Dziś są moje urodziny. Nie mówię tego, aby wyłudzić od Was życzenia (choć wszystkie będą mile widziane). Chciałam pochwalić się jak fantastycznie uczciłam swoje małe święto rok temu – tak się złożyło, że byłam w tym czasie w Tatrach. Pogoda zafundowała mi piękny prezent, od samiuśkiego rana przyświecało słonko, nie pozostało więc mi nic innego, jak skwapliwie skorzystać z daru. Na cel obrałam pętelkę wokół Tatr Bielskich, nie chciałam aby wycieczka była zbyt długa, wszak pod wieczór planowałam popiwkować przy góralskich nutach.
Wróćmy do poranka. Nasza wycieczka zaczęła się jak zwykle – od kurcgalopku w rejon dworców. Doprawdy nie wiem jak to robię, że prawie zawsze brakuje mi tych 5 minut z rana i wywieszonym ozorem muszę pędzić na PKS. Tym razem ważne było się nie spóźnić, bo Strama to nie bus do Morskiego Oka i nie kursuje co kilka minut. Na szczęście obyło się bez dramatów, zziajani, ale o czasie wpadliśmy na pokład autokaru. Widoczki w trakcie jazdy były zacne, słonko przypiekało przez szybę i usypiało dostatecznie gorliwie, że gdy przyszło do wysiadki w Ździarze, potrafiłam co jedynie mruczeć z niezadowolenia.
Tatry mają jednak taką magiczną moc, że wystarczy wyniuchać ich bliskość i szybciutko jakaś niewidzialna siła pompuje w nas pokłady energii, o które sami się nie podejrzewamy. W efekcie wyskoczyłam z autokaru i prysnęłam niczym strzała z aparatem w ręku, by z dziką radością obstrykać masyw Bielskich.
Szlak na Szeroką Przełęcz to jedyny szlak turystyczny prowadzący w poprzek Tatr Bielskich. Spore różnice wysokości rekompensują nam fenomenalne widoczki oraz stosunkowo małe „obłożenie” trasy. Koniecznie zajrzyj do opisu trasy, gdzie znajdziesz opracowane panoramy z tejże wycieczki.
No to w drogę!

I tu wyjaśnię tytuł posta. Jako, że ścieżka od Ptasiowej Rówieńki do Przełęczy pod Kopą pełni funkcję trasy edukacyjnej (słow. náučný chodnik), to obfituje w liczne miejsca postoju okraszone tablicami informacyjnymi, a co istotniejsze – ławkami. 😀 Skoro wycieczka w założeniu miała być spacerowa, w rezultacie udało się wiele z tych ławek przetestować osobiście. 😉
TRASA WYCIECZKI: ŹDZIAR STREDNICA – PTASIOWA RÓWIEŃKA – SZEROKA PRZEŁĘCZ BIELSKA – SZALONY PRZECHÓD – PRZEŁĘCZ POD KOPĄ – DOLINA ZADNICH KOPERSZADÓW – POLANA GAŁAJDOWA – JAWORZYNA SPISKA
Wędrówkę zaczynamy w Ździarze Strednicy, tuż przy ośrodku narciarskim z rewelacyjnym widokiem na cały masyw Tatr Bielskich. Po około 30 minutach lekkiego spaceru docieramy do Ptasiowej Rówieńki. Znajduje się tu wiata i budka, gdzie Słowacy pobierają haracz za wejście na ” náučný chodnik”. Pewnie muszą teraz jakoś odbić sobie tą zakrojoną na szeroką skalę ławkową inwestycję. W całych Tatrach Słowackich tylko za szlak na Przełęcz pod Kopą pobierana jest opłata w wysokości 1 euro – tu posiłkuję się wiedzą internetową, bo Słowacy nadgorliwi nie są, więc nikt o godzinie 8.00 rano budki nie zaszczycił. Dalej szlak wiedzie dziko zarośniętą Doliną do Regli.
Po godzinie dobijamy na Polanę pod Głośną Skałą (Pod Hlásnou skalou, 1050 – 1100 m) z niezłym widokiem na dolomitowe skałki Łasztowicy i Głośnej Skały. Właśnie na tej polanie rozpoczyna się , jak się później okazało, najtrudniejszy odcinek szlaku. Nie mówię tu o niebotycznych trudnościach technicznych, ziejących przepaściach czy pionowych kominach. Nie, nie, nie! To co uwierało nas niczym kolce w dupie, to najzwyklejsza ścieżyna pnąca się wśród flory…no właśnie, cały szkopuł tkwi w słowie „pnąca”. Niby nic nadzwyczajnego w Tatrach, ale przyznam, że ten szlak wykończył mnie dokumentnie! Zapewne żar lejący się z nieba dołożył swoje (na pewno dołożył), ale musicie wiedzieć, iż suma wzniesień na odcinku Strednica – Szeroka Przełęcz to ok. 800 metrów, a więc całkiem sporo. A w upale liczy się podwójnie!
Nie pozostaje nam nic innego jak mozolnie, w ślimaczym tempie wdrapać się ponad poziom wapiennego progu, który śmiał stanąć w poprzek szlaku. Miejscami skały są śliskie (zwłaszcza po opadach), na krótkim odcinku zamontowano nawet łańcuch – równie groźny co okoliczne kwiatki. Wyżej progu dolina robi się nieco płytsza, jednak nadal pozostaje stosunkowo stroma, zatem i szlak wciąż daje popalić.
Wkrótce ścieżka przekracza potok i na co się nadziewamy? Nie zgadniecie! Otóż na ławki w pakiecie ze stołem. Dowodów fotograficznych brak, bowiem miejsce okupywała jakaś gwarna grupka, chyba kolonijna.
Morale nieco wzrastają, gdy osiągamy dno Szerokiej Doliny. Nasz cel, czyli Szeroką Przełęcz (Široké sedlo) widać doskonale, więc zbieramy się w sobie, by w końcu osiągnąć upragnione 1826 metrów. Widoki, które się otwierają zwalają z nóg.

Wiosną wszystko tu kwitnie – szlak słynie z pięknych zapachów. Muszę, to kiedyś spracwdzić. Na focie Płaczliwa Skała

Tyyyyle jeszcze zostało do przełęczy… W Szerokiej Dolinie czuję się niczym skwarka na patelni. Słońce potrafi tam usmażyć człowieka. 😉

Czas na regenerację! Plackowanie na Szerokiej Przełęczy w pełni zasłużone.
Leżę na glebie tylko dlatego, że ławki są pozajmowane. Tak, na przełęczy też są!

Troszkę ludków na przełęczy się kręciło, więc po chwili ruszyliśmy kuperki, by usadowić je zaledwie kilkadziesiąt metrów dalej.
Z Szerokiej Przełęczy kierujemy się w lewo i trawersujemy zbocze Szalonego Wierchu. Do pokonania mamy około 100 metrów wzniesienia, ale to nie boli, gdy towarzyszą nam widoki na tatrzańskie turnie. Wkrótce osiągamy Szalony Przechód (Vyšné Kopské sedlo, 1934 m), najwyższy punkt na tejże wycieczce. Panorama stąd jest zacna, więc znów pstrykam jak szalona. Skoro osiagnęliśmy kulminację, to znaczy, że teraz będziemy już tylko schodzić. Faktycznie, perć sprowadza nas na Kopské sedlo, 1750 m), będące granicą pomiędzy Tatrami Bielskimi a Wysokimi.

Przełęcz pod Kopą (Kopske sedlo) i Jagnięcy Szczyt. Przełęcz to granica pomiędzy Tatrami Bielkimi a Wysokimi. A mnie zastanawia jakim cudem wszyscy siedzą na trawce, a ławki są wolne? 😛

Nazwa przełęczy pochodzi od Kopy Bielskiej rozdzielającej górne piętra Doliny Białej Wody Kieżmarskiej, Przednie Koperszady i Dolinę Białych Stawów. Od lewej Nowy Wierch, Płaczliwa Skała, Szalony Wierch.
Na rozdrożu szlaków odpoczywała spora grupka turystów, a że miałam ochotę zaznać ciszy i spokoju, wymyśliłam sobie krótkie podejście na pobliskie wzniesienie. Zalegliśmy na porośniętym trawą stoku z widoczkiem na Biały Staw.
Na Przełęczy Pod Kopą kończy się szlak edukacyjny, jednak nie nasza droga. Prawdę mówiąc, zejście wgłąb Doliny Zadnich Koperszadów należało do najprzyjemniejszych w Tatrach. Wąska ścieżka łagodnie obniża się, trawersując południowe stoki Tatr Bielskich, nie rzuca kłód pod nogi w postaci trudności, co jedynie może okazać się upierdliwa po opadach. Wobec powyższego szło się wygodnie i szybko, a ponadto można sobie pozwolić, by wzrok macał najbliższe otoczenie, bez zwracania nieustannej uwagi na to co się dzieje pod nogami.

Ścieżyną w Dolinie Zadnich Koperszadów schodziło się szybko i wygodnie 🙂 Takie zejście to sama przyjemność!

Czarne chmury nas gonią! Zebrały się szybko i nie wiadomo skąd, więc przyśpieszamy kroku, żeby zdążyć przed burzą.
Turbo doładowanie zawiodło nas w las porastający dno doliny (czytaj: widoków i emocji brak). Ciekawie zrobiło się dopiero w Burdelu. Tak, tak, dobrze czytacie, ale jak to w Tatrach bywa, jest to Burdrel nietypowy – panuje tam ład, skład i porządek. Zapewne dlatego, że „przybytek” pozostaje pod opieką niedźwiedzi!

Miejsca o wdzięcznej nazwie Skoruszowy Burdel pilnują drewniani alfonsi 😉 Z tablicy informacyjnej dowiecie się co nieco o ich życiu i obyczajach.
Niebawem mijamy kolejną interesującą miejscówkę, Koperszadzką Bramę, malownicze wrota utworzone przez urwiste skały wapienne. Po dłuższym marszu lasem docieramy na kolejne miejsce widokowe – Gałajdową Polanę, zwaną też Polaną pod Muraniem (1100 – 1120 m). Czy muszę mówić ile ławek roi się na Gałajdówce? 😉
Tuż za Polaną przekroczyliśmy Jaworowy Potok i szeroką drogą gnaliśmy wzdłuż Jaworowej Doliny. Tempo było szaleńcze, ściśle związane z faktem, że w oddali coś buczało, coś pomrukiwało i najwyraźniej dogadało się z porywistym wiatrem. Z każdą chwilą robiło się coraz ciemniej, bardziej ponuro, zatem zamiast poszwendać się po Jaworzynie Spiskiej podczas oczekiwania na Stramę, zebraliśmy dupy w troki i pocwałowaliśmy na Łysą Polanę, by w trybie natychmiastowym złapać busa do Zakopanego.

Aż strach było w te gluty wejść, więc fota poszła z bezpiecznej odległości 😛 Od lewej: Kołowy Szczyt, Czarny Szczyt, Baranie Rogi, Śnieżny Szczyt, Lodowy Szczyt
Tak właśnie uczciłam swoje urodzinki, najlepiej jak mogłam – na tatrzańskim szlaku. A że moje rozbestwienie nie zna granic, to urządziłam wieczorne posiady przy piwku i oczywiście przy dźwiękach góralskiej kapeli. Prezent też dostałam iście góralski: cudną, zgrabną i powabną parzenicę, na punkcie której zwariowałam dokumentnie.
Górskie pozdro,
Madzia / Wieczna Tułaczka
Czyli nie tylko nas wyprażyło na podejściu na Szeroką…
To w takim razie życzę Ci zawsze takiej zacnej pogody i niech każdy wyjazd będzie urodzinowy (bez postępującego czasu). Niech każdy wypad obfituje w widoki powodujący szeroko pojęty ślinotok. Hej! 🙂
Dziękuję bardzo, hej! 🙂
A więc wszystkiego dobrego! 😀 I tatrzańskiego 🙂 Stu lat na szlaku (psst! i poza!), a jak się będzie dało, to i więcej 🙂
A co do ławeczek – to jest właśnie TANAPowska infrastruktura 😀 To, czego Polakom brakuje na tatrzańskich szlakach w Polsce – miejsca, gdzie mogliby usadzić cztery litery, jak już się naczytałam – rzecz dla nich niezwykle ważna. Nie doceniają dobrodziejstwa mięciutkiej trawki – które z kolei Ty doceniłaś na przełęczy 🙂
Dzięki 🙂
Kuszą mnie Tatry Słowackie niemiłosiernie. Chyba dlatego, że te polskie choć piękne, już przewidywalne 🙂
Ano ja w tym roku troszkę się przeniosę na słowacką stronę 🙂
Głośna Turnia – cudowne zdjęcie. Dalej nie mogę się na nie napatrzeć! <3
A patrz sobie ile wlezie 😉
Trochę nie mogę się odnaleźć, szkoda że nie napisałaś po Słowacku miejscówek bo nie mogę ich zlokalizować na mapie 🙂
Serio? Przecież Bielskie to tak mały skrawek Tatr… Większość map ma polskie i słowackie nazwy, jesli masz tylko słowackie, to zawsze możesz wpisać w google – wujek wszystko wie. 😉
Czy da się dojechać elektriczką do Tatrzanskiej kotliny? Orientujesz się ?:)
Niestety nie dojeżdża. Elektriczka kończy się bądź zaczyna (w zależności od której strony patrzeć) w Tatrzańskiej Łomnicy. Tutaj znajdziesz zdjęcie ze schematem elektriczki: http://www.wiecznatulaczka.pl/nowa-lesna-stary-smokowiec-praktyczne-informacje-namiar-na-kwatere/
Do Tatrzańskiej Kotliny dojedzież z Zakopanego linią Strama lub busem do Łysej Polany i dalej słowackim PKS-em: http://www.sadpp.sk
Witam,
Wybieram się właśnie w tamte rejony. Rewelacyjny blog, świetnie sie czyta. No i rzeczywiście to cudowny sposób na spędzenie urodzin, też tak planuje swoje najbliższe 🙂
Pozdrawiam serdecznie i oby tak dalej ! 🙂