dopiero w góry 🙂
Bardzo fajnie i zgrabnie ujęte.
Scyzoryk (ogólnie coś ostrego), jakieś źródło ognia (z podpałką), coś do sygnalizacji położenia (lusterko, soczewka, gwizdek – jest w większości plecaków) – to dodaję do swojego „must have” 🙂 W telefonie mam apkę RATUNEK – mam nadzieję, że nigdy się nie przyda.
Dla mnie jakoś zawsze problemem była ta kurtka przeciwdeszczowa. Miałem decathlonówkę, ale tu słabo z wentylacją zawsze było. Szczególnie w cieplejsze dni strasznie się w niej pociłem. Zacząłem szukać czegoś optymalnego pod względem parametrów i ceny. Od niedawna korzystam i mogę polecić kurtkę Marmot Precip. Na przecenach czy wyprzedażach można trafić w rozsądnych pieniądzach. Ma dobre parametry wodoodporności i oddychalności. Za pokrowiec służy kieszeń – można ją spokojnie złożyć a potem jeszcze skompresować.
To jest straszne jak ludzie idą w góry! Nie zdają sobie sprawy z zagrożenia! Ja wchodziłem w zeszłym roku na Giewont, lipiec, skwar, wszyscy w krótkich spodenkach, japonki, klapki, małe dzieci – koszmar! Ja jedyny byłem przygotowany: dwa czekany, raki, profesjonalna odzież, specjalistyczny mocno spłaszczony namiot (żeby opierał się wiatrom), butle z tlenem – najgorsze były te ich drwiące spojrzenia ignorantów. A przecież to GÓRY i wszystko może się zmienić w sekundę! Wejście podzieliłem na 4 dni, co paręset metrów obóz, aklimatyzacja, oczywiście poręczówki na każdym etapie i ostatniego dnia atak na szczyt. Co dzień rano znajdowałem w przedsionku mojego namiotu puszki po Coli i opakowania po chipsach! Przeklęci amatorzy! W końcu zdobyłem szczyt, zużyte butle zostawiłem w pod krzyżem w strefie śmierci, gdzie -o zgrozo! – spotkałem babcię z dwójką wnucząt! Schodziłem kolejne 4 dni, ale przeżyłem tę próbę umiejętności i charakteru. Pod koniec sierpnia planuję wejść na Kopiec Kościuszki, w stylu alpejskim – ale jak zobaczę turystów z dziećmi i watą cukrową, to dzwonię na policję.