TATRY ZIMĄ: Grześ i Rakoń

TATRY ZIMĄ: Grześ i Rakoń

 

Grześ to taki niepozorny chłopak. Z pozoru nieciekawy i mało ambitny, w rzeczywistości potrafi dać w kość. Jak chce, to umie zachwycić urodą, udostępniając rozległe widoki na Tatry Zachodnie. Generalnie jest łatwym celem i na nim stawiają swe pierwsze kroki adepci zimowej turystyki górskiej. Przy dobrej widoczności i bezpiecznych warunkach śniegowych warto pokusić się o Rakoń.

TRASA WYCIECZKI: Siwa Polana – Dolina Chochołowska – Schronisko na Polanie Chochołowskiej – Grześ – Długi Upłaz – Rakoń – Długi Upłaz – Grześ – Schronisko na Polanie Chochołowskiej – Dolina Chochołowska – Siwa Polana

CZAS: Cała trasa zajęła mi ok. 10 h (przy znakomitych warunkach, niemal godzinnym postoju w schronisku i z licznymi przerwami na zdjęcia). Zasadnicze podejście od schroniska na Rakoń zajęło mi 2 h 40 min, a więc mniej więcej tyle, ile średni czas przejścia latem. Pamiętaj, że im gorsze warunki, tym dłuższy czas przejścia, który może wydłużyć się nawet dwu-, trzykrotnie!

DŁUGOŚĆ TRASY: 23,5 km

PRZEWYŻSZENIE: ok. 1000 metrów

TRUDNOŚCI: Trasa łatwa przy warunkach sprzyjających. Szczegóły poniżej.

***

GRZEŚ Z DOLINY CHOCHOŁOWSKIEJ

Wycieczkę zaczynamy na Siwej Polanie (910 m n.p.m.; znajduje się tu kilka sporych parkingów; można dojechać busem z Zakopanego), gdzie zaczyna się znienawidzony przez wielu długaśny szlak przez Dolinę Chochołowską. Szlak dopiero pod koniec nabiera charakteru, kiedy to wkracza na niezwykle malowniczą – znaną z wiosennych krokusów – Polanę Chochołowską. Na drugim skraju polany ulokowało się schronisko PTTK (1148 m n.p.m.). Warto władować w siebie jakieś kalorie, bo dopiero teraz zacznie się zasadnicza zabawa.

Na Grzesia prowadzi żółty szlak ze schroniska. Lojalnie uprzedzam, że lajtowo i przyjemnie nie będzie, bowiem do pokonania mamy przeszło 500 metrów przewyższenia na stosunkowo krótkim odcinku. Nie unikniemy kilku bardziej mozolnych i intensywnych podejść, oj nie! Najgorzej jest na samym początku, tj. na odcinku od schroniska do rozstaju szlaków pod Bobrowiecką Przełęczą, bowiem ostre podejście uskuteczniamy w lesie i nie ma co liczyć na budujące morale widoczki. Kiedy do naszej ścieżki dołączają niebieskie oznakowania, robi się nieco lżej. Pojawiają się także prześwity na otoczenie Doliny Chochołowskiej.

Wkrótce osiągamy Suchy Upłaz – wypłaszczenie na granicznym, północno-wschodnim grzbiecie Grzesia. Znajdujemy się w strefie górnej granicy lasu, co oznacza, że z każdym krokiem krajobraz wokół nas będzie się otwierał. I to całkiem szybko, bo teraz czeka nas podejście stokiem o znacznym nachyleniu. Poziomice na tym odcinku ścielą się gęsto, ale plusem tej sytuacji jest szybkie zdobycie Grzesia – to dla osób z kondycją, bo osoby bez niej szybko osiągną jedynie zadyszkę. 😉

Grześ (1653 m n.p.m.) to dwuwierzchołkowy szczyt w Tatrach Zachodnich, przez który przebiega granica polsko-słowacka. Wyróżnia się szeroką panoramą głównie na szczyty Tatr Zachodnich. Ponad Tomanową Przełęczą dostrzec można wierzchołki Tatr Wysokich: Świnicę, Mięguszowiecki Szczyt Wielki oraz Rysy. Na głównym wierzchołku Grzesia stoi charakterystyczny drewniany krzyż upamiętniający spotkania antykomunistycznych działaczy z Polski i ówczesnej Czechosłowacji.

Polana Chochołowska

Polana Chochołowska z widokiem na Kominiarski Wierch

Polana Chochołowska ze szlaku na Grzesia

Polana Chochołowska już ze znaczniej wyższej perspektywy

Szlak na Grzesia

Ostatnie podejście na Grzesia

Grześ zimą

Panorama z Grzesia

Panorama z Grzesia

Wołowiec z Grzesia

Z Wołowcem

Z GRZESIA NA RAKOŃ

Krótkie acz strome zejście sprowadza do Łuczniańskiej Przełęczy (Lúčanské sedlo, 1602 m n.p.m.). Nazwa siodła pochodzi od słowackiego słowa „Lúčna” – tak Słowacy nazywają naszego swojsko brzmiącego Grzesia. Dalej ścieżka wiedzie prosto na południe, przez kolejne garby szerokiego grzbietu zwanego Długim Upłazem. Przy dobrych warunkach to wręcz wymarzony zimowy spacer – trasa nie jest forsowna, za to poprowadzona w otwartym, pełnym widoków terenie. Drogę wyznaczają słupki graniczne (o ile w ogóle wystają spod śniegu) oraz tyczki. Końcowe podejście na Rakoń jest już bardziej strome i przypomina finalne wejście na Grzesia.

Warto było pomęczyć się jeszcze trochę i podejść na Rakoń (Rákoň, 1879 m n.p.m.)? No raczej! Stąd otwierają się pejzaże na bardziej dzikie zakątki Tatr, zaskakujące wysokogórskim charakterem. Podziwiać możemy otoczenie Doliny Rohackiej z imponującymi skalnymi ścianami masywu Rohaczy. Także Tatry Wysokie ukazują się w pełniejszej krasie.

Zimowy szlak na Rakoń

Długi Upłaz

Zimowa droga na Rakoń

Trawers jednego z garbów Upłazu

Droga na Rakoń

Ten sam trawers widziany z drugiej mańki. W tle Bobrowiec.

Zimowe wejście na Rakoń

Ostatnie podejście na Rakoń

Tatry Zachodnie zimą

Na pierwszym planie Łopata, za nią Jarząbczy Wierch. Na dalszym planie Starorobociański.

Zimowa droga na Rakoń

Panorama z Rakonia z podpisami

Panorama z Rakonia na południe i wschód

Tatry Wysokie z Rakonia

Zbliżenie na Tatry Wysokie

Opracowana panorama z Rakonia

Panorama z Rakonia na zachód i północ

Jak już wyjdzie się na ten Rakoń, to nie ma siły, by przez głowę nie przemknęła myśl o ataku szczytowym na Wołowiec. Trzeba jednak wiedzieć, że grań wyprowadzająca na szczyt jest dużo węższa w porównaniu z Długim Upłazem i łatwiej obsunąć się do Doliny Rohackiej. Tu już warto „przesiąść” się na raki i trzymać czekan w pogotowiu. I jeszcze jedno, pomiędzy Rakoniem i Wołowcem często tworzy się spory nawis nad Wyżnią Chochołowską Doliną.

Przyznam szczerze, że mimo dobrych warunków nie poszłam na Wołowiec. Z dwóch powodów. Po pierwsze i najważniejsze, gonił mnie czas. Miałam zaplanowany dość wcześnie powrót i nijak nie mogłam go przełożyć. Po drugie, miałam ze sobą tylko kije i raczki, i o ile taki zestaw świetnie sprawdził się na Grzesiu i Rakoniu, o tyle patrząc na kopułę szczytową Wołowca czułam w kościach, że to za mało. Wolałabym mieć jednak na nogach raki, a w ręku czekan – tak na wszelki wypadek, jak to mówią. Dodam jeszcze, że tego dnia większość osób szła w pełnym zimowym rynsztunku na szczyt, część jedynie w raczkach i z kijami. Czyli na upartego można, choć z drugiej strony, po co kusić los? Ja się nie skusiłam i nie żałuję. Wszak zimowy Wołowiec nie ucieknie.

tarorobociański Wierch w zimowej odłonie

Starorobociański Wierch

Tatry Zachodnie zimą

Tatrzańskie granie

Wołowiec zimą

Wołowiec

Grześ i Rakoń zimą

Rohacz Ostry

Pomysł na zimową wycieczkę w Tatrach

Trzy Kopy i Hruba Kopa pod kołderką 😉

Tatry zimą

Z widokiem na Spaloną Dolinę

POWRÓT DO SCHRONISKA

Aż prosi się, by z Rakonia zejść Wyżnią Chochołowską Doliną (szlak zielony), jednakże jest to trasa szczególnie lubiana przez… lawiny. Zagrożenie jest dość wysokie i występuje praktycznie na całej długości szlaku, dlatego zaleca się zejście z Rakonia tą samą drogą, czyli przez Grzesia.

Zimowa wycieczka na Grześ i Rakoń

Zejście z Rakonia

Starorobociański Wierch

Wołowiec

Chochołowska Dolina

Z Długiego Upłazu na Chochołowską

INFORMACJE PRAKTYCZNE:

  • Opisana trasa na Grześ i Rakoń jest w sprzyjających warunkach prosta i nieszkodliwa, co nie znaczy oczywiście, że zawsze i w 100 % bezpieczna. Bywają warunki, które z pozoru niewinną wycieczkę mogą przeobrazić w groźną wyprawę. Trzeba szczególnie uważać na lawiny w Bobrowieckim Żlebie oraz nawisy śnieżne na Długim Upłazie (wejście na taki nawis grozi oberwaniem, co z kolei skutkuje lawiną).
  • Zawsze sprawdź aktualne warunki w górach oraz komunikat lawinowy. Pomoże Ci w tym strona TPN, TOPR, serwis pogodowy na stronie rafalraczynski.com.pl oraz portal „Aktualne warunki w górach”.
  • Czas przejścia tej trasy może się drastycznie wydłużyć (nawet dwu-, trzykrotnie)! Wszystko zależy od panujących warunków, pogody i kondycji piechura.
  • Trasa ta jest częstym celem wycieczek zimowych, a zatem jest duża szansa, że będzie elegancko przetarta.
  • Na wycieczkę warto (skłaniałabym się nawet ku stwierdzeniu, że trzeba) zabrać kije, oraz raczki. Czasami do pokonania tejże trasy wystarczą kije trekkingowe, ale wystarczy mocno zmrożony śnieg lub oblodzenia, by trasa stała się niebezpieczna lub co najmniej mało przyjemna.
  • Zimą zabieramy ze sobą czołówkę (z zapasowymi bateriami), prowiant, ciepłą herbatę, kurtkę puchową lub zapasowy polar, rękawiczki na zmianę.

 

Przeczytaj także:

GÓRY ZIMĄ – PORADNIK DLA POCZĄTKUJĄCYCH  MORSKIE OKO I RUSINOWA ZIMĄ  

 

Górskie pozdro,

Madzia / Wieczna Tułaczka

 

 

7 komentarzy

  1. Nieźle śniegi wytopiło – tydzień temu na graniach prawie nie wystawała kosodrzewina. BTW. Gdy planuję trasę, zawsze staram się wracać inną drogą, aniżeli podchodziłem (czasami wymaga to zejścia ze szlaku), ale jakoś tak powrót tą samą drogą się nie godzi, nawet przyśpieszony powrót surfując na grzbiecie lawiny ;]

  2. piękna pogoda i zdjęcia, pozazdrościć, ja zeszłym tygodniu na żywca, w butach na płaskiej podeszwie, bez raczków, kijków, etc. zdobyłem Gubałówkę, też było fajnie ale nie z taką panoramą jak twoja; swoją drogą zastanawiam się jaka jest różnica w podejściu na Rakoń z Rohackiego bufetu i Chochołowskiej, tą pierwszą znam, pozdrawiam

  3. Gratuluję! Świetna robota!!!

  4. Choć wędrówkę zaliczyłbym do tatrzańskiej klasyki, to zdjęcia robią niesamowite wrażenie. Ale pogoda dała popis. Super warunki!

    • Wieczna Tułaczka

      Ależ też uważam ten szlak za klasyk. A warun miałam rzeczywiście spoko. Ciężko było wzrok oderwać! 😀

  5. W poniedziałek przeszedłem część trasy a mianowicie ze Schroniska na Grzesia. Mnie osobiście bardziej zmęczyło ostatnie podejście na sam szczyt niż dojście pod niego.
    Plan był też na Rakoń jednak od strony Jaworzyny nadciągały czarne chmury a wiedziałem, że szlak wiedzie trawersem i zgubienie go w dużych opadach jest bardzo możliwe. Zatem trzeba było zadowolić się Grzesiem bo to fajny chłop !

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

*

*

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.