Tym razem miało być na spokojnie. Bez gonitwy z czasem, wzajemnego popędzania, wypluwania płuc na podejściu, bez stresu i nerwowego odliczania minut do zachodu słońca. Stawiliśmy się już (tu następuje zdziwienie rannych ptaszków) o 11.00 w Starym Smokowcu, tak aby dało radę zrealizować myśl przewodnią tej wycieczki (patrz: pierwsze zdanie). Wyprzedzając fakty: udało się połowicznie. Zarządzanie czasem kulało i delikatnie ... Read More »