Odgrzeję stary kotlet, ale i taki może smakować wybornie!! Pod koniec listopada 2007 roku poleciałam na Teneryfę. Nie był to wyjazd ani planowany,ani długi, ale obfitujący w zapierające dech krajobrazy. Są tacy co twierdzą, że na Kanarach nic nie ma… To się tyczy jedynie tych, którzy cały urlop spędzają przy hotelowej plaży i po powrocie do domu opowiadają takie farmazony.

Cała wyspa jest górzysta, jednak wyraźnie widać bardziej zieloną północ i wypalone południe. Całkowicie odmienne strefy rozdziela wulkan.
Już sama nazwa Teneryfa zapowiada niezłą gratkę! Czemu? Ano w języku Guanczów, pierwotnych mieszkańców Wysp Kanaryjskich, Tenerife oznaczała „białą górę”. Odnosiła się ona oczywiście do wulkanu Pico del Teide, który często bywa zaśnieżony i jest widoczny niemal z każdej części wyspy.
Teneryfa nazywana jest kontynentem w miniaturze i ja podpisuje się pod tym wszystkimi łapami! Bo o to mamy wyspę o powierzchni nieco ponad 2000 km², a na jej środeczku sterczy potężny wulkan, który wypiętrzył się na wysokość 3718 m n.p.m., zapewniając sobie zaszczytne miano najwyższej góry Hiszpanii oraz najwyższej wolno stojącej góry na świecie!
Wulkan dzieli wyspę na 2 strefy klimatyczne:
- Część południowa jest wystawiona na słońce, krajobraz jest suchy, a wszędzie walają się powulkaniczne. Zresztą co tu dużo gadać, Wyspy Kanaryjskie to są praktycznie wulkany wypiętrzone ponad poziom oceanu.
- Część północna jest osłonięta przez Teide, więc zbierają się tam chmurki, a co za tym idzie utrzymuje się duża wilgotność – sprawca bujnej podzwrotnikowej roślinności. Północ jest rolnicza, więc nie dziwota, że tam właśnie rozwinęły się największe miasta na wyspie, ze stolicą Santa Cruz de Tenerife na czele.
Różnorodność tak małej wyspy na pewno zaskakuje, tam naprawdę można w ciągu jednego dnia poobżerać się bananami prosto z drzewa z zielonej plantacji północy, być na wulkanie, a potem wykąpać się na słonecznej plaży, gdzieś na południu!

Playa de las Americas, oto przykład jak na pustej niegdyś wulkanicznej ziemi wyrosła dżungla – hotelowa!

A to już północne wybrzeże Teneryfy. Na północy mało jest zupełnie płaskich miejsc, więc dominuje uprawa tarasowa.
I choć Teneryfa nie należy do wysp nieodkrytych, a macki przemysłu turystycznego sięgają tam głęboko, to znajdą się jeszcze cudne, niezadeptane do cna zakątki. Byłam na wyspie zaledwie kilka dni, a zdążyłam zobaczyć sporo nietuzinkowych miejsc i wyostrzyć sobie apetyt na więcej! Zaciekawieni?
Jeśli wpis Ci się spodobał to zalajkuj, zostaw ślad w postaci komentarza lub udostępnij innym.
Pozdrawiam,
Madzia / Wieczna Tułaczka
***
Tu też jest fajnie:
Krajobraz i widoki jak nie z tego świata 🙂 Szczególnie wpada w oko to zdjęcie z drogą na tle gór – taką to bym mogła jechać i jechać… 😉
A nieplanowane wyjazdy wychodzą z reguły najlepiej 🙂
Okolice Teide są niesamowite. Te zdjęcia to nic… Na żywo się niemal posikałam z wrażenia 😉
Teneryfa też mi się podoba właśnie ze względu na góry na niej i piękne widoki 🙂
Ja na Teneryfie jeszcze nie byłam, ale też zawsze ciekawią mnie opinie, kiedy ktoś stwierdza, że nic tam nie ma, podczas gdy spędzając 2 tyg. w Egipcie wyłącznie na zamkniętym terenie hotelowym, całych 1500metrach, wraca rozanielony twierdząc ile tam atrakcji. No nie pojmuję;)
Hehe 🙂 No właśnie na Zakynthosie miałam okazję poznać największych „obieżyświatów” jakich świat widział 🙂 Opisałam ich we na blogu (http://www.wiecznatulaczka.pl/zakynthos-informacje-ogolne/). Naprawdę zjeździli pół świata! Szkoda tylko, że nic nie widzieli… 😀
Komentarz ? proszę… jest tak jak piszesz. Będąc na Teneryfie przejechałem około 1500 km. i jeszcze sporo do zobaczenia zostało. Na ogół w sieci krążą komentarze „globtroterów” w sandałkach z dmuchanym kołem „ratunkowym” pod pachą. A co oni mogą widzieć… parę plaż, pejzaże z okien busa… Żeby poznać tę wyspę potrzeba minimum miesiąca… Byłem 10 dni, teraz jadę na drugie tyle. Oki czytam dalej Twoje opisy… i choć w większości trafne, nie ze wszystkim się zgodzę 🙂
Na Teneryfie byłam kilka dni, więc tylko liznęłam wyspę. Jakieś jeszcze opisy pewnie się pojawią, ale póki co głowę mam zaprzątniętą górami 🙂 Pozdrawiam!
Fajny blog ale..
Zawsze myślałem, że „kontynent w miniaturze” to Gran Canaria a nie Teneryfa.
To właśnie GC ze względu na geograficzne położenie ma olbrzymią różnorodnośc krajobrazową
i klimatyczną. Na północy zielono jak na teneryfie a na południu pustynia i to dosłownie bo
sporo piasku Sahary pokrywa rejon maspalomas. Więc na pewno większa różnorodnośc niż na T.
Żeby nie było..byłem i widziałem 🙂 Z resztą w przewodniki również wskazują na GC
pozdrawiam
Owszem, ale przewodniki (a mam ich trzy :P) tak samo nazywają również Teneryfę. I mimo, że na południu Teneryfy nie ma iście „pustynnych” krajobrazów, to potężny Teide tak wyraźnie dzieli wyspę na 2 strefy klimatyczne i krajobraowe, że do niej również przylgnęło określenie „kontynent w miniarurze”. Pozdrawiam 🙂
Szukałam zdjęć wulkanu Teide i trafiłam na Twojego bloga 🙂 Byłaś na wulkanie?
Byłam na platformie widokowej na wysokości ok. 3500 m.
Zdjęcia wypisz wymaluj jak z wielu miejsc w Andaluzji. Surowy klimat (jesienny) Sierra Nevada i Mulhacen czy plaże jak Costa del Sol. Wyspa ale nadal Hiszpania i jakby przedłużenie lądu. Gratuluję pięknego reportażu.